Rozczulił mnie mój Polemista W. Bujak, który nazwał mnie „jajogłowym”. Różne epitety do mnie pasują, ale gdybym wymienił ilość książek, których nie przeczytałem, to na pewno epietet „jajogłowy” byłby ostatnim pasującym, aczkolwiek najmniej obraźliwym.
Jednak, zgodnie z przysłowiem „Jak cię widzą, to pisz”, kontynuuję poprzednią notkę, w której proponowałem rezygnację z Sejmu i Senatu i bezpośredni wybór Rządu.
Na notkę zareagowało kilku Polemistów, ale wszyscy zamilkli, kiedy poprosiłem o podanie przykładu, w którym większość parlamentarna zmienia zdanie po wysłuchaniu argumentów opozycji. Nie znam takowego przykładu, więc mam prawo twierdzić, że:
DEBATY SEJMOWE SĄ CAŁKOWICIE ZBĘDNE.
500 osób marnuje cenny czas, a my im za to płacimy.
Jeżeli debaty są zbędne, to i Sejm i Senat są zbędne.
Nie trzeba być posłem, żeby się spotykać z wyborcami. Zamiast debat w Sejmie, powinny być debaty w mediach. Nie potrzeba też parlamentu, żeby przygotowywać ustawy. Może robić to Biuro Legislacyjne kontrolowane przez Trybunał Konstytucyjny. Sejmowe komisje śledcze zaś, to jakiś absurd do kwadratu – od tego są sądy i prokuratura, która musi być niezależna od rządu.
Przykładem zbędności Sejmu jest jedna z ostatnich ustaw, które podpisał prezydent Komorowski. Ustawa dotyczy tego, żeby każdy kierowca mógł się dowiedzieć on-line, ile ma punktów karnych. Do takiej ustawy angażuje się 560 Posłów i Senatorów, i jeszcze Urząd Prezydenta. Jakby policzyć, ile podatnik za to zapłacił, to by wyszło pewnie ładnych kilka milionów. Taką zaś ustawę powinien przygotować jakiś dyrektor w Ministerstwie Transportu za 10 tys. zł.
Funkcjonująca obecnie niemal we wszystkich krajach cywilizowanych tzw. demokracja parlamentarna jest głęboko niemoralna. Dlaczego?
Otóż, żeby wygrać wybory, potrzeba tysięcy aktywistów, którzy agitują, wieszają plakaty, organizują wiece, spotkania i inne „iwenty”. Po wygranych przez daną partię wyborach aktywiści ci muszą zostać wynagrodzeni poprzez zasiadanie w Rządzie, Sejmie, Europarlamencie (to jest dopiero fucha!!!), a także najrozmaitszych radach nadzorczych, fundacjach, i in.
90% tych stanowisk jest całkowicie zbędnych (i właściwie wszystko jedno, kto tam zasiada!), a w przypadku 10% polityczne nadanie najczęściej oznacza, że na ważnym stanowisku znajduje się człowiek bez jakichkolwiek kompetencji.
Tak jest we Francji, we Włoszech, w Australii, w Japonii, jest i w Polsce.
Ludzie to czują, ale tak się przyzwyczaili, że parlament to element konieczny w ustroju demokratycznym, że nawet do głowy im nie przyjdzie, żeby proponować zniesienie parlamentu na rzecz bezpośredniego wyboru rządu.
Dodatkowo, ludzie na całym świecie są niestety tak durni, że oddziaływają na nich idiotyczne plakaty z napisami: „Polska, rodzina, religia”, albo „Tylko nowoczesna gospodarka”, czy „Uczciwość, wierność, patriotyzm”. Głosujemy na różnych kandydatów, bo potrafią innych ordynarnie nazwać, albo mają poparcie biskupów. Głosujemy bezmyślnie, bo wewnętrznie czujemy, że to wszystko jedno, czy w Sejmie zasiada pan Kukiz, czy pani Mucha. Natomiast jeżeli mielibyśmy wybierać między Ministrem Spraw Zagranicznych panią Fotygą, a panem Sikorskim, wtedy nie moglibyśmy powiedzieć, że to wszystko jedno, bo od takiego ministra zależy, czy będziemy mieli wojnę z Rosją (za zamach smoleński zrobiony przez Putina razem z Tuskiem), czy wojny nie będziemy mieli.
