Rok z PiS-em minął, a my nadal, ogłupiali, miotamy się od ściany do ściany: a to marsze, a to okupacja sali sejmowej, a to nawoływanie do majdanu.
Mimo pojawiających się głosów rozsądku, nie widać zorganizowanych racjonalnych działań, opartych o namysł, nakierowanych na rzeczywiste, a nie formalne, odsunięcie PiS od władzy.
Odsunięcie PiS od władzy jest rozważane jedynie w kontekście rozpisania nowych wyborów, a to w tej chwili byłoby rozwiązaniem fatalnym, gdyż prawie na pewno PiS znów zwyciężyłby. Nie dlatego, że PiS, lecz znów dlatego, że opozycja. Dziś przeciwnicy PiS w swojej masie nadal nie mają na kogo głosować w takiej skali, aby dać mu zwycięstwo.
Dziś PiS i opozycja to dwie strony tego samego medalu; nawet język zaczyna się gorsząco upodabniać; nie da się słuchać ciągle tego samego o paradygmacie powrotu do III RP; nie da się czytać publikacji internetowych z powodu jakości języka. Widać wyraźnie, że politycy PO i Nowoczesnej nic a nic nie zrozumieli ze zwycięstwa PiS-u i utrzymywania się jego powodzenia w sondażach.
Na scenie politycznej widać dojmujący brak nowoczesnej partii socjaldemokratycznej, wrażliwej społecznie, która promowałaby odejście od polityki neoliberalnej w sferze społecznej i ekonomicznej, przy pozostawieniu filarów nowoczesnego, demokratycznego państwa prawa, z rzeczywistym rozdziałem kościoła od państwa, itd.
Takie są światowe trendy; piszą o tym znani autorzy; ekonomiści coraz wyraźniej mówią i piszą o konieczności ograniczenia globalizacji, odejścia od neoliberalizmu, od przekonania, że polityka ma służyć abstrakcyjnemu wzrostowi gospodarczemu a nie ludziom, od prywatyzowania trosk obywateli, od bredzenia ośmieszonego już na świecie neoliberalnego sloganu, że przypływ podnosi wszystkie łodzie.
Mówi się już całkiem wyraźnie o konieczności powrotu do polityki keynesizmu, czyli dopuszczenia interwencjonizmu państwowego w gospodarkę, aby pilnować równowagi; jeśli do nie doprowadzi się równowagi społecznej, to świat ogarnie rewolucja.
Mówi się, że konieczne jest samoograniczanie się; nawoływała do tego przed pary laty szefowa MFW, jaskini kapitalizmu, Christine Lagarde.
Mówi się, że nożyce dochodowe rozwarły się dziś w sposób niespotykany w historii kapitalizmu (w latach 70.XX wieku prezes dużej firmy amerykańskiej zarabiał 80-krotość średniej płacy w swojej firmie, dziś zarabia 400-krotność); znów mówi się o biednych pracujących, którym pensja nie wystarcza na życie.
Kiedy pisałam o tym na „naszych” kodowskich stronach, byłam obśmiewana jako pisowski troll; uświadomiłam sobie wówczas, że w kręgu sympatyków KOD dyskusja na temat jakości rządzenia PO i jakości III RP jest niemożliwa, gdyż jest traktowana jako zamach na Polskę. Fundamentalizm podobny do smoleńskiego.
Tymczasem, PiS nie wygrał znienacka; wygrał zasłużenie. Co bardziej przenikliwi przestrzegali przed takim scenariuszem już dawno. Michał Boni sam przyznał, że rząd widział to wszystko, lecz ignorował świadomie, nie chcąc wchodzić na grząski grunt umów śmieciowych, kwoty wolnej itp.
Bez zmiany sposobu myślenia o Polsce, nie da się niczego zmienić; w tym sensie partia typu PiS będzie rządzić długo, bo duża część obywateli potrzebuje być dowartościowana.
Musi być przestrzeń w polityce do poważnej rozmowy o ważnych społecznie sprawach. Trzeba zmienić język przekazu. Trzeba zagonić ludzi do poważnego myślenia o Polsce XXI wieku. Trzeba dogłębnie przedyskutować politykę społeczną, co np. z takim 500+. Tu np. Wiktor Osiatyński jest orędownikiem gwarantowanego wynagrodzenia dla każdego pracującego; co ktoś chce ponad to, może sobie dorobić. Zasiłki należy zlikwidować, gdyż bez względu na to jak ustawi się kryteria przyznawania, zawsze ktoś będzie o złotówkę poza granicą i nie otrzyma; a to antagonizuje społeczeństwo, nastawia tych, co nie korzystają z zasiłków a płacą podatki, przeciwko tym, co korzystają z ich pieniędzy.
