Ernest Skalski: I co mi zrobicie!20 min czytania

Szef PiS Jaros³aw Kaczyñski2015-08-26.

PiS wygrywa tegoroczne wybory. Prezes Kaczyński jest konsekwentny i proponuje, jak zapowiedział, Beatę Szydło na premiera. Desygnowana dziękuje za zaufanie, zapewnia o swojej gotowości do wypełnienia zadań stawianych przez prezesa, proponuje jednakże, aby to on stanął na czele rządu. Czeka nas – mówi – wielkie zadanie zmieniania Polski. Plan przygotował Jarosław Kaczyński i on – JarosławPolskęzbaw – powinien tym pokierować. Chociażby w pierwszym okresie. Ona, Szydło, Beata Szydło, ze wszystkich sił będzie mu w tym pomagać – pierwszy wicepremier? – a jeśli trzeba będzie i nie utraci zaufania, to po jakimś czasie może go nawet wyręczyć, by mógł on podjąć dalsze prace nad strategią naszego rozwoju.

Dziesięć lat temu, Jarosław Kaczyński już się był zarzekał, że nie zostanie premierem i został nim. Ile kto jest gotów postawić na to, że nie powtórzy tego numeru? – No to zostałem premierem i co mi zrobicie?

A jeśli nawet nie zostanie premierem i będzie, zgodnie z zapowiedzią, liderem partii rządzącej, to Polska już wie jak to wygląda. Przez podstawowy okres funkcjonowania PRL najwyższą władzę w państwie sprawował pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Premier był tylko szefem aparatu wykonawczego. Decyzyjne były komitety wojewódzkie i powiatowe PZPR, a rady narodowe i ich prezydia o niczym tak naprawdę nie decydowały. Tak samo jak Sejm. Był dekoracją, a bycie posłem – jedynie honorowym wyróżnikiem. Odpowiednikiem prezydenta była Rada Państwa ze swoją pulą czysto formalnych zadań. Nie było miejsca na żaden impossibilizm, który tak przeszkadzał Kaczyńskiemu przy poprzednim premierowaniu. Rewizja nadzwyczajna mogła obalić każdy prawomocny wyrok sądowy, co teraz zamierza wznowić PiS. Kogo władza chciała posadzić tego sadzała, czego próbkę już mieliśmy za poprzednich rządów JK. Przecież rządził Polską zanim jeszcze wysadził z posady Marcinkiewicza, premiera ad interim.

Status quo: wstrząśnięte, lecz nie zmieszane

Straszenie PiS–em, faktycznie, jest coraz mniej skutecznie, lecz to nie znaczy, że PiS jest mniej straszny. Jest w uderzeniu. Zdobycie przezeń władzy jest o wiele bardziej prawdopodobne niż było kiedykolwiek w ciągu ostatnich ośmiu lat, lecz jeszcze nie jest przesądzone. Jego hurraoptymizm, demonstrowana pewność zwycięstwa może przyciągać doń jakąś grupę wyborców, lecz u niektórych wywołuje ducha przekory, którego pokazały wybory prezydenckie. Wyborca lubi gdy polityk nie jest nonszalancki, lecz zabiega o jego, obywatela, głos. Politolog Marek Migalski zauważył, że ten wysiłek widać u nieco nerwowej Ewy Kopacz, a nie okazuje go opanowana Szydło. Może to wpłynęło w jakimś stopniu na chwilową poprawę notowań PO, choć nie widać aby szkodziło Prawu i Sprawiedliwości.

Kaczyński może sobie znowu zaszkodzić jakimś wyskokiem. Może nie zdzierżyć Macierewicz, ale nie można na tym budować prognoz. A jadąc do Berlina, prezydent Duda pokazuje, że nie taki PiS niebezpieczny dla naszych sojuszy. Jeśli coś może przeszkodzić mu w objęciu władzy to działania strony przeciwnej.

