24.12.2020
Z Łukaszem Lipińskim, liderem organizacji Polonia dla Bidena rozmawia Waldemar Piasecki
Założył Pan organizację Polonia dla Bidena (Polish Americans For Biden), której jasnym celem było wsparcie tego demokratycznego polityka w walce o prezydenturę. Dlaczego?
– Po prostu wstydziłem się tego, że nie było dotąd aktywnej i postępowej organizacji, do której amerykańscy Polacy mogliby się zwrócić podczas wyborów w 2020 roku. Sam jako Polak nie chciałem, aby ludzie wnioskowali, że skoro mam polskie pochodzenie, to jestem zwolennikiem Trumpa. Niestety Polacy mają, opartą na stereotypach, opinię konserwatystów, podczas gdy ja znałem w Ameryce głównie postępowych Polaków .
Chciałem więc pokazać, że stereotyp Polaka-konserwatysty ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co „Polish Jokes”, kawały o Polakach, że klejona na polonijnych plecach etykietka konserwatysty to nieporozumienie. Zaś sól amerykańskiej Polonii stanowią ludzie młodzi, dobrze wyedukowani, odnoszący sukcesy zawodowe, postępowi w myśleniu i działaniu. Przede wszystkim kochający Stany Zjednoczone bez krytykanckiej maniery wymądrzania i pouczania, jak to państwo „po polsku” zmieniać. Bardzo szybko dołączyli do mnie moi przyjaciele ze stanów zachodnich, północnowschodnich i rejonu Wielkich Jezior Stanów Zjednoczonych. Powołaliśmy do życia organizację mającą formułę koalicji, która daje głos postępowym polskim Amerykanom, wspierając jednego z najbardziej doświadczonych liderów polityki wewnętrznej zagranicznej w rządzie USA, Joe Bidena. Organizacja szybko rosła. Nasza hipoteza okazała się prawdziwa. Dzisiejsza Polonia jest w większości postępowa, a wynik wyborów mówi sam za siebie. Uważam, że Polonia miała swój wielki i historyczny udział w wyborze nowego prezydenta. Może być z tego dumna.
– Jak więc głosowała Polonia w wyborach prezydenckich?
Badania powyborcze, jakie mamy, pokazują, że 70% Polonii finansowo wspierało kampanię Joe Bidena, a skoro tak, to najprawdopodobniej głosowało na Bidena, a nie Trumpa. Taki rezultat wynika z cząstkowych sondaży powyborczych oraz analizy głównych trendów przepływu elektoratów w stanach uznawanych za „wahające się”, gdzie mieszka wielu Polaków. Mowa o Michigan, Wisconsin czy Pensylwanii. W Nowym Jorku i New Jersey oraz w Illinois z Chicago sytuacja podziału sympatii jest bardziej stabilna. Ogólnie rzecz biorąc, w tych wyborach biali wyborcy rozczarowani efektami polityki Trumpa i nim samym dokonali zdecydowanego zwrotu w kierunku kandydata demokratycznego. W zależności od okręgów wyborczych jest to 10-30 procent różnicy w porównaniu z poprzednim wyborami. Można więc przewidywać, że Polonia reagowała podobnie.
Mówiąc o tym, chcę zaznaczyć, że nie ma zorganizowanych badań ogólnokrajowych pokazujących jak głosowała polska grupa etniczna, takich jak badania preferencji ludności afroamerykańskiej, latynoamerykańskiej czy chociażby żydowskiej, albo badań preferencji według kryterium płci czy wieku. W dużej mierze opinie formułowane o skali poparcia kandydata wśród Polonii polegają na intuicji, danych z fundraisingu, czy mniej lub bardziej rzetelnych sondażach. W naszej analizie starliśmy się zbliżyć do obrazu rzeczywistego na ile się dało.
– Czym charakteryzuje się Polonia jako grupa wyborcza?
