21.08.2018
ECHA WYDARZEŃ: Długo mnie TU nie było. Przepraszając – wyjaśniam.
A) Siedziałem nad jeziorem, a lapkowi jakoś to nie służyło. Zginął system. Przywróciliśmy, wespół z życzliwym Microsoftem, ale wtedy…
B) Okazało się, że szwankuje… siła woli. Premia dla lenistwa!
Teraz trzeba gonić. Na szczęście można się posłużyć nie tylko własną myślą, lecz też mądrością i refleksją bliźnich. Cytowanie bywa narzędziem…
Józek Szewczyk (dziś – własne wydawnictwo), kiedyś „gazeciarz” pisał fajne „Szewskie Poniedziałki”. Teraz czasem i w fejsie wciąż bywa felietonistą.
Wygląda na to, że nasi piłkarze, jako pierwsi opuścili Unię Europejską. Żadnej z naszych drużyn nie zobaczymy wśród 32 drużyn Ligi Mistrzów ani 32 drużyn Ligi Europy. I co na to Komisja Europejska?”
Zwięźle, prawdziwie. Klubowa piłka „wynikowo i stylowo” znów dała ciała – jak wcześniej reprezentacyjna. Dała ciała z zamożną Legią na czele, i jej losami, że półamatorzy z Luksemburga stali się nauczycielami świetnie sytuowanych futbolistów z Łazienkowskiej; oraz – tuzów z importu. Żal było patrzeć, żal słuchać późniejszych „gorzkich żali”. Też – bez stylu… Zabrali wszystkie klucze do Europy? Co dał podatnik – wspaniałe stadiony, zostało; treść wypełniająca złote ramy nie jest nawet tombakowa… A zamożność – jest, jak była; i pewnie będzie. Znów ktoś kogoś „kupi” – średniaka za dużą kasę, znów kogoś „sprzedamy” – nim się sportowo rozwinie (exemplum pan Kapustka, już piłkarz, jeszcze nie mistrz w zawodzie), znów tzw. praca organiczna będzie drugorzędna wobec transferów.
Zabrali Europę – jednym, innym wręczyli złoty do niej klucz. Na szczęście, i dla poprawy nastrojów. Tuzy polityki też miały okazję pokazać się w towarzystwie mistrzów, obiecankami ich poklepać po plecach, a samemu dać sygnał, że się jest blisko tego, co akurat Naród raduje… Pewnie nie za bardzo wierząc, że z obietnic wypadnie się rozliczyć. Z lepszych stypendiów dla kandydatów dla mistrzów – jeśli przez tyle lat postępu w tej mierze nie było. Z porządnych obiektów, jeśli np. w Warszawie Skra od dziesiątków lat straszy, a porządnego obiektu lekkoatletycznego nie ma…
Dzielę uznanie dla lekkiej atletyki. Tak mocno biję brawo, że dłonie bolą. Gaworzenie o nowym wunderteamie zostawiam w tle, bo to określenie nie do końca przystaje do czasu, w którym go rodzima „królowa” za czasów Mulaka, Gerutty, Morończyka, Szelesta, Forysia, Kozubka (celowo przytaczam kilka nazwisk z listy animatorów, a nie „ wykonawców” – jak Sidło, Rut, Krzyszkowiak, Chromik, Piątkowski, Lerczakówna, Krzesińska i podobnych), bo czas jednak wtedy był inny. WTEDY awansowali – atakując z pozycji sławy międzywojnia (Konopacka Kusociński, Kwaśniewska) oraz z drugiego jednak frontu powojennej odbudowy. Teraz jest „inaczej” – medale podkreślają oraz rozwijają sławę już mocno ukorzenioną. Ale nie sprzeczam się o słowa, zostając przy przeogromnej radości z dokonań sierpniowych.
I to nie tylko ze statystycznego punktu widzenia, co komentatorzy tak lubią. Nie wypomnę np. że bohaterka 400-metrowego biegania, pani JUSTYNA ŚWIĘTY – ERSETIC, która w mistrzostwach przepięknie dwakroć błysnęła ZŁOTEM, Statystycznie pokonała jednak dystans jakby kilkanaście metrów za Ireną Szewińską z igrzysk 1976. Nie zabawię się w porównanie „SETKI” WORONINA – 10 sekund, w roku 1984 z sierpniową. Tylko bawię się cyferkami, ale ich nie myślę fetyszyzować – bo każde zawody, to inna bajka. i obraz sam w sobie. Namalowany! Nie kopia!
Grad medali rzeczywiście wywiódł nam lekką na szczyt szczytów. Nie światowy, ale europejski… Bój o pierwszy dopiero przyjdzie, ale nastrój sprzyjający kontynuacji – już jest! Mamy ELITĘ Z… ikrą, żeby nie zrecenzować dosadniej. Taką, która szkoleniowo jest dobrze prowadzona, a w GŁOWIE ma ofensywność. Wiara w siebie, w swoje siły i możliwości – W ATAK, kiedy przyjdzie właściwy czas. Uczcie się, Panowie Futboliści!
Znów będę mądry refleksją Innych. Red, Michał Pol tak napisał:
I mi jest przykro, że zwycięskich lekkoatletów witało na lotnisku Okęcie paru kibiców, a przegranych w Rosji piłkarzy – tłumy, ale nie można z tego robić bata na futbolistów, bo upokarza to jednych i drugich.
…To prawda, że nasi wybitni lekkoatleci zarabiają mniej niż nawet przeciętni piłkarze. Jak jednak można robić z tego zarzuty tym ostatnim? Po prostu jedna dyscyplina jest tą najpopularniejszą na świecie, którą tydzień w tydzień, a nawet dzień w dzień, śledzą miliony. Dzieciaki i nie tylko one zabijają się o koszulki swoich idoli, rozgrywając najlepsze mecze i turnieje na komputerach i konsolach.
Druga, owszem, też działa na wyobraźnię, ale jednak tylko raz na dwa lata, w momentach kulminacji olimpijskiej oraz mistrzostw świata i kontynentu. Nie jest winą piłkarzy, że organizatorzy berlińskich ME nie nagradzali finansowo zawodników za medale, tymczasem reprezentacja Polski za awans do ćwierćfinału ME we Francji dostała premię 14, 5 mln euro, z czego PZPN 40 proc. przekazał kadrowiczom. Po prostu tak ogromne zyski wypracowuje futbol. To nie przypadek ani czyjeś widzimisię, że prawa telewizyjne do Premier League kosztowały pięć miliardów funtów…
…Przypomnę, że widownia kompromitującego w wykonaniu naszych meczu Polska – Senegal wyniosła w TVP 15,5 mln widzów, a najlepiej oglądanej transmisji ME w Berlinie – 3,5 mln. Nie łudźmy się, że da się ludzi przekierować jakimś odgórnym nakazem. Tak jak kibice idoli, tak i firmy same sobie dobiorą bohaterów do reklam”.
Czyli – KRÓLOWA i Dama Dworu – piłka; od władczyni bogatsza, bardziej przez to wpływowa, hołubiona oraz zasilana. I jednak jakoś dwie EUROPY – w jednym obrazie sportu… A w portalach – wciąż jest … jak było: FUTBOL W ROLI GŁÓWNEJ (włącznie z duperelami), i sypiąca złotem, srebrem, brązem lekka atletyka w podrozdziale „INNE SPORTY”… Przyzwyczajenie drugą naturą?
Andrzej Lewandowski