Scena polityczna została wstrząśnięta lecz nie zmieszana. Pojawiły się wprawdzie dwa nowe elementy; ugrupowania Pawła Kukiza oraz Ryszarda Petru i nastąpiły zmiany w układzie starych sił, lecz zostały one na swoich miejscach. Platforma i PiS w dalszym ciągu zajmują najwięcej miejsca w spektrum politycznym i konflikt między nimi dominuje w polityce. Od niego głównie zależy wynik wyborów, chociaż nie tylko od niego.

Coraz mniejszą niewiadomą staje się nowy element – ruch Kukiza. Jak było do przewidzenia, sukces w jednomandatowym okręgu wyborczym, jakim się staje Polska w wyborach prezydenckich, jest dlań nie do powtórzenia w wyborach parlamentarnych. Jego fani nie wiedzą na co mają głosować. Sam lider już sobie z tego zdaje sprawę i przestaje być absolutnie bezkompromisowy, przez co traci wiele ze swego uroku. Już dopuszcza mieszany system wyborczy, już nie chce rozwalać całego układu, już gotów jest rozmawiać z partiami, praktycznie z Prawem i Sprawiedliwością. Prawdopodobnie stanie się przystawką tej partii, jeśli by miała ona formować rząd i potrzebowała w tym celu koalicjanta. Nie na takie kompromisy szedł Kaczyński, a Kukiz już posmakował bycia w polityce i chyba nie bardzo chce ponownie zostać wędrownym grajkiem.

Wespół, w zespół?

PSL tradycyjnie już balansuje na progu wyborczym. To, że mu się dotąd udawało go przekraczać nie znaczy, że za którymś razem nie pozostanie poza nim. W tym roku może się uda, a może nie. Marszałek Jorubas, pechowy kontrkandydat prezydenta Komorowskiego osłabił wizerunkowo stronnictwo. A przede wszystkim, stronnictwo traci swój wiejski elektorat na rzecz Prawa i Sprawiedliwości i nie widać co by mogło odwrócić ten trend. Zeszłoroczny sukces w wyborach samorządowych może się okazać czymś w rodzaju łabędziego śpiewu.

Na krawędzi znalazła się też SLD i to jest novum. Lewicowe ugrupowania wzywają się do jedności i …tworzą nowe byty, dzieląc się coraz bardziej. Ale tylko SLD, słabnąc, pozostaje jeszcze zorganizowaną strukturą, z zapleczem, z kadrą, która potrafi się poruszać w polityce i brać udział w rządzeniu.

Przy układzie sił, jaki istniał do wyborów prezydenckich można było zakładać, że jeśli nawet, w parlamentarnych, PiS zdobędzie więcej mandatów niż Platforma, to koalicja PO z PSL i prawdopodobnie z SLD będzie miała przewagę i zdoła utworzyć rząd. Teraz PiS jest silniejszy zaś cała ta trójka słabsza, przy czym dwie partie mogą nie wejść do parlamentu. Niechby nawet obie zdobyły po cztery i pół procent głosów, to tych dziewięciu procent zabraknie do tworzenia antypisowskiej koalicji. Platforma zostanie sama.

Dotychczas partie stawały do wyborów oddzielnie, a ewentualne koalicje układano na podstawie zdobytych przez nie głosów. Ta praktyka przypomina dawny ”hamburski sczot”, (po rosyjsku– rachunek). Zanim zdobyły obecną popularność piłka nożna i boks bardzo popularne były zapasy. Wszystkie walki były wyreżyserowanymi spektaklami zawodowców, z ustalonym wynikiem i podziałem pieniędzy. Lecz raz w roku, cały ten światek gromadził się w Hamburgu i tam, bez publiczności, walczono naprawdę, ustalając hierarchię zawodników i przyszłe wyniki. W ten sposób późniejsze oszustwa miały jakiś związek z rzeczywistymi kwalifikacjami, lecz widz nie wiedział za co naprawdę wydał pieniądze na bilet i na zakłady.

