Andrzej Lubowski: Kto strzeże Amerykanów w Moskwie?2 min czytania

2017-11-15.via giphy.com

Donald Trump zakończył swą wizytę w Azji. Jeszcze niedawno groził Chinom wojną handlową. Grzmiał, że oszukują Amerykę; “gwałcą ją”, i on z tym skończy.

Coś się nagle odmieniło, bo tym razem lokator Białego Domu zapewniał, że nie ma do Pekinu żadnych pretensji. W Manili demonstrował swą przyjaźń wobec filipińskiego prezydenta Rodrigo Duterte, tego samego, który niedawno chwalił Hitlera, i który nie ukrywa, że najlepszy sposób na walkę z narkotykami to mordowanie handlarzy lub osób podejrzanych o taki handel.  Duterte uważa, że dziennikarze to szpiedzy, więc nie ma powodu odpowiadać na ich pytania, co Trumpowi bardzo się podobało. Ale najcieplejsze słowa i gesty Donald Trump zostawił dla swego przyjaciela, Władimira Putina. Putin zapewnił go, że Moskwa nie mieszała się do amerykańskich wyborów, więc sprawa powinna być raz na zawsze zamknięta. Skoro tak powiedział, to znaczy, że tak było. Czy to elegancko nie wierzyć Putinowi?

Nikogo zatem nie powinno dziwić, że jak wczoraj, 14 listopada napisał “New York Times”, amerykański Departament Stanu, którym kieruje Rex Tillerson, osobiście odznaczony przez Putina Orderem Przyjaźni, zatrudnił właśnie rosyjską firmę Elite Security Holding, aby pilnować amerykańskiej ambasady w Moskwie, i konsulatów w Petersburgu, Jekaterinburgu i Władywostoku.

Kontrakt wartości 2,8 milionów dolarów przyznano bez przetargu. Firma, do której powędrują te pieniądze amerykańskiego podatnika, ma swe początki w biznesie założonym przez Wiktora G. Budanowa, byłego szefa Putina w KGB.

Budanow, były szef rosyjskiego kontrwywiadu, odszedł ze służby wywiadowczej  w 1992 roku, i zajął się prywatnym biznesem. Z oficjalnych danych wynika, że dziś 82-letni emerytowany generał KGB nie ma żadnych udziałów  w firmie, jaka uzyskała kontrakt rządu USA. Ale centralą firmy kieruje w Moskwie jego syn Dimitri Budanow.

Andrzej Lubowski

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. Magog 17.11.2017