2015-04-14.
… tam ma ciotka dwa miliony, tam mieć możesz cztery żony – śpiewał Chór Dana.
Ponieważ za oceanem zaczęła się kampania wyborcza i Hillary Clinton zgłosiła swoją kandydaturę na kandydatkę Partii Demokratycznej (to chyba lepsza kandydatka niż Magdalena Ogórek), zajrzałem wirtualnie do dziennika „New York Times”.
Felietonista, komentator tego pisma, prof. Paul Krugman […], zwraca uwagę, że w tym roku różnice między Demokratami i Republikanami są większe niż kiedykolwiek. W wielu krajach dominuje „centrum”, partie polityczne różnią się od siebie coraz mniej, o wyniku wyborów decydują cechy drugorzędne, takie jak osobowość kandydatów. Natomiast w najbliższych wyborach w USA partie i ich programy są ważniejsze niż wdzięk i uśmiech rywali. […]
Kandydat(ka) Demokratów zechce zachować zmiany wprowadzone przez rząd Obamy w dziedzinie ubezpieczeń, opieki zdrowotnej i opieki społecznej. Republikanin – przeciwnie: zechce odwołać politykę socjalną Obamy, zechce być dalej od państwa opiekuńczego. Demokrata(ka) zachowa podwyżkę podatków dla najbogatszych, może nawet pójdzie jeszcze dalej w tym kierunku. Republikanin odwrotnie – obniży opodatkowanie najwyższych dochodów. Demokrata(ka) będzie bronić reformy finansów z 2010 roku, Republikanin odwrotnie. Pogłębią się różnice między partią dużych a partią mniejszych pieniędzy.
Czytałem to trochę z zazdrością, gdyż w Polsce kampania prezydencka osiąga swoje apogeum, ale różnice programowe między kandydatami dotyczą raczej spraw światopoglądowych niż przyziemnych: konwencja o zapobieganiu przemocy, zapłodnienie in vitro, Smoleńsk… […] sprawy najważniejsze – gospodarka, bezpieczeństwo, ochrona zdrowia, edukacja – pozostają na marginesie.
Ale szumu jest co nie miara. Gdy jeden kandydat podnosi sprawę euro – drugi ją omija, gdy jeden wysuwa kwestię bezpieczeństwa – drugi trzyma się od niej z daleka. I tak trwa dialog głuchych, którzy odzyskają słuch dopiero podczas debaty w drugiej turze, i to tylko na chwilę.
Wybory prezydenckie w Stanach i w Polsce różnią się ogromnie – tam chodzi o prawdziwą władzę i o wielkie pieniądze (H.C. i Demokraci zgromadzili już 15 mln dolarów), ale nie tylko o to. Tam chodzi o coś jeszcze, o meritum, o program, i tego można pozazdrościć.
Daniel Passent
Blog Autora w portalu Polityka.pl
Tamże cały felieton; skróty – redakcja “Studia Opinii”
Jestem pierwszy, wiec proponuje inny temat dyskusji. Felieton powyzej fajny, ale o czym tu gadac. Mnie bardziej interesuje dlaczego PO postawila na PBK. Jest to kompletnie bez sensu. Gdy zostal wybrany na prezydenta pierwszy raz, bylismy znacznie mniej podzieleni smolenska tragedia niz teraz. Nie ma zadnej, alsolutnie zadnej mozliwosci, ze prezydent Komorowski zasypie te podzialy w drugiej kadencji. Partie musza sie roznic, walczyc na programy, w prasie, ale ponad tym jest prezydent, jest Polska, jest narod. Pan Passent zupelnie bezmyslnie porownuje tu prezydenta USA z polskim. Logiczny wniosek jest jeden. Chcemy wojny, wyrzniemy watache.