Telewizja pokazała (507)15 min czytania

03.04.2019

Politycy mają proste pomysły i chętnie się ich trzymają. Dwie bezczelne wypowiedzi – jedna Wałęsy, druga Kaczyńskiego – obrazują działania naszych „elit”.

Wałęsa, kiedy Andrzej Wielowieyski mówił o różnych nieprawidłowościach, powiedział mu: – Stłucz se pan termometr, nie będziesz mieć gorączki.

Kaczyński, widząc pazerność ekipy AWS, określił jej motywy jako TKM – Teraz k… my. Ale kiedy doszedł do władzy, jego ekipa z chęcią wdrażała te motywy.

Co ciekawe, kiedy rządziła PO, to jakoś mianowanie niefachowców na odpowiedzialne stanowiska niespecjalnie raziło. Pisałem wtedy:

W rządach AWS czy PiS mieliśmy takie egzotyczne kariery, kiedy to dozorca czy technik samochodowy zostawał ministrem, a prosty magister (tu były wątpliwości nawet co do dyplomu) szefem NBP. Wtedy to krytykowano i śmiano się. Ale jeśli ktoś bez kwalifikacji zostaje ministrem w rządach PO, to jakoś nie wypada go krytykować. Wtedy okazuje się, że minister nie musi się znać na dziedzinie, którą ma zarządzać, bo to stanowisko polityczne. Także tu, w Studio Opinii, krytykuje się często raczej „krytykantów”, a o kandydatach na ministrów pisze się ciepło, że przecież  mogą się okazać dobrzy, więc na razie nie piszmy o nich źle i pamiętajmy, że ci z PiS są przecież gorsi. Tym, którym się nie podobają uwagi krytyczne pod adresem niektórych posunięć PO, radzę, żeby wyobrazili sobie przez chwilę, że takich wyborów czy posunięć dokonał PiS, a nie PO.

Ekipa PiS dopasowywała przepisy do ludzi, których awansowała. Pisałem:

Minister Macierewicz rozwiązał radę nadzorczą Agencji Mienia Wojskowego i powołał nową. Przewodniczącym rady został Paweł Kurtyka, syn byłego prezesa IPN. Ma 25 lat (minister sprzyja młodym chłopcom), był organizatorem Stowarzyszenia Studenci dla Rzeczpospolitej oraz fundatorem i przewodniczącym Rady Nadzorczej Fundacji dla Rzeczypospolitej (fundację założono 31 grudnia 2015 r.). Członkiem Rady AMW został Maciej Przerwa, skarbnik chóru męskiego „Lira”.

Rzecznik prasowa AMW: — Obowiązujące regulacje prawne nie określają kwalifikacji, które powinny spełniać osoby powoływane do składu rady nadzorczej AMW.

O oszałamiającej karierze Misiewicza, pomocnika z apteki, mianowanego na najwyższe stanowiska w MON, pisałem:

Jarosław Kaczyński zawiesił Misiewicza w prawach członka PiS. Ale właściwie za co – za wykonywanie poleceń przełożonego? Zaraz po tym PGZ rozwiązała umowę z Misiewiczem – bez odprawy. No i przepadła okazja udowodnienia, że PiS foruje na intratne stanowiska nie tylko swoich członków — można było teraz spokojnie zatrudnić bezpartyjnego Misiewicza. Zmarnowano też tak pięknie rysujący się program 50.000+.

Zwołana została komisja do zbadania sprawy Misiewicza i bardzo szybko doszła do rewelacyjnych wniosków. Jak powiedział Joachim Brudziński:

Komisja po wnikliwej analizie postępowania pana Bartłomieja Misiewicza całkowicie negatywnie oceniła jego postawę. PiS stwierdza, że pan Bartłomiej Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publicznego.

No proszę, a ci, co mianowali Misiewicza przez ostatnie półtora roku na różne odpowiedzialne funkcje, w ogóle się nie zorientowali, że nie ma on kwalifikacji. I gdyby nie komisja to do dziś tkwiliby w niewiedzy.

