Bogdan Miś: Niemal pożegnaliśmy TOK FM4 min czytania

mikrofon_kopfhoerer12015-06-21. Jak stali nasi Czytelnicy doskonale wiedzą – Stefan Bratkowski prowadzi od jakiegoś czasu stałą audycję w radiu TOK FM, w każdy piątek o godzinie 20:00. Audycji tej można było dotychczas wysłuchać także na naszych łamach – najpierw dzięki temu, że otrzymywaliśmy od TOK FM pliki z nagraniami, które umieszczaliśmy w naszych zasobach, później przez wbudowanie do witryny “Studia Opinii” oryginalnego skryptu radiostacji, który kierował chętnych Czytelników na witrynę TOK FM.

Tak było do ubiegłego piątku, kiedy zamieściłem w “Studiu” ostatni taki skrypt. Przyczyna zaś jest taka, że właściciel radia, czyli osławiona korporacja “Agora”, ukrył swoje zasoby archiwalne za tzw. paywallem. Ogłosili to triumfalnie jako kolosalny sukces biznesowo-organizacyjny. Obecnie audycji TOK FM bezpłatnie można tylko i wyłącznie słuchać live, w momencie ich nadawania; także za pośrednictwem Internetu. Kto się zagapi, albo nie ma w tym momencie czasu – musi bulić. Bardzo nieduże pieniądze, ale zawsze.

Nie ukrywam, że to “biznesowe” pociągnięcie nadawcy uważam za skrajnie złe i głupie. Wprawdzie dojenie forsy z klienta jest immanentną cechą współczesnych korporacji, szczególnie zaś mediów komercyjnych, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie dla stacji, która ma ambicje pełnić jakąś misję – poza rolą swoistego akustycznego słupa ogłoszeniowego. Co więcej, jest to klasyczny strzał idioty we własne kolano: radio zmniejsza sobie w ten sposób dobrowolnie audytorium, od którego wielkości zależą przecież ceny reklam.

Jakoś przyzwyczailiśmy się w ostatnich “po-transformacyjnych” czasach do tego, że media elektroniczne, w szczególności radia i telewizje, traktują występujących w nich ludzi w gruncie rzeczy haniebnie. Nie płacą mianowicie za udział w swoich produkcjach, lub też płacą jakieś śmieszne kwoty. W radiu typu TOK FM to przecież rozmówcy dziennikarza w istocie robią mu program i to ich osobowości zwabiają reklamodawców, nie żadne “dżingle” czy inne idiotyzmy. Prawdę mówiąc, autorzy takich produkcji powinni poza etatami (z reguły ich nie mają) i wysokimi stałymi honorariami (mają, jako się rzekło, wręcz zabawne) mieć premie uzależnione od wartości zebranych przez siebie i swoich gości reklam. Ale zgłoszenie takich postulatów powoduje u rozmaitych korpomend pukanie się w głowę. Powiadają: wszak dajemy wam popularność…

Być może jest w tym cień racji, gdy chodzi o jakiegoś wchodzącego na rynek medialny prowincjonalnego początkującego publicystę, czy celebrytkę-idiotkę, która żyje i jest znana wyłącznie z tego, że jest znana. Ale jak się pojawia przed kamerą czy mikrofonem ktoś, kto ma już jakieś nazwisko, to – podoba się to wszelkiego typu prezesom, zarządom i akcjonariuszom, czy też nie – to on robi zaszczyt swoim udziałem owemu medium, w którym raczy pokazać swoje oblicze czy daje posłuchać swojego głosu.

Po tym wszystkim zapytacie zapewne, dlaczego czasami występuję w tym radiu, całkowicie za darmo?

Odpowiedź jest banalnie prosta. Bo zaprasza mnie przyjaciel, Stefan Bratkowski. To jest jedyny powód. W każdym innym przypadku zażądałbym honorarium, którego wysokość przyprawiłaby wszystkie korpomendy o zawał. Oczywiście, nic bym nie dostał; ale ja akurat mam ten komfort pod koniec życia, że już nie muszę się  w zasadzie o nic poza zdrowiem starać; i mogę sobie pozwolić na wielkopańskie “pocałujcie mnie tedy w d*”. Podobnie jak większość kolegów z naszego kręgu.

 

Bogdan Miś

PS. Częściowo odwołuję zarzuty, ale tylko częściowo. Można jednak pobrać skrypt, pozwalający wstawić nagranie na naszą witrynę, ale nie bezwarunkowo. Gdy próbowałem to zrobić z poziomu przeglądarki Chrome, zobaczyłem taki oto obrazek:

tok1

Nie zamierzam wyłączać AdBlocka, więc skorzystałem z wolnego od niego IE. Tu najpierw zobaczyłem

tok2

potem musiałem poświęcić 30 sekund na obejrzenie reklamy i wreszcie się udało dotrzeć do skryptu. Oto rezultat, poniżej. Proponuję, by Czytelnicy sami wyrobili sobie zdanie na temat tej historii. Co do mnie, w kwestii umieszczania archiwów radiowych (w wypadku stacji informacyjno-publicystycznej, z muzyką jest inna sprawa) za paywallem zdania nie zmieniam. Podobnie jak nie zmieniam negatywnej opinii o korporacjach medialnych, duszących koszty śmieciowymi umowami z własnymi pracownikami i żerujących na tzw. uczestnikach audycji, którzy – moim zdaniem – powinni otrzymywać godziwe honoraria za uszlachetnienie danego medium własną twarzą lub nazwiskiem – i wszystko to w sytuacji, w której zarząd i inni wysocy bossowie korporacji mają pensje i bonusy zupełnie niewyobrażalne dla normalnego człowieka.

Jeszcze potem dowiedziałem się (od szefowej TOK FM, p. Kamili Ceran), że można ominąć i blokowanie reklam. Tylko trzeba wiedzieć, że nie należy próbować uruchomić playera, a jedynie kliknąć na znajdującą się przy nazwie audycji opcję “więcej”, o tak:

2015-06-22_14-33_Salon

Na marginesie: kiedy informatycy przestaną mieć w nosie “userów” i zrozumieją, że instrukcja obsługi programu jest niemal tak samo ważna jak algorytm?

A więc, po tych wszelkich perypetiach, oto nagranie; jednak nie ostatnie:

Print Friendly, PDF & Email
 

15 komentarzy

  1. j.Luk 21.06.2015
  2. SAWA 21.06.2015
  3. Therese Kosowski 21.06.2015
  4. PIRS 21.06.2015
    • BM 22.06.2015
  5. narciarz2 23.06.2015
  6. arkader 23.06.2015
    • BM 23.06.2015
  7. Magog 23.06.2015
    • BM 23.06.2015
  8. Magog 23.06.2015
  9. narciarz2 23.06.2015
  10. narciarz2 23.06.2015
  11. wersy2 25.06.2015
  12. narciarz2 26.06.2015