W wyborach oszustwo polega na tym, że wyborca nie zawsze wie na co naprawdę oddaje głos, bo partie dogadują się już bez niego. Może niektórzy z głosujących na SLD w roku 1993 byli zaskoczeni jego późniejszą koalicją z PSL i premierem Pawlakiem. Może zwolennicy PSL nie życzyli sobie zastąpienia Pawlaka przez premiera Oleksego. Uczciwsze wydaje się zawarcie koalicji wyborczej. Wówczas wyborca wie na co głosuje. A w tym roku może to być również dla wielu korzystne.

Powiedzmy, że PO zawiera koalicję wyborczą z PSL i SLD. Wśród wyborców tych partii nie musi to budzić entuzjazmu. Montowana obecnie koalicja SLD z resztówką ugrupowania Palikota zmniejsza sumę poparcia obu tych sił. Ale niechby PSL i SLD do koalicji z Platformą wniosły wszystkiego po trzy procent głosów – razem sześć – to już może zaważyć na wyniku. Wybory w demokracji wygrywa się i przegrywa kilkoma procentami.

Oczywiście milej jest zdobyć mandaty o własnych siłach, ale teraz wybór dla SLD i PSL to albo wejście w charakterze słabszych elementów do koalicji parlamentarnej, a może i rządowej, albo ryzyko wypadnięcia z parlamentu i w dalszej perspektywie – z polityki. Dla PO zaś to wybór między szansą pozostania u władzy w niezbyt wygodnej konfiguracji a znalezieniem się w opozycji. Lecz najważniejsze, że to może być wybór między zachowaniem III Rzeczpospolitej a perspektywą pisowskiej orbanizacji, z fatalnymi dla kraju skutkami.

Pozostaje jeszcze jeden nowy, na razie marginalny, element. To Nowoczesna PL, tworzona przez Ryszarda Petru. Ona nie może wejść do koalicji wyborczej z Platformą, gdyż powstaje w opozycji do niej i jej kosztem. Jeśli jednak wejdzie do parlamentu, to po wyborach prawdopodobnie poprze Platformę, czy nawet wejdzie do koalicji z nią, lub z koalicją zdominowaną przez PO. Nadrzędnym celem byłoby bowiem zapobieżenie władzy PiS, gdyż ta na pewno nie przyczyni się do realizacji liberalnych projektów nowej formacji. Jeśli zaś nie przejdzie ona progu wyborczego, to doraźnym skutkiem jej powstania okaże się osłabienie PO, czyli zapory przed dojściem do władzy Kaczyńskiego.

Dał nam przykład Bonaparte

Zawsze przydatna jest opinia Napoleona, że zwycięża ten, kto ma przewagę w decydującym miejscu i decydującym czasie. Decydujące miejsce w demokratycznych wyborach to centrum, które kilkoma procentami głosów decyduje o ich wyniku. W 2010 Komorowski wygrał sześcioma procentami, w tym roku zaś przegrał trzema. W tych warunkach zadecydować może drobny na pozór błąd w kampanii, albo też zręczne posunięcie. Ten target nie bywa zdeterminowany, podlega wpływom i argumentom, lecz jest daleki od rozwiązań skrajnych i radykalnych.

PiS to uwzględnia. ”Smoleńsk” schodzi – przejściowo – na dalszy plan. Antoni Macierewicz się nie pokazuje. Krzywda skazanego Mariusza Kamińskiego nie jest eksponowana. Sam prezes – 59 procent negatywnego elektoratu – pokazuje się tylko tam gdzie już nie może się nie pokazać. Partia eksponuje Andrzeja Dudę i Beatę Szydło. A ta twierdzi, że nie twierdzi iż Polska to ruina i że nie ma w niej niczego dobrego. Jest tylko źle rządzona. Czyli mówi jak przedstawiciel kulturalnej opozycji. Złego słowa o Unii, Angeli Merkel, żadnego kondominium. Stosunkowo niewiele akcentów narodowych. PiS się koncentruje na gospodarce oraz sprawach społecznych, a większość wyborców nie dostrzega demagogii tych postulatów.

