Zbigniew Szczypiński: Przesilenie?6 min czytania

08.07.2021

Nie ma sensu podniecać się tym, co dzieje się na polskiej scenie politycznej. Od kiedy pojawił się na tej scenie Donald Tusk wszystko kręci się wokół tego, czy potrafi on dać nowe życie swojej partii, w końcu ją zakładał, czy nie. Liczba zmiennych jest tu tak wielka, że nawet moja wymarzona AI miałaby kłopot z udzieleniem trafnej odpowiedzi na to pytanie.

Wyniki sondaży opinii publicznej są, jak zawsze, rejestracją werbalnej reakcji na werbalny bodziec. Na tym nie można budować żadnych poważnych prognoz. Sondaże są ważne tylko wtedy, gdy przez długi czas uzyskujemy te same wyniki. Wtedy tak, wtedy warto powoływać się na nie jako prognozę tego, co stanie się w przyszłości. Mówiąc przyszłość mam na myśli co najwyżej 2-3 miesiące, nie więcej.

Polityka to taki turbulentny proces, w którym zmiana jest wpisana w jego fundament. Pamiętam jak na tę zmienność powoływał się pewien trybun ludowy, jakim w 1980 roku był Lech Wałęsa, gdy ludzie władzy przypominali mu, że poprzedniego dnia ustalone zostało wspólne stanowisko w jakiejś ważnej sprawie, a więc teraz nie można mówić czegoś zupełnie innego. Wałęsa ze swoją charakterystyczną lekkością mówił wtedy „wczoraj było wczoraj, a dziś jest dzisiaj”. I to działało, władza dążąca do kompromisu przyjmowała takie słowa. Nie siła słów się bowiem liczy – a realny układ sił na scenie politycznej. Słowa są tylko znakami, liczy się poziom determinacji i siła realnych instytucji czy organizacji.

Teraz stają naprzeciw siebie dwa obozy – obóz władzy, mający do dyspozycji wszystkie instytucje państwa niezależnie od przypisanych im ról i zadań określonych w Konstytucji oraz armię ludzi zjednoczonych nie tyle jakąś ideą, ile zwykłym interesem – pieniędzmi i pozycją; i z drugiej strony cała reszta zróżnicowanych ideowo ugrupowań i partii, mających bardzo ograniczony wpływ na najważniejsze decyzje. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby dojść do wniosku, że tu nie ma równowagi Nie jest tak, że strony mają równe szanse w tej walce.

Warto o tym pamiętać – zwłaszcza wtedy, gdy buduje się scenariusze na przyszłość, gdy waży się szanse jednej i drugiej strony konfliktu.

Przechodząc na poziom konkretu chciałbym dokonać przeglądu różnych możliwych scenariuszy, od których realizacji zależeć będzie nasza przyszłość.

Obóz władzy nie jest monolitem. W szóstym roku jej sprawowania ujawniły się wielkie różnice, jakie tkwiły w nim od początku, ale były mniej ważne niż samo zwycięstwo. Gdy to się stało, gdy rządzenie przełożyło się na możliwość korzystania z jego owoców, do głosu zaczęły dochodzić zwykłe małe sprawy; takie, jak kto trafi i do jakich spółek i za jakie pieniądze, ile stanowisk w rządzie obejmą ci, którzy uzyskali wprawdzie społeczny mandat do sprawowania władzy ustawodawczej, ale nie do lepiej płatnej wykonawczej. Tę sprzeczność obchodzi się obejmując stanowiska polityczne w rządzie za pieniądze przypisane tym stanowiskom, nie zdając przy tym mandatu posła czy senatora.

Po stronie władzy gromadzą się wszystkie negatywne emocje związane z różnymi aferami i sposobem ich wyjaśniania. Do każdego myślącego człowieka musi dotrzeć to, że liczba tych afer – ale przede wszystkim sposób ich rozliczania – przesuwa nas jako państwo w stronę republik bananowych albo państw krańcowo autorytarnych. To, czy będzie to ważne w podejmowaniu decyzji na kogo oddać swój głos albo na to, czy w ogóle iść na wybory jest sprawą otwartą. W największej mierze zależeć to będzie od tego, czy ważniejsze dla ludzi będą konkretne wartości – takie jak różne zasiłki, któreś tam emerytury dla emerytów, czy myślenie o trochę abstrakcyjnych sprawach takich jak praworządność, czy prawa człowieka. Konkret czy abstrakcja – do tego sprowadzi się finalnie to starcie.

Obóz rządzący, jak każdy, zużywa się i traci. To normalne. Nienormalne jest to, że mimo tego, łamiąc wszystkie standardy, Prawo i Sprawiedliwość nadal demontuje wszystkie instytucje demokratycznego państwa prawa i wchodzi w sojusze plasujące nas jako państwo poza wspólnotą europejską, mimo że wejście do niej i pozostawanie jest nadal bardzo ważne dla większości Polaków. Takich działań i decyzji było i jest bardzo wiele, poczynając do tego, co wyrabiał jako minister obrony narodowej Antoni Macierewicz ze swoim Misiewiczem po budowanie sojuszu nie tyle ze Stanami Zjednoczonymi ile z Donaldem Trumpem jako prezydentem. Po przegranych przez niego wyborach nasze relacje są żadne; co nie wydaje się to być problemem ani dla prezydenta, ani dla rządu.

Nominowanie takich ludzi jak Czarnek na stanowisko ministra oświaty i nauki odbierać można jedynie jako świadomie czynioną prowokacje wobec nauczycieli i ludzi nauki. To, co wyrabia ten minister, to co on mówi do mediów tego nie da się zrozumieć inaczej jak tylko jako wprowadzenie tego sporu jako sporu zastępczego, takiego, który ma przykryć inne ważniejsze sprawy.

To tylko niektóre zmienne po stronie obozu władzy. A co po drugiej stronie, opozycyjnych wobec władzy partii i ugrupowań politycznych obecnych na politycznej scenie a niebędących jeszcze w Parlamencie?

Tak naprawdę dopiero wejście do polskiej polityki Donalda Tuska określiło najważniejsze cele i warunki walki na scenie politycznej. Nie było niczym nowym sformułowanie podstawowego celu, jakim jest odsunięcie Zjednoczonej Prawicy od władzy, nowe było nazwanie tych rządów esencją zła, czymś, do czego nie wolno się przyzwyczajać, mówiąc, że to tylko kolejne etapy budowania autorytarnego polskiej satrapii.

Na początek to wystarczy!

W kolejnych tygodniach będzie czas formułowania konkretu, określania podstawowych celów i sposobów ich realizacji. Po to jednak aby było to możliwe – trzeba utrzymać stan wzmożenia i entuzjazmu. Niech będzie to na razie sprawą wewnątrz Koalicji Obywatelskiej. Za jakiś czas muszą pojawić się jednak we wszystkich partiach opozycyjnych programy i ludzie mający ten sam ogień w oczach. Tylko wtedy starcie państwa zawłaszczonego przez kilkaset tysięcy funkcjonariuszy i nominatów zakończy się jego klęską i otwarciem szansy na posprzątanie po PiS-e.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

Print Friendly, PDF & Email