Jestem też przekonany, że przy głosowaniu bezpośrednim na Rząd kandydat na premiera wystawiałby drużynę ministrów złożoną z najlepszych (najbardziej kompetentnych na stanowisko ministerialne) w Polsce ludzi. Stanowiska ministra nie dostawałoby się za wierność prezesowi, za posiadanie haków na innych, czy w nagrodę za przejście z innej partii.
Pomyślcie nad tym, i nie insynuujcie mi, że jestem „jajogłowy”, bo obrażacie wielkich Pisarzy, których książek nie przeczytałem.
Hazelhard
Nie zamilkli tylko doszli do wniosku, że Ciebie i tak nic nie przekona, więc po co tracić czas?
A wystarczy sprawdzić (można w necie) ile poprawek jest zgłaszanych do każdej ustawy, także ze strony opozycji, w sejmie i w senacie, by zobaczyć, że Twoja teza niekoniecznie jest słuszna.
Daj przykład czegoś ważnego. Duperelami (typu pokazywanie w internecie punktów karnych) powinno zajmować się biuro prawne. Ludzie są tak przyzwyczajenie do różnych rzeczy, że nie zadają sobie pytań, czy to ma sens. Dla Rządu Sejm jest jedynie atrapą- jak potrzebuje jakiejś ustawy, to w ciągu kilku dni jest uchwalona (np., podwyższenie wieku emerytalnego), jak nie, to 8 lat (in-vitro, na przykład). Na odpowiedź: “znajdź sobie w necie”, odpowiadam: “nie znalazłem”. Dopóki Ty nie znajdziesz, to ja mam rację.
No dlatego mówię, że nie bardzo jest jak gadać. Jest strona sejmowa, są wszystkie wystąpienia posłów, dyskusja nad każdą ustawą itd. I ja mam Ci szukać? Nie widzę powodu. Wolę Ci przyznać rację.
W poprzedniej dyskusji pokazałem Ci podstawowy błąd na temat JOWów jaki popełniłeś i co? Zmieniłeś zdanie? Nie zauważyłem.
To nie zachęca do dyskusji.
Wprawdzie w logice formalnej występuje przypadek, że wychodząc od błędnego założenia otrzymujemy odpowiedź prawdziwą, ale w życiu to się nie sprawdza 🙂
Nie dyskutowałem na temat JOWów, bo w notce nic na ten temat nie było, a dyskusja nt. absurdu JOWów wymaga szerszego wprowadzenia.
Dlaczego Ty masz szukać? Wyobraź sobie, że ja piszę zdanie: “Nie ma dowodu na istnienie Boga”, a Ktoś mi komentuje: “Jest. Można znaleźć w Biblii”. Ja odpowiadam: “Nie mogę znaleźć”, a Ktoś na to: “Szukaj dobrze”. Nie, jeżeli chce ktoś taki dowód podać, to niech zacytuje odpowiedni fragment Biblii. Tak samo jest w Twoim przypadku- zamiast krytykować, że nie mam racji, wyszukaj jakiś przykład obalający moją teorię. Jestem do tego przyzwyczajany- dana teoria naukowa jest słuszna do momentu wykonania eksperymentu/obserwacji obalający prawdziwość takiej teorii.
No daruj, ale skoro programowo NIE CHCESZ zajrzeć, gdzie są te materiały to co Ci da, że ja Ci je pokażę? Możesz powiedzieć, że to jakieś niejasne źródło, albo fałszywka. Po co mi taka dyskusja? Sam zajrzyj, sprawdź itd.
Powtarzam: to jest oficjalna strona sejmowa, a nie “gdzieś w internecie” jak piszesz.
Nie będę tracił czasu, bo Ci się nie chce sprawdzić własnej tezy przed jej ogłoszeniem. Wybacz – leniwy jestem.
Napisałem, że o JOWach było w poprzedniej Twojej notce i tam wskazałem Ci rażący błąd (nie tylko Twój, bo i jacyś szemrani eksperci z Fundacji Batorego popełnili ten sam) i co? Bez reakcji. A szkoda, bo wbrew pozorom to o co chodzi w JOWach dałoby się wykorzystać w Twoim pomyśle.
