17.08.2018.
Tak, wiem: Wacław Depo jest katolickim biskupem od 2006 roku i doktorem teologii, a od 2012 roku kieruje diecezją częstochowską. Jak każdy teolog i hierarcha katolicki podlega biskupowi Rzymu i z urzędu powinien wdrażać w powierzonej jego opiece diecezji nauki obowiązujące w rzymskim katolicyzmie.
Do podstawowego kanonu tej doktryny należy uznanie tzw. autonomii rzeczywistości ziemskich, szacunek dla wolności sumienia i kierowanie się zasadą pomocniczości, co w praktyce oznaczać powinno maksymalną wstrzemięźliwość, albo wręcz nieingerowanie w sprawy polityki i szacunek do lokalnych rozwiązań prawnych i konstytucyjnych. Jednak Depo się wyemancypował i już nie po raz pierwszy wdraża własne nauki.
Przypomina w tym duchownych szyickich dla których istnieje tylko jedno boskie prawo, bezpośrednio wywodliwe ze świętej księgi islamu i oczywiście tylko oni mają wyłączność na jej właściwie rozumienie. Prawo stanowione, jak na przykład konstytucja danego kraju, powinna się dostosować do „Koranu” i jeśli jest z nim niezgodna to powinna zostać zmieniona. To właśnie zaproponował w 1979 roku w Iranie Ajatollah Chomeini. Jak widać niektórzy polscy hierarchowie mieliby ochotę pójść w jego ślady.
Oto wykładnia porządku jaki powinien obowiązywać w Polsce według ajatollaha Depo, z którą mogli się zapoznać licznie zgromadzeni pielgrzymi w Częstochowie 15 sierpnia 2018 roku:
W takim zwycięstwie nie ma wygranych i pokonanych, chyba że ktoś czuje się pokonanym poprzez prawdę i miłość do Ojczyzny i jej dziejów, gdyż bardzo boleśnie powróciły w ostatnim czasie wypowiedzi, że w Polsce rządzi Konstytucja, a nie Ewangelia, że Konstytucja ma iść przed Ewangelią.
Mowa jest wprawdzie o moralności i problemach związanych z obroną życia, ale któż powstrzyma nadwiślańskich ajatollahów z rozciągnięciem „rządów Ewangelii” na wszystkie obszary naszego życia?
Przestrzeganie Konstytucji jest „bolesne”. No cóż może warto na nowo przeegzaminować niektórych hierarchów z dekretów soborowych reprezentowanej przez nich instytucji, no i z nauczania ostatnich papieży.
W tych letnich miesiącach sporo czytam na temat obecności religii w przestrzeni publicznej w różnych krajach na świecie. Jak z tych lektur wynika w ostatnich latach robi karierę pojęcie postsekularyzmu. Mówiąc w wielkim skrócie chodzi o umiejętność dogadywania się ludzie różnych religii, a zwłaszcza wierzących i niewierzących w pokojowym urządzaniu świata. Warunkiem niezbędnym owego dogadywania się jest uznanie własnych ograniczeń i wyrażenie skruchy za popełnione błędy, czy to w imię religii czy w imię ideologii sekularnych. Mistrzami tak rozumianego postsekularyzmu są z jednej strony Joseph Ratzinger a z drugiej Jurgen Habermas, którzy spotkali się w 2004 roku i ustalili, że to jest możliwe. Jak się wydaje do biskupa Depo to przesłanie nie dotarło.
Zdaniem jednej z badaczek tego zjawiska, Michele Dillon, w katolicyzmie istnieje duży potencjał włączenia się w tę postsekularną debatę dzięki papieżowi Franciszkowi. W polskim kontekście jednak trudno mówić o wykorzystaniu tego potencjału.
Stanisław Obirek
Mam wrażenie, że nauczanie Kościoła, nie tylko polskiego, zaczyna się “rozłazić”.
https://wiadomosci.wp.pl/45-teologow-i-filozofow-chce-zmiany-decyzji-papieza-franciszka-chodzi-o-kare-smierci-6284978614012033a
W historii już nie raz bywały zasadnicze różnice zdań, ale w dzisiejszym świecie takie informacje mają większe znaczenie, bo dzielą także wiernych, a nie są schowane w zakamarkach kurii rzymskiej. Każdy wierny natychmiast czuje się w obowiązku zając stanowisko i may co mamy.