W wojsku najsprawniej wdrożono zasadę dopasowania przepisów do ludzi. Cytowałem gen. Janusza Bronowicza, byłego Inspektora Wojsk Lądowych:

W wojsku jest tzw. karta opisu stanowiska, z której jednoznacznie wynika, jakie kwalifikacje i jakie umiejętności powinien mieć kandydat na stanowisko. Minister […] wydał decyzję zezwalającą na wyznaczanie żołnierzy, którzy nie mają wymaganych kwalifikacji. […]

Kolejna decyzja pana ministra obrony narodowej – można dziś wyznaczać na stanowisko żołnierza o dwa i więcej stopni wyżej. Czyli zgodnie z prawem podporucznik może zostać wyznaczony na stanowisko dla pułkownika, a nawet generała. To są działania, które niszczą jedną z ważnych cech wojska, czyli hierarchiczność, degradują to, co jest ważne, czyli szacunek młodszego do starszego. Dziś nie trzeba ofiarnej służby na kolejnych stanowiskach, żeby zrobić karierę. W ciągu roku można z podpułkownika stać się generałem i objąć stanowisko nie będąc do tego przygotowanym.

Ale inne działy państwa też chętnie wdrażały zasadę TKM. Pisałem:

PiS poinformowało, że szefowa Kancelarii Prezydenta, Małgorzata Sadurska, jest kandydatką na stanowisko wiceprezesa PZU.

— Proszę wytłumaczyć, po co osoba, która ani z biznesem, ani z korporacyjnym zarządzaniem nigdy w życiu nie miała nic wspólnego, jest niezbędna w takim ubezpieczeniowym gigancie jak PZU? Zapytał posła Suskiego red. Konrad Piasecki.

— Jest poszukiwana osoba o wysokich kwalifikacjach i zawodowych, i moralnych, która zna program PiS i jest rękojmią, że będzie on realizowany wyjaśniał poseł.

Pani Sadurska będzie zarabiać około 94 000 zł miesięcznie, a więc kilkakrotnie więcej niż premier. Ale co się dziwić – odpowiedzialność jest większa.

Nie było to tak nachalne za rządów PO, ale warto pamiętać że:

Kto za czasów rządów PO otrzymywał we władanie resort sprawiedliwości? Między innymi wyciągnięty z kapelusza Andrzej Czuma (kwalifikacje: kiedyś skończył prawo) i Jarosław Gowin, którego brak kwalifikacji przy jednoczesnej chęci wprowadzenia zmian zachwalano. To Gowin miał np. takie wspaniałe pomysły, żeby rodzice mogli oddawać głosy w wyborach za swoje nieletnie dzieci – ile dzieci tyle dodatkowych głosów.

I nie trzeba przesadzać z tą pryncypialnością w ściganiu komuchów i bezpieczniaków:

Aż dziw, ilu prawych ludzi trafiło do PiS-u. Co pewien czas wyskakują informacje o współpracy pisowców z bezpieką za czasów PRL czy o ich aktywnej roli w ówczesnym wymiarze sprawiedliwości i wtedy zawsze okazuje się, że to jednak byli kryształowi ludzie. Jarosław Kaczyński jako jeden z niewielu nie podpisał lojalki – no po prostu podrobiono jego podpis. Lech Kaczyński wprawdzie cytował obszernie w swojej pracy doktorskiej Lenina, ale przecież nie był konformistą podlizującym się komunistycznej władzy. Prokurator Piotrowski podkopywał ustrój socjalistyczny, dla niepoznaki wzorowo wypełniając swoje obowiązki w prokuraturze. Paru panów (na przykład ambasador Polski w Niemczech i prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej) wprawdzie współpracowali z bezpieką, ale w zasadzie nic tam nie robili, a już na pewno nikomu nie wyrządzili krzywdy.

