2012-08-05. Trzeba mieć makaron penne i zaopatrzyć się w krewetki oraz szpinak. Staram się zawsze mieć w zamrażalniku i jedno, i drugie. Szpinak tym razem był przyprawiony śmietaną.
Danie przyrządza się nieomal tak szybko, jak czyta tu przepis. Właściwie tyle czasu, ile się gotuje makaron. Nie zważam na czas wypisany na opakowaniu, zwykle mój makaron jest gotowy szybciej. Ma być al dente . Penne rigate, rowkowane rurki, są wdzięcznym podkładem pod rozmaite sosy.
Do schłodzonego białego wina – proste, lekkie, pyszne. Najbardziej zasmakuje pod wieczór, gdy słońce zacznie się chować. W przepisie nie podaję proporcji. Gdy makaronu ugotujemy więcej niż zjemy, możemy go następnego dnia odgrzać jako zapiekankę. Wtedy warto polać łyżką oliwy, posypać ponownie serem i świeżą zieleniną.
Penne na mój smak
penne rigate
szpinak mrożony
mała cebula, czosnek
oliwa
krewetki
sól
starty ser twardy, najlepiej parmezan
posiekana natka
Makaron gotujemy w osolonej wodzie. Po 7 minutach próbujemy, czy aby nie jest już gotowy. Gdy makaron się gotuje, na oliwie podduszamy drobno pokrojoną cebulę, ma tylko się zaszklić, nie zbrązowić. Dodajemy szpinak: mrożony albo rozmrożony w mikrofalówce (tak robię, wtedy jest nieco wodnisty, ale dla sosu jest to dobre). Mieszamy na patelni, solimy do smaku (a może szczypta cukru dla przełamania smaku?). Pod koniec dodajemy wycisniety czosnek, w takiej ilości, jaka nam odpowiada. Gdy makaron się jeszcze gotuje, a szpinak dusi na cebulce, przelewamy wrzątkiem mrożone krewetki, ew. zdejmujemy z nich ogonki (bardzo łatwo się wysuwają). Dodajemy krewetki na 2–3 minuty do szpinaku. Ucieramy ser na grubej tarce.
Penne wrzucamy do miski, mieszamy ze szpinakiem z krewetkami.
Posypujemy serem i zieleniną.
Do tego podaję danie jeszcze prostsze. Oto przepis z pewną poradą z książeczki wydanej przez zasłużone dla kulinariów wydawnictwo Watra w roku 1987. Ma tytuł „Kolacje u Kowalskich”, autorką jest Jadwiga Kłosowska. Był to już schyłek PRL-u. Gotowanie było jazdą bardzo trudną nie tylko z powodu permanentnego braku WSZYSTKIEGO, ale także dlatego, że to, co się udało kupić (dostać, uzyskać, wyrwać) było bardzo marnej jakości.
Podaję cały oryginalny przepis. Porada jest na końcu. Wtedy – pamiętam to! – uznałam ją za cenną. Dzisiaj pokazuje mi, jaką przeszliśmy drogę.
Makaron z „polskim parmezanem”
Ciasto jak na łazanki lub gotowy makaron (spaghetti czy rurki)
10 dag ostrego żółtego, obsuszonego sera
1 płaska łyżeczka zmieszanych ziół: estragonu, gałki muszkatołowej, bazylii i rozmarynu
odrobina pieprzu
1 łyżka masła
zielona pietruszka
Przyrządzić ciasto jak na łazanki z kapustą. Rozwałkować je jak najcieniej, obsuszyć placki, zwinąć w rulony i pokrajać cienki makaron. Ugotować w osolonym wrzątku przez 3–4 min, licząc od wypłynięcia na powierzchnię, zahartować, wlewając kubek zimnej wody, odstawić na 10 min, po czym odcedzić na sicie, dokładnie odsączyć, włożyć masło i dobrze wymieszać. Na półmisku lub na talerzach posypać domowym „polskim parmezanem” i zieleniną
„Polski parmezan”
to dokładnie obsuszony ostry żółty ser, starty na drobnej tarce i wymieszany
z roztartymi na proszek ziołami.
Słowo komentarza: gałka muszkatołowa to, oczywiście, nie zielenina. Autorka musi podać przepis na domowe ciasto makaronowe, bo w sklepie gotowych makaronów, zdarzało się, nie można był kupić. A jak już makaron był, rozgotowywał się, bo nie był robiony z dobrej mąki. Można go było hartować do woli, nic nie pomagało. Polski parmezan wzrusza. Swoją drogą, kto ma resztki zeschniętego sera, tak może go wykorzystać.
Alina Kwapisz-Kulińska