Wyrażone do was powyżej uczucie proszę traktować serio.
Po każdej publikacji wypatruję w napięciu waszych opinii. To dla was, tych tu piszących i tych, których ośmielam się sobie wyobrażać, pisuję. I wbrew przestrogom jednego z was, komentatorów, nie zbanuję tego kto mi mocno przyłoży, ani tego dla kogo jestem Panem Skalskim Kochanym, czy Panem Ernestem Kochanym. Lubię kochać i być kochanym, z tym, że od panów nie oczekuję dowodu miłości.
Cytuję wasze polemiki: „…prowadzą (wykonawcy dobrej zmiany) Polskę krok za krokiem ku przepaści… Każdy z nich…łamie i gwałci Konstytucję i zasady przyzwoitości w życiu publicznym, działając przeciwko swemu krajowi i jego obywatelom…Polska będzie gnić, a kiedy zgnije…odejdą, zostawiając truchło nam i naszym dzieciom.”
Powyższe było publikowane 9 lipca zeszłego roku. A poniższe, pod moim ostatnim artykułem (Ernest Skalski: Ta brzydka .N) o haniebnym głosowaniu – apoteozie NSZ: „Po co, Redaktorze Skalski, PO i Nowoczesna miałyby wygrywać następne wybory?”
No, wiadomo po co, droga autorko. Skoro oba teksty z pani komputera, to przecież chyba po to, żeby odsunąć od władzy tych strasznych wykonawców! Ale czytamy dalej: „To ja już wolę żyć w pisowskiej opresji, przynajmniej wiem z kim mam do czynienia… Nie przyłożę ręki do wygranej ani PO ani Nowoczesnej”
Kto choć raz nie chciał zamordować kochanej osoby?
Ale zazwyczaj nie morduje, a przeważnie kocha ją w dalszym ciągu. Wszakże może mieć kłopot, jeśli będzie zrobiony użytek z jego emocjonalnej wypowiedzi.
Z całym szacunkiem, pani Magdaleno Ostrowska kochana. Ja się nie uwziąłem na panią, polemizując z panią nie pierwszy już raz. Pani pisze tak prosto, jasno i wyraziście – komplement! – że równie prosto, jasno i wyraziście można z panią polemizować, bez niuansów, wtrętów, omówień zamulających wykład.
Logiczna łączna interpretacja tych dwóch pani tekstów może prowadzić do różnych wniosków.
I – Zmieniła pani zdanie o PiS. Pod wpływem przemyśleń lub obserwacji, które pokazały, że nie taki ten PiS straszny jak się pani przed rokiem wydawało.
II– Jest taki straszny, ale rządy PO i N jeszcze straszniejsze, choć trudno to sobie wyobrazić, po pani zeszłorocznym opisie panowania PiS
Ale rozumiemy się, pani Magdaleno, że powyższe dwa warianty to taki mój polemiczny chwyt, podobnie jak pani retoryczne pytania, zadane mi w pani komentarzu, po to by uzasadnić końcowy wniosek o odmowie poparcia dla PO i N.
To teraz parę słów o pisaniu. Nie sądzę by 59 lat w tej profesji upoważniało mnie do pouczania kogokolwiek, ale mogę opisać jak ja to robię.
Otóż mnie też dopada emocja, taki furor polemicus. Kiedyś przycichał przy stukocie mojej maszyny do pisania. A komputer nie stuka. Gdy go otwieram, zaczynam od zapoznania się z pocztą. Na niektóre maile odpowiadam od razu. Potem sprawdzam w różnych miejscach czy nie ma czegoś ważnego, aktualnego o tym o czym akurat mam pisać. Potem czy jest ciekawego, ważnego i aktualnego w ogóle. Zajmuje to trochę czasu, po którym trzeba rozprostować nogi i grzbiet, napić się kawy. Telefon do mnie, ja do kogoś i tak dalej, bez wchodzenia w czynności osobiste.
W ten sposób jakoś schodzi do nocy. Rano, zanim się siądzie do komputera, trzeba zobaczyć co w porannych gazetach odnośnie mojego tematu i nie tylko. Śniadanie i takie rożne. W komputerze, znowu wpierw poczta…I już jestem wyprany z emocji. Czy warto w ogóle reagować na to co mnie wczoraj wzburzyło? I albo temat odpada, albo zaczynam o nim spokojnie myśleć. W szerszym kontekście, bilansując plusy i minusy, zważając na ewentualne skutki publikacji. Lenistwo chroni przed emocjami. W publicystyce to dobre. Nie zawsze, lecz przeważnie.
Pani Magdaleno, i ty Bogdanie Misiu, i wy wszyscy, moi polemiści, którzy piszecie, że już lepiej PiS byle nie Platforma i Nowoczesna. Albo też tylko jednostronnie twierdzicie, że w żadnym wypadku PO i N, co i tak wychodzi, że PiS. Wyobraźcie sobie, kochani, że zgłasza się do was złota rybka, ale z jedną tylko ofertą; jeśli po obowiązkowych 24 godzinach namysłu i wygaszeniu emocji, wybierzecie jedną z tych dwóch – tertium non datur! – opcji, to albo PiS albo PO/N będzie rządzić w ojczyźnie. Mnie też możecie na to pytanie odpowiedzieć bez emocji po 24 godzinach, tyle że nie mam takich możliwości jak złota rybka.
Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie, a patrzaj końca
To piękne zdanie, staropolskie tłumaczenie łacińskiej sentencji; quidquid agis, prudenter agas et respice finem, zawiera w sobie możliwość wyboru w słowie cokolwiek – quidquid. A zatem tym z was, którzy po dojrzałym namyśle zdecydowanie uznają, że jednak lepiej by rządził PiS, uprzejmie dziękuję za dotychczasową lekturę i się polecam na przyszłość. Pozostałych, którzy nie chcą by rządził PiS, proszę o zwrócenie uwagi na motto artykułu, słynną wypowiedź, w wersji w jakiej ją JFK wygłosił. Odpowiedzi na pytanie o to co możesz dla kraju bywają różne. Udzieloną na długo przed Kennedym pamiętamy ze szkoły:
„Święta miłości kochanej ojczyzny … dla ciebie zjadłe smakują trucizny, dla ciebie więzy, pęta niezelżywe” . Było też:
„A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”.
Święta miłość ojczyzny od dawna nie stawia aż tak wysokich wymagań. Już sześćdziesiąt lat temu, w czasie Odwilży/Odnowy po Październiku ’56, kursowało; „Odwaga staniała, rozum podrożał”. Warto uwzględniać i dziś.
Rozum, nakazujący słowami: prudenter agas, roztropne działanie, wymaga by wyłączyć, opanować, czy choćby zrównoważyć przez namysł swoje emocje, kiedy chodzi o naprawdę poważne sprawy. Czyli zrezygnować z uczucia ulgi jakie daje rozładowywanie tychże emocji. I brać pod uwagę skutek jaki powoduje nasze działanie lub zaniechanie. W sprawach publicznych należy to uznać za warunek, nakaz patriotyzmu!
Mówimy teraz o bardzo konkretnych rzeczach. My, którzy uważamy, że w obecnej – to ważne! – sytuacji, w drugiej połowie drugiej dekady XXI wieku, władza PiS jest zdecydowanie najgorszym wyborem politycznym dla Polski, powinniśmy podejmować starania, aby PiS od władzy odsunąć. W możliwie optymalny, najmniej rujnujący sposób – w wyborach. (Gdyby w miarę uczciwych wyborów miało nie być, byłaby inna sytuacja, inna rozmowa i inne postępowanie). A patriotyzm dziś to wiedza i zrozumienie jak funkcjonuje realny mechanizm wyborczy!
Czy to tak trudno, kochani, zawsze brać pod uwagę, że w wyborach startują partie polityczne, lub ewentualnie komitety wyborcze, czyli partie, które udają, że nimi nie są? I że jak się chce wygrać wybory, to trzeba głosować na te partie opozycyjne, które mają większe od innych szanse na zebranie większej ilości głosów. Świadomość obywatelska wymaga elementarnej wiedzy o ordynacji wyborczej, tak jak od grających w piłkę nożną oczekuje się, że wiedzą co to jest pole karne, co boczny i że ładna gra nie jest celem sama dla siebie, bo wygrywa się strzelając więcej bramek niż przeciwnik.
Tym z moich polemistów, którzy chcą przede wszystkim odsunięcia od władzy PiS, zadam pytanie; czy wiedzą, że w obowiązującej ordynacji wyborczej stosuje się metodę d’Hondta i na czym ona polega? Czy, wypowiadając się w sprawie wyborów i partii, pamiętają i biorą pod uwagę, że dwa lata temu zjednoczona z PiS prawica dostała mniej głosów niż podzielony NIE–PiS, bo niecałe 38 procent, lecz przeliczenie metodą d’Hondta dało jej 51 procent mandatów i mamy co mamy?