Rozmowy w tym duchu odbywają się w niepublicznych stacjach radiowych, w telewizjach internetowych, piszą o tym niektórzy dziennikarze (np. Grzegorz Sroczyński). Obserwując to mam wrażenie, że ludzi rozumiejących tło społeczne wygranej PiS-u jest coraz więcej, choć ciągle za mało.
Zmiana języka w przestrzeni społecznej pozwoliłaby przekonać przynajmniej część z niegłosujących, którzy nie poszli do urn, bo nie mieli dla siebie oferty. Wytrąciłaby broń z ręki PiS-u, który dziś cynicznie gra kartą troski o „przeciętnego Polaka”. Wówczas łatwiej byłoby wyciągnąć na jasną stronę mocy kilku posłów PiS-u, kilku kukizowców; można byłoby pomyśleć o zmianie konfiguracji w obecnym parlamencie, doprowadzeniu do przesilenia, przegłosowaniu votum nieufności wobec rządu PiS, i – przy ewentualnym poparciu protestami ulicznymi – doprowadzeniu do powołania rządu technicznego. Prezydent? Obstawiam, że w takiej sytuacji wystraszy się bliskiej perspektywy odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu i się ugnie. To dałoby czas na okrzepnięcie dzisiejszej opozycji przed wyborami.
Kiedy PiS-owi spadnie poparcie, będzie też skłonny usiąść do nowego okrągłego stołu; niewykluczone, że wewnątrzpartyjne rozgrywki doprowadzą nawet do odsunięcia Kaczyńskiego.
Polski nie stać teraz na nowe wybory; Polsce potrzebna jest poważna, szczera i głośna rozmowa już nie tyle o tym, co PiS wyrabia z demokracją, lecz o tym, co boli tych, którzy wynieśli PiS do władzy. Na razie ci wszyscy, którzy popierają PiS, są przedmiotem drwin i pogardy z „naszej” strony. Lubimy czuć się lepsi i nawet nie staramy się tego ukrywać.
Wyspiański ciągle jest przejmująco aktualny: „Czyście sobie już posiali?/Tym ta casem się nie siwo.”,… „pon nos obśmiwajo w duchu”… „Wyście sobie, a my sobie./ Każden sobie rzepkę skrobie.”
Magdalena Ostrowska
Magdalena Ostrowska: O potrzebie zmiany myślenia i języka,
Jakbym czytał głosy na forum Razem 🙂
Mam nadzieję, że Pani nie urazilem. Sroczyński, Osiatyński i Razem w wielu sprawach mówią tym samym głosem. Pokrótce: chcemy zamiany to musimy zainteresować nią społeczeństwo. Jak zainteresować te bierne 50% (albo przynajmniej cześć)? Rozdzieranie szat ad losem demokracji liberalnej w Polsce nie pomoże, skoro dotąd nie zadziałało. Najprostszy sposób to szczerze się zainteresować ich losem. Sprawdzić jakie są autentyczne potrzeby w „powiatach” a także, najprostsze – stawać w obronie krzywdzonych przez aktualną władzę. Nawoływał do tego też JLuk wskazując konkretne przykłady. Widać łatwiej się demonstruje za abstrakcyjnym hasłem niż w obronie ludzi.
To nie 500 złotych przekonało do głosowania na PiS tylko namiastka zainteresowania, choćby pozory zwracania uwagi.
„w wielu sprawach mówią tym samym głosem” i tak trzymać, i w pewnych (ważnych) sprawach należy do nich dołączyć.
„Jak zainteresować?” – „szczerze się zainteresować ich losem” – czyli jak? Kto? Co konkretnie robić?
*
Jeszcze nigdy/nigdzie nie padła konkretna odpowiedź na te pytania. Tu powinna.
*
Proponuję: trzeba zacząć od SWOT. Analizę PiS zrobiłam. Teraz czas na analizę naszej strony.
Mocne strony/szanse
Słabe strony/zagrożenia
Dopiero wiedząc jacy (konkretnie) jesteśmy i czym dysponujemy i jaki jest przeciwnik/czym dysponuje możemy tworzyć skuteczne strategie.
Jak, konkretnie co robić?
.
Protestować w konkretnych, dotykajacych ludzi sprawach. JLuk podawał przykład dyrektor gimnazjum z zwolnionej za świeckość szkoły. Nie wystarczyło żeby protestować? W zamian jest wielki protest w obronie tego by „dziennikarze mogli i w kiblu za posłem ganiać”, a co sami protestujący gdy byli u władzy próbowali uregulować.