– Nasza grupa etniczna nie należy do czołówki dużej frekwencji w amerykańskich wyborach. WieluPolonusów albo nie posiada uprawnień (bo np. nie ma obywatelstwa, a jedynie prawo stałego pobytu), albo nie rejestruje się do głosowania, bo z różnych powodów nie jest tym zainteresowana. Dotyczy to zwłaszcza ludzi starszych wiekiem. Nowa postępowa Polonia to dzieci pierwszej, drugiej i trzeciej migracji Polaków do USA. Mieli szansę rozwijać się wraz z naszą amerykańską demokracją i osobiście przekonać się, co można osiągnąć w tym kraju, gdy pracujemy systematycznie i ze sobą nawzajem. Niewielu w poprzednich pokoleniach miało taką perspektywę. Przybyli na migrację zarobkową i skorzystali tylko z części podstawowych wolności, które ten kraj oferował, a Polska nie. Podsumowując, jeśli połączyć wszystkie atrybuty i cechy Stanów Zjednoczonych razem, będą się one układać w silne doświadczenie „całości istoty większej niż suma jej części”.
Tego właśnie doświadcza postępowa Polonia jako dzieci wychowane w USA i dlatego naprawdę wierzymy w potencjał wyjątkowych, zjednoczonych cech Stanów Zjednoczonych. Nie sądzę, by wczesna Polonia była w stanie w pełni wykorzystać walorów Stanów Zjednoczonych, raczej zadowalała się detalami i dlatego była sceptyczna wobec progresywnej retoryki. Podczas gdy dla nas uczestnictwo w rzeczywistości amerykańskiej w najpełniejszym zakresie jest sensem naszego życia w Stanach. Przeżywamy to codziennie i jesteśmy żywym dowodem na to, że istnieje lepszy sposób niż zamknięcie się w archaicznym kręgu „kultywowania polskich tradycji” zamiast uczestnictwa w tworzeniu Ameryki.
– Co decydowało o powołaniu organizacji Polonia dla Bidena? Wartości reprezentowane przez niego samego czy bardziej sprzeciw wobec Trumpa?
Decydujące było polityczne doświadczenie Joe Bidena jako senatora i wiceprezydenta oraz jego dokonania w zakresie polityki zagranicznej, w tym związanej bezpośrednio z Polską. Jeszcze w czasie jego wiceprezydentury mieliśmy rzadką okazję spotkać się z Joe Bidenem i od razu byłem pod wielkim wrażeniem jego formatu osobistego, rozległej wiedzy i szczerego zainteresowania Polską.
Wielokrotnie pomagał Polsce. Zacznijmy od głosowania za wejściem Polski do NATO, po wytrwałe torowanie drogi do zniesienia wiz przez Polskę za rządów Obamy (S. 497 / H.R. 959), czego finalizacja nastąpiła z rządów Trumpa.
Jako współprzewodniczący senackiej grupy obserwatorów ds. NATO, Biden promował wejście Polski do Sojuszu Atlantyckiego i jego rozszerzenia w 1998 roku. Kierował zatwierdzeniem rezolucji traktatu, która przyjęła Polskę, Republikę Czeską i Węgry do NATO.
Podczas kryzysu ukraińskiego udał się do Polski, aby zapewnić amerykańskie zaangażowanie w przestrzeganie Artykułu 5 NATO (atak na jednego członka NATO jest atakiem na wszystkich), jednocześnie aktywnie zwiększając rozmieszczenie wojsk amerykańskich w Polsce, zwiększając finansowanie i wyposażenie (dodatkowe myśliwce) wojskowe w celu wzmocnienia potencjału Polski w obliczu potencjalnej agresji rosyjskiej.
Pamiętam dobrze, jego wystąpienie w ambasadzie polskiej w Waszyngtonie z okazji Dnia Konstytucji Trzeciego Maja, kiedy wiceprezydent Biden z radością przypominał swój pseudonim „Bidenski”, nadany mu przez polsko-amerykańskiego Polaka z Delaware Stefana Skielnika, wybitnego lidera polonijnego. Temu faktowi przypisywał nawet swoją pierwszą wygraną w wyborach do Senatu w 1972 roku, kiedy poparła go Polonia. Ze Stefanem Skielnikiem pozostał już w kontakcie. Wspólnie działali na rzecz przyjęcia Polski do NATO, amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce czy zniesienia wiz. Jest to tym bardziej godne uwagi i szacunku, iż Stefan Skielnik zawsze był Republikaninem.