Zarzucacie mi często, moi polemiści, że sprowadzam wszystko do jakichś tabelek, jakiejś tam matematyki. Jak chcecie bez liczenia wygrywać wybory, jeśli chcecie, zamykając oczy na rzeczywistość, móc spokojnie wypowiadać to co wam w duszy gra? Musicie?
O tym co możemy dla kraju, poza Krasickim i Słowackim, wypowiadał się i Piłsudski, wyśmiewając taki patriotyzm, który by się chciało opędzić jednym groszem i jedną kroplą krwi.
Nie musimy i obyśmy nie musieli płacić czyjąkolwiek krwią za przywrócenie demokracji. Co do kasy, to i owszem. W USA broniąc czegokolwiek można być zapytanym: a czy poparłeś to swymi pieniędzmi? Czasem czymś trzeba zapłacić, coś zrobić, czy zrezygnować z czegoś. W istniejących warunkach może to być rezygnacja z użycia danego przez demokrację prawa: głosować na to, co się nam podoba. Każdy porządny człowiek dokonuje nieraz takiego wyboru, że rezygnuje z czegoś naprawdę dobrego na rzecz jeszcze większej wartości. Dlaczego uważamy, że obywatel nie może stanąć przed taki wyborem?
Talleyrand uważał, że co przesadzone to nieważne. I słusznie. Dlatego znane wszystkim frazy, które teraz przytoczę, ujmuję w cudzysłów: „Ojczyzna w niebezpieczeństwie! Nieprzyjaciel w granicach! Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli! Do broni obywatele!” Słowo „ojczyzna” proszę zamienić słowem „demokracja” i będzie OK.
Deus mirabilis, fortuna variabilis
Jak wszyscy moi polemiści, jestem w najwyższym stopniu zniesmaczony partiami : PO, .N, PSL, po ich udziale w apoteozie NSZ. I to nie tylko z tego powodu. Siła by mówić. Liderzy też nie budzą zachwytu. Jak wielu, nie miałbym niż przeciw temu by pojawił się Macron Polonais, na białym koniu, prowadzony przez gwiazdę betlejemską i wiodący hufce anielskie w postaci wielkiej, potężnej i nieskazitelnej partii politycznej. Ale dopóki nie mamy czegoś takiego, nie należy skreślać tego co mamy, by nie zostać z pustymi rękami.
Od wyborów mijają dopiero dwa lata. Rządzący PiS cały ten czas napotyka na opór i nie wszędzie go może przezwyciężyć. Już nie jest monolitem, i nie będzie. Lecz ciągle jeszcze jest na fali, atakuje i zawłaszcza kolejne pozycje. Wiele mu się udaje, potknięcia zdają się mu nie szkodzić. Ma dobrą passę. Do czasu.
Opozycja ciągle jest w narożniku. Popełnia błędy, irytuje swoich potencjalnych zwolenników, czego wyraz mamy w dyskursie publicznym, choćby u nas w SO. Wie, że się powinna zjednoczyć, a może odświeżyć kierownictwo, lecz nie jest w stanie przezwyciężyć egoizmu przywódców i działaczy. Ma złą passę.
Historia pokazuje, że taki stan nie trwa wiecznie. Apogeum mocy każdej władzy przemija, „plusy dodatnie” zmieniają swe znaki na minus. Trwa proces marnienia władzy do punktu, w którym jest odbierana jako kulawa kaczka i nawet władający czują, że już tak dalej nie idzie. A równolegle rośnie w siłę opozycja, bo jest to bardzo nieprecyzyjna gra, ale o sumie zerowej. Co jest proste do wyjaśnienia. To nie żaden tajemniczy mechanizm, lecz naturalna zmiana odczucia społeczeństwa., Kiedy doły nie już nie chcą, a góra nie może, powstaje sytuacja rewolucyjna. Wtedy powinno dojść do próby przesilenia.
Może ono przybierać rożne formy: strajk generalny, milionowe demonstracje, zgrabny przewrót wojskowy lub rewolucja z krwawą wojną domową, albo – oby! – wybory, połączone często z jakąś formą ugody. Żeby zasadnicza zmiana władzy doszła przy tym do skutku potrzebne jest wystąpienie jakiejś siły, struktury, raczej znanej i traktowanej jako zdolnej do przejmowania władzy. Jeśli to następuje drogą wyborów, to muszą to być siły polityczne jakoś zorganizowane. W praktyce partie.
Dzisiaj te nasze siły nie wyglądają budująco. Lecz owo pożądane rośnięcie w siłę opozycji niekoniecznie wynika z namysłu i jakiejś samoczynnej wewnętrznej energii. To może, równolegle ze słabnięciem władzy, być generowane przez poparcie społeczne dla opozycji w ogóle. Czy to będzie obecna trójca PO/.N/PSL zależy od tego, kiedy takie przesilenie nastąpi. Jeśli w jakimś odległym terminie, to nie możemy przewidzieć czy i jak przemebluje się do tego scena polityczna. Jeśli w najbliższych dwóch latach, to chyba trzeba będzie liczyć na to co jest i na to, że w już tak krótkim czasie nastąpi odwrócenie się trendów w społeczeństwie. A wtedy w zupełnie innym świetle mogą być odbierane tak dziś postponowane partie. Zaczniemy, odwrotnie niż dziś, dostrzegać ich zalety, przymykając oczy na wady.
Broniąc tych partii, zbieram zarzuty, że się zawziąłem na partię Razem. Nie oponuję. Wyjaśniam.
Władzę PiS uważam za złą, katastrofalną dla kraju. Mogę ubolewać, że tak wielu ludzi uważa ją za dobrą i na nią głosuje. Skutecznie, bo ustanawiają ją. Martwi mnie to, lecz rozumiem tych, którzy czynią to w dobrej wierze i widzę konsekwencję w takim postępowaniu.
W moim najgłębszym przekonaniu, partia Razem to populizm i demagogia, mówiąc w skrócie. Rozumiem wszakże tych, z którymi się zasadniczo nie zgadzam, lecz którzy naprawdę sądzą inaczej i skłonni są tę partię popierać. Jeśli uważają ją za tak wielkie dobro, że samo tylko wylansowanie jej przez wybory warte jest aby nadal PiS rządził Polską, to widzę konsekwencję w tym zaślepieniu.
Ale lider tej partii, Adrian Zandberg, w wielu miejscach ostro i zdecydowanie krytykuje PiS. Widzi szkody powodowane przez jego władzę. Lecz jednocześnie twierdzi, że partie opozycyjne nie powinny się jednoczyć z uszczerbkiem dla swoich programów, bo szeroki wachlarz tych partii uzyska więcej głosów niż PiS. No i co z tego, jeśli przewagę w mandatach uzyska i tak PiS? Czy to znaczy, że lider partii politycznej startującej w wyborach nie wie jaka w nich obowiązuje ordynacja, z przelicznikiem d’Hondta?
Tłumaczenie może być bardzo banalne. Maleńka partia zwraca na siebie uwagę aktywnością, oryginalnością, radykalizmem. Będąc niewielkim fragmentem dużej koalicji, dostosowując się do jej przekazu, taka partia zatraca się, niknie. Więcej korzyści dla siebie widzi zatem w byciu odrębnym bytem, nawet pod władzą PiS. Rozumiem, ale potępiam, uważając, że to co jest dobre dla Razem, niekoniecznie musi być dobre dla Polski. Oby się jednak Razem nie przeliczyło! Bo jak się władza rozprawi z poważniejszymi przeciwnikami, to może ją zacząć uwierać ziarnko grochu, jak już bywało w PRL. Chyba, że jak w PRL, będzie jej potrzebny listek figowy.
Partia Razem to wyrazista kwintesencja szerszego zjawiska. To postawy ludzi, którym podobają się swoje poglądy, którzy podobają się sobie z tymi swoimi poglądami. To ci, wspomniani wyżej, którzy – powtarzam – wolą nie wiedzieć i nie rozumieć na czym polega realna polityka, aby nie rezygnować z eksponowania swoich emocji. Swoich sympatii i antypatii. Niekiedy nawet słusznych, ale kontr produktywnych, z punktu widzenia podstawowego problemu Polski: czy PiS będzie nią rządził, czy nie. Bronią się więc przed konsolidacją opozycji: Magdalena Środa, Jacek Żakowski (zob. list do Redaktora “GW”), Jakub Majmurek i liczni inni, którzy mi w tej chwili nie przychodzą do głowy.
„Nie mam na kogo głosować”, „Dosyć mam głosowania na mniejsze zło” i tak dalej. W skali kraju jest to niewielka grupa celebrytów, tzw. opinion makers, wypowiadających się w sprawach publicznych, choćby w naszym SO. W podzielonym elektoracie, kiedy o wyniku wyborów decyduje zaledwie kilka procent głosujących, głosy i brak głosów tych ludzi przesądza sprawę. Tak było w roku 2015 i tak by było gdyby wybory odbyły się dziś.