A ilu zdolnych ludzi wypromowało PiS. Nie mają wprawdzie kwalifikacji potrzebnych do pełnienia funkcji, na które zostali powołani, ale są nadzwyczaj zdolni i lojalni. Na przykład, we władzach spółki Srebrna razem z Kaczyńskim zasiadają jego sekretarka i kierowca. Pisowcy zatrudniają też swoje rodziny i znajomych, a jednak nie można powiedzieć, że to są jakieś układy czy sitwy.<

Niestety, choć politycy, będąc kiedyś w opozycji, domagali się, aby na odpowiedzialne stanowiska powoływać fachowców, to kiedy są przy władzy, to rozdają synekury „swoim”, trzymając się biblijnej zasady, aby nie wiązać pyska wołu, który młóci zboże.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\politycy i diabły.jpg

* * *

Zbliżają się wybory, a ja coraz mniej jestem przekonany czy i na kogo oddać głos.

To jest trochę inaczej niż z reklamami w telewizji. Moją żonę wkurza ich głupota i infantylność, ja natomiast przyjąłem, że nie są one przeznaczone dla mnie i automatycznie się wyłączam, gdy lecą reklamy. Jest to zresztą miły przerywnik, można się oderwać, zrobić sobie kanapkę, herbatę, trochę się ruszyć. Filmy głównie nagrywam i kiedy je oglądam, to reklamy przewijam, co w przypadku niektórych stacji zajmuje sporo czasu.

Jeśli idzie o kampanię wyborczą, to przyjąłem, że zważywszy na jej uproszczenia, propagandę i infantylizm, nie jest ona przeznaczona dla mnie. Jednak coś z tego chłamu zostaje, kiedy widzę nielicznych polityków, których warto wysłuchać, jak biorą udział w tym cyrku. Czasem wychodzą na światło dzienne fragmenty politycznej kuchni, kiedy widać targi, kupowanie zwolenników, koncesje programowe. Zdolni politycy szukają dla siebie miejsca na scenie politycznej i swobodnie odnajdują się w innych partiach. Starają się wygrać popularność, jaką się cieszą u wyborców, którzy wybaczają im te wędrówki polityczne. Niektórzy wyborcy ulegają też presji „sondażowców”, licząc na pokonanie nielubianych polityków, a tu nawet wczorajszy wróg, który zgłosił akces do „naszych”, jest sojusznikiem. Jakoś nie mogę przyjąć takiego rozumowania.

Zastanawiam się, co z tej kampanii dociera do wyborców. Na pewno większość nie śledzi zmian w preferencjach, wahań sondaży, a kryteria ich wyborów różnią się od tych, jakie sobie wyobrażamy. Na pewno też dużo robi propaganda mediów rządowych. Pewna znajoma pani, która ogląda tylko te media, niedawno wyraziła pogląd, że dobrze, że pani Szydło pójdzie do europarlamentu, to sobie dorobi. A w dawnych czasach, kiedy odbywały wybory prezydenckie, znajoma zwolenniczka lewicy wyznała, że głosowała na Olechowskiego, bo przystojny.

O wyborcach już pisałem cztery lata temu („Jeszcze jeden czynnik”) i na razie nie widzę dużych zmian.

To wszystko jest bardzo zniechęcające i zastanawiam się, czy nie olać wyborów, czekając, aż mój kandydat Shrek zdecyduje się wreszcie wystartować i będę mógł z czystym sumieniem na niego zagłosować.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\nie-wiem-co-wybrac..jpg

* * *

Pan Bóg, który stworzył człowieka na swoje podobieństwo, jest – jak to zaznaczone w Biblii – mściwy i zapalczywy. Wprawdzie chrześcijanie nazywają go dobrym, ale na co dzień obawiają się jego gniewu, klękają przed nim i obiecują stale poprawę, lękając się, że nie dostaną się po śmierci do nieba. Wyznawcy Boga uważają często, że Bóg powiedział jasno, co mu się nie podoba i że wręcz oczekuje od nich, że to zniszczą (wszechmocny sam się rzadko zniża do takich czynów). Jeżeli tego nie robią, to gniewa się, jak na przykład gniewał się na króla Saula, kiedy ten wbrew rozkazowi Boga nie wyrżnął wszystkiego co żywe z ludzi i zwierząt u pokonanych przeciwników.