Na kim i na czym się koncentruje Platforma trudno powiedzieć. Głównie dostrzega się panią premier, wraz z bardziej kontaktową panią marszałek. Generalnie, partia chyba idzie szerokim frontem, nie bacząc, że kto dużo obejmuje ten mało ściska. Były nawet w PO głosy, żeby odbijać Prawu i Sprawiedliwości poparcie na wsi, gdzie prezydent przegrał stosunkiem 62 do 38 procent. Tam chyba Platforma nie bardzo ma co szukać i lepiej zrobi zostawiając to swemu koalicjantowi.

Nie ma co gardzić każdym odzyskanym głosem. Nawet emocjonalnej młodzieży, zanim ona nieco wydorośleje i nabierze więcej poczucia odpowiedzialności. Lecz jeśli nawet dużo ich głosów straci Kukiz, to młodzi wyborcy w dążeniu do zmiany poprą PiS, albo nie zagłosują. A emocjonalny przekaz, potrzebny młodym, Platformie nie bardzo pasuje i nie bardzo wychodzi. U młodych może więcej zyskać jakaś nowa lewica. Zresztą nie są oni owym centrum, które może zdecydować o wyniku.

Piękna nasza Polska cała…ale cywilizacja wykuwa się w miastach. W miastach, od najmniejszych do największych Komorowski miał od 51,2 do 58,5 procent przewagi. W nich bowiem grupuje się populacja z wyższym wykształceniem, czyli ta część społeczeństwa, która więcej głosów – 56 do 44 – dała Komorowskiemu. Zdecydowaną przewagę – 59,2 do 40,8 – osiągnął wśród właścicieli firm – przedsiębiorców i jeszcze większą – 60,3 do 39,7 – w populacji dyrektorów i kierowników. Jeśli chodzi o grupy wiekowe, to wyraźną przewagę –52,8 do 47,2 miał w przedziale wieku 30–39 lat i niewielką – 50,3 do 49,7 w przedziale 40–49 lat.

Liczy się, oczywiście, wkład pracy wszystkich obywateli. Ale to głównie dzięki ludziom z tej grupy, z całym szacunkiem dla wszystkich pozostałych, Polska zawdzięcza osiągnięty poziom cywilizacyjny. I to jest ten obszar gdzie PO już ma przewagę, jeśli drugą turę wyborów prezydenckich traktować jako starcie Platformy z PiS. Tę przewagę PO chyba może powiększyć i rozstrzygnąć wybory na swoją korzyść. Ci bowiem, którzy w tej grupie głosowali na Komorowskiego i ci, którzy nie głosowali zajmują zbliżone pozycje w stratyfikacji ekonomicznej i społecznej. Są też z racji swego statusu nieco bardziej niż ogół wyborców odporni na demagogię i nieco bardziej otwarci na racjonalne argumenty. Do nich Platforma mogłaby dotrzeć łatwiej i na nich powinna się koncentrować..

Obiektem jej starań mogłyby też być te, częściowo zbliżone sytuacyjnie do wyżej wymienionych, grupy, w których Komorowski przegrał stosunkowo niewielką ilością głosów; pracownicy administracji; 50,9 do 49,1, emeryci i renciści 51,6 do 48,4 i ludzie z wykształceniem średnim i pomaturalnym; 53,0 do 47,0.

Diagnoza społeczna, robiona co dwa lata przez profesora Janusza Czapińskiego wykazuje, że około siedemdziesięciu procent obywateli jest zadowolonych ze swego losu. Składa się na to ich sytuacja materialna, ale nie tylko. W ograniczonych do tej sytuacji badaniach CBOS, 47 procent badanych jest ze swej sytuacji materialnej zadowolonych, 39 procent uważa, że żyje się im przeciętnie, a tylko 14 procent twierdzi, że jest im źle.