Te poprawki to raczej argument za propozycja Hazelharda a nie przeciw. Jeśli do Sejmu wpływa projekt ustawy jakoś tam wkomponowany w system prawny i porządkujący rzeczywistość zgodnie z wizją wnioskodawcy, a wychodzi pokaleczony, niespójny potworek będący tego projektu zaprzeczeniem to nie jest to dobrze. Sejm – jeśli już jest – powinien mieć prawo ustawę przyjąć lub odrzucić. Jeśli część posłów chce mieć ustawę de facto inną to może sobie wnieść swój projekt. Skończyłyby się wtedy dziury w ustawach, które nie wiadomo kto wywiercił.
Mam nieco doświadczenia w tworzeniu różnych umów. Jest to proces, w którym biuro prawne stara się spisać to, czego chce zleceniodawca, pokazując zagrożenia prawne, np., niezgodność z kodeksem pracy. Tak samo, jak Minister Nauki chce mieć jakieś nowe prawo (np., wynagradzanie naukowca proporcjonalnie do wskaźnika Hirscha), to przede wszystkim współpracuje ze swoim biurem prawnym i prowadzi konsultacje wśród zainteresowanych (czyli naukowców i przedsiębiorców). W Sejmie ma kilkuset ludzi, którzy pojęcia nie mają, czy ocena naukowca poprzez wskaźnik Hirscha ma jakikolwiek sens. Zagłosują tak, jak im prezes swojej partii każe.
@wb40 “Te poprawki to raczej argument za propozycja Hazelharda a nie przeciw.”
Zależy o co panu chodzi. Ja odpowiadam na jego zarzut, że posłowie na sali nie mają wpływu na kształt stanowionego prawa. Najgłupsza nawet poprawka, która przeszła wskazuje, że mają.
Jeśli chodzi o jakość to ma pan rację.
Jednak dwa ostatnie zdania znów przeczą propozycji @hazelharda, nie sądzi pan?
Nie należy po raz kolejny wymyślać koła, wystarczy nauczyć się go poprawnie używać.
Pańskie postulaty realizują hasło: jak nie można mieć od razu lepiej, to trzeba mieć inaczej!
Z głupoty i ignorancji raz już zmarnowaliśmy znakomicie działający kraj – czy “odkrywając” od nowa po staremu zmarnujemy kolejny?
Życzę udanych wakacji!
Różne rzeczy ludzie w historii wymyślili: niewolnictwo, religie, pańszczyznę. Dla ludzi wówczas żyjących były to rzeczy oczywiste. Były do pewnego momentu, aż ktoś zaczął w nie wątpić. Jestem jak najdalszy od rewolucyjnych zmian, chcę tylko dyskusji na najrozmaitsze tematy. Bez niej nie jesteśmy w stanie wymyślić, jak nasze życie powinno wyglądać.
@hazelhard “Jestem też przekonany, że przy głosowaniu bezpośrednim na Rząd kandydat na premiera wystawiałby drużynę ministrów złożoną z najlepszych (najbardziej kompetentnych na stanowisko ministerialne) w Polsce ludzi.”
A skąd Ci się bierze to przekonanie? Przecież tak czy owak decydować będzie obywatel w wyborach, a ilu takich ma pojęcie jaki powinien być minister finansów? Ilu jest w stanie zweryfikować jego kompetencje, a ilu zagłosuje, bo tak chce szef partii, która mu odpowiada?
Z tym jajoglowym w naszym jezyku, jest jak z polskim antysemityzmem. Niby nie lubimy Zydow, ale lepszy doktor od dobrego, jest Zyd doktor. Jajoglowy ma byc niby uszczypliwoscia, ale wyraza takze podziw i zazdrosc. W sumie zart. Za kazda decyzja polityczna w Stanach Zjednoczonych stoi think tank nafaszerowany super umyslami i rezultaty tego mozemy wszyscy obserwowac. Sa jakies sukcesy? Zrobmy prawdziwe debaty w mediach a wyborcy podejma racjonalne decyzje. To nie demokracja jest chora, to media robia ja slepa. Powstal Internet, ktory neutralizuje sprzedajnosc mediow, i prezydent Obama oglosil zaraz, ze Internet zagraza demokracji. Gdzie byl Pirs gdy to ogloszono, zadnego zjadliwego komentarza?
P.S. Liczba nie przeczytanych ksiazek, moze sie martwic tylko jajoglowy.
