25.11.2022
To, że dla utrzymania się przy władzy Jarosław Kaczyński zrobi wszystko, a nawet jeszcze więcej, wie każdy, kto rejestruje jego poczynania wokół terminu wyborów, liczby okręgów wyborczych, procedur liczenia głosów czy wezwań do utworzenia korpusu obrony wyborów, które, jak wiadomo, chcą sfałszować Tusk-agent Angeli Merkel i cała lewacka opozycja.
Kierując się swoimi fobiami i krańcowo ograniczoną znajomością świata wykraczającego poza horyzont ulicy Nowogrodzkiej, dla umocnienia najtwardszego swojego elektoratu – prezes na spotkaniach ze „swoim ludem” gra kartą niemiecką. Tym, że to Polska, mimo największych krzywd doznanych od niemieckiego okupanta w latach drugiej wojny światowej, nie otrzymała należnych jej pieniędzy. Prawdziwa wszak prawda, znana patriotom od wieków, jest taka – „jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem”, a ta współczesna prawda to to, że Unia Europejska to wroga nam organizacja, w której Niemcy chcą zbudować nową Rzeszę, dominującą w całej Europie a szczególnie w Polsce (mającym wątpliwości wyjaśniam: szydzę).
Głosząc takie hasła prezes wie, że są to całkowite brednie, że obecne relacje polsko niemieckie oparte o handel i współpracę w ramach UE nie mają nic wspólnego z historią sprzed 80 lat. Niemcy są dla współczesnych Polaków krajem, do którego najczęściej wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszej pracy, ciekawym krajem do zwiedzania i naszym najbliższym sąsiadem.
Z ostatnio przeprowadzonych badań socjologicznych wynika, że zadając pytanie o to, kogo, przedstawiciela jakiego kraju, chcielibyśmy mieć za sąsiada Polacy na pierwszym miejscu wymieniali … Niemców. Pytanie o preferowane sąsiedztwo jest klasycznym pytaniem w badaniach dotyczących relacji międzyludzkich. Jego wynik naprawdę znaczy i to trzeba wiedzieć plotąc te wszystkie głupstwa mające na celu wzbudzenie agresji wobec „wroga Niemca”.
Dotychczasowe działania prezesa dotyczyły politycznego wymiaru, wzbudzania określonych emocji tak, aby przełożyły się one na zachowania przy urnie w dniu wyborów, ważnych wyborów, od których może zależeć, kto będzie rządził Polską. Sprawa baterii amerykańskich pocisków rakietowych będących na wyposażeniu armii niemieckiej, które to baterie niemiecka minister obrony chciała przekazać Polsce dla wzmocnienia obrony naszego nieba to jest zupełnie inny temat. To nie o gry i zabawy przy urnie chodzi, chodzi o nasze elementarne bezpieczeństwo. Za naszą granicą trwa okrutna wojna; wojna to „zorganizowany chaos”, w którym wszystko może się wydarzyć. Propozycja niemieckiej minister została przyjęta z zadowoleniem przez jej polskiego odpowiednika – ministra Błaszczaka, który zamieścił w sieci wpis świadczący o pozytywnym przyjęciu niemieckiej propozycji. W tym samym duchu wypowiedział się zwierzchnik ministra Błaszczaka premier Morawiecki. Warto to zapamiętać…
Kilka dni po tych reakcjach, prezes wszystkich prezesów udzielił wywiadu w którym powiedział, że ma on lepszą propozycję dla niemieckiej minister mówiąc wprost by te baterie Niemcy przekazały Ukrainie, bo to tam toczy się wojna i są tam bardziej potrzebne niż w Polsce.
Nie wierzę, że Jarosław Kaczyński, mówiąc to nie wiedział, że jest to niemożliwe, że ta broń stanowi element wyposażenia sił NATO, że zgodę na takie przekazanie musiałyby wyrazić Stany Zjednoczone, że Ukraina nie jest przecież członkiem sojuszu natowskiego. Wiedział, a mimo to, dla uniknięcia czegoś takiego jak to, że te straszne Niemcy, odwieczny wróg Polski przyślą tu swoje baterie ale i żołnierzy bez których ten sprzęt nie działa, że trzeba będzie połknąć własny język i zaprzestać tego głupiego gadania, zrobił co zrobił, powiedział co powiedział.