Jak Pani myśli który protest miałby większe szanse trafić do choćby kilkunastu dotąd nie zainteresowanych rodaków?
Albo Opole. Niedawno był tu na SO tekst na temat poszerzania granic tego miasta. Tam ludzie protestują, są zatrzymywani przez mundurowych, gdy próbują się skontaktować z posłem w jego biurze poselskim a tu cisza. A możnaby np. ze Śpiewakiem z „Miasto jest Nasze” przejść Krakowskim Przedmieściem i domagać się referendum.
I tu pojawiają się słabości, bo trudno wiarygodnie walczyć o referenda, choćby lokalne, gdy na czele obozu antyPiS staje lider partii, która ignorując inicjatywy obywatelskie wylansowała aż 15 kukizów. Albo by Śpiewak szedł w jednym rzędzie z Hanną Gronkiewicz Waltz.
Protesty skutkują tylko kiedy protestuje branża np. górnicy, słabiej pielęgniarki.
Inne to strata czasu i energii, tzn, powinny być, ale to za mało.
Jakiej „branży ” były uczestniczki czarnego protestu? Mnie się wydaje, że skuteczne potrafią być protesty w bardzo konkretnych sprawach dotyczących ludzi bezpośrednio. Dlatego np. TK nie porusza tak bardzo jak aborcja. Kaczyński nie boi się że Schetyna z Petru i nawet Nowacką wspólnie maszerują po Warszawie, jeśli da się wmówić (a daje się bez problemu) że współmaszerujący to aktyw partyjny połączonych przegranych sił opozycyjnych. Kaczyński boi się gdy protestują w konkretnych sprawach ludzie w różnych zakątkach Polski. Ludzie którym się nie da przyprawić „gęby” oderwanych od koryta itp.
Takich można tylko próbować przemilczeć – jak protestujacych mieszkańców podopolskich wsi. I tu byłby przydatny KOD, żeby takie właśnie protesty nagłaśniać
Wracam na chwile do Opola.
http://opole.wyborcza.pl/opole/1,35114,21190621,wieksze-opole-poranna-wizyta-u-wojewody-u-glodujacych-zero.html
Nikt głodujących nie wyzywa, nie przypisuje nieczystych intencji, nie pomawia. Władza próbuje ich tylko unikać, jak się da. Zamilczeć.
Jeszcze taki wtręt – protesty branżowe rzeczywiście są/bywają skuteczne – właśnie dlatego, że dotyczą konkretnych bardzo spraw. Tak mi się wydaje.
Nie, nie uraził mnie Pan. Głosowałam na Razem w ostatnich wyborach; nie dlatego, abym chciała, żeby ta partia objęła rządy, lecz dlatego, aby głos autentycznej, socjalnej a nie kawiorowej, lewicy był słyszalny w parlamencie.
Trzeba pamiętać, że PiS miał olbrzymie wyborcze szczęście. Ich 38% procent przełożyło się na większość w sejmie, ponieważ:
– wystąpili jako jedna parta,
– lewica wystartowała jako koalicja
– Razem startowało oddzielnie i ukradło jej niezbędne głosy
– wiele osób nie głosowało.
Gdyby wybory powtórzyć jest duża szansa, że PiS nie będzie miał większości. Co więcej nie będą mogli już tak zuchwale kłamać w kampanii wyborczej, bo chyba nie będą ukrywać znowu Macierewicza i udawać, że nagle Szydło będzie o czymś sama decydować. Odbudowali też ze zdwojona siłą strach, który dał PO władzę na 8 lat. Ci, którzy zniechęcili się do głosowania, tym razem pójdą do urn.
Osobiści jednak obawiam się, że kolejne wybory będą wyglądały tak jak wybór prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Podobnie gdy PiS był ostatnio u władzy nie miał skrupułów zmieniać ordynacji wyborczej tuż przed wyborami. Teraz prezes jest raczej jeszcze bardziej zdeterminowany.
Nie można mówić o szansach czy zagrożeniach bez dobrej analizy sytuacji.
Zgadzam się z Panią.
Moim zdaniem fundamentem popularności PiS nie jest, jak sądzi większość 500+, choć ono przeważyło szalę.
Jest nim pogarda. „Lubimy czuć się lepsi i nawet nie staramy się tego ukrywać.”
!
„Polsce potrzebna jest poważna, szczera i głośna rozmowa już nie tyle o tym, co PiS wyrabia z demokracją, lecz o tym, co boli tych, którzy wynieśli PiS do władzy. Na razie ci wszyscy, którzy popierają PiS, są przedmiotem drwin i pogardy z „naszej” strony.”
