2018-04-18,
Kiedy tylko mogę, wybieram się na wykłady na mojej uczelni zorganizowane w cyklu „8 Wykładów na Nowe Tysiąclecie”. Ich pomysłodawcą jest rektor (w latach 1999-2005) Piotr Węgleński, który stara się dobierać i prelegentów i tematy, które w mają charakter na tyle uniwersalny, że mogą zaciekawić wszystkich, ale też dotykają spraw bieżących – by nie rzec palących.
Taką sprawą jest niewątpliwie obecność religii w przestrzeni publicznej, a zwłaszcza wzajemne relacje państwa i różnych wspólnot religijnych. Tak więc, 17 kwietnia na UW odbył się wykład zatytułowany „Państwo a Kościół”, który wygłosił ks. bp prof. Tadeusz Pieronek.
Spotkanie spełniało wyżej wspomniany wymóg w sposób wręcz wzorcowy. Jak przypomnieli organizatorzy, Tadeusz Pieronek jest profesorem nauk prawnych, duchownym rzymskokatolickim, pełnił funkcję biskupa pomocniczego diecezji sosnowieckiej i sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski. W latach 1998-2004 był rektorem Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Jest laureatem wielu odznaczeń, m.in. Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski. Poza tym, jak przedstawiając prelegenta przypomniał rektor Węgleński, bp Pieronek często i chętnie wypowiada się publicznie właśnie na ten temat, a w jednym z wywiadów mówił, że: „Kościół nie jest żadną instytucją narodową. Politycy wykorzystują go do swoich wojenek, jedni go bronią, inni – atakują, bo taki sobie cel obrali. Powinni przede wszystkim wiedzieć, czemu służy Kościół, i nie wymyślać jego obrazu na swój użytek”. Rektor przywołał też soczystą litanię epitetów, jakimi bp Pieronek po tej i innych wypowiedziach publicznych jest obdarzany przez krewkich, zwykle zresztą anonimowych, komentatorów.
W każdym razie prawie godzinny wykład wygłoszony auli dawnej Biblioteki Uniwersyteckiej był wybitnie akademicki, by nie rzec wręcz techniczny. I co tu dużo gadać: dla większości chyba jednak rozczarowujący. Zwłaszcza dla tych, którzy spodziewali się ostrego komentarza do tego, jak te relacje wyglądają w Polsce i – jak wiadomo – i samemu prelegentowi ich kształt raczej do gustu nie przypada. Dotyczyły bowiem przede wszystkim regulacji prawnych między Unią Europejską w poszczególnymi państwami członkowskimi.
Część druga, czyli pytania, stanowiła jednak rekompensatę i nagrodę za cierpliwie wysłuchany wywód na temat poglądów samego bpa Pieronka na temat Unii i jej zaniedbań w tym względzie. Pytania bowiem były nader konkretne i związane, jak się można było spodziewać, przede wszystkim sytuacji w Polsce.
Robiłem notatki zarówno z wykładu jak i odnotowałem pytania i odpowiedzi. Zapamiętałem też swoje pytanie, w którym przywołałem bardzo mi bliskie zresztą życzenie, jakie padło w trakcie wywiadu. Jak powiadał Pieronek państwo powinno być neutralne, a Kościół apolityczny. No więc jak to należy rozumieć w polskim, i to zwłaszcza dzisiejszym kontekście? Inni pytali głównie o rolę imperium redemptorysty z Torunia, obecny nazbyt chyba intensywny kontakt rządu nie tylko z Toruniem, ale i episkopatem. Padło też pytanie o nacjonalistów przyjmowanych z otwartymi ramionami w niektórych świątyniach katolickich i na Jasnej Górze.
Może adresatem tych pytań nie powinien być biskup emerytowany, choć niewątpliwie zasłużony. Ale jego odpowiedzi wydały mi się ciekawe, gdyż wskazywały na odpowiedzialność nas wszystkich, a nie tylko instytucji kościelnych czy państwowych. Dodałbym od siebie, że zarówno państwo jak i Kościół mają tyle siły (i władzy), ile my sami im dajemy. Niestety i jednemu i drugiemu dajemy tej siły i władzy zbyt dużo.
Uzmysłowił mi to krótki, ale wyrazisty tekst o. Ludwika Wiśniewskiego na temat projektu ustawy popieranej przez polski episkopat i dużą część polityków. Oto słowa godne obywatela:
„Dla mnie – człowieka, który przez całe życie walczył o prawo do życia wszystkich nienarodzonych – projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” jest faryzejski i nieludzki. Ośmielę się powiedzieć: antychrześcijański”.
Tekst „Gniew ludu” powinien być lekturą obowiązkową dla każdego biskupa, bo do głównie do nich jest skierowany. Nie ma w nim miłych i grzecznych słów. Są słowa pełne słusznego gniewu. I ten gniew narasta…
Stanisław Obirek
Jest taki wywiad z Wojciechem Polakiem o Kościele i nacjonalizmie (https://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1410,prymas-polski-nacjonalizm-to-grzech-zaniedbania-kosciola.html ) . Słowa Prymasa budzą sympatię i podejrzenie poczucia bezradności, ale jest tu coś więcej, kiedy Wojciech Polak interpretuje słowa kardynała Wyszyńskiego: “Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu. Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania Narodu i służby jemu”, mam jednak wrażenie, że decyduje się na samooszustwo. Mowi, że słowa wyrwane z kontekstu, że w tamtych czasach znaczyły coś innego. W końcowej partii wywiadu mówi o przyjmowaniu nacjonalistów w kościołach, że “To jest nasz, jako Kościoła, grzech zaniedbania. Nie mamy ludzi, którzy byliby gotowi iść, stanąć przed nacjonalistami i odważnie zmierzyć się z wyzwaniem. Nie tak, jak niektórzy ich obecni duszpasterze, którzy często — muszę to powiedzieć szczerze, z wielkim bólem — tylko przyklaskują herezji.”
Wojciech Polak mówi w odpowiedzi na ostatnie pytanie, że “refleksja wokół narodu poprowadzi nasz Kościół do pytania, dlaczego w naszych czasach tak łatwo łączy się nacjonalizm i wiarę. Dlatego że wiara jest płytka, instytucjonalna i deklaratywna?” Czy tylko mnie się wydaje, że zabrakło odwagi powiedzenia, że jest to bardzo starych problem Kościoła i że prezentowanie go jako jakiegoś nowego zjawiska może wyłącznie pogorszyć sytuację. Nacjonaliści na Jasnej Górze to przedwojenna tradycja, nacjonalistyczne werble słyszeliśmy w czasach Konfederacji Bardskiej i wcześniej. Obawiam się, że nie bardzo można krytykować to co widzimy dziś, bez krytycznego spojrzenia na to, co było wczoraj. A na to (mam wrażenie) nie mają odwagi nawet tak przyzwoici ludzie jak Wojciech Polak.