Jerzy Łukaszewski: Kartki z Afganistanu5 min czytania

afg2015-08-26.

Doniesienia z Afganistanu, wprawdzie coraz krótsze w miarę kurczenia się liczby „sukcesów” koalicji, od czasu do czasu przypominają nam o istnieniu tego państwa. Dlatego kiedy szperając w zasobach archiwalnych w poszukiwaniu zupełnie innego tematu natrafiłem na Afganistan, zatrzymałem się przy nim na chwilę, a nawet pozwoliłem sobie na chwilę zadumy.

Najpierw skrót historyczny.

Wiedzą państwo pewnie, że jest to jeden z nielicznych krajów, których… nikt i nigdy nie podbił. Wbrew temu, co się czasem powtarza, nie dokonał tego nawet Aleksander Macedoński, który wprawdzie przechodził mimo, ale zadowolił się okupem złożonym przez kilku lokalnych wodzów i podążył do celu, którym były Indie.

Panował czasowo Czingiz Chan, w Kabulu miał jakiś czas swoją stolicę Tamerlan, rządzili Uzbecy, Tadżykowie, Persowie. Wszystko to było przejściowe, nietrwałe. Aż dziw, że historia niczego nie nauczyła kolejnych najeźdźców.

Nie podbili Afganistanu Anglicy, mimo że jego fragmenty bywały pod tzw. protektoratem (najczęściej teoretycznym), nie podbili Rosjanie, nie podbili Amerykanie, którzy poszli tam prawdopodobnie tylko po to, by móc  się pochwalić, że wzorem wielkich poprzedników też nie podbili i tym samym znaleźć się w – było nie było – dość elitarnym gronie.

O Afganistan bili się na początku XX w. Rosjanie z Anglikami, co ostatecznie zaskutkowało … uznaniem niepodległości Afganistanu przez oba te państwa. Itd., itd.

Jak to możliwe?  Wyjaśnienia są dwa. Jedno – ukształtowanie terenu, które sprawia, że wyszkolona tradycyjnie armia jest tam bezradna nawet wspomagana najnowszymi zdobyczami techniki. Z przyrodą jeszcze nikt nie wygrał.

Drugie – struktura społeczna ludności. Nawet w czasach tak zwanej niepodległości żaden chyba z przywódców nie mógł się pochwalić, że rządził na całym obszarze Afganistanu. A jeśli nawet mu się tak wydawało, to było to raczej po sienkiewiczowsku (Bartłomiejowsku) – teoretycznie.

Jak daleko w historię sięgnąć decydującą rolę w dziejach tego kraju zawsze odgrywali przywódcy plemienni. Nawet w chwili swej największej potęgi i znaczenia tzn. w XVIII wieku Ahmad Shah Durani był władcą mało samodzielnym ulegającym niemal we wszystkim lokalnym wodzom, głownie pasztuńskim.

I tak zostało do dziś.

O sile plemion i przywiązaniu do tradycji przeczytałem przeglądając historię Bacza–Je Shagao (Bachha Sakoo) Tadżyka, który objął władzę w 1929 roku.

Sięgnął po tron w ciekawych okolicznościach, które warto zapamiętać.

W 1923 roku  padyszach Amanullah  – władca zasłużony dla niepodległości kraju dał Afganistanowi pierwszą nowoczesną konstytucję. Zbyt nowoczesną.

Regulowała ona stosunki zbyt radykalnie jak na przyzwyczajenia plemiennych przywódców i muzułmańskich duchownych. Wprowadzała ona m.in. podział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, prawo świeckie zrównywała z szariatem, reformę podatków i kilka innych pomysłów opartych na wzorach tureckich.

Ograniczył rolę duchowieństwa sprowadzając ją do funkcji czysto religijnych.

Opór jaki napotkał był tak wielki, iż padyszach posiadający licznych zwolenników i armię, musiał uciekać z kraju. Jego brat, Inajatullah,  próbujący ratować sprawę utrzymał się na tronie raptem trzy dni.

Powstanie sterowane przez przywódców religijnych miało dwie fazy – 1924-1925 i 1928. PO ucieczce obu braci władza wpadła w ręce jednego z przywódców powstania, wspomnianego już Bacza-Je Shagao, który przybrał imię Habibullaha II Kalakaniego.

Reformy zostały cofnięte, ale to nie załatwiło sprawy. Bacza był Tadżykiem, człowiekiem niskiego pochodzenia (był synem  nosiwody),a na to krzywym okiem patrzyli pasztuńscy przywódcy, którzy ostatecznie obalili go i wynieśli do władzy Nadir Shaha, którego pierwszym posunięciem było przywrócenie utraconych pozycji afgańskiemu duchowieństwu.

Krótka historia Baczy ma jednak moment, który spowodował, że się nim zainteresowałem.

Otóż jego obalenie nie oznaczało odsunięcia od władzy w naszym rozumieniu, lecz śmierć fizyczną. Innych metod nie stosowano.

Co ciekawe Baczę i jego popleczników ukamienowano.

Na dodatek nie zrobiono tego od razu, więżąc eks króla przez jakiś czas, a dopiero po odbyciu przewodu sądowego wg starych reguł skazano na ukamienowanie. Dlaczego na ukamienowanie?

Dla przestrogi i pamięci powieszono martwych już przeciwników, by wszyscy ich dobrze widzieli.

Wracam do pytania: dlaczego wybrano wobec niego ten rodzaj kary śmierci?

Znany jest, niestety, do dziś w niektórych państwach muzułmańskich (w Somalii, Afganistanie, Sudanie , Iranie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Jemenie, Mauretanii, a od kwietnia 2014 r. również w Brunei) zwyczaj kamienowania za przestępstwa o charakterze obyczajowym.

Cóż mógł mieć na sumieniu człowiek tytułujący się „sługa religii i posłaniec najwyższego” (Habībullāh Khādem-e Dīn-e Rasūlallāh) by spotkało go coś takiego? Z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że nie chodziło o sprawy, za które, jak słychać, kamienuje się dziś. Najciekawsze jest natomiast to, że owa kara nie znajduje oparcia w Koranie, na który bezustannie powołują się sędziowie wydający takie wyroki.

W starożytnej kulturze helleńskiej na kamienowanie skazywano cudzołożników o morderców. Niewykluczone, że ten zwyczaj to pozostałość po rozprzestrzeniającej się kulturze Grecji, za co tak bardzo chwalimy zwykle macedońskiego Aleksandra. Na taki trop naprowadzić może podpis pod zdjęciem Baczy – bandit king – co wykluczając obyczajność wskazywałoby na rodzaj stawianych mu zarzutów.

Nie zdziwiła mnie natomiast informacja, że zamachem na niego kierowali Pasztunowie, a konkretnie ród Musahiban.

I jeszcze jedna uwaga specjalnie dla wrażliwców oburzających się na prymitywne barbarzyństwo uwidocznione na… kartkach pocztowych. Tak, kartkach, bo to co państwo widzicie to angielskie kartki pocztowe z1929 roku, dostępne w całej ówczesnej Europie.

Czy epatowanie brutalnością (a nie jedyne to kartki pocztowe tego typu) jest mniej barbarzyńskie? Kto zmierzy jak daleko odbiegliśmy od tej „dziczy” i czy w ogóle? Czy biały człowiek naprawdę ma prawo patrzeć z wyższością na tych pasztuńskich morderców? Sam nie wiem…

Jerzy Łukaszewski

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. PIRS 26.08.2015
  2. Magog 26.08.2015