Ostatniego z przykazań Boga, które mówi o tym, żeby nie robić żadnych wizerunków i nie oddawać im czci, wyznawcy trzech religii opartych na Biblii przestrzegają — poza katolikami, którzy usunęli je z Biblii, i w kościołach mają pełno wizerunków — obrazów i rzeźb — i modlą się do nich. Fanatyczni muzułmanie uważają, że trzeba usuwać to, co się Bogu nie podoba i niszczą z zapałem starożytne posągi różnych kultur i religii. Katolicy robili to, gdy podbijali inne ludy, np. w Ameryce. A już wyrzynanie heretyków jest ulubioną czynnością wyznawców wszystkich religii.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\Jezus cię kocha.jpg

Wciąż są wyznawcy, którzy chcą spełniać nakazy Boga i niszczyć to, co uważają za zło (skąd ono się w ogóle wzięło na świecie? Czyżby stworzył je jak wszystko, dobry Bóg?).

Prawdziwi wyznawcy Boga z koszalińskiej fundacji „SMS z Nieba”, pod wodzą ks. Rafała Jarosiewicza, spalili ostatnio książki o charakterze fantasy, w tym przede wszystkim te o młodym czarowniku Harrym Potterze. Księża i ministranci spalili także inne przedmioty, które się Bogu nie podobają, takie jak afrykańska maska, obrazy, posążki Buddy, figurka słonia, a nawet parasolka z „Hello Kitty”, postacią z japońskich filmów animowanych dla dzieci. Zdjęcia z tej imprezy umieścili w internecie (Pan Bóg jeszcze nie potępił internetu). Napisali:

Jesteśmy posłuszni Słowu: ‘Posągi ich bogów spalisz, nie będziesz pożądał srebra ani złota, jakie jest na nich, i nie weźmiesz go dla siebie, aby cię to nie uwikłało, gdyż Pan, Bóg twój, się tym brzydzi’.

Akcja miała miejsce w gdańskim kościele

Spalenie posążków Buddy to przecież świętokradztwo, a na pewno obraza uczuć religijnych. Buddyści mogliby podać sprawę do sądu. A polscy muzułmanie mają tu też wdzięczne pole, bo co rusz znieważa się słownie ich religię.

Polski talib ks. Jarosiewicz już wcześniej gorliwie służył Bogu. Kilka lat temu zapakował konfesjonał do samochodu dostawczego i jeździł ewangelizować ludzi na ulicach. Chciał też wypożyczyć od Tatrzańskiego Parku Narodowego krzyż z Giewontu i przenieść go na Stadion Narodowy. Tam Fundacja organizowała spotkanie modlitewne, w którym mieli wziąć udział także niepełnosprawni i ksiądz chciał, żeby mogli „doświadczyć dotknięcia krzyża”.

W Kościele jest jak w partii komunistycznej – twardogłowym fanatykom nic nie grozi, niebezpieczni są tylko „reformatorzy”, tacy jak np. ks. Boniecki, i oni powinni siedzieć cicho. Ks. Międlar, póki nie wspomniał o homoseksualnej mafii w Kościele i zapowiedział, że wymieni nazwiska, był tam wciąż uważany za młodego zdolnego, który tylko nieco zbłądził w chrześcijańskiej gorliwości. Pewnie ks. Jarosiewicz dalej będzie uprawiał swoje praktyki, tyle że nie zobaczymy zdjęć w internecie.