Czy sukces wyborczy Joe Bidena był dla was od początku pewny?
Jego kompetencje znacznie przewyższały resztę puli kandydatów demokratycznych i jego nominacja była w zasadzie przesądzona. Ostateczne zwycięstwo z Trumpem było oczywiście bardziej odległe i nie byliśmy pewni, że wygra. Oczywiście wierzyliśmy w nasze priorytety i wiedzieliśmy, że ktoś taki jak Biden po ponad 40 latach w Waszyngtonie, wie czego potrzeba, by rządzić.
Co Pan myśli o lamentacji Trumpa, że wybory zostały „ukradzione”?
To stała metoda Trumpa, aby wciąż rzucać jakieś absurdalne oskarżenia, antagonizować, marudzić i narzekać, a wszystko wykorzystywać do mobilizacji malejącej puli zwolenników, aby zbierała fundusze na jakieś kolejne walki z wiatrakami. Oczywiście dobrym pytaniem jest dokąd trafiają fundusze, które zbiera dzięki tej retoryce. Po raz kolejny wyciąga rękę do amerykańskiej społeczności po pieniądze. Tym razem na walkę z „ukradzionymi” mu wyborami. To żałosne. Stara taktyka odwracania uwagi oskarżeniami innych o to, co robi sam.
Epizod Trumpa w historii Stanów Zjednoczonych szczęśliwie jednak przemija. Mamy dziś więcej interesujących i pilnych rzeczy, na których możemy się skupić, i mało czasu do stracenia na granie w jego samolubną i chorą grę.
Co zadecydowało w o zwycięstwie Bidena?
Jego spokojna i opanowana postawa, której oczekuje się od prezydenta, bardzo różni się od tego, czego doświadczaliśmy pod rządami Trumpa. Dlatego każdy tak szuka normalności w roli prezydenta. Nie tylko nasi partnerzy zagraniczni, ale przede wszystkim ludność krajowa. To naprawdę nie jest zabawne, że ludzie w Ameryce i na świecie oczekują od przywódcy najpotężniejszego państwa na świecie w pierwszym rzędzie… normalności.
Niewątpliwie wielkim atutem Bidena jest głębokie rozumienie procesów legislacyjnych i funkcjonowania systemu politycznego Ameryki. Przede wszystkim tego, że sama Konstytucja Stanów Zjednoczonych wymusza przemyślenie najważniejszych decyzji dotyczących całego kraju. Skupmy się na tym.
Konstytucja zadecydowała, że Izba Reprezentantów jest najszybsza e podejmowaniu decyzji i najbliższa wyborcom, bo jej reprezentanci się wymieniają co dwa lata. Senat jest wolniejszy i reelekcje co cztery lata, sprzyjają rozpatrywaniu trudniejszych spraw wymagających więcej czasu. Sąd Najwyższy jest „najwolniejszy”. Konstytucja specjalnie zapisała tutaj dożywotne terminy, skoro to ciało rozważa kwestie najtrudniejsze, wymagające analizy z wielu punktów widzenia, ogniskujące spory ścierających się racji, różnych filozofii politycznych i poglądów. W Sądzie Najwyższym należy spokojnie przemyśleć wszelkie kwestie, aby pogodzić jak najwięcej różnych poglądów w jedną legislację lub ogóle zmienić konstytucję. W postaci poprawki do niej.