Ernest Skalski
Niezbyt dobre to porównanie ze złotą rybką. Otóż rybka nie daje do wyboru albo-albo, ale spełnia trzy życzenia. A pan mówi: mamy to co mamy i wybieraj: PiS czy PO/N. Gdyby to był jedyny wybór to oczywiście zagłosowałbym na opozycję taką jaka jest, bo lepsza kiła niż mogiła. Ale…
PO/N TAKIE JAKIE SĄ NIE WYGRAJĄ Z PIS-em. A są takie jakie są, bo PO nie wyciągnęła żadnych wniosków ze swoich błędów, nie rozliczyła się z nimi. A Nowoczesna wciąż jest słaba. Te partie nie mają żadnego programu. Chciałbym żeby wygrały, ale żeby przedtem się zmieniły, a nie wygrały na zasadzie że ludzie ocenią że są jednak lepsze od PiS i zdarzy się sprzyjająca dla nich sytuacja. Zmiana tych partii na lepsze to moje pierwsze życzenie dla złotej rybki.
Nietrafne wydają mi się zarzuty wobec Razem. Tu na tym forum już zarzucano Razem że nie idzie razem z resztą opozycji, włączając się w jakieś protesty, mimo że to może nie najlepsze działanie te protesty, ale trzeba wspólnie dać odpór PiS itd., itp. Nikt nie zadał sobie trudu żeby przyjrzeć się tej partii a nie patrzeć na nią tylko z punktu widzenia taktyki politycznej – robi błąd bo powinna…
Były zarzuty, że gdybyśmy nie oddali głosów na inne partie poza PO to by PiS nie doszedł do władzy. Jakoś nikt – ani PO ani komentatorzy – nie zauważyli że PO przegrała w dużym stopniu z własnej winy, z winy wielu błędów. I te błędy PiS jej przypomni przed wyborami i zapewne wygra.
I piszę to bez emocji. Zdaję sobie sprawę, że moje uwagi niewiele zmienią, bo dzielny suweren pójdzie swoją drogą, nie zastanawiając się nad tymi sprawami które tu rozważamy.
Wracając do porównania ze złotą rybką. Sądzę że rozumowanie Autora, które przecież pociągnie za sobą dalsze logiczne decyzje „wspierające”, może doprowadzić do tego, że jak w bajce obudzimy się przy starym rozbitym korycie.
A właśnie, że WYGRAJĄ! ponieważ żaden dialog z pislandem nie jest możliwy! ponieważ się zjednoczą na czas wyborów, tak jak przed obliczem Krzysztofa Łozińskiego.Pis obrzydł wszystkim porządnym ludziom, którzy nie byli na wyborach, więc ich ściągnięcie do urn jest podstawowym zadaniem koalicji antypisowskiej (prawdę mówiąc lepiej byłoby rzec antyfaszystowskiej). Program i hasła? Unia, zapewnienie niezawisłości sędziów (dlaczego składają wnioski do Ziobry?) i wolność od władztwa głupoty i złotoustych wysługujących się kaczorowi.
Kochani,
Narzekacie na PO i .N, ale będąc w środku .N, coraz bardziej przekonuję się, że opinia jednego z najbardziej Znanych Dziennikarzy jest prawdziwa. Otóż powiedział On w TokFM, że do wygrania wyborów najmniej istotny jest program partii. Wszystko się we mnie burzy, bo dla mnie tylko program jest istotny, ale, niestety, dla Suwerena ważna jest charyzma przywódcy partyjnego. Donald Tusk nie miał żadnego programu, ale wygrywał wybory, bo umiał z Suwerenem się porozumiewać. Ale do pewnego momentu. W pewnym momencie coś pękło, i żadna charyzma Tuska już nie miała znaczenia. Kto w Polsce może zostać Twarzą Opozycji? Myślę, że może być to ktoś niemal dowolny, bo ważny jest tylko PiAr, jaki mu się zrobi. Przykład wygranej Andrzeja Dudy potwierdza doświadczalnie moje przypuszczenia.
Szanowny Panie Erneście, a może by tak wezwać PO i .N, by przeszli en masse do Razem? Myślę, że i Petru i Schetyna znaleźliby swoje miejsce w radzie, a i samej partii przydałby się jeszcze dychający aktyw w terenie. Niechże ci wszyscy z PO, którzy twardo walczyli o zachowanie posad, oraz wszyscy w .N, którzy walczyli o przyszłe staną do pracy na rzecz tego jednego skonsolidowanego bytu, który potrzebny jest by przeskoczyć nad d’Hondtem oraz poprzeczką 1000-1500+, które pobiera gros pewnych wyborców dojnej zmiany.
Ani PO, ani .N – nawet zjednoczone, nawet przy uczciwych wyborach, nawet po kolejnych dwóch latach pisiej destrukcji – moim zdaniem nie będą w stanie zebrać wystarczającej liczby głosów. Znających ordynację, myślących i analizujących Polaków jest po prostu zbyt mało. Dla tych przeciętnie rozsądnych a nie kalkulujących PO to “oni mieli swoją szansę i g..o zrobili” a .N to “wciąż to jest ta sama klika”. Pamiętać też trzeba o tym, że ci przeciętnie rozsądni będą po kolejnych dwóch latach propagandowego prania mózgu. Niewykluczone że praniu także z pomocą “unarodowionych” szantażem koncesyjnym mediów prywatnych.
Taki hołd lenny złożony Ku Chwale Ojczyzny nowym twarzom, nowej ale już obecnej partii mógłby to nastawienie do PO i .N, a właściwie do jej ludzi, zmienić. Ot, fantazja nocna taka.
@Hazelhard “dla Suwerena” — Suwerenem w Polsce jest teraz nasz Najwyższy Przywódca Jarosław Kaczyński. Używanie tego słowa w sugerowanym przez pis fałszywym znaczeniu jako definiendum dla społeczeństwa czy narodu tylko wzmacnia pis, utrwala fałsz, podpiera mafię. Naszym zadaniem powinno być przypominanie “przeciętnym zauroczonym” o tym, co różne zawłaszczone słowa znaczą naprawdę. Pokazywanie mechanizmu oszustwa.
@Hazelhard “Myślę, że może być to ktoś niemal dowolny, bo ważny jest tylko PiAr, jaki mu się zrobi. “.
Moim zdaniem: niestety nie. To działało na specyficznych wyborców, którzy po wyborach szybko zostali wyznawcami. W dodatku wyznawcami codziennie utrzymywanymi w swej wierze propagandową maszyną telewizyjną, radiową i internetową. Do nich nie trafi żaden obcy pi-ar, nawet gdyby go robił pijar zamiast redemptorysty.
Do jeszcze myślącego, zrozpaczonego Polaka tracącego swoje miejsce na ziemi może dotrzeć już tylko nie pi-ar, nie “mniejsze zło” tylko ktoś, kto da mu prawdziwą nadzieję. Ktoś, kto pokaże mu jak odzyskać Polskę. Nie jak “przywrócić to, co było”, ale jak pójść w przyszłość.
Sądzę, że przejście Schetyny i Petru do RAZEM (na szczęście) jest niemożliwe. Bo kto by ich tam chciał?? A ordynację wyborczą to nam zafundowali “Ojcowie Założyciele” III RP. Z patologią list wyborczych i “jedynek” na tychże – ustalanych przy wódeczce przez ścisłe grono kierownicze partii. Ze spadochroniarzami rzucanymi na dany okręg wyborczy – bo nie ma kryterium miejsca zamieszkania. Z całą tą pierd*****ną arytmetyką wyborczą, która tak kręci Pana Redaktora Skalskiego. Z brakiem kadencyjności w Sejmie i Senacie – gdzie od trzydziestu lat musimy oglądać te same mordy “posłów zawodowych”. Ma ktoś pojecie jak to brzmi – poseł zawodowy?? No to mamy to co mamy – czyli omamy. Ale “Ojcowie Założyciele” odnieśli jeden zdecydowany sukces… – udało się Im założyć republikę bananową w środku Europy. Operacja się udała – pacjent jest w stanie agonalnym. Był kiedyś taki minister oświaty – nazywał się Kuberski. Po nim został kawał, który krążył po PRLu…..:
Przychodzi chłop do weterynarza – Panie dochtór – kury mi padajo
– Pan im sypie więcej pszenicy…….
Po tygodniu…. – chłop – dalej mi padajo
– Pan im sypie więcej żyta……
Po tygodniu……- chłop – zostali sie tylko trzy…….
– Pan zrobi mieszankę pszenicy z żytem i doda prosa……
po tygodniu….- chłop – wszystkie padli…..i w szloch
Weterynarz – szkoda…a miałem jeszcze tyle pomysłów.
W zasadzie weterynarz powinien dostać kopa w dupę……..i takiego kopa dostali weterynarze z PO i N. Niestety za późno. Bo kury zdechli. A oni dalej maja kupę pomysłów.
Pozdrawiam
Dodam tylko, że kuracja była askuteczna bo Pan Dochtór nie wpadł na pomysł postawienia diagnozy…….
