Miał być „zrównoważony rozwój” (cokolwiek to znaczy?), „bilion” w rozumnie, a nawet „bilon, czterysta milionów” w rozumie, a jest?
No właśnie, co?
Kurs złotego leci na łeb na szyję. Według notowań sprzed chwili (2 grudnia) frank kosztuje prawie 4,17 złotego, dolar 4,22 zł, a euro 4,49 zł. Od szeregu dni kurs się waha, ale z tendencją wznoszącą. Od szeregu dni nie spada poniżej 4,12 za franka. To jest spadek wartości naszej waluty o około 3 procent w stosunku do najważniejszych walut.
Zamiast optymistycznie przyjętego w planie budżetu wzrostu PKB o 3,8 procent, już drugi kwartał z rzędu jest 2,5 procent. Czy to czasem nie jest tak, że wzrost PKB liczony w złotych wyniesie 2,5 procent, ale liczony w dolarach lub euro może być jeszcze mniejszy? A miało być 3,8 w czymkolwiek liczyć. Nie będzie na pewno.
Pan minister bajkopisarz Morawiecki obiecywał pobudzenie inwestycji, a tymczasem inwestycje pikują, cokolwiek by ten pan kombinował.
W dodatku kapitał z giełdy ucieka, choć nie jest to jeszcze panika. Giełda jakoś się trzyma (choć pan Prezes chciał ją zlikwidować, bo to ponoć „spekulacja”). No właśnie, trzyma się „jakoś”, a nie mocno.
Tylko czekać, jak kolejne agencje obniżą nam wiarygodność kredytową.
Cały misterny plan zasypania oporu pieniędzmi zaczyna się sypać. Komisja europejska zakwestionowała podatek handlowy. Podatek bankowy jest jednym z powodów (choć nie jedynym) ogromnego wzrostu stawek OC od samochodów, co walnie w najbiedniejszych, tych co mają starego golfa kupionego za tysiąc złotych. Raczej się nie ucieszą.
Szumnie zapowiadane podwyższenie kwoty wolnej od podatku w zderzeniu z realiami okazało się kapiszonem zamiast strzału z armaty. Ma dotyczyć głównie tych, którzy i tak najczęściej podatku nie płacą wcale.
A darmowe leki dla seniorów? Co miesiąc na leki dla teściowej wydaję ok. 600 złotych. Darmowe w tym jest za 15-20 złotych. Pic na wodę i fotomontaż.
Coraz więcej grup obywateli zaczyna dołączać do oporu wobec poczynań władzy. Służba zdrowia, nauczyciele, rodzice uczniów, kobiety… I będzie tego coraz więcej. Nawet liczba wstępujących do KOD-u, po okresie zastoju letniego i mimo wewnętrznych zawirowań zaczęła rosnąć. Nawet na stronie sympatyków KOD na FB w ciągu ostatniego półtora miesiąca przybyło ok. 3 tysiące osób, choć od czerwca poziom 59 tysięcy trwał jak zamurowany. Już jest 62.240. I to mimo nie najlepszej atmosfery wewnątrz organizacji.
W dodatku OPEC postanowiła od stycznia zmniejszyć wydobycie, czyli podnieść ceny paliw. Za chwilę zaczną bardzo wyraźnie rosnąć ceny wszystkiego.
Oczywiście grupy, która ma beton zamiast mózgu, to nie ruszy, ale resztę?
Terrain ahead… panie Prezesie. Trzeba zmienić kurs, bo będzie kraksa.
No cóż, pan wybiera inną drogę, zaczyna budować twardą dyktaturę, już właściwie jawnie. To się raczej Polakom nie spodoba. Zamiast pull up, jest pull down.
Ale cóż ja panu tłumaczę? Pan przecież nie umie liczyć i nie zna angielskiego…
Krzysztof Łoziński
“Czy to czasem nie jest tak, że wzrost PKB liczony w złotych wyniesie 2,5 procent, ale liczony w dolarach lub euro może być jeszcze mniejszy?”
Na prośbę K. Łozińskiego jego komentarz: Pozornie to co napisałem — pozornie! — wydaje się nielogiczne. Gdyby kurs wzajemny złotego i dolara był stały, to wzrost procentowy PKB byłby taki sam w obu walutach. Ale tak nie jest. To tak, jakbyśmy mierzyli odległość dwoma miarkami, z których jedna ma stałą długość, a druga rozciąga się lub kurczy i to nieliniowo. Dlatego wynik mierzenia tą drugą nie musi być proporcjonalny do pomiaru pierwszą.
Nie rozumiem, niestety. Zakładano realny wzrost PKB o 3.8%. REALNY wzrost PKB nie ma nic wspólnego z walutą
.