Głosujący i potencjalni wyborcy Platformy na pewno w jakiejś znaczącej części pokrywają się z tą w miarę usatysfakcjonowaną częścią populacji. A ponieważ w gospodarkę rynkową wpisana jest niepewność, nawet ci zadowoleni boją się pogorszenia, z wahaniem podchodzą do perspektywy wszelakich zmian. Dlatego właśnie stosunkowo bliska im jest Platforma z ”ciepłą wodą”, a jeśli są niezadowoleni z niej, to nie widzą realnej siły, która mogłaby ją zastąpić. A już na pewno nie jest dla nich takim zastępstwem PiS, bo on zapowiada zmianę, a do zmiany z reguły nie rwą się ci, którzy mają coś do stracenia. W tej grupie znajdują się owo nie końca przekonane centrum, które zadecyduje o wyniki wyborów.

Zrozumienie tego nie dociera do tej części elektoratu i klasy politycznej, która jest wrogo nastawiona do PiS, w zasadzie popiera Platformę, lecz jest z niej stale niezadowolona. Znaczącą część tej klasy stanowią dziennikarze i tzw. celebryci wypowiadający się w kwestiach publicznych. Jednym słowem – opinion makers, dla których ciągle się dzieje za mało. I nie to co, ich zdaniem, PO ma robić. Powinni sobie jednak zdać sobie sprawę, z tego,że teraz jest ów decydujący czas, który ma swoje wymagania. W pierwszym rzędzie – wymaga koncentracji na tym co bezpośrednio służy zwycięstwu. Tego zrozumienia często brakuje wspomnianym wyżej twórcom opinii. Przeważnie są przywiązani do swoich idei natury obyczajowej, lub domagają się reform, zmian, rzadko precyzując co by się miało zmienić i na co.

Przywiązanie do swojej opinii o sobie ogranicza świadomość obiektywnych skutków własnego działania bądź zaniechania. Stąd owo; ”nie mam na kogo głosować, nie będę głosował na mniejsze zło, zagłosuję z największym obrzydzeniem, wręcz zatykajac nos” i temu podobne. Nie jest to sposób na zdobywanie głosów. Jeśli w końcu zagłosują na tę partię, to po drodze zdążą zrazić trwale do niej jakichś jej potencjalnych wyborców. W niektórych przypadkach działa psychologiczny mechanizm uzasadniania klęski; ”zawsze mówiłem, że to się tak musi skończyć”.

Primum non nocere

Jeśli jest jakaś partia, która wyraża aspiracje i zamierza realizowac interesy narodu, ma jedynie słuszny program, wspaniałgo przywódcę, lojalnych współpracowników, wierne wypróbowane kadry – jednym słowem – jest samym dobrem, to mamy do czynienia z partią, faszystowską, komunistyczną, albo z Prawem i Sprawiedliwością. Wszystkie inne składają się z zalet i wad. O wyborze decyduje proporcja jednego i drugiego w oczach wyborcy. Z takiego punktu widzenia wybór bywa zawsze wyborem mniejszego zła. Ale kampania wyborcza to nie dyskusja politologów. Wynajdywanie racjonalnych argumentów w programie PiS – nic nie składa się z samych zalet ni z samych wad – może dobrze świadczy o rzetelności badacza, lecz jest kontrproduktywne w kampanii wyborczej. A jeszcze bardziej nie jest to pora na wypominanie Platformie tego czego ona nie zrobiła, lub zrobiła nie tak, na sugerowanie zmian, które – słuszne, nie słuszne – nie służą przekonaniu do niej tego właśnie decyzyjnego centrum.

Nie służy temu ostra krytyka Kościoła. Członkowie centrum mieszczą się wśród ogółu wierzących raczej umiarkowanie, praktykujących niekoniecznie skrupulatnie, nieprzejmujących się specjalnie zakazami Kościoła i nieraz krytycznie nastawionymi, jeśli nie do niego jako całości, to do przedstawicieli kleru i nawet hierarchii. Ci ludzie, jednak nie są wrogami Pan Boga i Eklezji, zraża ich zaciekły antyklerykalizm. Nie uważają, by stosunki państwo – Kościół były kluczowym problemem do rozstrzygania w wyborach. A do tego, w sprawach natury obyczajowej – poza in vitro – i w centrum,a w nim w elektoracie Platformy istnieje podział. Ostatnia rzecz, którą należałoby galwanizować przed wyborami.

