2015-06-03.
Z całą odpowiedzialnością za słowo oświadczam, że wyborcza porażka Prezydenta Bronisława Komorowskiego zwalnia mnie, głównie zresztą przede mną samą, z imperatywu uprawiania publicystyki politycznej. Skoro bowiem większość, z tych, którzy w ogóle głosują, moich rodaków – w chwili rzeczywistej próby – nie potrafi odróżnić ziarna od plew, a rzeczywiste dobro kraju, jak i zresztą swoje własne, myli ostatecznie z obietnicami bez pokrycia i ze zręcznymi zagrywkami wizerunkowymi, to wcale mi ich, tych ziomków, nie żal…
Oczywiście, żal mi trochę kraju i jego straconego czasu. Pochylam się nad naszym zbiorowym losem współczująco. Wstyd mi z powodu tego jak, jestem o tym przekonana, zacznie się już za moment, mówić o Polsce w poważnych kręgach międzynarodowych. Ale kraj, jako taki, to przecież, per saldo, dosyć abstrakcyjny byt….. Więc jakoś przełknę.
Nie bez złości na własną dobrą wiarę, rzecz jasna. Bo choć zawsze byłam świadoma, że ludzie mądrzy i racjonalni to w każdym społeczeństwie mniejszość, to dotychczas uznawałam za pewnik, iż w momencie zagrożenia kompromitacją Polacy zachowają się racjonalnie. Pomyliłam się i tyle.
Teraz wszystko jasne. Dziś ta, jak się jej jeszcze wydaje, wygrana większość dowiodła, że ona zwyczajnie lubi, przynajmniej raz na kilka lat, dostać po tyłku. Musi więc w starszej części przypominać sobie, a w młodszej doświadczać po raz pierwszy, czym jest władza w rękach nie rozumiejących współczesnego świata frustratów, co to sobie do pełnienia funkcji reprezentacyjnych jednego, relatywnie młodszego, jegomościa wynajęli. Bo jak ona, owa większość co jakiś czas potrząśniętą nie zostanie, to jakaś mocno nieswoja chodzi. W obliczu takiej konstatacji wracam wyłącznie do sztuki. Tam poczucie niesmaku też się trafia, jednak znacznie rzadziej.
Mniejsza zresztą o mnie. Bo mnie samej, tak naprawdę, to nic. Mam 55 lat. Całe dorosłe życie siedziałam i siedzę w niszy, robiłam i robię, co – mam nadzieję – potrafię. I Duda, nie Duda, PiS, nie PiS, Kukiz, nie Kukiz, mnie to… Wszystkim aktywnym publicznie komentatorom naszego życia politycznego składam wyrazy współczucia.
Ale ideałów i wizji z młodości jednak ciut szkoda. Najszczersze. Nie kpię, ani nawet nie żartuję, niestety.
Ja potrafię odróżnić ziarna od plew i swoim “eksperckim okiem” widzę już tylko plewy. Wybierać mniejsze lub większe plewy nie mam zamiaru więc na wybory nie chodzę. Będę chodził jak będzie demokracja, będę miał rzeczywisty wybór i będę mógł na równych prawach wybierać kandydata bezpartyjnego lub działacza lokalnego lub samorządowego. Na plewy partyjne nie mogę już patrzeć. Trzeba to spalić i zacząć budować normalną demokrację.
Też miewam takie wrażenie, podobnie jak autorka, że Polacy – lub ich znacząca część – potrzebują dla dobrego samopoczucia jakiejś okropnej traumy co jakiś czas. Ci dawni Polacy to mieli, ho, ho, potop szwedzki, rzeź Pragi, powstania i zsyłki, Katyń i powstanie warszawskie. A teraz co? 25 lat samodzielności, pięcioletni samochód, ciepła woda w kranie, jakieś wybory, wczasy w Tunezji za 1000 zł. Nuda i nic. Jest wprawdzie zbrodnia w Smoleńsku, ale to nie ta skala co Katyń (liczba ofiar) i powstanie warszawskie (liczba ofiar i ilość strat materialnych).
Też czekam na zmiany, ale, do diaska, nie na gorsze.
Mam wrażenie, że to pani bardziej nie rozumie współczesnego świata, niż ci “frustraci”. Świadczy o tym pani lęk “…ojej, co sobie o nas za granicą pomyślą…?” Dawno nie widziałem świadectwa takiej parafiańszczyzny.
Droga pani, to co oni sobie o nas pomyślą mam dokładnie tam, gdzie oni mają moje zdanie na swój temat. Przez dziesięciolecia hodowane polskie kompleksy przepięknie ozdabiają pani megalomanię wyrażoną zaraz na wstępie 🙂
Naród nie jest godzien pani pisaniny 🙂 🙂 🙂 Jaja jak berety 🙂
Pani nie ma żadnych zahamowań? 🙂
I jak my teraz bez pani publicystyki mamy żyć? No jak? Jak jak jak?!(c) by Kobuszewski
Słusznie – naród zawiódł na całej linii. Trzeba wymienić naród na inny! Ciekawe na jaki?
@slawek Nie wymieniać. Edukować.