Operowanie w obszarze tych realiów i zależności wzajemnych wymaga spokojnego, wyważonego i otwartego umysłu głowy państwa. Polityki wyższej jakości. Najgorsze politycznie i najbardziej prymitywne moralnie może być dążenie do wpływania na konstrukcję Sądu Najwyższego podle upodobań prezydenckich i jego interesów politycznych. Wybór Joe Bidena jest gwarancją, że na czele państwa staje człowiek nie tylko rozumiejący relacje pomiędzy Białym Domem, Kapitolem i Sądem Najwyższym, ale także głęboko przekonany do konieczności rozdziału władzy wykonawczej, prawodawczej i sądowniczej.
Doświadczenie życiowe i polityczne Joe Bidena było jednym z najważniejszych czynników, które doprowadziły do jego zwycięstwa. Szedł w życiu osobistym poprzez tragedie rodzinne dźwigając swój krzyż i nie poddając się. Był na wszystkich szczeblach władzy ceniony zarówno przez sojuszników, jak i oponentów. Dowodził wielokroć, że jest politykiem etycznym i skutecznym. Wszystko to sprawia, że jest w stanie szybko zmienić nasz kraj. Posiada także naturalny dar empatii. Wczuwania się w tych, którym ma służyć. Bez tego nie da się być mężem stanu i prawdziwym przywódcą własnego narodu.
Czy prezydentura Joe Bidena będzie dla Polski lepsza niż jego poprzednika?
Odpowiem w ten sposób. Większość sukcesów administracji Trumpa narodziła się pod rządami Obamy i Bidena. Trump jest znany z przypisywania sobie zasług za rzeczy, których nie osiągnął. Równocześnie zwalania na przeciwników winy za własne nieudacznictwo. Jestem przekonany, że czas pokaże zasadniczą różnicę jego prezydentury i następcy.
Jakie będą zasadnicze elementy jego polityki?
Przede wszystkim będzie to odbudowa zrujnowanych relacji transatlantyckich oraz zapewnienie stabilizacji NATO. Joe Biden nie będzie orientował się na transakcyjną politykę zagraniczną, jak robił to Trump. Nie będzie „kochał za pieniądze”, tych, z którymi robi dobre interesy, a preferował politykę wartości. Z pewnością przywróci w amerykańskiej polityce poszanowanie organizacji międzynarodowych oraz polityki zagranicznej opartej na wartościach.
Jednym z najważniejszych celów będzie poważne podejście do zmian klimatycznych i w tym kontekście dywersyfikacja źródeł energii. Oczywiście należy podkreślić, że Joe Biden jest strażnikiem niezależnego sądownictwa i praw człowieka, w tym praw kobiet i mniejszości oraz zwolennikiem likwidacji wszelkich przejawów rasizmu.
Jestem przekonany, że wszystkie te elementy będą wyraziście obecne w polityce nowego prezydenta adresowanej do europejskich partnerów, w tym oczywiście do Polski, tradycyjnie postrzeganej jako bardzo ważny członek Unii Europejskiej i historyczny sojusznik Stanów Zjednoczonych.
Podkreśla się fakt, że Joe Biden jest dopiero drugim w historii Stanów Zjednoczonych katolikiem wybranym na urząd prezydenta. Równocześnie jego katolicyzm poddawany był dyskusji w kontekście amerykańskiego prawa kobiet do aborcji…
Proszę nie oczekiwać, że będę cokolwiek mówił na bardzo osobisty temat wiary i religijności prezydenta. Zwrócę jedynie uwagę, że papież Franciszek, z którym Joe Biden pozostaje w przyjacielskich relacjach bardzo szybko pogratulował mu wyboru. Uważam to za bardzo wymowne.
Prezydent jest też otaczany powszechnym szacunkiem swojej rodzimej wspólnoty parafialnej Świętego Józefa w Greenville, z którą jest bardzo silnie związany. Na przykościelnym niewielkim cmentarzu spoczywają jego najbliżsi: żona i córka, które zginęły w wypadku samochodowym i syn, który przegrał walkę z nowotworem. Myślę, że ta parafia katolicka jest trudnym do przecenienia źródłem duchowej siły prezydenta.
Uważa Pan, że prezydentura Joe Bidena będzie dobra dla Polski?