Kochany Erneście: masz matematyczną rację, co zawodowo z niejakim żalem doceniam. W związku z czym, łzami płacząc, jeśli badania opinii tuż przed wyborami pokażą, że siłą dominującą w opozycji jest partia XYZ (czyt.: jakakolwiek), to na nią właśnie zagłosuję, bo rzeczywiście zadaniem #1 jest usunięcie PiS; w rozwiniętą demokrację będziemy się bawili potem. I zrobię tak po raz czwarty w życiu: po raz pierwszy głosowałem tak właśnie na Wałęsę przeciw Tymińskiemu, po raz drugi i trzeci na Komorowskiego przeciw temu drugiemu. Za każdym razem z zimnego wyrachowania i bez przyjemności. A poza tymi wypadkami – nigdy na coś, co choć trochę cuchnęło kadzidłem. I mam nadzieję powrócić do tego w kolejnych wyborach. Ale w najbliższych – zatkam nos i zrobię, co należy.
@BM, zwracam się do ciebie, jako do matematyka i współmieszkańca Psa, bo nie rozumiem tej matematycznej racji. Dla mnie to jest psi problem, który prawdopodobnie znasz. Mamy ogrodzenie, takie z siatki. W nim jest otwarta furtka, oddalona o jakie 40-50m. Pokazujemy psu piękną kość, po czym rzucamy ją za płot. Pies biegnie zwykle do płotu i przekonuje się że dalej nie da rady. Są dwa rodzaje psów. Pierwszy siada przed płotem i ujada, bo stała mu się krzywda. Drugi próbuje się podgrzebać (tzw. psia furtka), albo przypomina sobie tę oddaloną i wykonuje szybką stumetrówkę, matematycznie dłuższą, ale jak najbardziej możliwą. Dawno temu (Dupnik!) pisałem tu, że jedyną szansę widzę w inicjatywach regionalnych. To niemiecki kanclerz Helmut Schmidt powiedział kiedyś, że na dłuższą metę każdy ukazuje swe prawdziwe oblicze. Warunek – patrzeć z bliska. Dlatego nadal uważam że tą furtką w płocie są wybory samorządowe. Od pół roku siedzę w Niemczech. Nie oglądam naszej tele, ani nie czytam polskich gazet. Ale internet też daje pewne spojrzenie. Nie wynika mi z niego aby nasza opozycyjna sfora (minimum dwa psy) biegła do furtki. One tylko siedzą i szczekają. A karawan jedzie dalej. I pogrzebie co się da. Z pełną kościelną obsługą, mimo nyczenia jakichś po szkodzie ockniętych.
@ Autor Nie zgadzam się z Panem, ale jestem pod wrażeniem, że odpowiedział Pan osobnym artykułem na komentarze. Rzadko się to zdarza.
@ BM Sądząc po medialnych doniesieniach o planach PiS w sprawie ordynacji wyborczej, to i zatkanie nosa nie pomoże.
Poczekajmy, zobaczymy. Przyspawani liderzy opozycji mogą się niedługo obudzić z rękami w nocniku. Niekoniecznie z powodu postępów Kaczyńskiego. Wierzę, że młode pokolenie zdolnych polityków skrzyknie się i wreszcie zacznie się ruch na polskiej scenie politycznej. Schetyna i Petru już dziś zasługują na miano kolaborantów PiSu, bo to co robią, to ruchy Browna a nie ukierunkowana jakąkolwiek myślą działalność opozycyjna.
@ WSC: pomysł połączenia PO i .N z Nowoczesną jest bez sensu. Skrajna lewica nie przyjmie „prawicującego” Schetyny z przynóżką .N. Co na sens, to powstanie wspólnego frontu opozycji z wszystkich partii i organizacji działających w tej opozycji. Ale jak wspomniałem na wstępie, zarówno główni liderzy opozycji to niestety kolaboranci Kaczyńskiego. Z tego zgniłego jaja nic się nie wykluje.
Przepraszam za błąd: Oczywiście komentuję pomysł połączenia PO i .N nie z Nowoczesną (ten chochlik!) a z Razem…
@Andrzej Pokonos (i drodzy minusujący).
Ja nie proponowałem połączenia. Ja proponowałem — redukując do absurdu “jednoczenie opozycji” — “przejście do”, “Hołd lenny ku chwale ojczyzny”. Razem akurat nie jest jak na razie partią wodzowską, więc “miejsce w radzie” to miejsce w radzie. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że to teraz jest pomysł absurdalny, ale żyjemy już w absurdzie o wiele groźniejszym. Gdyby zaś w wodzach opatrzonych i winnych wodzach opozycyjnych teraz partii tliła się choćby iskierka myśli o Polsce, to powinni oni wezwać swoich działaczy do pracy nie na rzecz partii, a na rzecz Polski. Choćby i pod auspicjami “Razem”.
Za skróty myślowe serdecznie przepraszam.
@WSC: Kłopot z tym, że Razem to skrajna lewica. Dlatego łączenie się odchylającego się mocno od centrum na prawo PO Schetyny nie ma sensu. O .N na razie nie ma co dyskutować. I Schetyna i Petru się skompromitowali dostatecznie. Sens ma albo wspólny front opozycji, albo całkowicie nowy twór młodego pokolenia, które porwie za sobą wyborców.
Panie Redaktorze.
Czuję się poniekąd wyróżniona wywołaniem mnie do tablicy. Poniekąd, gdyż manipulując nieładnie moimi wpisami, uczynił Pan ze mnie modelowy worek treningowy, któremu to workowi rozum zalewają emocje, na osłodę komplementując mój niezniuansowany sposób wyrażania myśli w tej sprawie.
Czytelnik nie zadaje sobie trudu grzebania w moim artykule sprzed roku, ani w moich komentarzach. Zawiadamiam jednak i Pana i Czytelników, że pod obydwoma swoimi tekstami podpisuję się raz jeszcze oburącz. Nie zmieniłam zdania co do PIS; zmieniłam zdanie co do politycznej jakości opozycji i jej zdolności do poprowadzenia spraw Polski w należytym kierunku.
.
W komentarzu do Pańskiego artykułu z lipca b.r., w którym nawoływał Pan do głosowana na zjednoczoną opozycję , zadałam Panu kilka pytań. Na żadne z nich Pan nie odpowiedział, lecz wyłuskał z mojej wypowiedzi dwa ostatnie podsumowujące zdania.
Zadaję zatem Panu te pytania raz jeszcze:
.
1) czy opozycja w ogóle chce się zjednoczyć i czy podejmuje jakieś REALNE kroki w tym kierunku; jeśli tak, to jakie i kiedy podjęła oraz kiedy i na jakich warunkach zamierza się zjednoczyć ?
.
2) w jakim celu politycznym – poza uzyskaniem / odzyskaniem kochanej władzy – zjednoczona czy rozdrobiona opozycja miałaby zwyciężać; czy, krótko mówiąc, istnieje jakiś projekt państwa autorstwa zjednoczonej opozycji z solennym publicznym przyrzeczeniem jego realizacji ?
.
3) czy mająca-się jednoczyć-opozycja przedstawiła jakieś memorandum na wypadek wygranej; czy chociażby zadeklarowała, że cofnie i które zmiany, dokonane przez pisowczyków, czy też że i jak zreformuje te dziedziny, za które pisowczycy zabrali się lub zabierać mają (bo oni, ci pisowczycy, często mają rację twierdząc, że tak jak było, być nie może) ?
.
4) czy którykolwiek z członów opozycji / poszczególnych posłów przyznał się do błędów w byłych kadencjach i wcieleniach partyjnych, które doprowadziły do zwycięstwa PiS, a także za błędy w obecnym rozdaniu; czy przeprosił nas za brak kompetencji, niemoc, bezczynność i brak woli działania ?
.
5) czy uważa Pan, że danie władzy politykom i partiom, które nie spełniły żadnego z tych warunków, jest politycznie rozsądne ? wszak nic tak nie demoralizuje jak niezasłużona wygrana.
.
Po co, Redaktorze Skalski, PO i Nowoczesna miałyby wygrywać następne wybory ? To ja już wolę żyć w pisowskiej opresji, przynajmniej wiem z kim mam do czynienia i złudzeń żadnych nie mam. Nie chcę patrzeć na hipokryzję, bezczelność i cwaniactwo nowej władzy, którą sami sobie wybierzemy tylko dlatego, aby nie rządził PIS. Nie przyłożę ręki do wygranej ani PO ani Nowoczesnej.
……..
Ps
Od połowy lipca, kiedy Pan nawoływał, a ja zadawałam pytania, nic się w przedmiocie rozważań nie zmieniło.
Odpowiem pani, nie czekając na reakcję Ernesta, ale licząc, że to pani da do myślenia:
1) nie wiem;
2) żeby u władzy nie był PiS;
3) nie przedstawiła programu zjednoczonej opozycji, bo nie jest – miejmy nadzieję: jeszcze – zjednoczona
4) niektórzy się przyznali, inni nie – i dla mnie nie ma to żadnego znaczenia (a na samo domaganie się przepraszania kogokolwiek za cokolwiek niedobrze mi się robi, bo to potworny populizm)
5)(oraz generalna odpowiedź na generalną pani konkluzję); patrz punkt 2.
