Krzysztof J. Konsztowicz: Zwarcie systemów – z konstytucją polską w tle…8 min czytania

05.05.2023

Może nieco zaskakująco, ale sedno sprawy z konstytucyjnym fundamentem naszego państwa, czyli ordynacją wyborczą, przedstawię niżej zaczynając od… wymownego przykładu sportowego. To może będzie bardziej strawne i oczywiste dla młodszych wyborców, także sportowców. W tym celu dobrze będzie na chwilę cofnąć się w czasie, by potem łatwiej wrócić do teraźniejszości.

Otóż w latach 70 ubiegłego wieku żeglowałem w załodze wybitnego polskiego regatowca, kpt. Kazimierza „Kuby” Jaworskiego, pod którego dowództwem zdobywaliśmy wiele bałtyckich trofeów, w tym Mistrzostwa Polski w II klasie IOR. Oprócz nadzwyczajnych innych przeżyć z tego okresu (np. rozdział „Maszt” w książce Kuby), zapadło mi w pamięci (na życie) zdanie – wypowiedziane poważnie przy okazji jakiejś mojej (głupawej wtedy) uwagi – przez kapitana niemieckiej super-maszyny regatowej „Germania”: „ależ my jesteśmy zawodowcami, nie możemy tracić energii na niepotrzebne rzeczy, bo musimy koncentrować się na prędkości i wygrywaniu” …

Na fali uniesienia i przy ogromnym wysiłku, Kuba z załogą s/y „Spaniel” (plus dwa inne polskie jachty, wszyscy świetni żeglarze…), wyruszyli na podbój świata. Popłynęli w 1977 r. do Anglii na regaty Admiral’s Cup, będące nieoficjalnymi mistrzostwami świata w tym sporcie. Chaotycznie i źle przygotowani, ale za to dzielni i nie jacy tacy – my Polacy, prawie pomachujący szabelkami (my im tu pokażemy…) itp.… Znany temat?…

Żarty szybko się skończyły, bo przeżyli autentyczne zderzenie z tym prawdziwie lepszym systemem. Zrzedły im miny już wtedy, gdy wymęczeni i niewyspani, zobaczyli rano załogi czołowych jachtów, wypoczęte i uśmiechnięte, lekkim i sprężystym krokiem przechodzące z bardzo dobrego hotelu na swe wspaniałe jachty, wyposażone o generację lepiej niż te „nasze polskie”, które NAM wydawały się szczytem techniki.

Niedługo potem nasi dzielni żeglarze bezradnie oglądali rufy tych lepszych jachtów znikające za horyzontem. Totalna porażka: polska ekipa (mimo ogromnych a niepotrzebnych trudów i nakładów) zajęła 17. miejsce na 19.

Znany temat? Tak było wtedy i tak jest w wielu sportach, a także w innych dziedzinach nawet dzisiaj, gdy z lokalnego numeru 1 znajdzie się pomiędzy 30 lub stu podobnymi mistrzami, ale np. jest się gorzej przygotowanym. Dlatego wolę oglądać tenis.

N.B. tu i teraz takie samo zderzenie systemowe mają dzisiaj źli Moskale w bohaterskiej Ukrainie, dzięki przewadze technologicznej tego samego Zachodu…

Sława Ukrainie!…

Ja w tamtym czasie, czyli w latach 70, po paśmie sukcesów zawodowych w kraju i ze (zdawało mi się…) znajomością francuskiego, wylądowałem w pięknej Francji. I ja tam też szybko miałem swój własny pierwszy i mocny, upadek na pysk. Bo sprawdziło mi się zdanie kapitana „Germanii”. Znany temat?…

Kolejny ciekawy (i istotny – jak dla Bunga…) upadek miałem później w Kanadzie, gdy rozpocząłem pracę w Ecole Polytechnique de Montreal (nie żarty, zob. project Manhattan…). Zdawało mi się, że po kilkunastu latach nauczania w trzech językach dużo wiem o nauczaniu i dam radę.

