Piotr Stokłosa: Samotność krótkodystansowca5 min czytania

yoda-eu2016-11-27.

A więc podsumujmy: nasz główny sojusznik w Unii Europejskiej, Wielka Brytania, wkrótce tę unię opuści, Francuzów obraziliśmy zrywając kontrakt na caracale, Niemców obrażamy nieustannie wytykając im niechlubną przeszłość i insynuując hegemonistyczne zapędy, wkurzamy Włochów odmawiając przyjmowania uchodźców, irytujemy Hiszpanów zacieśniając sojusz ołtarza z koroną (z którego z takim trudem sami się wyrwali) a w USA wybory prezydenckie właśnie wygrał facet, który uważa, że dobrzy Amerykanie nie powinni umierać za jakąś tam Polskę, leżącą przecież w moskiewskiej strefie wpływów.

Na szczęście mamy jeszcze przyjaciela Orbana, który w razie potrzeby wyśle do Polski swoich hajduków, aby wspólnie z oddziałami Wojsk Obrony Terytorialnej pod dowództwem Antoniego Macierewicza dzielnie stawiali opór rosyjskim tankom i specnazowi.

Jesteśmy coraz bardziej samotni na arenie międzynarodowej i proces ten będzie się pogłębiał. Nie tylko dzięki ministrowi Waszczykowskiemu, który na europejskich salonach zachowuje się jak słoń w składzie z porcelaną, ale przede wszystkim z powodu poglądów Jarosława Kaczyńskiego. Wystarczy zwrócić uwagę na jego wystąpienie na ostatniej miesięcznicy smoleńskiej (to straszne, ale tych dwóch wyrazów nikt już nie daje w cudzysłów, bo tworzony przez nie związek frazeologiczny na trwałe wpisał się do języka polskiego). Przed nami stał człowiek w swoim mniemaniu wielokrotnie zdradzony i oszukany, dlatego dzisiaj samotny i zgorzkniały.  Człowiek nieufny, który wie, że otacza go zgraja nieudaczników – być może wiernych, ale jednak nieudaczników, którym na każdym kroku trzeba wyjaśniać, co mają mówić i robić. I ten samotny pośród tłumu człowiek, smutnym głosem opowiadał o Polsce otoczonej od wieków przez nieprzychylne mocarstwa, z której po I wojnie światowej „chciano uczynić państwo niewielkie, obejmujące Królestwo, Zachodnią Galicję, a wywalczyliśmy państwo duże. I to walcząc na wielu frontach w ciągu trzech, ponad trzech lat, zdołaliśmy zrobić już sami. Nikt nam tego nie dał.”

Całe wystąpienie i wiele innych wypowiedzi Kaczyńskiego jest właśnie w tym tonie. Wszystko osiągnęliśmy sami, liczy się tylko nasz interes, sami „doprowadzimy Polskę do wielkości”. Niezwykle rzadko pojawia się odwołanie do Europy jako idei politycznej, której jesteśmy częścią – Kaczyński wspomina co prawda o naszym wejściu do UE i NATO, jednak tylko po to, aby podkreślić, że był to NASZ (bynajmniej nie ich) strategiczny cel. I nie jest to świadoma polityka historyczna, mająca na celu budowanie dumy narodowej. To przekonanie, że faktycznie zawsze byliśmy osamotnieni, że zawsze sami musieliśmy dawać sobie radę i od swoich sojuszników możemy oczekiwać tylko ciosu w plecy a w najlepszym razie obojętności.

Jeżeli ten izolacjonistyczny trend w polityce zagranicznej utrzyma się, za kilka lat staniemy się Koreą Północną Europy. Proces ten byłby znacznie szybszy, gdyby nie fakt, że ekipa Kaczyńskiego chce, póki jeszcze może, wyciągnąć jak najwięcej kasy z Unii. Gdyby nie oczekiwane z wytęsknieniem miliardy euro, powstawanie z kolan i odzyskiwanie suwerenności przebiegałoby zdecydowanie radykalniej. Nikt na przykład nie przejmowałby się udawaniem, że trzeba „uzdrowić sytuację” wokół Trybunału Konstytucyjnego. PiS nie traciłby czasu na przygotowywanie dziesiątej wersji ustawy o TK, tylko po prostu by go rozwiązał. Te wszystkie piramidy prawne, jakie proponuje się w kolejnych projektach są przecież zwykłym mydleniem oczu, graniem na zwłokę, żeby „tam w Unii” myśleli, że jednak poszukuje się jakiegoś kompromisu.

Rząd PiS w stosunku do UE zachowuje się jak ubogi lecz ambitny plebejusz, który wżenił się w bogatą fabrykancką rodzinę. Nienawidzi swoich teściów z powodów ideowych, ale zaciska zęby, no bo przecież dołożyli do mieszkania, zatrudnili w swojej firmie, kupili samochód, zabierają dzieci na wakacje. Ale niech no tylko się odkuję, przejmę trochę udziałów w firmie „tatusia”, to pokażę im na co mnie stać. I tenże plebejusz z każdym otrzymanym wsparciem coraz bardziej pogardza swoimi darczyńcami, bo właśnie pogardą rozwiązuje dysonans poznawczy, którego doświadcza.

Ale kiedy unijne pieniądze się skończą, sytuacja się zmieni. Wtedy dopiero będziemy mogli pokazać, jak bardzo jesteśmy suwerenni i niezależni. Pokażemy figę teściowi Strasburgowi i odpyskujemy teściowej Brukseli. Póki co wystarczy zacisnąć zęby ale niekoniecznie zatykać nos, bo wszak pieniądze nie śmierdzą.

Bezsilnie obserwujemy więc, jak PiS z radością wariata odcina liny wiążące naszą barkę z Europą, nie dostrzegając jedwabnych nici ze wschodu, które bezgłośnie zaczynają oplatać ster, burty i maszty. Czymże jednak jest to zagrożenie wobec możliwości bycia przez chwilę Latającym Holenderem.

Lecz stopniowo i niezauważalnie, zaczniemy odczuwać przyciąganie gazowego olbrzyma z sąsiedztwa, który wciąż pragnie uwiązać nas na orbicie jak Jowisz swoje satelity. Wszak jesteśmy w jego strefie wpływów. Dlatego dreszcz mnie przechodzi, gdy słyszę Putina, który na spotkaniu z polskim ambasadorem stwierdza „że przywrócenie dialogu politycznego jest możliwe na podstawie wzajemnego szacunku i pragmatyzmu. Ze swojej strony jesteśmy gotowi zrobić wszystko, by osiągnąć ten cel”. Przechodzi mnie dreszcz, bo w rosyjskim umyśle „szanować” oznacza „bać się”. Słowa „pragmatyzm” wolę nie tłumaczyć. A sformułowanie „jesteśmy gotowi zrobić wszystko” trzeba czytać dosłownie.

Piotr Stokłosa

Print Friendly, PDF & Email
 

10 komentarzy

  1. PK 27.11.2016
  2. Stary outsider 27.11.2016
    • PK 27.11.2016
    • Bromus 27.11.2016
      • PK 27.11.2016
  3. Magog 27.11.2016
  4. Mr E 28.11.2016
    • Bromus 28.11.2016
      • Mr E 29.11.2016
  5. andrzej Pokonos 28.11.2016