Gdybym tak nie uważał, nie angażowałbym się w tworzenie organizacji Polonia dla Bidena. W jak najlepiej pojętym interesie polskiej racji stanu są jak najlepsze, oparte na wspólnocie wartości stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Takie stosunki leżą zaś w interesie amerykańskiej Polonii, która powinna dążyć do jak najpełniejszego uczestnictwa w amerykańskiej rzeczywistości. Jestem przekonany, że wszystkiemu temu prezydentura Joe Bidena będzie sprzyjać o wiele lepiej niż poprzednia.
Oby tak było.
Rozmawiał:
Waldemar Piasecki, Waszyngton
Biden, po okresie Trumpa, stanowi nadzieję na przywrócenie przede wszsystkim spokoju w relacjach międzynarodowych i powrotu do współpracy transatlantyckiej. W okresie, kiedy Chiny zaczynaja wyraźnie dominować w świecie, równoważenie ich wpływów kolaicją USA-UE moze stabilizować ład światowy. Stabilizacja i spokój sa potrzebne, bo skala wyzwań cywilizacyjnych począwszy od pandemii a skończywszy na zmianach klimatycznych wymaga zbiorowych wysiłów całej ludzkosci.
Relacje US-Chiny raczej w trójkącie US-Chiny-Rosja i próby podejścia do Chin od strony Australii i Japonii wobec interesów na Pacyfiku i sięgnięcia kontroli południa Azji, dalej budowa obecności wobec Chin w Afryce. Relacje z Europą tak ale bez przesady, możemy tworzyć koalicję.. np. w polityce energetycznej ? no nie sądzę, wobec europejskiej produkcji fotowoltaiki już próbowaliśmy: została technologia niemiecka vs. cła wobec Chin.
A wszystkim zajmie się prawdopodobnie z drugiego pokolenia Tajwanka Dr. Tai.
Oby Baiden nie kontynuował swego zachwytu na temat Chin.
Proponowany skład rządu pokazuje, że kadencja ma szanse być kadencją dobrej polityki wewnętrznej, wygodny i uaktualniany przegląd jest na stronie radia NPR (w j. angielskim) tutaj: Proponowany skład Gabinetu.
Wizy? przystąpienie do programu zwolnień wizowych było po prostu kwestią przestrzegania prawa wizowego – długo zeszło ale weszło.
Wobec Polski ? jesteśmy państwem granicznym NATO i przede wszystkim stąd wynikają konsekwencje postępowania w ramach sojuszu militarnego. W takim kontekście bycie przyjacielem Polski a przyjacielem Niemiec? a jakaż to różnica? gdyż pod naszą gruszką dojrzewał Kościuszko ? bez przesady. Ciekawy w polityce zagranicznej będzie stosunek do sankcji wobec Iranu i przestrzegania ich przez Unię Europejską, która dotąd lubiła je obchodzić, ale to i tak nie z Polską.
Nie będzie to łatwa współpraca. Duda się skompromitował pierwszym listem i odczekiwaniem na wyniki głosowania elektorów, więc Biden potraktował go — słusznie i zasłużenie — z dyplomatycznym serdecznym chłodem, pokazując przy tym profesjonalną elegancję, o której nasza zdewastowana dyplomacja może już tylko marzyć, jeśli w ogóle cokolwiek z tego rozumie. To zaś, że Biden należy do jakiejś tam wspólnoty religijnej jest raczej w oczach młodego pokolenia trochę obciachowe. Model „Polak-katolik”, to już obiekt raczej muzealny. Oczywiście, że nowsza Polonia zaczyna myśleć, to krzepiące. Ale wydaje się, że to dopiero początki.
