Andrzej Koraszewski: W poszukiwaniu katolickich konstytucyjnych demokratów7 min czytania

15.11.2022

Fragment okładki dostępnego w księgarniach wydania „Podróży do Ciemnogrodu” z 2003 roku.
Fragment okładki dostępnego w księgarniach wydania „Podróży do Ciemnogrodu” z 2003 roku.

Pojechał Jarosław Kaczyński do Wadowic, by pokłonić się miejscu poczęcia Wielkiego Polaka i nakłonić mieszkańców miasta do Kościoła Rydzykowego. Powiedział tam znamienne słowa, że: „Dziś jesteśmy dużym narodem – to jest sukces i on wynika z naszego narodowego usposobienia, które opiera się na Kościele katolickim”. Wyraził również obawy, że mroczne, zachodnie, głównie niemieckie, siły chcą nas naszej katolickości pozbawić.

Faktem jest, że około 90 procent dorosłej populacji naszego kraju deklaruje się jako wierzący, z czego jednak regularnie praktykujących jest 36,9 procent (a i to dane są z 2019 roku, więc dziś pewnie znacznie mniej).


Pytanie zatem, w co wierzą wierzący, jak właściwie wyglądają ich sympatie polityczne i jak wielu mamy w Polsce katolickich konstytucyjnych demokratów? Jak to zbadać, jak zdefiniować katolickiego konstytucyjnego demokratę?


Dominująca część wyborców (i polityków) Platformy Obywatelskiej to katolicy, jeszcze bardziej dominująca część wyborców i polityków Polski 2050 to katolicy, PSL to katolicy, SLD ma (prawdopodobnie) więcej katolików niż ateistów. Partii katolickich konstytucyjnych demokratów nie ma, są jednak katolicy stanowczo odrzucający sojusz tronu z Rydzykiem, a nawet z Episkopatem, są również katolicy opowiadający się za rozdziałem Kościoła i państwa.


Dwieście dwa lata temu ukazała się drukiem książka Podróż do Ciemnogrodu, opisująca stan umysłów kleru i sarmackiej szlachty przed 250 laty, a Jarosław dalej po Ciemnogrodzie podróżuje.   


Jarosław wmawia ludziom, że to chrześcijaństwo pozwoliło Polakom przetrwać zabory, ale z pomocą Czarnka ukrywa, że ostatnią szansę obrony kraju przed zaborami, zniszczyła ruchawka pod duchową opieką typa do złudzenia podobnego do Ojca Rydzyka, pijaczyny i półgłówka, księdza Marka, świątobliwego zakonnika, który przeciwstawił się próbom opodatkowania Kościoła katolickiego dla wzmocnienia armii i był duchowym ojcem wojny domowej z wszystkimi chrześcijańskimi obywatelami Rzeczpospolitej, którzy katolikami nie byli lub byli, jakby to Jarosław określił, katolikami gorszego sortu.


Dziś, podobnie jak w pierwszych latach panowania Stanisława Augusta, mamy w Polsce oświeconych katolików, chociaż nawet nie zaczęliśmy dyskusji, co właściwie znaczy określenie katolicki konstytucyjny demokrata.


Tadeusz Mazowiecki był bez wątpienia konstytucyjnym demokratą, który naiwnie sądził, że konstytucyjnym demokratą jest nie tylko Jan Paweł II, ale i każdy biskup polskiego Kościoła katolickiego. Konstytucyjnym demokratą był Władysław Bartoszewski, dla którego Kościół Rydzykowy był zaprzeczeniem jego rozumienia chrześcijańskiej moralności.


Czy jest katolickim konstytucyjnym demokratą Szymon Hołownia? Nie mogę tego wykluczyć, podejrzewam, że sporo zależy od oczekiwań i nacisków innych członków i wyborców tego ruchu. Nie widzę również poważnej dyskusji o relacjach między wiarą katolicką a republikańskim konstytucjonalizmem ani wśród katolików z pozostałych opozycyjnych partii politycznych, ani nawet w takich mediach jak „Tygodnik Powszechny”, „Znak” czy „Więź”.   


Kolejne wybory będą kolejną konfrontacją między wierzącymi, którzy chcą katolickiej Polski lansowanej przez PiS i Episkopat, oraz wierzącymi opowiadającymi się za konstytucyjnym ładem, w którym wiara jest sprawą prywatną, a nie państwową. Nie jest to jednak podział klarowny i nie mamy nawet dobrego rozeznania jak właściwie wygląda gama postaw i poglądów ludzi deklarujących się jako katolicy.


Jedną z zapalnych kwestii jest sprawa dopuszczalności aborcji. Najnowsze badania pokazują, że ponad połowa kobiet opowiada się za liberalizacją prawa w tej kwestii, ale aż 92 procent kobiet domaga się dopuszczalności przerwania ciąży, kiedy zagraża ona życiu matki (mężczyźni tylko 76 procent). Zmienia się stosunek do nauki religii w szkołach, 44 procent społeczeństwa opowiada się za usunięciem religii ze szkół, młodsze pokolenie jest tu znacznie bardziej radykalne.