Kto miałby skrytykować ks. Jarosiewicza? Abp Michalik? Abp Gądecki? Jeśli nawet jakiś „postępowy” biskup zdecyduje się na uwagi krytyczne, to przecież zrobi to łagodnie, żeby nie urazić gorliwego księdza ani, tym bardziej, tych hierarchów, którzy myślą podobnie jak on.

O wyczynie polskich katolików stało się głośno na całym świecie, od Czech po Malezję. Państwa oburza taki przejaw ciemnoty i dzikości? To kwestia spojrzenia. Rzecznik diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej ks. Wojciech Parafianowicz skrytykował delikatnie „samą formę palenia książek”:

Moim zdaniem jest ona dyskusyjna i nieodpowiednia. Nie zrobiłbym czegoś takiego i odradzałabym takich działań. Nie podoba mi się taka forma działalności kapłana i uważam, że jest po prostu nieodpowiednia.

Myliłem się jednak, sądząc, że nikt nie zareaguje na ten objaw obskurantyzmu. Otóż złożono zawiadomienie do prokuratury. Złożył je Rybnicki Alarm Smogowy. Przedstawiciel RAS powiedział:

Palono plastikowe figurki czy książki z kolorowymi okładkami, materiały z tworzyw sztucznych. Podczas spalania takich odpadów wytwarzają się rakotwórcze związki. Zawsze reagujemy, gdy dowiadujemy się o takich przypadkach. Niedawno powiadomiliśmy prokuraturę o spalaniu odpadów na jednej z budów w Rybniku. Wszczęto w tej sprawie śledztwo.

Według prawa księżom może grozić do 5 lat więzienia. Kiedy już zabiorą się za palenie heretyków, powinni sprawdzić, czy osoby te nie mają przy sobie jakichś plastikowych przedmiotów. Tu jest Polska.

* * *

Brytyjczycy nie tylko nie potrafią wyjść z Unii po angielsku, ale w ogóle nie mogą się na nic zdecydować. W Izbie Gmin głosowano nad ośmioma scenariuszami i wszystkie po kolei odrzucono. Były to:

  1. Twardy brexit – wyjście z Unii 12 kwietnia bez umowy.
  2. Tzw. wspólny rynek 2.0 („Norwegia plus”) – wyjście z Unii, ale pozostanie w unii celnej i jednolitym rynku.
  3. EFTA/EOG – członkostwo w Europejskim Obszarze Gospodarczym i Europejskim Stowarzyszeniu Wolnego Handlu, czyli pozostanie we wspólnym rynku, przy jednoczesnym opuszczeniu unii celnej.
  4. Unia celna – pozostanie w unii celnej (unika się zawierania osobnych umów handlowych między Londynem a państwami Unii), ale opuszczenie wspólnego rynku (co oznacza koniec tzw. czterech swobód – swobodnego przepływu osób, kapitału, towarów i usług)
  5. Łagodny brexit — (plan opozycji) kompleksowa unia celna z Unią — dostęp do jednolitego rynku i zachowanie bliskich relacji z unijnymi instytucjami.
  6. Stop brexit – odstąpienie od artykułu 50. w sytuacji, gdy porozumienie z Unią nie zostanie osiągnięte.
  7. Referendum ratyfikacyjne dla ostatecznej decyzji (niezależnie od tego, jaka to będzie decyzja).
  8. Tzw. Malthouse Plan B – Wielka Brytania powinna wynegocjować tymczasowe porozumienie, by zapewnić sobie więcej czasu na dalsze negocjacje nad porozumieniem handlowym ze Wspólnotą.

Skoro niczego nie udało się przegłosować, to może powinni wybrać coś na chybił trafił?

* * *

Ożywczy głos wyborcy w Szkle Kontaktowym:

Żadne Dudy, żadne Tuski.
Prezydentem Marek Suski!

PIRS

Print Friendly, PDF & Email