Nie… Trzy dni dydaktycznego kursu unifikacyjnego skutecznie przewróciły do góry nogami moje mniemania i szybko musiałem się uczyć „jak uczyć” lepiej. Dało się…

Także i potem w innych dziedzinach, bo musiałem uczyć się żyć i funkcjonować jako obywatel w bardzo sprawnym i oszczędnym systemie gospodarczo-społecznym, bez manny z nieba. Na tym polega potęga doświadczeń emigrantów…

Tam też głosowałem wielokrotnie w najprostszym wariancie ordynacji większościowej FPTP i przez lata obserwowałem skutki działania tego systemu. Swoje wiem.

Przy wszystkich bogatych doświadczeniach wielu P.T. świadomych obywateli polskich, brakuje mi często tego jednego – dłuższego życia, głosowania i możliwości osobistej weryfikacji skutków funkcjonowania systemu w kraju rozwiniętym. Oczywiście także przy założeniu, że się dobrze zna język, bo są też getta tzw. dwujęzycznych analfabetów, którym ciężko dawać radę i tu i tam…

Taki schemat powtarza się w wielu innych dziedzinach, by już nie wspomnieć o lokalnej polityczce…

Mam przekonanie, że w polskich warunkach najskuteczniejsza (i najtańsza) jest właśnie odmiana FPTP ordynacji większościowej, pod warunkiem, że wymusi się TU i TERAZ na słabnącej opozycji – jednoczesne przeniesienie (lub rozszerzenie) wyborów na SOBOTĘ, z uwagi na koloryt lokalny.

Inne ciekawe dla obywateli i wskazywane tu i ówdzie (choć nie przez media publiczne, które powinny…) warianty ordynacji wyborczej, jak STV czy np. AV (w Australii) mogą być trudne do uniesienia kosztowo; a jeszcze bardziej podatne na korupcję informatyczną. Na takie tematy lepiej niż my (tak czy inaczej amatorzy) niech wypowiadają się specjaliści. Na przykład na temat skuteczności systemu AV może lepiej się wypowiedzieć prof. W. Sadurski z Sydney. …

Tak czy owak, JOW-y są niezbędne przy zachowaniu normy reprezentatywności,

Polscy politycy bardziej niż ognia boją się i unikają tematu ordynacji większościowej. Pewnie wiedzą to, czego nie wie każdy obywatel, że zgodnie z danymi z badań, przy takiej zmianie ordynacji – około 80% aktualnej warstwy pasożytów politycznych profitujących na nieświadomym podatniku – ulega wymianie. Ale nam o to właśnie chodzi, bo na AI/SI tym bardziej nie ma co liczyć i czekać jak na jaką mannę z nieba…

To aktualne ciągle w rocznicę w naszej byłej, w miarę konserwatywnej (bo klasowej) Konstytucji 3. Maja, ogłoszonej sto lat po wydaniu w 1690 r. dzieła „Dwa traktaty o rządzie” Johna Locke, które stały się pra-źródłem konstytucji USA i innych byłych kolonii brytyjskich, jak Kanada czy Australia, dzisiaj będących liderami postępu technologicznego. Z tych wzorów czerpią też inni mistrzowie technologii jak Japonia czy Korea Płd. By nie wspomnieć pewnego lekarza chińskiego Sun-Jat-sena, prawdziwego twórcy modelu „wielkiego skoku” w pierwszych latach 1900 (!!!…), który studiował i żył w USA (reszta w Wiki).

Potęga imigracji, czy nie?… A czy tu już koło się nie domyka przy modelu Johna Locke ?…

Nie trzeba się bardzo rozglądać, by stwierdzić, że systemy społeczno – gospodarcze oparte na tym modelu działają dobrze, tanio i sprawnie. Państwo Kanada (członek G7) powstało w 1867 r., czyli prawie 80 lat po zmarnowanej przez targowicę-prawicę polskiej Konstytucji 3. Maja. W czasie gdy Polacy niepotrzebnie wylewali krew i marnowali całe pokolenie elity społecznej tego kraju w kolejnym powstaniu, czyli styczniowym… Dzisiaj Kanada ma jedną z najlepiej rozwijających się gospodarek opartych na wiedzy w świecie i wyprzedza Polskę w rozwoju gdzieś o pół wieku, albo lepiej…