Dla mnie na początek zupełnie wystarczy, jak zniknie PiS. Może na jego miejsce przyjść Partia Hodowców Kota Rasowego z Pernambuco, czy Związek Emerytów z Islandii. Albo cokolwiek czy ktokolwiek. Wszystko jest lepsze.
@BM. A dla mnie NIE WSZYSTKO jest lepsze. Bo po PIS może przyjść PIS w wersji ONR. To, czego Pan, czy Czytelnicy SO chcą, nie ma dla wyniku wyborów żadnego znaczenia, gdyż to nie od nas ten wynik zależy. Wynik zależy od głosów przeciętnych wyborców, centrowych, a nie od głosów inteligenckich pięknoduchów.
Przeciętny wyborca, ten spoza ścisłego grona wyznawców PISu, czeka na połączenie rozumu, uczciwości, rzetelności, profesjonalizmu z wrażliwością na człowieka. Bo polityka powinna służyć człowiekowi, a nie na odwrót. I co najmniej na brak obciachu. On chce spokoju. I ten wyborca nie wie, czy reformy i porządki wprowadzone przez PIS zostaną, czy się je zniesie, jak i które. Jak ma wyglądać ta nowa Polska. A nie dowie się, bo Schetyna uważa, że wystarczy, jak program przedstawi po wyborach.
To za czym ma głosować ten wyborca, który ostatnio został w domu lub dał głos na PIS, aby dać nauczkę PO ?
On zostanie w domu, a do wyborów pójdą karne zastępy faszystów.
.
Mam nieodparte wrażenie, że jesteśmy w samym środku Dnia Świstaka.
Szanowna Pani Magdaleno,
Bogdan Miś wyręczył mnie, odpowiadając tak jak bym ja odpowiedział. Dziękuję Bogdanie.
Tak jak sugerowałem w moim artykule, jego pierwszy komentarz po moim wcześniejszym tekście, że woli pislandię niż PO/N podyktowana była emocją po haniebnym głosowaniu przez te partie. Obie powyższe wypowiedzi, pod powyższym tekstem, pokazuję jego realistyczną ocenę sytuacji i nadrzędnej konieczności wyjścia spod władzy PIS.
Moje przypuszczenie, że i pani kierowała się emocją w komentarzu okazało się mylne. Potwierdzając swoje zdanie z zeszłego roku jak i obecne wypełniła pani moją supozycję nr. II. To znaczy, że woli pani, aby PIS doprowadzał nasz kraj do stanu truchła niż żeby miały rządzić Platforma i Nowoczesna.
Oczywiście, że masz rację, Erneście. Po prostu cholera mną ciepnęła po tym głosowaniu. Ale wszak dużo lepiej stać w szambie po kostki (zwycięstwo niepisowskiej opcji “postsolidarnościowej”), niż po szyję czy głębiej, co jest równoważne rządom PiS. A “opcja ONR-owska”: droga pani M., ona już działa. W mojej ocenie doszliśmy do ściany. I właśnie dlatego – absolutnie każdy, najbardziej egzotyczny i dziwaczny – byle nie PiS. PiS to najgorsze niebezpieczeństwo dla tego kraju ever. Nic gorszego nas na własne życzenie i z własnego wyboru nie spotkało od 1939 roku.
Jeszcze raz, pani Magdaleno, pani druga wypowiedź odpowiada kryterium “mówienia w trzecią stronę”, jak to określał zaprzyjaźniony adwokat. Jak strona nie ma argumentu, a nie chce się do tego przyznać i czuje, że coś musi powiedzieć, to mówi coś co ma bardzo luźny związek z tematem sporu, zupełnie nie mieści się w jego logice, ale może go zamienić w rozmowę o czymś innym. Zamulić sprawę.
Mówimy o sytuacji w drugiej połowie drugiej dekady XXI wieku. Czeka nas seria wyborów w latach 2018 – 2020. Samorządowe, europejskie, parlamentarne, prezydenckie. Nie wiemy jak przebiegną, ale chcielibyśmy – rozumiem, że oboje – żeby odsuwać PIS. Wiemy jakie siły polityczne istnieją. Jest i ONR i jego rządy byłyby gorsze niż rządy PIS, ale jest to siła marginalna, choć krzykliwa i wredna. Jeśli jakaś z realnie istniejących sił politycznych ma szanse – powtarzam; tylko szanse – na odsuwani PIS, to tylko koalicja PO, N, PSL i to co zechce się przyłączyć z lewicy.
Ilość pozycji do obsadzenia w Sejmie, Senacie, Parlamencie Europejskim, radach samorządowych, tak jak ilość stanowisk od prezydenta RP do wójtów, jest zamknięta. Czyli jest to gra o sumie zerowej. Wybory nie zwiększą i nie zmniejszą tej puli. Szanse ONR są obecnie minimalne, a w dalszej przyszłości pewne jest tylko to, ze wszyscy umrzemy, co musiał skonstatować Keynes, żeby do wszystkich dotarło. Jeśli nie zdarzy się nic czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć i o czym nie warto więc dyskutować, to w naszym, demokratów, a także Polski, interesie jest aby PIS z tego zasobu uzyskał jak najmniej, a zjednoczona opozycja jak najwięcej. Chyba proste?
Opozycja jest jaka jest. Pozostawia wiele do życzenia. Lecz innej nie ma. Miejmy nadzieję, że będzie się jednoczyć i poprawiać. Ale odmówienie poparcia takiej opozycji, jaka będzie w momencie kolejnych wyborów, to poszerzanie i umacnianie władztwa PIS. I żadne straszenie ONR-em, czy innymi plagami, pani Magdaleno, tego faktu nie zmieni.
Cóż. Pan, Redaktorze, myśli życzeniowo. KTO miałby dać tyle głosów za PO, Nowoczesną i PSL, aby pogonić PIS ?! Gdzie Pan widzi te zastępy wyborców gotowych głosować tak jak Pan by chciał ? Jakieś sondaże może są ?
To, że Pan obcesowo traktuje mnie, jako uosobienie durnowatego wyborcy, zarzuca mi brak logiki i karci jak uczniaka, wskazuje, że z rzeczywistością społeczną nie ma Pan wiele do czynienia. Obraca się Pan w kręgu zwolenników PO, jak dawniej UD/ UW, i czytelników GW, i sądzi, że Polaków in gremio da się przekonać raz jeszcze do zatykania nosów. Tymczasem, wyborców takich jak ja (którzy domagają się programu przed wyborami), jest sporo, lecz jeszcze więcej takich, którzy nie są ideowi, lecz pragmatyczni. I oni na PO nie zagłosują. Nie bierze Pan również w ogóle pod uwagę kolejnych roczników ludzi młodych, dla których PO w ogóle nie istnieje jako wybór. Obawiam się, że PO zniknie z mapy, jak zniknęła UW. Bo politycy z tej strony sceny politycznej lubią przerabiać w nieskończoność ten sam scenariusz, choć PO powstała wyniku buntu kilku polityków UW przeciw stagnacji w UW.
No, chyba że PO znów wypluje trzech tenorów.
Da capo al fine …
Przeczytałem raz.
Ochłonąłem.
Przeczytałem ponownie. i ponownie dałem sobie czas na ochłonięcie.
.
Panie redaktorze.
Rozumiem, że Panu zależy na odsunięciu PiSu od władzy, bo PiS to zło.
Zgadzam się.
Jeśli tak, to trzeba wybrać opcję, która daje nadzieję na odsunięcie PiS od władzy.
Zgadzam się.
Trzeba więc głosować na PO.
Nie zgadzam się! PO to gwarancja porażki!
Jednoczenie opozycji wokół PO jedyne co może spowodować to zwarcie sił po drugiej stronie i np. zjadanie przez PiS ciasteczek (czyli kukisów) i pozaparlamentarnych tworów typu Wolnośc. Jak Pan zerknie na sondaże (z których niby wynika, ze musimy na PO) to Pan pewnie dostrzeże, że zsumowany wynik tych sił to ponad 50% poparcia.
To jest ponad 50% wyborców, którzy zagłosują na wszystko, byle nie na skompromitowaną Platformę.
Dodatkowo PiS ma w ręku atut – może coś obiecać wyborcom – inną formę 500+. Cokolwiek PO by nie obiecała – PiS ma przewagę, bo jest wiarygodny w realizacji obietnic – nawet jeśli tylko częsciowej. Cokolwiek PO by nie obiecała to jest po prostu niewiarygodna. Co z pewnością tuż przed wyborami PiS przypomni.
To może wyglądać tak:
PO obiecywała: 3 x 15, tanie państwo, JOWy
PO zrealizowała: ponieśienie podatków, drastyczny rozrost biurokracji, zmielenie miliona podpisów pod obywatelskim projektem JOW.
PiS obiecywał: 500 złotych na dziecko, mieszkania, walkę z komunistycznymi złogami
PiS zralizował: 500+ , mieszkanie +, dezubekizację.
W tej grze w matematykę sondażową przegramy, zwłaszcza jesli będziemy chcieli grać tak słabymi kartami, jak Schetyna czy Petru.