Nie będzie to łatwa współpraca. Duda się skompromitował pierwszym listem i odczekiwaniem na wyniki głosowania elektorów, więc Biden potraktował go — słusznie i zasłużenie — z dyplomatycznym serdecznym chłodem, pokazując przy tym profesjonalną elegancję, o której nasza zdewastowana dyplomacja może już tylko marzyć, jeśli w ogóle cokolwiek z tego rozumie. To zaś, że Biden należy do jakiejś tam wspólnoty religijnej jest raczej w oczach młodego pokolenia trochę obciachowe. Model „Polak-katolik”, to już obiekt raczej muzealny. Oczywiście, że nowsza Polonia zaczyna myśleć, to krzepiące. Ale wydaje się, że to dopiero początki.
Wiara dla wielu ludzi spełnia rolę pozytywną, natomiast wiara antyklerykalna którą czasami zauważam wokół dla zewnętrznego obserwatora jakim jestem przyjmuje często postać prostej akceptacji korzyści społecznościowych. Nie ma w tym prawdopodobnie nic złego jak długo nie będzie prowadzić do społecznych zachowań opresyjnych.
Wiara dla wielu ludzi spełnia rolę pozytywną, natomiast wiara antyklerykalna którą czasami zauważam wokół dla zewnętrznego obserwatora jakim jestem przyjmuje często postać prostej akceptacji korzyści społecznościowych. Nie ma w tym prawdopodobnie nic złego jak długo nie będzie prowadzić do społecznych zachowań opresyjnych.
Co do wiary, przytoczę dyskusję na przerwie obrad Plenum PZPR = “Mówicie towarzyszu, że nie ma Boga, to chwała Bogu, że Boga nie ma bo gdyby był Bóg to nie daj Boże”.
No właśnie, zawsze może się przydać.
Oby Baiden miał fizyczne i mentalne siły do rzadzenia. Inaczej religią preferowaną będzie hinduizm.
Wszystko, byle nie chrześcijaństwo i islam.
To była przenośnia z Hinduizmem dot VIP, która może zająć miejsce prezydenta, jeśli J. Baiden umysłowo nie da rady. Na szczęście w USA jest mocny rozdział państwa od religii, która zna swoje miejsce w szeregu.
Kali pomoże określając stany świadomości Prezydenta, Durga obroni go przed demonami a Dewi Kamala nie będzie ich używać nadaremno.
Dacie sobie radę. W Polsce jest jednak jeszcze inne bóstwo – to czysta nienawiść. Szkoda że nie żyje mój Ojciec, zapytałbym czy ją znali na Plenum.
Może warto przypomnieć, że kiedy kandydował B. Obama, jego konsultantem ds międzynarodowych był prof. Brzeziński, który nie urodziwszy się w USA nie mógl kandydować na VIP. Wtedy zaprotegował J. Baidena a także przekonał do niego. Wszak późniejszy Prezydent pamiętal jak Baiden żartował na temat jego “opalenizny”.
Jakoś mi trudno uwierzyć by Polonia (10 milionów ludzi przypominam) aż tak gremialnie opowiedziała się za Bidenem. To raczej spraw elit, a te wśród Polonii nigdy nie były ani mocne, ani reprezentatywne. Poza tym wpływ Rydzyka jest tam ciągle mocny (i raczej nie zapowiada się zablokowanie transmisji jego nienawistnego, ksenofobicznego i antysemickiego przekazu jak w Kanadzie), a ten podobnie jak w Polsce bezrefleksyjnie opowiadał się za Trumpem. Naprawdę chciałbym sie mylić, ale znam Polonię z Chicago i tam na pewno triumfował Trump i zapewne wśród 50 mln popierających przegranego kandydata sporo bylo Polonusów.
No to podam przykład: profesor uniwersytetu amerykańskiego, profesor w Polsce, obywatel amerykański, wybitny naukowiec, wybory prezydenckie roku 2000 – GWB gdyż Bush reprezentował Partię Republikańską i podobnie wtedy głosowało wielu moich znajomych w Polonii mieszkającej w stanie Illinois. Nie było w niej może wielu tak wybitnych przedstawicieli nauki lecz było wiele osób raczej inteligentnych i najzupełniej normalnych, zapewniam także, że słuchaliśmy raczej rock’n’rolla niż radia Maryja.