Postawa abp Depo jest dość logiczna i konsekwentna. Skoro zdobyliśmy już tyle, dlaczego nie zdobyć jeszcze więcej? Tak postępuje każdy na tym świecie.
A że akurat jest okazja …
https://www.donald.pl/artykuly/jPJpMnkA/a-wlasnie-ze-to-nie-fejk-andrzej-duda-naprawde-byl-smarowany-potem-z-torebki
Proszę zwrócić uwagę, że ta wypowiedź nie narobiła jakoś specjalnie dużo szumu w naszym kraju.
Pan Depo nie jest bardzo stary – rocznik 1953, we wrześniu skończy 65 lat. Jego poglądów nie można zatem wytłumaczyć starością, sklerozą czy inną miażdżycą. Pochodzi ze ściany wschodniej, co do pewnego stopnia tłumaczy zapędy bizantyjskie. W największym stopniu tę i inne jego “światłe” wypowiedzi tłumaczy chciwość. Chciwość w jego wydaniu nie dotyczy wyłącznie pieniędzy ale ekwiwalentów pieniędzy – władzy, prestiżu, chwały, etc. Ta chęć zdominowania Konstytucji przez Ewangelię nie dotyczy wszakże ewangelii chrzescijańskiej ale ewangelii głoszonej przez polski krk – nienawistnej, buńczucznej, wykluczającej, nietolerancyjnej, opresyjnej i autorytarnej. W takiej ewangelii miejsce boga jest wtórne, drugoplanowe. Pierwszoplanową rolę odgrywają urzędnicy tegoz boga, fałszywi bożkowie w rodzaju biskupa Depo. To oni mają być własciwymi władcami dusz, sumień, majtek i pieniędzy. Mam nadzieję, że wierni, przynajmniej najbardziej wyczuleni widzą i właściwie oceniają takich fałszywych proroków i w stosownym czasie wszystkim Depom, Hozerom, Michalikom i Jędraszewskim oraz depopodobnym wystawią rachunek wiary tak jak na to ci fałszywi prorocy zasługują.
Niemal każda wypowiedź polskiego duchownego (właśc. cielesnego) doprowadza mnie do szewskiej pasji. Nie inaczej i tym razem. Bezczelność i arogancja Rydzyka udzieliła się prawie wszystkim hierarchom i prostym plebanom zabierającym publicznie głos. Rację ma @J.Luk, pisząc o logice i konsekwencji w postępowaniu krk. Od blisko 30 lat mamy do czynienia z procesem zawłaszczania państwa przez kościół. Doskonale potrafię wyobrazić sobie taki rozwój wypadków, który spełni marzenia Frycza Modrzewskiego o kościele narodowym. Z tym, że to nie państwo będzie sprawowało kuratelę na kościołem, jak chciał Frycz, a kościół nad państwem. Papież w Watykanie nie jest nam potrzebny. Mamy swojego, bo idee JPII wiecznie żywe, czyli katolicka kremówka będzie w każdym polskim domu. Nie pocieszają mnie informacje o malejącej liczbie dominicantes i communicantes (chociaż liczba tych ostatnich w porównaniu z latami 80. podwoiła się, a więc spadku nie ma). Polski krk obejdzie się bez wiernych niedzielnych, wystarczą chrzty, komunie, śluby i pogrzeby. Źródło prawdziwego dochodu to instytucje państwa. Żadna partia nie powie: stop. Marginalnej “Razem” nie ma co brać pod uwagę. Kościół ma na podorędziu “cierpienia za komuny” i “dziedzictwo JPII” i tymi kijami bejsbolowymi zatłucze każdego. Kształtuje też wyobraźnię historyczną. Jeżdżę po kraju i odwiedzam kościoły. Roi się w nich od pamiątkowych tablic: zapomniany niewiadomokto z XIX w. prosi o westchnienie, obok żołnierze z jakiegoś obwodu AK, Sybiracy, dalej wyklęci z jakichś lasów, internowani z “Solidarności”, obowiązkowy JPII – bo został papieżem, bo nawiedził, bo przelatywał nad kościołem, bo umarł i pogrzebion, wreszcie Kaczyński prezydent – bo zginął. Proste to, spójne i sugestywne. Władają przeszłością. I tu Orwell: “Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość…”.
