W Polsce podobne myślenie jest obecne na przykład w propozycjach Marii Krzysztofa Byrskiego, znanego tłumacza klasycznych tekstów hinduskich[34]. Zdaniem Byrskiego lektura świętych tekstów hinduizmu odsłania treści zaskakująco bliskie tylko chrześcijańskiej wrażliwości, dotyczy to zwłaszcza koncepcji ofiary. Nader interesująco brzmią uwagi Byrskiego o istocie hinduizmu, który dość powszechnie jest uważany za najbardziej politeistyczną religię z tych, jakie zna historia. Otóż jego zdaniem sprawa wcale nie jest tak oczywista, jeśli wczytać się dokładnie w hinduską mitologię i wsłuchać się w wielobarwny tłum jej bóstw.
W tym kontekście warto przywołać tekst Karla Rahnera z 1979 roku o teologicznej interpretacji Soboru Watykańskiego II. Otóż zdaniem Rahnera historię Kościoła należy podzielić na trzy główne okresy: 1. Krótki okres judeo-chrześcijaństwa, 2. Czas Kościoła w poszczególnych grupach kulturowych, najpierw hellenizmu a następnie kultury i cywilizacji europejskiej i 3. Okres, w którym przestrzenią Kościoła stał się cały świat[35].
Ten ostatni okres zapoczątkował właśnie Sobór Watykański II, choć głównie na poziomie nowych koncepcji teologicznych. Do tzw. Kościołów lokalnych, a więc i Kościoła polskiego, ta interesująca koncepcja w ogóle nie dotarła. Jak się wydaje, nie podzielali jej również ostatni papieże, dla których Kościoły narodowe stanowią oparcie dla tzw. działań ewangelizacyjnych. Tymczasem tak naprawdę to na naszych oczach rozgrywa się kwestia tożsamości chrześcijaństwa jako religii[36].
Dzięki pierwszemu pokoleniu Żydów, którzy uznali w Jezusie z Nazaretu Mesjasza, pojawiła się nowa religia. Już w następnym pokoleniu została zdominowana, na okres prawie dwóch tysięcy lat, przez „przypadkową kulturę hellenistyczną” i równie „przypadkową kulturę europejską” w jej narodowych odmianach. Jeśli wierzyć intuicji Rahnera, wierność pierwotnemu impulsowi religijnemu zakłada konieczność „odklejenia” Kościoła od tych akcydentalnych form kulturowych[37]. W moim przekonaniu takie spojrzenie na historię Kościoła ma olbrzymie konsekwencje również dla zrozumienia wkładu Thomasa Mertona w duchowość katolicką.
W całej historii polskiego Kościoła nie ma ani jednej osoby , która by potrafiła zrobić ze mną to , co potrafi choćby jeden dowolny wiersz Mertona , a co dopiero całe książki …
Przeczytałem z zainteresowaniem i zdumiałem się…
Synkretyzm religijny połączy wszystkich muszących wierzyć w coś tam?
A co z nadchodzącą epoką SI ?
Maszyny stworzą sobie boga czy będą kontynuować to, co ludzie wymyślili?
Mnie żaden bóg nie obdarował łaską wiary, powinienem mieć kompleksy?
Ma Pan problem…..
Tak Merton jest jedyny w swoim rodzaju, zbliża ludzi daje do myślenia, a na pewno by się zdziwił gdyby usłyszał, że można kogoś do czegoś zmuszać a synkretyzm to przeciwieństwo – “muszących wierzyć w coś tam”. To wolność, a nawet dowolność wyboru!
Trudno być mnichem? Oczywiście…
Osobiście cenię wszystkie bractwa.. najbardziej te małe.
Warto przeczytać.
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/sam_na_sam.html
Pozdrawiam
ps.
Rozmowny trapista?
>>Trapiści — odłam Cystersów powstały w 1664 roku. Zakon ściśle kontemplacyjny, jego reguła uważana jest za najsurowszą w Kościele katolickim — izolacja od świata, milczenie, modlitwa, posty oraz praca fizyczna. Klasztory znajdują się głównie we Francji i Włoszech. Od 1988 istnieje żeński odłam zakonu — Trapistki.<<