Stosunek do podstawowej kwestii rozdziału Kościoła i państwa jest kiepsko badany i widzimy tu ogromną lękliwość polityków, którzy wolą nie dotykać tego tematu. Polska 2050 jest tu w pewnym sensie wyjątkiem, w ich strategii czytamy:

Państwo i Kościół na swoje miejsca

Relacje między państwem a kościołami i związkami wyznaniowymi, zwłaszcza Kościołem Katolickim, wymagają uporządkowania. Ten proces powinien przebiegać z poszanowaniem wrażliwości osób wierzących oraz tych, które nie chcą być związane z żadnym kościołem lub związkiem wyznaniowym. Celem takiego porządkowania ma być budowanie państwa bezstronnego światopoglądowo, które jest podstawą funkcjonowania wspólnoty opartej na zasadach pojednanej różnorodności.

Czytamy tu o potrzebie ujawnienia przepływów finansowych między państwem a kościołami, uzależnienia lekcji religii od rad szkół, komitetów rodzicielskich i samorządów uczniowskich, sporządzenia uczciwego raportu o pedofilii księży, zlikwidowania funkcji kapelanów w urzędach państwowych poza Wojskiem Polskim, policją i strażą graniczną, opracowania Kodeksu Dobrych Praktyk uczestnictwa w uroczystościach religijnych, ponieważ występy polityków w świątyniach, podobnie jak stricte polityczne wypowiedzi hierarchów, łamią zasadę autonomii i niezależności państwa i Kościoła, przestrzegania wykładni konstytucji zgodnie z preambułą.

Na tym etapie to jest zaledwie deklaracja, ale deklaracja najwyraźniej znajdująca aprobatę popierających ten ruch skupiający głównie katolików.    


Czytałem niedawno
 ciekawą pracę historyka Richarda Butterwicka-Pawlikowskiego (studia i doktorat w Oxfordzie, habilitacja w Instytucie Historii PAN), o katolickim oświeceniu i oświeconym katolicyzmie. Zajmujący się historią XVIII wieku autor przygląda się zderzeniu Kościoła katolickiego z myślą oświeceniową, zarówno próbom pogodzenia tej religii z nowoczesnością, jak i walce z narastającą sekularyzacją. Kościół katolicki nieustannie zmaga się z koniecznością zaakceptowania zmieniającej się rzeczywistości, z rozwojem nauki i zmieniającymi się postawami społecznymi, próbując zachować ciągłość i rząd dusz, które uciekają drzwiami i oknami. Od stuleci widzimy tu pewne siły odśrodkowe i dominujący lęk przed utratą władzy, zysków i autorytetu moralnego. To starcie między instytucją Kościoła katolickiego a postępem nauki widzieliśmy w czasach renesansu, ponownie nabrało mocy w czasach oświecenia, widzieliśmy próbę poradzenia sobie z nowoczesnością podczas II Soboru Watykańskiego i ponowne wsteczne reakcje po śmierci Jana XXIII. Określenie „katolickie oświecenie” brzmi jak szyderstwo lub tragifarsa.

 Richard Butterwick-Pawlikowski przeciwstawia określenie „katolickie oświecenie” określeniu „oświeceni katolicy”. Próby zreformowania Kościoła katolickiego były słabe i chwiejne i kończyły się ostrą kontrofensywą. Oświeceni katolicy byli i są, wzrasta ich liczebność, ale po pierwsze, nie zawsze wiadomo, co to znaczy i gdzie się to oświecenie zatrzymuje, a po drugie jest to elita, której poglądy słabo przenikają do mas wiernych. Co więcej, niektórzy oświeceni katolicy, w szczególności z szeregów kleru, to, jak to określa ten historyk „oświeceni antyoświeceniowcy”.


Podróże Jarosława Kaczyńskiego po Ciemnogrodzie trwają, wywołując sporo protestów. Wśród protestujących są katoliccy konstytucyjni demokraci, z którymi, my, niewierzący, różnimy się w wielu sprawach, ale w tej dziś najważniejszej jest nam z nimi po drodze i warto ich nie tylko szukać, ale próbować zrozumieć, jak wiele mimo wszystkich różnic nas łączy.

Mam wrażenie, że sytuacja jest dziś pod wieloma względami podobna nie tyle do sytuacji w czasach Sejmu Czteroletniego, ile raczej do sytuacji po śmierci Zygmunta Augusta II, kiedy w obozie protestanckim przedstawiciele różnych wyznań patrzyli na siebie spode łba, zaś umiarkowani, oświeceni katolicy oddawali się raczej marzeniom o reformie Kościoła, niż budowaniu sojuszu z protestantami. To rozbicie obozu przeciwników, przy zdyscyplinowaniu obozu radykalnych katolickich zwolenników kontrreformacji przesądziło o dalszym rozwoju sytuacji. Wygrał Ciemnogród. Być może warto dziś mówić otwartym tekstem o sojuszu małowiernych z niewiernymi, w imię powrotu do konstytucyjnego ładu, w którym nikt nie ma szans na realizację stu procent swoich oczekiwań, ale jest zgoda w kwestii zasad prowadzenia naszych sporów. 

Andrzej Koraszewski

Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.

Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.

Facebook

Artykuł ukaże się również jutro w witrynie Listy z naszego sadu. Publikacja za zezwoleniem Autora.

Print Friendly, PDF & Email
 

One Response

  1. slawek 15.11.2022