I tak krok za krokiem …
@J.Luk A ja polecam to:
http://ninateka.pl/film/pamiatka-z-kalwarii-jerzy-hoffman
Uważam to za najlepsze dzieło Jerzego Hoffmana w jego całym dorobku.
O ile film Hoffmana i Skórzewskiego robi głębokie wrażenie, stanowiąc ilustrację epoki sprzed 60 lat, o tyle ci ludzie na obrazku przytoczonym przez pana @ J.LUK wyglądają jakby sobie kpiny robili, lub jakby to była rekonstrukcja. Jeżeli jednak oni na tych kolanach naprawdę poważnie walczą o własne i nasze lepsze jutro, to maja rację. Każdy walczy na swój sposób i wedle własnego przekonania – oni tak to widzą. Mimo wszystko wolę ich na kolanach niż przy urnach czy na demonstracjach narodowców.
@Slawek Czytam, że obejrzał Pan polecany przeze mnie dokument. Idę więc za ciosem (uwielbiam takie starocie kina). Tu
http://ninateka.pl/film/kalwarja-pod-wilnem
podobny temat w dokumencie jeszcze starszym od Hoffmanowskiego, bo sprzed IIWŚ. Nastrój radośniejszy i normalniejszy (w zakończeniu pielgrzymki), niemniej jednak zjawisko trwa w niezmienionym kształcie. Ci ludzie na kolanach w II RP i w PRL nie mieli nic do gadania, teraz mają i właśnie przy urnach. Ba, żeby oni walczyli o “swoje”! Oni walczą o “nasze” – na ich sposób rozumienia, gdzie w tej “naszości” nie ma dla nas miejsca.
@WEJSZYC – dziekuję, ten film z 1930 roku o Kalwarii pod Wilnem też robi wrażenie, dzięki brakowi komentarza. Możemy naturalnie ubolewać nad tym, ale tradycja pozostaje poza naszym wpływem. Właściwie zamiast utyskiwać na tych naszych rodaków na kolanach, powinniśmy się zastanowic jak przekształcic to w atut? To prawdziwe wyzwanie!.
Rozumiem i podzielam irytację, ale przecież reagujemy. Mój wpis to kropelka w morzu oburzonych. Więc może nie jest tak źle. Zaczadzeni są ci, których potem my wszyscy nagłaśniamy naszym oburzeniem, stąd wrażenie, że są wszędzie. A jednak to my pracujemy nad masą krytyczną, która nadchodzi i przechyli szalę na naszą stronę. Ich siłą jest nasza słabość, ale my wzrastamy w siłę bo jest nią zdrowy rozsądek. Dlatego trzeba reagować, pisać, komentować i ośmieszać…
Panie profesorze jak dotrzeć do tego suwerena….??? https://www.facebook.com/karol.kosiorowski/videos/2116260218405433/
“Dlatego trzeba reagować, pisać, komentować i ośmieszać…”
Niestety, to nie wystarczy! Stajni Augiasza nie da się oczyścić posikując hałdy nieczystości wodą z konewki – a tak działa na kk w Polsce – wszelka krytyka uprawiana “na łamach”. Wedle mnie, większość piszących i komentujących w SO żywi naiwną nadzieję, że tych tzw. pasterzy można jeszcze w jakiś sposób zmienić, przekonać czy zmusić do zmian. Kościół od wieków korzy się tylko przed siłą, a siła to władza i pieniądze. Słabi podawani są na deser. Kto tego nie rozumie powinien powrócić do lektury Makiawela, albo dawać na tacę Rydzykowi. Rządzący obecnie motłoch, sterowany przez psychopatę nie cofnie się przed niczym, aby tylko nie utracić swoich beneficjów. Opozycja jest godna pogardy, której zresztą nie szczędzą im ich polityczni kumple. Zabetonowanie sceny politycznej przez brak kadencyjności parlamentarzystów rodzi obecną patologię. Polityczne stanowiska są cedowane na potomków. Wzmaga to poczucie bezkarności. Jakikolwiek poważniejszy protest będzie bezwzględnie pacyfikowany, a wybuch buntu zgaszą obce siły ( “Prezydent Polski Andrzej Duda podpisał w czwartek nowelizację ustawy o zasadach pobytu i przemieszczania się wojsk obcych na terytorium RP. M.in. nadaje ona siłom obcych państw takie same uprawnienia jak te, które przysługują polskiej armii.”)