Pierwsze, co musmy zrobić, to pozbawić rywala kilku atutów – np. możliwości łatwego atakowania (w PO na oślep każdy głupi trafi)
Po drugie pozwolić, by pogubił karty. By wyborcy zniesmaczeni działanie władzy sami poodchodzili do Kukiza, Korwina itd.
Tu przydałby się umiejętne podgryzanie PiSu z każdej strony, (tu pomaga rozproszenie), a nie tylko od chronionego frontu.
Każdy głos nie oddany na PiS jest głosem przeciw PiSowi (nawet jesli się nie sumuje w wielką koalicję)!
Po trzecie – trzeba dać szanse wyborcom, by porzucili PiS. Nie porzucą go dla PO. Sporo osób nie głosowało na PiS, ale głównie przeciw PO. Jak będzie koalicja pod egidą Schetyny, to na pewno do niej nie przejdą.
Jakie jeszcze pomysły – nie wiem. Brakuje mi ich. Gdybym wiedział, to bym się podzielił.
Wydaje mi się, że z PiSem możemy prowadzić tylko wojnę podjazdową, uprawiać partyzanktę, sabotaż, trzeba pozbawiać PiS zwolenników, podgryzać, przejmować linie zaopatrzeniowe, zwerbować szpiegów (poseł Rzepecki został z PiS wyrzucony, może i inni się znajdą, którzy nie sa w 100% przekonani do wszelkich pomysłów JK) itd.
Stawanie do bitwy jednym frontem, mając kiepskich przywódców, do bitwy z silniejszym przeciwnkiem, i to na polu przezń wybanym – to się może skończyć tylko katastrofą.
Mr E,
Widział pan ostatnie sondaże?
Szeroki front, wojna podjazdowa, atak z wielu stron, etc. To fantasmagoria. Rozproszona opozycja może dostać nawet więcej głosów niż koalicja PIS+, ale w gdy będzie w rozsypce, to przelicznik d”Hondta może jej dać mniejszy procent mandatów niż dostanie ferajna Kaczora. Może on, nawet bez Kukiza mieć większość konstytucyjną, a z tym grajkiem to już na pewno. Czy zdaje pan sobie sprawę, że to już będzie katastrofa na wiele lat?! Że obecny podział mandatów będziemy wspominali z nostalgia, bo przynajmniej można występować w obronie konstytucji.
W tej zamkniętej – patrz poprzedni komentarz – puli do rozegrania liczy się każde miejsce w Sejmie i Senacie, a także w radach samorządowych i sejmikach. Każdy burmistrz i wójt.
Na co możemy liczyć? Że z czasem, za dwa lata, za sześć (odmierzam kolejne kadencje) władza będzie odbierana gorzej niż teraz. Że opozycja jakoś się ogarnie. I że opozycyjne społeczeństwo ją wesprze w jakimś liczącym się stopniu.
Co było złego do powiedzenia o Platformie to już zostało powiedziane wielekroć. Słusznie, niesłusznie; ja uważam, że przesadnie, ale tak czy inaczej, wystarczy! Przestańmy się wyżywać, rekompensować swoje stresy i kompleksy w hejcie na PO i na N przy okazji. Nie mamy innej liczącej się opozycji. I nie zanosi się by powstała, dała się poznać i polubić w tak krótkim czasie. Najwyżej rozbije dodatkowo i tak już podzieloną opozycję. PO+N+PSL+SLD+coś tam jeszcze to nawet w rozsypce dobrze ponad trzydzieści procent głosów. W koalicji, plus premia za zgodę, którą Polacy lubią, może mieć szanse z PIS, a z premią d’Hondta, nawet mniejszą od PIS, nie dopuścić przynajmniej do pogorszenia sytuacji.
Mr E, czy pan kiedyś cokolwiek sprzedawał? A jeśli tak, to nawet bez mydlenia oczu klientom, wyliczał z zacięciem wady swego produktu?
Wiem co pan powie. Że produkt jest poza klasą i nie nadaje się do niczego. Przesada. Ale innego w drugiej połowie drugiej dekady XXI wieku nie mamy.
Nie widzę sposobu, byśmy się mogli dogadać.
Zjednoczona opozycja, której nie ma, a która żadnej premii za jedność nie dostanie (nawet jeśli powstanie), bo zdąży się pokłócić o miejsca na listach to gwarancja wzmożenia po tamtej stronie, zwarcia szeregów i w najgorszym razie przejścia części wyborców antyPOwskich z większych lub mniejszych prawicowych kanap do PiS.
Nie wierzę w efekt synergii przy użyciu PO, Petru, PSL i SLD. Każde z tych ugrupowań ma tak silny negatywny elektorat, że w połączeniu, w moim przekonaniu, uzyskają mniej niż sumę tych głosów osobno.
Nie- nie mam dobrej odpowiedzi, na to, co zrobić, by nie dopuścić do czarnego scenariusza. Ale według moich obserwacji to właśnie pańska recepta – stawianie na zgrane i przegrane karty – to najprostsza droga ku katastrofie.
Matematyka działa na naszą niekorzyść, W TYM UKŁADZIE NIE MAMY SZANSY WYGRAĆ!
Musimy zmienić układ sił – czy to przez wymianę kart czy wprowadzenie dodatkowych graczy.
.
Co do sprzedawania – gdybym miał handlować i na straganie wadliwy niepopularny towar dodatkowo co chwila skutecznie ośmieszany przez prężnego sprzedawcę obok, to spróbowałbym zmienić towar. Nie stanie się on ani trochę lepszy i popularniejszy tylko dlatego, że będę przymykał oczy na jego wady.
MR E,
To się będziemy różnić. Nie poradzimy.
Pozwolę sobie zauważyć, że nie ma pan dobrej odpowiedzi; co robić. Nie ma pan towaru na wymianę. Gdzie są te nowe karty i nowi gracze? Czy nie lepsza słaba opozycja niż żadna i oddanie meczu walkowerem?
Ja sumuję liczby, które SĄ, na zasadzie 2+2=4, a pan jest przekonany, że wyjdzie 3.
Polecam się…
Po pierwsze – rzeczywiście nie mam odpiwiedzi na pytanie, jak uniknąć katastrofy. Ale to nie znaczy, że muszę do niej pędzić.
Po drugie – oszukuje Pan.
Pan liczy 2+2 i wychodzi Panu 5, a nie 4.
Że zacytuję:
“W koalicji, plus premia za zgodę, którą Polacy lubią, może mieć szanse z PIS”
Mnie faktycznie wychodzi mniej niż 4, bo uważam, że wyborcy to nie liczby i nie lubią, jak się ich tak traktuje.
.
Towar na wymianę mam. Choćby Kukiz15.
Skoro “cokolwiek, byle nie PiS” to czemu nie grajek, że tak zażartuję. To (po raz drugi) po pierwsze.
Po drugie – mogę przenieść stragan i próbować sprzedać tam, gdzie konkurencja nie dociera. Niegłosujących jest więcej niż głosujących. Ich muszę przekonać.
Łączę wyrazy szacunku i w sumie cieszę się z różnicy zdań. Nieomylny jest tylko Jarosław Niski i jednomyślna tylko jego świta.
Bawimy się dalej, MR E
Być może jakiś przełom nastąpi za sześć lat, albo jeszcze później, ale szykować się trzeba szybko. bo kto wie… Przełom nie przełom, ale coś się wywalczy, czy chociaż trochę obroni.
Może pan zastąpić PO/N czymś lepszym – więc jednak nie Kukiz – ale cokolwiek to będzie, nie stanie się siłą na zawołanie.
A tych niegłosujących to się boję najbardziej. Pan ich nie ruszy, a PIS przekona, że opozycja odbierze 500+, wróci do emerytury 67/67 i nawpuszcza uchodźców. Niech zmobilizuje jeden do dwóch milionów nowych wyborców i po zabawie.
Ja chyba rozumiem Autora. W 1989 zobaczył cud – zjednoczeni pod jednym sztandarem “byle nie PZPR” robonicy i przedsiębiorcy, lewica i prawica, młodzi i starzy wygrali wybory. Teraz Autor marzy by cud się powtórzył. Tylko zważywszy na głębokość ówczesnego kryzysu gospodarczego i sytuację miedzynarodową, taki cud mógł się wtedy zdarzyć.
Teraz jakoś racjonalnych podstaw takiego cudu ja nie widzę. Ale może Autor miał jakieś prywatne objawienie ?
A poza tym przypomnę, że marne 4 lata później cud posiniał i obrzękł – PZPR pod nowym szyldem wróciło do władzy.
O! Widzę, że dotarło!
“A tych niegłosujących to się boję najbardziej. Pan ich nie ruszy, a PIS przekona, że opozycja odbierze 500+, wróci do emerytury 67/67 i nawpuszcza uchodźców. Niech zmobilizuje jeden do dwóch milionów nowych wyborców i po zabawie”.