Tych ludzi zresztą, zraża wszelka zaciekłość – stąd między innym niechęć do PiS – więc również w sprawach obyczajowych. Jak większość obywateli są za in vitro, ale nie zdobędzie się ich głosow uporczywym domaganiem się związków partnerskich, małżeństw homo, kwot i parytetów, praw zwierząt, ochrony środowiska wymagającej ograniczeń i tp. Można takie czy inne poglądy uważać za słuszne, ale różna jest ich sila motywacyjna.

Są poglądy i sprawy, dla których niektórzy narażają się na maksymalne poświęcenie, na tułaczkę, więzienie, tortury, śmierć i takie dla których inni co najwyżej pójdą głosować, jeśli akurat jest sprzyjająca pogoda. Jeden koniec tej osi to aktualnie fundamentaliści islamscy. Już stopień determinacj wyborców PiS jest dość daleki od tego, a wyborców Platformy o wiele dalszy. W stosunku do wyborców PO można jednak przyjąć założenie, że sporo tam ludzi, którzy nie widzą wszystkiego hasłowo i osobno, łączą przyczynę ze skutkiem, są skłonni dostrzec na czym polegają ich prawdziwe interesy. Ich determinację może zwiększać chęć uzyskania czegoś i zagrożenie czymś. Partia rządząca już osiem lat niewiele może im obiecać nowego. Nie przelicytuje w tym opozycji. Więcej zyska jako obrońca status quo, przedstawiając przekonywujące argumenty.

– Emerytura, znowu 65 i 60?

O tyle i tyle będzie niższa niż w wariancie 67/67. A w dodatku, w tej właśnie grupie więcej jest ludzi wykonujących zawody ciekawsze niż cięższa praca fizyczna. Często bronią się oni przed wcześniejszym wypychaniem na emeryturę, co zapowiada kontrreforma Prawa i Sprawiedliwosci.

– Opodatkowanie banków i wielkich sieci handlowych?

To droższe kredyty, niżej oprocentowane lokaty, wyższe ceny detaliczne.

– Cofnięcie czy ograniczenie in vitro?

Czy tych ludzi – konkretnie – miałoby wśród nas nie być?

– Pieniądze na realizację obietnic PiS mają pochodzić z uszczelnienia systemu podatkowego?

Czyli więcej podejrzliwości, biurokracji i drobiazgowych kontroli. Więcej przeszkód w życiu i w interesach.

– JOW-y, likwidacja finansowania partii z budżetu?

Ma być/było referendum, naród zadecyduje/zadecydował.

– Wyjście z głównego nurtu UE, powrót do idei jagiellońskiej i Lecha Kaczyńskiego?

Potencjał i rola tego głównego nurtu. Stosunek Słowacji i Węgier do Rosji.

Wunderwaffe?

Umiarkowanie w obietnicach przystoi, gdy się krytykuje demagogię prącej do władzy opozycji. Nie musi to jednak wykluczać posunięć zaskakujacych, które nic nie kosztują wyborców, a mogą się większości podobać.

Takim posunięciem jest referendum zainicjonowane przez prezydenta Komorowskiego. Nie uratowało go. Są opinie, że mu zszkodziło, czego się już nie da rozstrzygnąć. Ale może ono przysporzyć sporo kłopotów Prawu i Sprawiedliwości. Wyborcy PiS postąpią jak im ich partia każe; zbojkotują, bądź wezmą udział by głosować według otrzymanych zaleceń, lecz nie oni są wyborcami, o których PO ma zabiegać. JOW – y są prawie wszystkim wyborcom idealnie obojętne, ale finansowanie partii z budżetu już nie. Niech więc Platforma, będzie zdecydowanie przeciw temu finansowaniu, zgodnie ze swym pierwotnym programem, a PiS niech tego broni lub lawiruje. W sprawach rozstrzygania sporów podatnik–skarbówka, PiS albo będzie popierał stanowisko Platformy, albo też będzie musiał lawirować.

