I jak tu być mądrym w sprawie smoleńskiej katastrofy. Rozum oraz wszystkie kolejne dowody podpowiadają, że to była katastrofa lotnicza. Jarosław Kaczyński sugeruje jednak, że w tak prostą wersję wierzyć mogą tylko ludzie niemądrzy. […]
Jeśli coś podpowiada, aby jednak opowiedzieć się za rozumem, który to wybór podparty jest jednak opiniami ponad 50 biegłych z różnych dziedzin, specjalistów od badania wypadków lotniczych, to głównie ubóstwo argumentacji zamachowej. To jest pisane cyrylicą – powiedział rzecznik PiS Marcin Mastalerek, który zresztą nigdy w zbytnie intelektualne zawiłości nie wchodzi i od razu wali toporem.
Dopóki w polskich rękach nie będzie dowodów (należy rozumieć: czarnych skrzynek i wraku), dopóty w śledztwo polskie nie można wierzyć – powiedział kandydat na prezydenta Polski z PiS Andrzej Duda, wyrażając tym samym głębokie zaufanie do wszystkich polskich instytucji zajmujących się katastrofą, a także do przeważającej części społeczeństwa, które jednak w zamach jakoś uwierzyć nie może.
I tej opinii nie zmienia nawet ostatnia pomoc, jaka właśnie nadchodzi z Niemiec – z tajemniczej notatki tamtejszego wywiadu, do której posiadania wywiad się jednak nie przyznaje. Ale wiadomo, jak się wywiad nie przyznaje, to coś musi być na rzeczy. A notatka wyraźnie ponoć mówi, że w samolocie rosyjskie służby zamontowały ładunki wybuchowe.[…] Czyli ograli naiwnych Polaków, którzy sądzili, że mają nieograniczony dostęp do owych skrzynek i wraku, podczas gdy podsuwano im jakieś fałszywki.
To rzeczywiście musieli być specjaliści wyjątkowo niemądrzy, po prostu nie specjaliści, ale na przykład muzykolodzy i to z niewłaściwymi papierami. Muzykolożka od Macierewicza, która badała jaki odgłos wydaje brzoza, gdy uderza w nią samolot, jest w porządku, muzykolog bez papierów od Macierewicza jest po prostu facetem śmiesznym, a nie wiarygodnym ekspertem. Tak przynajmniej orzekł poseł Bartosz Kownacki, dodatkowo pełnomocnik smoleńskich rodzin.
Jakie jeszcze argumenty wytoczono przeciwko rozumowi? Oczywiście honor polskiego lotnika, który – jak wynika z ostatnio ogłoszonych nagrań – piloci tupolewa próbowali jednak ratować sami, chcąc przegonić z kokpitu osoby zakłócające ich pracę. Że nie byli odpowiednio przeszkoleni, bagatelizowali procedury, to już inna sprawa. Ale w ostatnich chwilach jednak próbowali.
No i jest jeszcze argument gry. To jest polityczna gra PO na kilka dni przed piątą rocznicą. PiS z żadną polityczną grą nie ma oczywiście nic wspólnego. PiS tylko katastrofę przeżywa i lubi to robić w wielkiej wspólnocie, najlepiej na Krakowskim Przedmieściu, czasem z pochodniami, aby tylko przegonić tego Komoruskiego, powiązanego z WSI, który w miarę zbliżania się terminu wyborów prezydenckich jest już nawet bardziej winny temu, co zdarzyło się pod Smoleńskiem pięć lat temu, niż Donald Tusk. […]
Jak więc wyjść z owego zaklętego kręgu i sprawić, aby ludzie niemądrzy jednak zmądrzeli i nawrócili się na prawdę? Najprostsza odpowiedź to zmienić władzę, bo nowa – z Jarosławem Kaczyńskim, Antonim Macierewiczem i Andrzejem Dudą na czele – wreszcie katastrofę wyjaśni. Tyle że ta nowa władza, te obsadzone właściwymi ludźmi instytucje dostaną od Rosjan dokładnie te same czarne skrzynki, które badali dotychczasowi specjaliści, czyli wedle PiS sfałszowane, pisane cyrylicą (o ile dostaną, bo przecież rosyjskie śledztwo może trwać jeszcze kilka lat, wedle politycznych potrzeb). I co wtedy?
Każdy nowy smoleński przeciek uruchamia polityczną lawinę. Ten uruchomi lawinę wyjątkowo mocną, choć jeszcze daleko mu do tej, jaki spowodowała informacja o trotylu na tupolewie, kiedy to lider PiS chciał już rząd obalać, co oczywiście nie było żadnym działaniem politycznym, bo PiS Smoleńskiem nie gra. Ten przeciek jest wyjątkowo kłopotliwy – niby niczego nowego, co rozumem ogarnąć można, się nie dowiadujemy, bo przyczyny katastrofy są te same. Ale jednak sporo dopowiada na temat warunków, w jakich piloci pracowali i podejmowali decyzję o lądowaniu. Ten bałagan w kokpicie przeszedł najśmielsze oczekiwania. Argumentacja zamachowa staje przed nią jak przed ścianą, ale co to szkodzi.
PiS umie i lubi chodzić w zaparte, ma środowiska, które potrafi uruchomić, aby rzeczywistość zakrzyczeć, zamazać. Bo na końcu wyjść musi to jedno zdanie: cyrylicą pisane i już.
Janina Paradowska
Blog Autorki w portalu Polityka.pl
Tamże cały felieton; skróty – redakcja “Studia Opinii”
mają rację że ruskim nie wierzą, zwyczajnie nie znają cyrylicy.