No i zaczęło się.
Natychmiast po wypowiedzi prezesa minister Błaszczak całkowicie zmienił zdanie powtarzając za swoim wodzem, by baterię umieścić na Ukrainie, byle blisko naszej granicy – bo wtedy wszyscy będą zadowoleni. Zdanie zmienił również premier Morawiecki.
Z tej historii najgorsze jest to, że naturalna i oczywista reakcja jaką zaprezentowali dwaj wysocy urzędnicy państwa polskiego – minister obrony i premier rządu na ewidentnie korzystną propozycję niemieckiej minister, pod wpływem tego, co w wywiadzie prasowym mówi poseł Kaczyński, już nawet nie wiceminister ds. bezpieczeństwa a szeregowy poseł polskiego sejmu, ulega zmianie o 180 stopni.
Jak to jest możliwe, że na tak ważnych stanowiskach mamy takich ludzi, którzy są gotowi na odrzucenie ewidentnie korzystnej dla naszego bezpieczeństwa propozycji tylko dlatego, że jest to potrzebne prezesowi ich partii do tych partyjnych gierek?
Dlaczego nie stać ich było na naturalną w takiej sytuacji decyzję jaką jest dymisja i odejście z urzędu ?
Co jest dla nich ważniejsze – zadowolenie prezesa czy bezpieczeństwo kraju?
I na koniec – gdy przyjdzie czas rozliczeń, a przyjdzie, to taka sytuacja jak ta, która miała miejsce – będzie tym kamieniem młyńskim u szyi Błaszczaka i Morawieckiego, kamieniem o których mówi stara księga…
Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Tu nie ma co dywagować, ta sytuacja jest wręcz haniebna i jeśli coś takiego jak przyzwoitość istnieje w naszym świecie, to na widok Płaszczaka powinno się spluwać. Co najmniej.
“Jak to jest możliwe, że na tak ważnych stanowiskach mamy takich ludzi, którzy są gotowi na odrzucenie ewidentnie korzystnej dla naszego bezpieczeństwa propozycji tylko dlatego, że jest to potrzebne prezesowi ich partii do tych partyjnych gierek?
Dlaczego nie stać ich było na naturalną w takiej sytuacji decyzję jaką jest dymisja i odejście z urzędu ?”
*
To sa oczywiste nawet nie pytania, a posługując się współczesnym eufemizmem – kompromaty tej władzy i tych ludzi. Władza dla miernot staje się wartością samą w sobie, która jest w stanie zagłuszyć wselkie inne wartości, jakimi kieruje sie przeciętnie rozgarnięty i przyzwoity człowiek. Miernoty nie mają przyzwoitości, poczucia wstydu, honoru i wreszcie – rozumu. Jedynym kryterium wyboru jest ich interes osobisty. Ponieważ ten interes zależy od kaprysu naczelnego szkodnika, są w stanie powtarzać za tym szkodnikiem każdą, najdzikszą nawet głupotę byle nie wypaść z łask.. A szkodnikowi naczelnemu już chyba nic nie jest w stanie zaszkodzić bardziej niż on sam.
Myślę, że z prezesem jest znacznie gorzej, niż Pan ocenia. Według mnie, fizycznie – to schyłkowy Breżniew. A psychicznie – pacjent dla psychiatry, z klinicznymi objawami paranoi. On nie wygaduje bredni na każdy poruszany temat. On w nie wierzy, bo opisują świat wytworzony w jego mózgu i świadomości. Ma swój obraz i wizję świata złożoną z takich wiadomości i informacji, jakie pasują do jego puzzla i wyznawców.