W obu tych przypadkach Platforma może zyskać, jeśli bez niedomowień zajmie stanowisko jednoznaczne, nawet kosztem fiskusa i interesów swojej struktury. Do realizacji postulatów i tak będzie jeszcze daleka droga. Można sobie wyobrazić efekt jeszcze bardziej zaskakujący. Niechby Platforma wystąpiła z konstytucyjnym wnioskiem… zmniejszenia Sejmu o połowę, do 230 posłów i zlikwidowania Senatu – też dawny pomysł PO – co po senackiej dyskusji o in vitro spotkałoby się z dość szerokim zrozumieniem.

Od lat w dyspucie publicznej wraca, jako ideał, tzw. ustawa Wilczka z 1988 roku, czyli schyłku PRL, dająca każdemu prawo do podejmowania, bez zgody władz, dowolnej – z czterema marginalnymi wyjątkami – działalności gospodarczej. Można zgłosic projekt jej przywrocenia i wpisania do konstytucji. Tak, żeby jakiekolwiek ograniczenia mógł ustalać sąd w okreslonej sprawie, a nie żaden akt niższego rzędu.

Byłby krzyk ze to demagogia, ale to Platforma by narzucila nośne tematy dyskusji, zmuszając PiS do reakcji co jest niesłychanie istotne w polityce. Nawet tak głupi pomysł jak JOW – y stał się nośnikiem dużego sukcesu. A w obliczu wniosków, które by się bardzo szeroko podobały, PiS musiałby wystąpić przeciw, bądź też lawirować w widoczny sposób.

Ryzyko Platformy, gdyby podjęłą ona takie inicjatywy zawierałoby się w tym, że mogłyby… zostać zrealizowane. Kosztem klasy politycznej, której PO jest częścią i kosztem aparatu władzy, którym też by chciała nadal się posługiwać i korzystać z jego poparcia.

I jeszcze jedna możliwość: stan klęski żywiołowej, jeden z trzech stanów nadzwyczajnych.Nie wprowadzać odrazu. Spytać pan prezydenta o opinię. Będzie przeciw – rząd nie wprowadza, ale to prezydent, czyli PiS, nie dba o interesy obywateli, bo mu to nie pasuje do kampanii wyborczej. Będzie za, to rząd pokazuję jaki jest aktywny i odracza wybory o conajmniej trzy miesiace,a to stan bardzo niewygodny dla Dudy, bo już rządzi – w wyobrażeniu swoich zwolenników – i co z jego obietnicami? Tłumaczy się, a to już szkodzi w kampanii. (Przy okazji; przeniesienie wyborów z jesieni na wiosnę jest starym pomysłem na to, by nowy rządnie musiał zaczynac z budżetem starego.)

Tak czy inaczej Platforma ma możliwości manewru, zaabsorbowania sobą i przekonywania do siebie opinii. Nawet jeśli nie wygra, to liczyć się będzie stosunek sił w parlamencie. To czy PiS będzie miał większość. Czy, nie daj Boże, większość konstytucyjną. A wygląda na to, że wiekszość notabli PO jest pewna swoich miejsc w Sejmie i Senacie i już nic więcej ich nie obchodzi.

Ernest Skalski

Print Friendly, PDF & Email
 

11 komentarzy

  1. Aleksy 26.08.2015
  2. Magog 27.08.2015
  3. Anna-Maria Malinowska 27.08.2015
  4. j.Luk 27.08.2015
  5. zenjk 27.08.2015
    • andrzej Pokonos 29.08.2015
    • andrzej Pokonos 29.08.2015
      • andrzej Pokonos 29.08.2015
  6. Anna-Maria Malinowska 27.08.2015
  7. j.Luk 27.08.2015
  8. slawek 28.08.2015