Zbigniew Szczypiński: Błaszczak, Morawiecki i kamienie młyńskie4 min czytania

25.11.2022

Photo by johnhain on Pixabay

To, że dla utrzymania się przy władzy Jarosław Kaczyński zrobi wszystko, a nawet jeszcze więcej, wie każdy, kto rejestruje jego poczynania wokół terminu wyborów, liczby okręgów wyborczych, procedur liczenia głosów czy wezwań do utworzenia korpusu obrony wyborów, które, jak wiadomo, chcą sfałszować Tusk-agent Angeli Merkel i cała lewacka opozycja.

Kierując się swoimi fobiami i krańcowo ograniczoną znajomością świata wykraczającego poza horyzont ulicy Nowogrodzkiej, dla umocnienia najtwardszego swojego elektoratu – prezes na spotkaniach ze „swoim ludem” gra kartą niemiecką. Tym, że to Polska, mimo największych krzywd doznanych od niemieckiego okupanta w latach drugiej wojny światowej, nie otrzymała należnych jej pieniędzy. Prawdziwa wszak prawda, znana patriotom od wieków, jest taka – „jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem”, a ta współczesna prawda to to, że Unia Europejska to wroga nam organizacja, w której Niemcy chcą zbudować nową Rzeszę, dominującą w całej Europie a szczególnie w Polsce (mającym wątpliwości wyjaśniam: szydzę).

Głosząc takie hasła prezes wie, że są to całkowite brednie, że obecne relacje polsko niemieckie oparte o handel i współpracę w ramach UE nie mają nic wspólnego z historią sprzed 80 lat. Niemcy są dla współczesnych Polaków krajem, do którego najczęściej wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszej pracy, ciekawym krajem do zwiedzania i naszym najbliższym sąsiadem.

Z ostatnio przeprowadzonych badań socjologicznych wynika, że zadając pytanie o to, kogo, przedstawiciela jakiego kraju, chcielibyśmy mieć za sąsiada Polacy na pierwszym miejscu wymieniali … Niemców. Pytanie o preferowane sąsiedztwo jest klasycznym pytaniem w badaniach dotyczących relacji międzyludzkich. Jego wynik naprawdę znaczy i to trzeba wiedzieć plotąc te wszystkie głupstwa mające na celu wzbudzenie agresji wobec „wroga Niemca”.

Dotychczasowe działania prezesa dotyczyły politycznego wymiaru, wzbudzania określonych emocji tak, aby przełożyły się one na zachowania przy urnie w dniu wyborów, ważnych wyborów, od których może zależeć, kto będzie rządził Polską. Sprawa baterii amerykańskich pocisków rakietowych będących na wyposażeniu armii niemieckiej, które to baterie niemiecka minister obrony chciała przekazać Polsce dla wzmocnienia obrony naszego nieba to jest zupełnie inny temat. To nie o gry i zabawy przy urnie chodzi, chodzi o nasze elementarne bezpieczeństwo. Za naszą granicą trwa okrutna wojna; wojna to „zorganizowany chaos”, w którym wszystko może się wydarzyć. Propozycja niemieckiej minister została przyjęta z zadowoleniem przez jej polskiego odpowiednika – ministra Błaszczaka, który zamieścił w sieci wpis świadczący o pozytywnym przyjęciu niemieckiej propozycji. W tym samym duchu wypowiedział się zwierzchnik ministra Błaszczaka premier Morawiecki. Warto to zapamiętać…

Kilka dni po tych reakcjach, prezes wszystkich prezesów udzielił wywiadu w którym powiedział, że ma on lepszą propozycję dla niemieckiej minister mówiąc wprost by te baterie Niemcy przekazały Ukrainie, bo to tam toczy się wojna i są tam bardziej potrzebne niż w Polsce.

Nie wierzę, że Jarosław Kaczyński, mówiąc to nie wiedział, że jest to niemożliwe, że ta broń stanowi element wyposażenia sił NATO, że zgodę na takie przekazanie musiałyby wyrazić Stany Zjednoczone, że Ukraina nie jest przecież członkiem sojuszu natowskiego. Wiedział, a mimo to, dla uniknięcia czegoś takiego jak to, że te straszne Niemcy, odwieczny wróg Polski przyślą tu swoje baterie ale i żołnierzy bez których ten sprzęt nie działa, że trzeba będzie połknąć własny język i zaprzestać tego głupiego gadania, zrobił co zrobił, powiedział co powiedział.

No i zaczęło się.

Natychmiast po wypowiedzi prezesa minister Błaszczak całkowicie zmienił zdanie powtarzając za swoim wodzem, by baterię umieścić na Ukrainie, byle blisko naszej granicy – bo wtedy wszyscy będą zadowoleni. Zdanie zmienił również premier Morawiecki.

Z tej historii najgorsze jest to, że naturalna i oczywista reakcja jaką zaprezentowali dwaj wysocy urzędnicy państwa polskiego – minister obrony i premier rządu na ewidentnie korzystną propozycję niemieckiej minister, pod wpływem tego, co w wywiadzie prasowym mówi poseł Kaczyński, już nawet nie wiceminister ds. bezpieczeństwa a szeregowy poseł polskiego sejmu, ulega zmianie o 180 stopni.

Jak to jest możliwe, że na tak ważnych stanowiskach mamy takich ludzi, którzy są gotowi na odrzucenie ewidentnie korzystnej dla naszego bezpieczeństwa propozycji tylko dlatego, że jest to potrzebne prezesowi ich partii do tych partyjnych gierek?

Dlaczego nie stać ich było na naturalną w takiej sytuacji decyzję jaką jest dymisja i odejście z urzędu ?

Co jest dla nich ważniejsze – zadowolenie prezesa czy bezpieczeństwo kraju?

I na koniec – gdy przyjdzie czas rozliczeń, a przyjdzie, to taka sytuacja jak ta, która miała miejsce – będzie tym kamieniem młyńskim u szyi Błaszczaka i Morawieckiego, kamieniem o których mówi stara księga…

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

Print Friendly, PDF & Email
 

6 komentarzy

  1. j.Luk 25.11.2022
  2. slawek 25.11.2022
  3. Stary outsider 26.11.2022
  4. Mr E 27.11.2022
  5. Zbigniew 27.11.2022
  6. Marek 29.11.2022