W tekście jest przecież napisane o szacunku około 70% liczonym po dotacjach w Pensylwanii, Wisconsin i Michigan.
“To raczej sprawa elit” – nie wiedziałem, a czy zna Pan panie profesorze żart o żabie ?
Naprawdę chciałbym sie mylić. Ale znam Polonię jako ksiądz, który pracował dorywczo w Chicago własnie. To było nie tylko Jackowo, ale i jezuici (nawiasem mowiąc tam dzisiaj się mieści siedziba lokalnej stacji RM). Nie chcę przesądzać, ale bez dokładniejszych badań preferencji politycznych Polonii nie bardzo w te 70% chce mi się wierzyć, raczej proporcje odwrotne 70% zwolennicy Trumpa i 30% Bidena. Podkreślam, chętnie zmienię zdanie po zapoznaniu sie z twardymi danymi, a nie intuicjami, bo jak wiedomo wiele zależy od miejsca w którym ta intuicja się rodzi.
Moja intuicja jest jedynie taka, że nieufność do Partii Demokratycznej wśród znacznej części polonijnego elektoratu a sympatia dla Donalda Trumpa to mogą być dwie różne postawy.
Polonia mieszkająca wokół Chicago to już dawno temu przecież daleko nie tylko tzw. Jackowo (podobnie jak Greenpoint w Nowojorskim Brooklynie dzielnica wcześniejszego osadnictwa Polonii) lecz np. Schaumburg ze względu na wielu polskich informatyków pracujących wtedy dla pobliskiej Motoroli (teraz nie wiem, moje wyczucie buduję na obserwacjach sprzed 1/5 stulecia..).
Także na takim przykładzie wydaje mi się ważne aby Joe Biden stał się prezydentem łączącym Amerykanów poprzez merytoryczne działania na rzecz ich kraju i stabilności międzynarodowej. A o tej żabie miałem na myśli ten w którym popycha żaglowiec i sapie, że wreszcie płyniemy.
PS. sprawdziłem sobie w danych cenzusu z 2000: (MI+PA+WI)=2,25 mln, (NY+IL+NJ)=2,5 mln osób , przy czym pierwsze dwa w każdej trójce po około milionie a trzecie ok. połowy. Zdziwiłem się ale faktycznie wpływ swing states jest znaczny.
Biorąc pod uwagę, że wśród Polonii w USA wygrywa przeważnie PiS, dziwne jest że ludzie opowiadający się za partią jawnie prawacką, zagłosowali na kandydata Demokratów, wśród których więcej jest tzw. lewaków, patrz Bernie Sanders czy AOC. Biden wprawdzie jest katolikiem, ale z katolicyzmem a la Rydzyk to nie ma nic wspólnego. Zresztą, dla Kościoła w Ameryce bardziej typowe są postacie typu zmarłego 25.12 o. Reginalda Fostera (to ten co wystąpił w filmie Religulous Billa Mahera, gdzie przyznał, nie wierzy w piekło, czy sprzeciwia się bogactwu Watykanu).
Trump może i odchodzi pokonany, ale to nie koniec przedstawienia. Jego zwolennicy zaplanowali coś w stylu kontr-inauguracji w tym samym dniu co zaprzysiężenie Bidena. Może i to niszowe wydarzenie, ale czegoś takiego w historii Ameryki nie było. Donny zachował kontrolę nad Republikanami, co nie wróży dobrze, oczywiście jeśli zachowają kontrolę nad Senatem. Trump jako lider opozycji, nie będący nawet senatorem, czy kimkolwiek ważnym w polityce krajowej lub stanowej może narobić wiele szkód. Będzie przez najbliższe parę lat amerykańskim Kaczyńskim psującym co się da, byle zrobić na złość przeciwnikom.
Ponieważ z doniesień prasy wyraźnie wynika, że nikt nie prowadził badań (np. exit poll) pod kątem preferencji wyborczych Polonii, wydaje się oczywistym, że pozostają wyłącznie spekulacje.