To się właśnie stanie, gdy pojawi się koalicja opozycyjna pod ptzywództwem PO. Pańska arytmetyka weźmie w łeb. Te miliony, które Pan już zliczył jako wyborców koalicji przestaną mieć znaczenie, bo spowodują reakcję tamtej strony.
Pan zaś milionów nowych zwolenników nie uzyska, bo się ich boi. Bo Pan doskonale wie, co powiedzą na widok Schetyny, Petru i Millera. Pan doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale nadal nie chce przyznać, że tak jest i zamyka oczy dalej licząc po swojemu i zmienne traktując jako stałe.
Wybory będą za 2 lata. To jest czas na wyklucie się i okrzepnięcie ruchów obywatelskich (miejskich, kobiecych, młodych, lewicowych, itd), istnienie i rolę których redaktor Skalski a limine wyniośle ignoruje. Spieranie się w tej chwili o sens głosowania na PO jest pustą zabawą, w którą wciągnął nas redaktor Skalski. Gdyby naszą rolą miało być wymuszenie na PO jakiejś zmiany, przedstawiania programu, klepnięcia historii w zadek, to tak, piszmy, krzyczmy ! Lecz oświadczanie z góry, że tak czy siak musimy na nich głosować, bo inaczej jest się zdrajcą i pisowcem – jest żałosne.
Nawet gdybyśmy tu zgodzili się w całości, że cóż, zatykamy nosy i głosujemy, to co z tego ? Życie pędzi. PO daje ciała na każdym kroku, nie potrafi zająć stanowczej pozycji w żadnej sprawie, tylko kluczy, bo a nuż urazi stanowczością jakiegoś wyborcę. Stoją okrakiem na barykadzie. Nie ma tam życia, nie ma iskier, nie ma prądu, nie ma zasad. Jest kunktatorstwo i besserwisserstwo. Życie jest gdzie indziej, że posłużę się cytatem z klasyka. Co widać na ulicach.
Czegoś nie pojmuję. Kto tu chce głosować na PO? Nawoływanie do głosowania na PO (zresztą na dziś – na którąkolwiek z partii oddzielnie), to w dzisiejszych warunkach pewna klęska. Chcemy – niektórzy z nas — głosować na koalicję antypisowską; to raz. Po drugie, wybory nie są jutro; do tego czasu coś może faktycznie powstać. Najlepiej by to była koalicja, bo wtedy rzeczywiście metoda d’Hondta zagra. Ale jeśli nie powstanie, to – również z uwagi na działanie tej metody – należy zagłosować na tę partię, która będzie miała tuż przed wyborami największe poparcie; wtedy zrobimy Liliputinowi najgorzej. Naturalnie wykluczam wszelkie ugrupowania prawicowe (jakichś korwinów, republikanów i tp.) i nacjonalistyczne. Jeśli to one będą wtedy w większości, to zjeżdżamy w krzaki kto będzie mógł, i tyle.
Znowu mnie Bogdan wyręczył i znów mu dziękuję.
Poraża mnie pewność pani Magdaleny, MR E i innych, którzy WIEDZĄ, że ludzie nie zagłosują na PO i na N przy okazji. Skąd wiedzą? Objawienie fatimskie? Nie. Nie zagłosują, bo tym którzy to WIEDZĄ nie podobają się te partię, a oni sami są rozsądni, więc ludzie, rozsądni ludzie, oczywiście, muszą zagłosować tak jak oni!
A ja, drodzy polemiści, NIE WIEM czy zagłosują czy nie zagłosują. Wiem, że ja zagłosuję tak jak Bogdan. I na ile będę mógł to będę namawiał, żeby głosować na demokratyczną koalicję, lub najsilniejszą partię opozycyjną, jeśli koalicji nie będzie. W tej chwili koalicjantami mogą być – powtarzam – PO.N.PSL,SLD i co tam jeszcze. Najsilniejsza partia to Platforma. Jeśli nastąpią zasadnicze zmiany w opozycji, to trzeba będzie się dostosować.
I jeszcze jedno, kochani. Inaczej się gra w preferansa i inaczej w dupniaka. Wspólne jest tylko to, że w obu przypadkach gra się by wygrać. Walka polityczna to nie jest dyskusja akademicka. Wymaga znacznego stopnia uproszczenia. Wyborcy nie studiują programów, reagują na hasła – choćby “dobra zmiana” – i na liderów. Może to nie mądre, ale nie ma się co wymądrzać. Trzeba grać w tę grę jeśli chce się wygrać, czy chociaż cokolwiek ugrać.
Na razie gramy tym co mamy, takim partiami i takimi liderami jacy są. Możemy liczyć, że się poprawią partie i liderzy, że znajdą się trafne hasła. Jak PIS dostatecznie obrzydnie, to mogą nawet hasła-okrzyki w rodzaju: “Dość tego!”, czy nawet:”Basta!”, ale może wymyślą coś lepszego.
Wracam do motta, którym zacząłem artykuł, do pytania JFK co możesz zrobić dla kraju? Otóż możesz przestać upajać się swoim świętym oburzeniem, swoim poczuciem słuszności-wyższości. Uznać, że zastąpienie PIS, nawet taką opozycją jaką mamy, jest ważniejsze niż pielęgnowanie swoich zastrzeżeń. Nie wygramy ostrej walki politycznej, jeśli będziemy dezawuować realną opozycję i jej liderów. Od tego jest PIS. Głupie jest kokietowanie wyborców, rozliczając się miedzy sobą, wymuszając akty skruchy, pokazując swoje słabe podbrzusze.
Przypominam raz jeszcze; przed meczem, w szatni, możemy omawiać taktykę. Po meczu, w szatni, możemy sobie nakłaść po pyskach. Ale teraz trwa mecz! I jeśli lider ataku prowadzi go na bramkę przeciwnika, to nawet widzą jego błędy, chroni się go, celnie podaje mu się piłkę, a już na pewno nie podstawia się nogi.
Dla porządku: nie w “dupniaka”, tylko w Dupnika, choć to może i rusycyzm (vide sputnik, nudnik itp), ale tak było (vide “salonowiec”). Gra znana również w innych krajach Europy.
.
A wracając do sprawy. Jak kiedyś ekonomia odwracała się tyłem do psychologii, tak Wasza, twoja i Misia matematyka i teoria gier odwracają się tyłem do faktu, że gra toczy się w czasie realnym i dotyczy realu, co ma swoje terminy. Dwa lata poszły psu w D. Jeśli teraz nie rozmieszamy tej pulpy, co ją stanowią do tej pory partie “opozycyjne” (patrz: moje komentarze poniżej wszystkiego), to mamy z głowy następne cztery lata modlitw za zdrowie Jarosława, żeby po jego odejściu nie rozpętało się jeszcze większe, nieprzewidywalne Coś.
@Ernest Skalski “Poraża mnie pewność pani Magdaleny, MR E i innych, którzy WIEDZĄ, że ludzie nie zagłosują na PO i na N przy okazji. Skąd wiedzą? Objawienie fatimskie?”
Zapewne ze słuchu wiedzą. I z racjonalnego przetwarzania nadchodzących z heterogenicznego otoczenia danych.
Moja osobista pewność co do absolutnej, nieodwracalnej oraz przechodniej na dowolnego potencjalnego koalicjanta klęski PO wynika z tego, co słyszę w wiejskim sklepiku oraz na powiatowym dworcu. Nie z tego, co gwarzę z sobie podobnymi o tym co-jest i co-by-tu-może w naszej małej komorze echa. W niej słychać “choćby i na PO czy .N, byle odsunąć Pis”, ale w sklepiku i na dworcu szum niesie: “choćby i na małpę, byle nie PoPis” oraz “Tusk, Kopacz i Schetyna powinni siedzieć za niewsadzenie Kaczyńskiego i Ziobry”.
Lud, panie Erneście, ma krótką pamięć ale tekst “dwa razy obiecane to jak raz dane” z knajpianych nagrań pamiętają i przywołują. Tym którzy zapomną pisi propagandziści odtworzą ten bon-mot na dzień przed głosowaniem. Wraz z przypomnieniem zegarków, ośmiorniczek i warszawskich kamienic.
Nie pomogą zaklęcia. PO w oczach i umysłach całkiem niepisich powiatowych wyborców jest cuchnącym truchłem.
I – podejrzewam – dla wielu wielkomiejskich też. Co gorsza, nie widać ani krztyny ducha w tym truchle…
@ BM
” Kto tu chce głosować na PO?” i “Chcemy – niektórzy z nas — głosować na koalicję antypisowską”.
.
Zgubiłem się. To w tej koalicji ma nie być PO? Czy jednak ma być? Jeśli ma być, to będzie to – jakby nie patrzeć – głosowanie na PO, a na pewno zostanie tak przedstawione w mediach.
@ ES
“Poraża mnie pewność pani Magdaleny, MR E i innych, którzy WIEDZĄ, że ludzie nie zagłosują na PO i na N przy okazji. Skąd wiedzą? ”
.
Skąd wiedzą – ano widzieliśmy wyniki ostatnich wyborów – nie wystarczy?