Tak naprawdę to ten “jajogłowy” tylko po to się pojawił, żebym mógł zmienić żartobliwe powiedzenie “Jak cię widzą, to pracuj”, na “jak cię widzą, to pisz”.
Co do Stanów, to ludzie wybrali G.W. Busha- faceta, który chyba tych think-tanków nie słuchał. Ale to temat na inną notkę…
Chcesz Hazelhardzie utworzyć koncern o nazwie Polska, który ma być jednorazowym tworem przejściowym transformacji do “Tyranii Polska”, demokratycznie wybrany pan manager, mający praktycznie władzę absolutną tak się do niej przyzwyczai że nie odda jej za żadną cenę, gdyż będzie odpowiadał tylko przed Bogiem, znając Ciebie – wybierzesz bezbożnika. Zabraknie 1000 oczu patrzących z ław sejmowych ( najlepiej widać i słychać) na ręce rządu, bez NIK bez 500 ludzi zaangażowanych państwotwórczo którzy swoją energię będą musieli spożytkować w walce z tyranią, demolując państwo.Demokracja parlamentarna działa, jeśli głosujemy prawidłowo.Poprawę efektywności możesz zacząć od siebie (ludzki mózg jest wykorzystany w 50%), usuń zbędne części Twojego mózgu, zobaczymy co napiszesz wtedy, pewnie krzyżyk.
Oczywiście, musi być element kontrolny. Jeżeli dany rząd byłby wybieralny w dwustopniowych wyborach (tak, jak teraz prezydent), to także byłaby instytucja referendum, że rząd można w dowolnym momencie odwołać. Przy nieco lepszym zinformatyzowaniu Polaków referendum kosztowałoby niewiele, bo byłoby robione internetowo. Mówiąc górnolotnie, to Naród byłby suwerenem. Nic nie pisałem o kasowaniu NIK, czy Trybunału Konstytucyjnego. Wręcz przeciwnie, liderzy tych instytucji powinny być także wybierani w wyborach powszechnych i mieć funkcje kontrolne w stosunku do rządu.
Nie kontroluje pani Premier Kopacz żaden poseł PO, a kontrola posła PiS nie ma żadnego praktycznego znaczenia. Tak samo może kontrolować rząd nie będąc posłem.
Co do Boga, to, oczywiście wolałbym w rządzie samych ateistów, ale mając do wyboru p. Arłukowicza (ateista) i p. Zębalę (katolik) na pozycji Ministra Zdrowia, zdecydowanie wolałbym tego drugiego.
I jeszcze jedno. Proponujesz usunięcie 50% mózgu, bo jest niewykorzystywany. Akurat to nieprawda. Cały jest wykorzystywany. Ale dlaczego nie zastanawiasz się, czy komórki rakowe usuwać, czy nie usuwać?
Mnie się zdaje, że Autor doskonale zdaje sobie sprawę z istoty demokracji pośredniej jaką reprezentują Sejm i Senat. Mimo burzliwego rozwoju nauk o zarządzaniu te anachroniczne instytucje nie mają rozsądnej alternatywy. Ich istotą jest wielostronna kontrola nad władzą wykonawczą oraz władzą sądowniczą, w klasycznym trójpodziale władzy. To czyni takie instytucje niezastępowalnymi dopóki praktyka nie wykształci lepszych rozwiązań. Brak tych instytucji oznacza rózne formy niedemokratyczncyh ustrojów – monarchia, dyktatura i różne odmiany autorytaryzmu. Brak demokracji już przerabialiśmy i nie wracajmy do takich “wynalazków”.
Rozumiem, że Autor chciał zwrócić uwagę na niską efektywność oraz zbyt wysokie koszty istniejacych izb parlamentarnych. To naturalnie prawda. Instytucje te wymagają gruntownych zmian począwszy od ordynacji wyborczych. Sęk w tym, że siły umniarkowane (PO, SLD, PSL) nie są zainteresowane lub skłonne reformować konstytucji a siły radykalne (PiS) chcą ograniczyć lub zlikwidować demokrację. Merytoryczne argumenty przegrywają z politycznymi.
Sławku, oczywiście niemal zawsze staram się ożywić dyskusję stawiając kontrowersyjne pomysły.
Co do trójpodziału, to absolutnie się zgadzam, że władza sądownicza musi być niezależna. Co do parlamentu pytanie mam takie:
Czy parlament kontroluje rząd, czy rząd parlament?