Od długiego czasu irytuje mnie to, że przyciąga uwagę dziennikarzy, którzy prześcigają się w komentowaniu tego, co miał na myśli mówiąc, albo i nie mówiąc o czymś. Nawiasem mówiąc, moim zdaniem, tylko paranoik rozumie innego paranoika. Trochę poprawili mi nastrój eksperci wojskowi mówiący, że pomysł prezesa o rakietach jest tak głupi, że wstyd to komentować.
I tu dochodzę do Morawieckiego i Błaszczaka. Najpierw pozytywnie zaskoczyli mnie swymi rozsądnymi reakcjami na niemiecką propozycję. Ale szybko wyszło szydło z worka. Zrobili to bez spytania prezesa! Według nich sytuacja była tak oczywista, że nawet szef ją zaaprobuje. Nie wzięli pod uwagę nasilenia paranoi, i teraz co najwyżej wmawiają prezesowi, że to ten drugi wcześniej się wychylił.
Tak czy owak, byłby to pierwszy przypadek samodzielnego (i w dodatku rozsądnego) myślenia. A że nie wyszło, tym gorliwiej będą służyć prezesowi, by nie wypaść z łask. W przypadku wyznawców prezesa nie ma mowy o żadnych honorowych dymisjach. O Błaszczaku prawie nic nie wiem poza tym, co sam demonstruje w tv jako płaszczak prezesa. O Morawieckim prezes niedawno był łaskaw powiedzieć, że „dzięki mnie jest tym kim jest”. Niezbyt pochlebne zdanie zważywszy, że M. będąc jednym z doradców Tuska donosił wszystko Kaczyńskiemu. A o jego kwalifikacjach i wiedzy ekonomicznej świadczy, że żonie załatwił kredyt rzędu miliona franków szwajcarskich. No, chyba że na warunkach niedostępnych dla zwykłych śmiertelników. Taki kłamca i krętacz mógł załatwić i to.
Skoro o honorowych dymisjach panowie ani myślą, a czas rozliczeń wcale nie musi nadejść za przyczyną choćby Gowina, Hołowni, Kosiniaka – Kamysza, Zandberga (kolejność wyłącznie alfabetyczna, i chyba kogoś pominąłem), niech panowie Błaszczak i Morawiecki wspomną, jaki los przypadł Zygfrydowi de Lowe.
@Stary Outsider,
Zgadzam się, że dymisji nie będzie. Bo też nie ma ku temu powodu. Duet Mariusz i Mateusz (M&M) nie po to jest w polityce, żeby uprawiać politykę. Nie po to są w rządzie, żeby rządzić. Gdyby Krzywousty miał jakiekolwiek ambicje związane z funkcją jaką pełni, to do dymisji poddałby się już dziesiątki razy. Najpóźniej wtedy, gdy dowiedział się (być może z mediów), że sobue wybrał Kuchcińskiego na szefa kancelarii.
Ale chodzi o czasem drobne interesiki, a czasem grube geszefty, które może sobiezałatwiać. Dopóki w tym, co istatne Kaczyński mu nie przeszkadza, to powodu do dziwnych ruchów nie ma.
To prawda, Polską rządzi już 8 lat człowiek niepełnosprawny, ograniczony i żyjący poza światem To połowa prawdy – druga jej część jest taka, że kolejne hasła prezentowane na spotkaniach z wyznawcami, te o zmianie orientacji z dnia na dzień, te o “dawaniu w szyję” przez młode kobiety czy ostatnia płyta antyniemiecka są efektem sztabu badaczy, którzy za duże pieniądze prowadzą stałe, pogłębione badania i mówią prezesowi co może utwardzić jego elektorat. To połączenie fobii i chłodnej kalkulacji, jak dotąd to działa.
Błaszczak nie złożył dymisji bo jak to słychać w kuluarach ma szanse zostać premierem, gdy prezes dojdzie do wniosku, że czas Morawieckiego się skończył. Wszystko to jednak źle świadczy o “suwerenie”… Ale to taka polska przypadłość…
Właśnie skończyłem czytać książkę autorstwa Tomasza Piątka zatytułowanej “Kaczyński i jego pajęczyna…”. Stanowi ona doskonałe uzupełnienie felietonu Pana Zbigniewa Szczypińskiego.