Dziś odszedł do podobno lepszego z możliwych światów – przeżywszy nieco ponad 93 lata – Pan Bohdan. Znaczy – opuścił nas, mówiąc bardziej uroczyście, choć On sam podobno podniosłości nie lubił, nestor polskiego dziennikarstwa sportowego Bohdan Tomaszewski (10 sierpnia 1921 – 27 lutego 2015).
Kibicką sportową zasadniczo nie jestem. Jego jednak słuchałam od dziecka. Oczarowana kulturą, rozumianą najszerzej jak tylko można. Bo to była nie tylko kultura słowa. Bo oczywiście – obojętnie czy mówił o sporcie w ogóle, o tenisie w szczególe, czy też o czymś zupełnie innym – słowa dobierał z niespotykanym dziś taktem i powściągliwością. Cechowało Go jednak jeszcze coś. Niezwykła już dziś kultura bycia. Każdy gest, wyraz twarzy, a nawet dobór tonu głosu, zdradzał Dżentelmena. Osobę traktującą słuchaczy jak podobnych sobie, a słuchaczki jak Damy. Starał się nie zauważać i tych sytuacji, w których takie traktowanie było zdecydowanie na wyrost. Tę życzliwość względem ludzi też miał niepodrabialną.
Tak samo było zresztą i w słowie pisanym, i życiu społecznym. Jako autor książek i niestrudzony propagator tenisa był zawsze z dystansem, wyrozumiałością i w formułowaniu sądów pieczołowitością, uwagą i rozwagą.
Pracował niemal do ostatniej chwili. Jego bieżący tenisowy komentarz słyszałam jeszcze kilka tygodni temu. Bo bez tenisa, jak przystało na przedwojennego wicemistrza Polski juniorów, żyć nie mógł.
Teraz, gdy myślę o tym Jego zapracowanym życiu, próbuję wyłuskać z pamięci rzeczy najważniejsze. Jeśli któreś pominę, to nie z powodu lekceważenia, a z autentycznej rozpaczy. Podejmując ryzyko niedoskonałości, mam jednak przekonanie, że nie tylko młodszym od siebie powinnam przypomnieć:
On, z urodzenia, wychowania i przekonania warszawiak nauki pobierał „u Staszica” tj w XIV. Liceum Ogólnokształcącym im Stanisława Staszica „W latach 1942–1944 uczęszczał na zajęcia Tajnej Szkoły Głównej Handlowej im. Edwarda Lipińskiego. Wziął udział w powstaniu warszawskim. Żołnierz ZWZ AK (ps. „Mały”). Po kapitulacji powstania trafił do obozu w Ożarowie. Po wojnie pracował w sopockim Grand Hotelu. W 1946 rozpoczął pracę dziennikarską w „Kurierze Szczecińskim”. W tym czasie kontynuował karierę sportową w SKT Szczecin (1945–1948). W 1948 rozpoczął pracę jako dziennikarz sportowy w „Expressie Wieczornym”. W 1955 został sprawozdawcą radiowym, a później telewizyjnym. W latach 1956–1980 komentował m.in. 12 igrzysk olimpijskich letnich i zimowych.
W czasie stanu wojennego Bohdan Tomaszewski odmówił współpracy z Polskim Radiem. Powrócił na antenę w 1989. Był co poniedziałek gościem Kroniki sportowej w Pierwszym Programie Polskiego Radia.
Bohdan Tomaszewski w pracy radiowego sprawozdawcy odwołując się do intelektualnych refleksji stworzył nowy styl, który stanowił przeciwieństwo dla płytkich przeżyć stymulowanych tanimi, emocjonalno-rozrywkowymi aspektami widowiska sportowego” – skrót z biografii podany za „Encyklopedią sportu” i „Wikipedią”
Niech Mu ziemia lekką będzie, jak… mikrofon, pióro i rakieta tenisowa.
Ewa Karbowska
Nie napiszę że jest mi żal, emerytura to otwarcie drzwi do korytarza który prowadzi w nieznane, już tym szlakiem maszeruję.
Jestem zapominany w moim środowisku zawodowym, co jest zgodne z zasadami upływającego czasu.
Pan Bogdan to pokolenie moich sióstr i braci z którymi już się nie zobaczę a obraz ich przywołują wspomnienia i nieliczne pamiątki pozostałe po nich.
Życie cały czas pędzi do przodu i naturalną rzeczą jest śmierć.
Koniec czyjegoś istnienia a jednocześnie początek zacierania sie obrazu osoby która w naszym życiu odegrała momentami ważną rolę i była potrzebna. Była często wzorem, czasem nie do naśladowania. Była…
Wspomnijmy ich czasem aby nie umarli za szybko w społecznej pamięci.
Są ludzie, którzy swoim życiem ulepszali nas Polaków i Polskę. Bohdan Tomaszewski był i pozostanie jednym z takich Polaków. Cześć jego pamięci.