Jerzy Łukaszewski: Naprzód! Do boju!3 min czytania

pilka32016-06-12.

Z dedykacją dla Andrzeja Lewandowskiego

Piłko! Miłości moja! Ty jesteś jak zdrowie.
ile cię cenić trzeba ten tylko się dowie
kto cię stracił. Zwłaszcza  jeśli we śnie nadto czarnym
stracił cię tuż przed strzałem, już na polu karnym.
Czasem klnę w żywy kamień, dziś w całej ozdobie
widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.
Otuleni życzliwym płaszczem nieboskłonu
stoją drużyną całą pośrodku stadionu.
Pomrukują hymn z cicha (uśmiech nieco krzywy)
i tak lepiej wychodzi, niż śpiew pewnej divy.
Zaś naprzeciw z uśmiechem wyższości na twarzy
hord germańskich esencja, stoi zastęp wraży.

Serca bija jak dzwony. Cały stadion słyszy
jaką żądzą zwycięstwa to smoczysko dyszy.
Naszym trwoga jest obca jak małemu dziecku.
Nie rozumieją smoka (dyszy po niemiecku).
Męstwa z trybun nam życzą trombity, bazuny
a gdzieś w środku już drgają jagiełłowe struny.
I nie pójdą bezwolnie na rzeź jako owce
bo im grają już w sercach i Grunwald i Płowce.

Romantyczne im struny dźwięczą nieco dziwnie:
„nam strzelać nie kazano”? Ależ wręcz przeciwnie!
Trener patrzy spokojnie gdzie wyjąca tłuszcza
i swe orły spod skrzydeł do boju wypuszcza.
Już ruszyli przed siebie jak fala straszliwa,
z częstochowskich im wałów Kordecki pokiwał,
sam Kościuszko z emocji trze czoło zroszone,
„- Gdzie są kosy?! Tam wszystko musi być skoszone!”
Król Sobieski zaś czując, że mu jest goręcej
taką suchość czuł w ustach, że wypił dziś więcej.

Chce Czarniecki z pomocą rzucić się przez morze,
lecz stadion na śródlądziu, dlatego nie może.
Pan Bóg patrzy z ukosa „- Podstęp jakiś wietrzę”,
a Najświętsza Panienka myli ściegi w swetrze.
Święty Jerzy nerwowo wciąż ręce zaciera
byli rano ze smokiem dziś u bukmachera.
I czekają i patrzą cóż to się wydarzy.

Na murawie zaś trwają zmagania mocarzy.
Raz w tę stronę, raz w tamtą, gra zmyłek, pozorów.
Aż Piotr święty wystąpił w imieniu sponsorów:
„- Wygrajcie, moi drodzy! A dodam od siebie,
że z was każdy, choć grzesznik, znajdzie miejsce w niebie!”
I o czym tu dumać, pusty miasta bruku…
Ni pisku opon nie ma, ani kopyt stuku.
Bo kogóż dziś obchodzi świata reszta cała?

Co z tego, że rumieńcem dzięcielina pała?
Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim
droga ma futbolówko zachowaniem swoim.
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było.
Nie miał kto iść do przodu ni dać wsparcia tyłom.
Tyś gdzie chciała toczyła się mimo wysilenia.
Duch oblicze ziemi zmienił. Wynik się nie zmieniał.

Nibyś całe boisko obiegła dokoła
lecz gdzie nasi czekali nie było cię zgoła.
Na trybunach umilkło, szczere pustki w duszy
nie pocieszy się kibic choć piwo wysuszy.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
a serce polskie winnych bystro wypatruje.

Jerzy Łukaszewski

Print Friendly, PDF & Email