29.01.2023
Parlament Europejski składa się z posłów wybieranych w wyborach powszechnych, przeprowadzanych we wszystkich państwach będących członkami UE. Mandat uzyskują ludzie, którzy zdobędą najwięcej głosów w swoich okręgach wyborczych w swoim kraju. To jest, jak zawsze, związane ze sprawnością kampanii wyborczej i aktualnych notowań partii wystawiającej danego kandydata. Efektem tej zinstytucjonalizowanej gry wyborczej jest prawo do zasiadania w Parlamencie Europejskim i podejmowania ważnych decyzji, mających wpływ na życie wszystkich obywateli UE. Mandat posła europarlamentu uzyskują ludzie i to ludzie są posłami.
Mamy za sobą mundial, światowe rozgrywki narodowych reprezentacji piłkarskich walczących o puchar co cztery lata. Piłka nożna przyciąga od lat największą widownię na całym świecie i dlatego takie rozgrywki to wielkie pieniądze i wielkie interesy. Katar, dysponujący wielkimi zasobami ropy i gazu kupił sobie ten mundial. Taka transakcja w brudnym świecie piłki nożnej, najbardziej widowiskowej gry na świecie, nie jest czymś wyjątkowym, wyjątkowe mogą być sumy za jakie kupiono to prawo do przeprowadzenia tych rozgrywek.
Mundial się skończył. Władca Kataru, szejk jakiś tam, uzyskał co chciał – przez kilka tygodni Katar był na ustach całego świata. Taki władca, mający takie pieniądze może kupić wszystko i wszystkich.
Te brudne interesy w świecie piłki nożnej niewarte są uwagi, tam tak jest i już. Gdy jednak taka afera sięga posłów Parlamentu Europejskiego, posłów, a nawet wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej, to zupełnie inna bajka.
Trwa śledztwo, postawione są zarzuty, zdymisjonowano wiceprzewodniczącą, osadzono w areszcie kilkanaście innych osób. Parlament Europejski jest pod ogniem krytyki – i bardzo słusznie.
Na fali tej krytyki chciałbym odnieść się do wystąpień polskich europarlamentarzystów; tak się składa, że wyłącznie reprezentantów rządzącej Polską partii. Polscy europarlamentarzyści, wybrani z list PiS, budują podejrzenia graniczące z pewnością, że tak jak Katar kupił sobie głosy poparcia parlamentarzystów dla mundialu, tak i Rosja kupowała sobie wszystkie rezolucje źle oceniające praworządność w Polsce. Takie tezy wygłaszała była premier polskiego rządu (a obecnie europarlamentarzystka) Beata Szydło oraz kilku innych polityków PiS. Korzystając z tego, że Parlament Europejski jest pod kreską, że niektórzy jego członkowie brali pieniądze za polityczne poparcie z jakiegoś kraju, nasi polscy jego członkowie mówią wprost, że tak samo pewnie było przy rezolucjach źle oceniających reformę wymiaru sprawiedliwości Ziobry; rezolucji przyjmowanych miażdżącą przewagą w głosowaniach całej Izby.
To i śmieszne i żałosne.
Po co jakiś kraj miałby wydawać pieniądze na lobbing w sprawie, w której to Polska sama robi sobie największą krzywdę, niszcząc praworządność i stale łamiąc własną konstytucję? Wyniki głosowań nad kolejnymi rezolucjami są takie, że nawet szejk Kataru nie byłby w stanie zapłacić wszystkim głosującym za przyjęciem rezolucji wzywającej Polskę do przestrzegania zasad wynikających z naszego członkostwa w UE.
Pani Beata Szydło powinna wykorzystując swoją pozycję w polskiej polityce, wpłynąć na rząd i jego ministrów, aby Polska przestrzegała zasad, które wynikają z członkostwa (opartego o wynik referendum akcesyjnego, na którego wynik pozytywny wpływ miał, jak sądzę, głos Karola Wojtyły – wtedy papieża Jana Pawła II).
Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.