Australia jako państwo powstała jeszcze później, bo w 1901 r. W czasie gdy Polacy znów gotowali się do kolejnych bojów rewolucji 1905 r., a niedługo potem, do jeszcze większych bojów I wojny światowej. Australia jaka jest teraz, powstała nie przez cud, tylko zbudowana została ciężkim trudem prostych ludzi w tym zesłańców (drobnych przestępców, żołnierzy – pijaków itp.), aborygenów, i kolejne fale imigrantów, wszystko w dobrym systemie organizacyjnym. Australia ma dzisiaj uznawany za najlepszy na świecie system wdrażania innowacji.

Warto dodać, że model Johna Locke działa dobrze w krajach o protestanckich korzeniach chrześcijańskich, gdzie praca jest najważniejszym i najgłębszym wyrazem wiary. Jego prace są zakazane przez kościół katolicki. Czy tego bali się nasi politycy i prawnicy po 1989 r?…

Z racji historycznych polskie prawodawstwo oparte jest na wzorach francuskich, gdzie (jak w kilku innych krajach Europy) prawodawstwo wywodzi się z modelu umowy społecznej stworzonego przez genialnego oszusta – J.J. Rousseau, utrzymanka arystokratek, który nigdy nie pracował (zob. Wikipedia). W Polsce jego szczegółową krytykę przedstawił prof. Z. Mikołejko, więc temat podstaw polskiej Konstytucji nie jest nieznany…

J.J. Rousseau stworzył model „umowy społecznej” dla siebie, genialnego wodza, który dalej będzie wielbiony przez bogate kochanki, i na którego „ciemny lud” będzie „zap… za miskę ryżu” …

Oj przepraszam, znany cytat?…

Osobliwie, ten model „umowy społecznej” podchwycony został najpierw przez rewolucjonistów francuskich (dla i za których masowo ginął lud), a potem przez kolejne pokolenia różnej natury lewicowców, którzy zawsze widzieli się na czele tak, żeby ktoś za nich pracował lub ginął. Łącznie z Leninem, który po przelaniu krwi milionów, jeździł pancernym Rolls Royce’em i pił whisky w pałacu kremlowskim. Niedługo, bo zaraz zastąpił go jeszcze gorszy przestępca historyczny, niejaki Stalin, wzór W. Putina. Podobnie chory na władzę jak wcześniej Kaligula, potem Król Słońce, Hitler, Salazar, jeszcze dalej Mao-Tse Dong. Brzmi znajomo?…

Aby uniknąć takich wypaczeń historii, degeneracji władzy i korupcji, J. Locke i następcy stworzyli podstawy federalizmu, który dobrze działa w rozwiniętych krajach małych (Szwajcaria), średnich (Kanada) i dużych (Niemcy, USA). Działa dobrze wespół ze stosownie dobranymi odmianami ordynacji wyborczej. Ale też zgodnie z zasadami dobrych praktyk, czyli dobrego planowania, przygotowania i wdrożenia. Żadnego nocnego chaosu.

Czy więc, zamiast powtarzać błędy przodków, marnować energię i ryzykować niepotrzebnie (gdy za późno) zdrowie i życie – nie lepiej uczyć się od tych, którzy to wszystko przerobili wcześniej, myśleć i wdrażać rozsądnie a poprawnie?…

Krzysztof J. Konsztowicz

Krzysztof Jan Konsztowicz (ur. 6 listopada 1945) – polski naukowiec z dziedziny inżynierii materiałowej i publicysta, nauczyciel akademicki, profesor (emerytowany) Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. Więcej w wikipedii.

 

5 komentarzy

  1. Mr E 05.05.2023
    • Krzysztof 07.05.2023
  2. Krzysztof 07.05.2023
  3. Mr E 08.05.2023
    • Krzysztof 11.05.2023