Zmianę PKB w czasie liczy się w cenach stałych. Przyjmuje się np. ceny w danym roku.
.
Przykład:
.
Państewko Borówkowa Wyspa borówką stoi. I tylko borówką. Produkcja w 2015 wyniosła 100t, a w 2016 103t. Jednak w 2015, jesienią, rządy objął pewien prezes z kolegami i się zaczęło… Kurs lokalnej waluty poleciał na łeb. Cena dolara wzrosła z 8 do 12. Cena tony borówki wzrosta z 1000 do 1080.
.
1) realny wzrost PKB, lokalna waluta, ceny 2015:
.
103t*1000/100t*1000 = 1.03 – PKB wzrosl o 3%
.
2)realny wzrost PKB, USD, ceny 2015:
.
103t*125/100t*125= 1.03
.
3)realny wzrost PKB, USD, ceny 2016:
.
103t*90/100t*90 = 1.03
.
Niezależnie od waluty w jakiej są ceny, i z którego roku ceny weźmie się pod uwagę, realny wzrost PKB, NIE ZMIENIA się.
Dostałem minusa za to, że rozumiem co oznacza wskaźnik ekonomiczny. To jakieś kuriozum.
rzeczywisty PKB (ang. real GDP)= nominalny PKB/(1+inflacja wobec roku bazowego)
wzrost rzeczywistego PKB 2016 (real GDP growth rate)=[rzeczywisty PKB 2016 – rzeczywisty PKB 2015]/rzeczywisty PKB 2015
jakkolwiek utrzymywanie się wysokiego kursu dolara wydaje się być w znacznej mierze podyktowane uwarunkowaniami zewnętrznymi wobec Polski, będzie miało wpływ na inflację, przy czym rachunek uwzględni zbilansowanie nadwyżki eksportu
Dokładnie. Wzrost PKB liczy się zawsze w cenach stałtch. Ustala się rok bazowy i :
.
Rzeczywisty PKP = nominalny PKB/(1+inflacja wobec roku bazowego)
.
-aby wyeliminować wpływ zmiany wartości pieniądza w czasie.
Np. w wikpedii jest to opisane:
.
“Due to inflation, GDP increases and does not actually reflect the true growth in an economy. That is why the inflation rate must be subtracted from the GDP to get the real growth percentage, called the real GDP.”
.
Jeśli chodzi o pytanie z artykułu:
.
“Czy to czasem nie jest tak, że wzrost PKB liczony w złotych wyniesie 2,5 procent, ale liczony w dolarach lub euro może być jeszcze mniejszy?”
.
Odpowiedź to : nie, nie jest tak.
ceny stałe, ceny bieżące, parytet siły nabywczej, podstawiajta sobie jak chceta…
ale… jakbyśmy wymyślili jakieś nowe dobro w roku x to jak je wycenić w cenach roku x-1, i tu panna mania robi kuku..
Nie ma potrzeby?
Jako rok bazowy przyjąć rok x. Produkcja “nowego dobra” wchodzi do produktu za rok x, da się ją wycenić, nie ma jej w produkcie roku x-1.
To pewnie zależy od tego, w jakich jednostkach liczymy. Jeśli liczymy w tonach, to wzrost jest wzrostem i tyle. (A spadek jest spadkiem.) A jeśli liczymy w pieniądzach uzyskanych ze sprzedaży, to wzrost może się okazać spadkiem i odwrotnie. Czy to takie trudne do zrozumienia? Może trudne dla niektórych. Na przykład Rosjanie się nie mogą nadziwić. Produkują, jak i przedtem, a gospodarka ma trudności. Gdyby oni swoja ropę mogli wypić, to każdy wzrost by działał na ich korzyść. Ale oni nie wypijają. Oni sprzedają. I tu jest źródło trudności.
.
Ja myślę, ze istotne są nie wskaźniki, tylko pytanie, co dalej. Czy dalszy ciąg przedstawienia ograniczy się do tego, ze pani sędzina Przyłębska będzie więcej chorowała, czy raczej 10 tysięcy ochotników Macierewicza użyje swoich karabinów? Oto jest pytanie. Tu nie chodzi o wskaźniki.
Tu nie chodzi o wskaźniki, tylko o to ile lat trzeba będzie te “reformy” odpracowywać, by powrócić do normalności…
Jeszcze trzy lata takiego bardaku i będziemy musieli odbudowywać Polskę na nowo, jak po Jaruzelskiej wojnie…
jak po Jaruzelskiej wojnie
Gorzej. Wtedy była wiara w lepsze jutro. A teraz będzie tylko obrzydzenie.