!
My i opozycja nie widzimy własnej winy, kręcimy się w kółko. Nie ma przyzwolenia na samoanalizę i samokrytykę. Nie ma woli poprawy i pomocy potrzebującym. Jest uprawianie własnego ogródka i niekończąca się „rozprawa między Panem, Wójtem a Plebanem”.
„Ksiądz pana wini, pan księdza,/ A nam prostym zewsząd nędza…”;
„Bo każdy, folgując sobie,/ Wszystko chce zwysić na tobie”.
Horoskop nie jest dobry ;(
http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka/to-bedzie-rok-rewolucji-w-polsce-mowi-slynny-astrolog/y26vrx
podobno na kongresie futurologów, kiedy dostatecznie wiele rzeczy jest wiadomych, usprawnieniem dyskusji może okazać się podnoszenie plakietek z numerkami, pod którymi są przyporządkowane znane już wszystkim odpowiedzi, Redaktor mógłby może rozważyć takie usprawnienie, póki co pozostaje mi zacytować swój niedawny komentarz pod innym artykułem:
” zachowanie tak określonego wielokierunkowego wymiaru pamięci, przeciwstawionego rywalizującemu, wręcz warunkuje postępowanie analityczne;
poznanie przyczyn zyskiwania na popularności postępowań alternatywnych wymagałoby więc takiej analizy, tym ważniejszej, że procesy społeczne istotnie mają często charakter nieliniowy (wobec warunkujących je przyczyn);
wydaje się, że łatwość przyjmowania narracji alternatywnych często była w historii związana z poczuciem wykluczenia, jako procesem, a więc pewnie możliwym bądź do uniknięcia, bądź zaadresowania, dzięki takiej analizie.”
Demokracja liberalna nie ma Polsce i świecie rozsądnej alternatywy podobnie jak liberalna gospodarka. Procesy o których napisała Autorka dotyczą sfery społecznej – nierówności, wykluczenia, podziału PKB i są poszukiwaniem odpowiedzi jak zreformować system bez jego destabilizacji lub zniszczenia. Ani PiS ani tym bardziej Kukiz nie są odpowiedziami pozytywnymi.
*
Taką próbą poszukiwania odpowiedzi na pytania stojące przed Polakami w XXI wieku byłoby założenie stowarzyszenia tematycznego. Stowarzyszenie po szeregu dyskusji wewnętrznych i publicznych wypracowałoby program, który byłby jednocześnie programem wyborczym. Stowarzyszenie od razu miałoby na celu przekształcenie się w partię polityczną i udział w wyborach. Jednocześnie celem stowarzyszenia byłoby utworzenie wielkiej koalicji dzisiejszej opozycji parlamentarnej, pozaparlamentarnej, NGOsów i samorządów na rzecz zbudowania trwałej, demokratycznej i niepodważalnej państwowości polskiej po zniszczeniach PiSowskiej władzy.
*
Taką rolę do spełnienia miał KOD ale niestety przekształcił się w jałowy, bezproduktywny, nieskuteczny i pozbawiony celów ruch protestu przeciw PiS. W dającej się przewidzieć perspektywie nie ma co liczyć, że to się zmieni.
Co do KOD, ruch spontanicznie ufundował się na założeniu apolityczności; potem, kiedy zorientowano się, że KOD siedzi po uszy w polityce, założenie zmieniono na apartyjność, jednak z wyraźną awersją do przekształcenia w partię. Fejsbukowi sympatycy nie chcieli słyszeć o tym, że ruch ma się przekształcić w „jeszcze jedną partię”, poczytywano to za zdradę ideałów ruchu społecznego. Poza tym, co niebagatelne, ofiarność publiczna, z której KOD finansuje koszty, skończyłaby się wraz deklaracją partyjności. Partyjność rodakom kojarzy się jak najgorzej; słowo ‚partyjny’ to wręcz dziś oblega. Na tle ‚partyjności’ KODu zrodził się zresztą w zarządzie konflikt, gdyż parę osób uważało, że KOD wcześniej czy później powinien wyłonić z siebie partię i wziąć udział co najmniej w wyborach samorządowych. Dziś łatwo to oceniać, lecz trudno powiedzieć, czy i co takie posunięcie mogłoby zmienić na scenie politycznej. Faktem jest, że żar KODu wypalił się. Czy KOD ma szanse na drugie życie, nie wiem. W stowarzyszeniu trwają procedury wewnątrzwyborcze; zobaczymy, co i kto się wyłoni po ich zakończeniu.