No, ale można przecież “reagować, pisać, ośmieszać”. Można, ale siebie, bo ci Hunowie mają skórę grubszą od nosorożca, a boją się jedynie zabrania zabawek przez swojego firerka.
Świat stoi przed efektem przeludnienia i marnotrawienia surowców. Władni i możni tego świata zdają się nie dostrzegać tego, ale w końcu nastąpi katastrofa i po hekatombie – o ile przeżyje ją wystarczająca ilość ludności do odtworzenia populacji – nastąpi następny, miejmy nadzieję, bardziej przyjazny człowiekowi system. Na tę chwilę nie widzę szans na zauważalną poprawę jakości istnienia. Próba okiełznania oszalałego osła budzi jedynie zadumanie nad ludzkim chciejstwem i naiwną nadzieją. Ale, co podkreślam, jest to tylko moje osobiste odczucie, z którym na pewno niewielu się zgodzi.

© FOTOLIA / ANDREY BURMAKIN
Piskorski szpiegiem Iraku?
Nie zgadzam się, że reagując i ośmieszając głupotę i arogancję bliźnich (w końcu ajatollahowie to też bliźni) ośmieszamy też siebie. Wprost przeciwnie. Ratujemy własną godność i poczucie przyzwoitości, co nie jest mało. Dystansowanie się wobec “oszalałego osła” jest też sposobem na życie. Wcale nie gorszym niż wdawanie się w niepotrzebne kuksańce.
Pisząc o ośmieszaniu siebie nie dodałem, że ośmieszmy się właśnie w oczach wspomnianych wyżej Hunów, mea culpa! Jasnym jest dawanie odporu (przynajmniej werbalnego) troglodytom okładającym nas maczugami, tylko ile można znieść razów nie oddawszy ciosu. Sama pogarda dla przeciwnika, który w dodatku wrzeszczy i pluje nie zmieni faktu poczucia bezsilności ofiar, co dodaje więcej mocy atakującym. Si vis pacem para bellum.
Pełna zgoda! Poza tym mamy na szczęście możliwość wyboru kontaktu z bliźnimi, którzy podzielają racjonalne przeświadczenia. A troglodytów można zawsze odsunąć od władzy (okładania nas maczugami) na przykład ignorując instytucjonalne formy religii.
“A troglodytów można zawsze odsunąć od władzy (okładania nas maczugami) na przykład ignorując instytucjonalne formy religii.”
Jak na Pana profesora jest to zdanie bardzo mocne (wyrazy szacunku!). Od siebie dodam swoje przekonanie, że kk jest przeżarty od wewnątrz gangreną i wydziela z siebie trupi zapach, tylko ci, którzy w nim tkwią, jak zwykle tego nie czują. Posłużę się tutaj cytatem autorytetu i znawcy tematu, jakim dla mnie jest Umberto Eco:
” Cywilizacja nie osiągnie doskonałości, póki ostatni kamień z ostatniego kościoła nie spadnie na ostatniego księdza i nie uwolni świata od tej hołoty.”
Myślę, że hierarchów należy przeegzaminować z Konkordatu. Nie jest to wprawdzie ani ewangelia, ani dekrety soborowe,
a jedynie międzynarodowa umowa, którą podpisało państwo watykańskie. Skoro podpisali, to powinni przestrzegać, jeśli im nie odpowiada, to powinni zerwać. To przecież też jest możliwe.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby biskupami “rządziła Ewangelia”. Mam jednak wątpliwości, czy oni ją w ogóle znają. Np. o ile pamiętam, Chrystus nigdzie nie mówi tam o aborcji (a spędzanie płodu w owych czasach niewątpliwie istniało) i w ogóle na temat seksu nie ma tam wiele. Nie stanowi on zatem sedna przekazu ewangelicznego, jest natomiast centralnym punktem zainteresowania polskiego kościoła.
W Ewangelii znajdziemy za to radę: ” Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną!”.
Niestety, jeśli chodzi o naszych zatroskanych o Pismo św. biskupów, jakoś słabo to widzę. Może nie czytali, może zapomnieli, a może jednak wolą “skarby” na ziemi.