No to jeszcze przeczytaliśmy Pański komentarz – o ten: “PIS przekona, że opozycja odbierze 500+, wróci do emerytury 67/67 i nawpuszcza uchodźców. Niech zmobilizuje jeden do dwóch milionów nowych wyborców i po zabawie”.
Ludzie mają czego się bać ze strony PO, mają za co PO nie lubić, a nie mają powodów by PO kochać (może poza znajomymi HGW od reprywatyzacji). Nie mieli za co kochać 2 lata temu, a teraz PiS skutecznie to przypomni. Przypomni też, że po 8 latach rządów PO państwo polskie istniało tylko teoretycznie, a jego obraz to “ch…, d.. i kamieni kupa” – i to diagnoza samych polityków PO.
A koalicja PO + (.N) + SLD? Pan słyszał Kaczyńskiego z Brudzińskim wykrzykujących w duecie: “cała Polska z was się śmieje, komuniści i złodzieje”? Nie ma co – świetny pomysł, by zdobyć głosy wyborców.
Po co narażać się na ciosy? Ja też lubię Wysockiego i jego pieśń o bokserze, ale jakoś w ten scenariusz nie wierzę:
“wot on udarił raz dwa tri
i sam liszyłsja sił
mnie ruku podniał riefieri
katoroj ja nie bił”
Poniżej przeróbka tej pieśni na polski:
https://www.youtube.com/watch?v=SBzTqc79B3Y
Ludzie kochane, dlaczego nie możemy się porozumieć w tak prostej sprawie? Jeśli koalicję antypis utworzą PO, .N, dwie kawki, ławeczka przed UW i kupa gnoju oraz Kukiz’15 (który akurat otrzeźwieje) oraz partia RAZEM, SLD i Antifa (lub jakiekolwiek inne podmioty/przedmioty) – i jedyną ich wspólną cechą będzie antykaczyzm, to na taką koalicję trzeba głosować. Bez względu na poglądy i ich program w dowolnej sprawie oraz dowolne dawne zaszłości/błędy/głupoty. Zatkać nos, nie estetyzować, nie chrzanić dyrdymałów, że ten głupi, tamten cham, ów zgodny czy niezgodny z Dekalogiem – tylko głosować, bo cel (ogromnie i tak trudny do uzyskania) Numer Jeden, to odsunąć tę klikę. O reszcie pomyślimy potem.
@ BM,
“Jeśli utworzą….”
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22484439,petru-nazywa-razem-komunistami-zandberg-zapowiada-proces.html#BoxNewsLink&a=66&c=96
Po co zajmować się wirtualnym tworami i przekonywac do nich? Nie lepiej poświęcic ten czas na coś produktywnego?
I jeszcze:
“Wspólne jest tylko to, że w obu przypadkach gra się by wygrać. Walka polityczna to nie jest dyskusja akademicka. Wymaga znacznego stopnia uproszczenia. Wyborcy nie studiują programów, reagują na hasła – choćby „dobra zmiana” – i na liderów. Może to nie mądre, ale nie ma się co wymądrzać. Trzeba grać w tę grę jeśli chce się wygrać, czy chociaż cokolwiek ugrać.”
.
Słusznie. Ale Pan proponuje grać tak, by przegrać.
.
“Wracam do motta, którym zacząłem artykuł, do pytania JFK co możesz zrobić dla kraju? ”
.
Mogę wspierać cokolwiek, co ma szanse wygrać z PiS, zamiast kierować się sentymentami i przywiązaniem do zużytych i nieskutecznych form.
“Daremne żale, póżny trud, bezsilne złorzeczenia
Zużytych platform żaden cud nie wróci do istnienia”
.
“Nie wygramy ostrej walki politycznej, jeśli będziemy dezawuować realną opozycję i jej liderów.”
Sami się dezawuują – tu nawet PiSu nie trzeba! Czy będziemy na to przymykać oczy, czy nie – już są spaleni!
@Ernest Skalski: uraczył nas Pan swoimi pobożnymi życzeniami. Zapomniał o młodym pokoleniu, które inaczej niż my nie ma żadnych powodów, aby głosować na PO. Nie pisze Pan o młodzieży, którą PO zostawiło na Śmieciówkach. Jaki ma Pan dla nich przekaz? Jaki przekaz dla młodych ma Schetyna głosujący rękacw rękę z PiS przeciwko prawu do aborcji? Obawam się, że marnuje Pan czas swój i nasz. Jaki jest koń każdy widzi. Na dzisiaj PiS jest nie do obalenia. Bez nowych sił w polskiej polityce Kaczyński będzie nadal rozdawał karty. To co wyrabia PO i .N poraża tak samo jak PiSowskie rządy. Demolka będzie trwała nadal. Bo nikt nie złapie za rękę tych, co teraz demontują Rzecz Pospolitą.
Nie ma co sie goraczkowac, poczekajmy na wybory samorzadowe.
To moze wskaze w ktora strone pojda wyborcy.
Jakkolwiek rozumiem wybory panow Skalskiego czy BM to trzeba pamietac ze jestesmy grupa starych prykow i nie mamy pojecia co moze zaktywizowac mlodsze pokolenia przeciwko PiS. Po kilkutygodniowym pobycie w Polsce powiatowej ostatniego lata pewien jestem ze nie PO z N.
Ciezko walczyc z PiSem gdy nie ma nie tylko armat, ale i pociskow.
@Adam M. – Adamie, z armatami rzeczywiście kiepsko, ja np. ostatnio czuję się taki więcej zagwożdżony. Ale pociski są, którymi można pociskać, albo przynajmniej je pocisnąć. To właśnie te nic nie warte obiektywnie Partie (pożal się B.), które powinniśmy z całą mocą zaatakować, zamiast tracić czas na chwilowo pancerny Kaczystaw. Jeśli oczywiście zakładamy, że ktokolwiek liczy się z naszym tu gadaniem. Trzeba ich pocisnąć, aby przeprowadzili w swoich partyjkach wewnętrzne referenda, ustalili i ogłosili, jakie naprawdę są ich programy, na co ich ewentualni Sejmici będą rzeczywiście głosować. Bez totalnej przejrzystości takich spraw nie ma co oczekiwać jakiejkolwiek wiarygodności, co za tym idzie – elektoratu. Np. nie da się dojść do niczego bez jasnej deklaracji: co zrobimy po dojściu do czegoś z 500+ ( dlaczego i jak?) . I wymusić na nich, już teraz, nie potem, nawiązanie rozmów z Kościołem. Ustalających zamierzone granice jego władzy w tym naszym Nowym Państwie. Kościół zawsze był pragmatyczny, jeśli uzna naszą szansę, będzie rozmawiał, mając nadzieję, że od pretendentów więcej uzyska, niż od umoszczonej w gnieździe władzy. I może swoją sforę (grex diaboli) zdoła na chwilę przyhamować., na czas wyborów. Hazelhard zapisał się do tych Petruczesnych. O.K. ja bym się zapisał nawet do nie wiem kogo, gdybym miał cień nadziei na ich wzbogacenie od jasnej strony mocy. Tymczasem jednak opukajmy ich, jak ten ostatnio na tym forum pokazany dzięcioł. Do korzeni.
Łaziło mi po głowie, pod powierzchnią, co już ze starości rzęsą zarośnięta, ale parę minut po zakończeniu komentarza się wynurzyło. Czym można przebić 500+ ? Nie jesteśmy tak bogaci jak Niemcy, ale przypuszczam, że to jest do przeprowadzenia. To niemieckie “Grundsicherung”, czyli zapewnienie osobom i rodzinom poniżej granicy biedy pomocy państwa dla utrzymania ich powyżej tej granicy. I to nie dotyczy tylko dostawców progenitury. Ale i tych, podobno “takich biednych” moherów.
Według mnie ma Pan – niestety – rację i zagłosuję na jakąkolwiek koalicję przeciwko PIS a potem będę zapuszczał brodę bo nie dam rady popatrzeć w lustro.
Ma Pan rację, tylko co z tej racji? W najlepszym przypadku odroczenie “kary” na 4 lata. Teraz jest czas na stworzenie/tworzenie ugrupowania mogącego długo i mądrze rządzić krajem, teraz jest motywacja, teraz jest dno od którego można się odbić. 2 lata już zostały zmarnowane.
W trakcie ewentualnych rządów koalicji antyPISowskiej nie będzie już takiej motywacji, nic nie powstanie.
Od czołowych intelektualistów i publicystów – a do takich Pana zaliczam – oczekiwałbym tekstów zachęcających “młodzież” z różnych demokratycznych partii (a także bezpartyjną ale aktywną społecznie i politycznie), tekstów wspierających, dodających otuchy i kopa młodszemu pokoleniu to stworzenia nowej partii. Pan – moim zdaniem – powinien krzyczeć YES YOU CAN a oni powinni próbować, próbować i próbować a jeżeli się nie uda to zawsze pozostaje w rezerwie opcja forsowana przez Pana. Takie defetystyczne (w odniesieniu do powstania i sukcesu czegoś nowego) teksty jak wyżej są – moim zdaniem – obecnie szkodliwe.