Moja opinia jest taka, że mamy do czynienia we wszystkich krajach z tą drugą sytuacją, co stawia pod znakiem zapytania sens istnienia parlamentu.
Z J.Lukiem będę niedługo dyskutował na temat JOWów, ale już teraz zapowiem swoją opinię, że sens JOWów jest tylko wtedy, kiedy kandydaci są całkowicie niepartyjni. Gdyby w parlamencie zasiadała elita Narodu, a nie elita partii rządzącej, miałoby to pewien sens. Pytanie jednak, czy wtedy rząd mógł efektywnie podejmować decyzję.
@J.Luk
Komentuję dopiero tutaj, ale pod Twoim wpisem nie było opcji “odpowiedz”.
Zarzucasz mi, że nie przyznałem się do błędu na temat JOWów. Napisałeś tak w poprzedniej dyskusji:
“błąd polega na tym, że z niewiadomych mi powodów wszyscy twierdzą, iż postulat JOWów polega na ustanowieniu tych okręgów przy niezmienionej reszcie przepisów, co nie ma najmniejszego sensu.JOWy zakładają zniesienie wymogu 5% w skali ogólnopolskiej, bo ta skala jest nieporozumieniem w takim głosowaniu. Głosujemy na swoich ludzi na miejscu, a nie w skali ogólnopolskiej.”
Wskaż mi miejsce w moim tekście, w której opisuję JOWy w ten błędny sposób. Jest to ulubione zagranie wielu ludzi- nieprawdziwe ustawienie jego opinii, a potem z nim polemizowanie. Nie róbmy tego na SO. A następną notkę poświęcę JOWom specjalnie dla Ciebie! 🙂
@hazelhard to Twoje? “…JOW-y tu nic nie zmienią, bo dalej będziemy głosować na lidera partii, z której jest kandydat.”
Otóż jest to ten błąd, by nie powiedzieć gorzej.
Nie będziemy. Błąd polega na tym, że niektórzy wyobrażają sobie JOWy jako okręgi, z których wybiera się jednego posła, a reszta przepisów pozostaje bez zmian. Nie pozostaje, znikają wszystkie dotychczasowe przepisy, które nam tak zabetonowały scenę polityczną. (w tym idiotyczny w przypadku JOWów wymóg 5% w skali kraju).
W ten sposób lider partii, która chce stanąć w szranki musi tak samo walczyć o swoje miejsce w sejmie, jak każdy inny. I nie ma wpływu na to kogo wybiorą wyborcy. Nic tu nie dadzą “jedynki” na listach. Nie będzie żadnego przepływu głosów bo i jak?
Tymczasem z uporem maniaka głosi się, że JOWy zabetonują nam jeszcze bardziej scenę polityczną (vide eksperci z Fundacji Batorego).
Nie ma w JOWach natomiast gwarancji, że wybierzemy rzeczywiście najlepszych. Ale w Twojej koncepcji też jej nie ma. Nie wiem czy w ogóle możemy na taka gwarancję liczyć. Dlatego zaproponowałem kiedyś senat w formie Izby Samorządowej, która byłaby najlepszym wg mnie stróżem chroniącym przed głupstwami legislacyjnymi.
O JOWach napiszę niedługo. Na razie jednak mamy wynik eksperymentalny wyborów do Sentau, gdzie ludzie głosowali na Tuska,czy Kaczyńskiego, a nie na konkretną osobę. Podobnie było w wyborach ostatnich w UK- ludzie w Szkocji głosowali na Szkocką Partię, a w Anglii na Camerona, albo na Millibanda, czy Farage’a.
Wiem, że dla wielu teoretyków wyniki eksperymentalne nie zgadzające się z teorią są wynikami błędnymi, ale je jestem eksperymentator z wykształcenia i zamiłowania.
@hazelhard lepiej nie pisz jeśli masz powtarzać tę samą bzdurę, przepraszam. Czy Ty w ogóle czytasz co się do Ciebie pisze? Po porównaniu wyborów do senatu z JOWami widzę, że raczej nie.
Tłumaczę trzy cztery razy, gdzie tkwi błąd w myśleniu, więcej nie mam siły. Nie gniewaj się, ale to jest dyskusja bez sensu.
W wyborach do Senatu był próg 5%?