@slawek pamięta pan niejaką Nowinę Konopczynę? Tę od “przypadkowego społeczeństwa”? A tak się z bidulki śmiali 🙂
j.Luk pisze:
2015/06/04 o 20:33
Pamiętam a jakże i pamiętam zdziwienie Rakowskiego z Urbanem po 4 czerwca 1989 r. Równie dobrze pamiętam dąsy “ojców założycieli” z UW kiedy powstawała PO a oni zostali potem wyautowani z parlamentu. Pamiętam równie dobrze jak skądinąd wybitny prezes JK po porażce z Komorowskim w 2010 r. twierdził, że prezydent został wybrany przez przypadek. Równie silnie zdziwiony był Generał de Gaulle, kiedy naród w referendum mu podziękował. Na razie nikomu w historii nie udało się wymienić narodu, ale próbować trzeba, jak mawiają Rosjanie.
Chciałbym dać parę gwiazdek, ale… nie działa…
@j.Luk:
frustracja po wyniku wyborow bierze sie chyba stad, ze wymiana obecnych zjadaczy osmiorniczek na nowych, młodych, i niezbrukanych wyglada dosc zabawnie. Na przykład, pani posłanka Pawłowicz apelowała do Kukiza, zeby poparł antysystemowego Dude. Antysystemowy Duda to jest dobry zart do kabaretu. Natomast w rzeczywistosci te odgrzewane kotlety nie sa swieze, ale raczej mocno przeterminowane. Zalatuje od nich korupcja, kretactwo, i jak zawsze w Polsce, kadzidło. No, moze poza Kukizem. Od niego nie wiadomo, co zalatuje, bo jego stwierdzenia nie bardzo trzymaja sie kupy.
.
Nie ma nic niepokojacego w wymianie zuzytych politykow na niezuzytych. Jest cos bardzo niepokojacego w alternatywie, ktora wydaje sie preferowac spoleczenstwo: prezydent młody i zdolny, zza ktorego wygladaja stare i zakurzone dekoracje.
W pewnym sensie obecna sytuacja przypomina mi lot do Smolenska. Samolot juz wystartował, po czym piloci zaczynaja pytac o lotnisko zapasowe. Tutaj juz wybrano pilota, po czym sie okazuje, ze pasazerowie nie do konca sprawdzili, dokad on zamierza poleciec. Jego wyborcy maja nadzieje, ze w jakies ciekawe miejsce. A co bedzie, jesli on sobie wybrał miejsce nieciekawe?
.
Vox populi, vox Dei. Tu mi sie przypomina katastrofa pod Grenoble. Vox populi podspiewywał “panie szofer, gazu”. Pan szofer przygazował i wybrał krotsza droge. Dochodzenie wykazało, ze pan szofer nie był przeszkolony, nie umiał obsłuzyc maszyny, ktora prowadził, i pojechał tam, gdzie mu nie było wolno. Zginał on sam i kilkunastu pasazerow. Ten sam mechanizm, co pod Smolenskiem. (Ciekawe, ze pod Grenoble jakos nie było zamachu.) Ten przypadek pokazuje, ze niekoniecznie racje ma społeczenstwo. Czasem społeczenstwo wybiera droge na skroty wprost na cmentarz. Nie nalezy przeceniac madrosci narodu.
Jaką to człowiek ma krótką pamięć, ale wystarczy bodziec i klapka otwiera się sama..
Zapomniałem o wewnętrznych emigrantach co to z plecaczkami chodzili po ulicach i tam mieli wszystko na wypadek internowania, zapomniałem o opornikach wpiętych w klapy ubrania,
zapomniałem o konspirze której plany znała ubecja, zapomniałem o kartkach na żarełko wydanych na żądanie klasy robotniczej i te mole mączniaki w każdym mieszkaniu, zapomniałem o emigrantach politycznych co to za chlebem uciekali via Austria, zapomniałem o wyborze Lecha na prezydenta i pytanie Niemki kim wy jesteście Polacy? zapomniałem o tym upokorzeniu, lista jest długa spraw zapomnianych, ale pamiętam zawsze o jednym.
Nie strzelaliśmy do siebie tak jak w Rumunii, Jugosławii czy obecnie na Ukrainie.. I tak ma zostać!!
@narciarz2, nie przeceniam. Tylko, że my tu mówimy o obrażaniu się na naród i “karaniu go”, co jest tragikomiczne.
Uzupełniając wypowiedź p. Jerzego Łukaszewskiego proponuję Pani lekturę arcyciekawej książki “Odwieczny naród. Polak i katolik w Żmiącej” Michała Łuczewskiego. Otóż ok.150 lat temu w tej galicyjskiej wiosce za przyznanie się, źe jest się Polakiem można było zostać nieźle poturbowanym. Ciekawe dlaczego? Odpowiedź jest pośrednio odpowiedzią na Pani frustracje. Mieszkańcy wioski czuli się poddanymi Franciszka Józefa. Majestat i powagę Cesarza uosabiał lokalny CK urzędnik, który wszelkie sprawy roztrzygał w oparciu i zgodnie z prawem. Żadna sprawa, z którą zwracano się do CK urzędu nie pozostawała bez odpowiedzi. Jak potrzebna była pomoc to CK urząd takową organizował. Cesarz był dla nich władcą, który zapewniał im realną opiekę. Z drugiej strony, polska dla nich to wyzyskujący ich polski szlachcic, właściciel wioski. W królu polski nie mieli żadnego wsparcia, ani możliwości dotarcia do niego ze swoimi problemami.
Jak to ma się do naszej sytuacji? Proszę zwrócić uwagę jak oceniamy państwo. Głónie przez pracę urzędów, w których przychodzi załatwiać nam nasze sprawy, Tak naprawdę w Polsce rządzą urzędnicy w oparciu o kiepskie i wewnętrznie sprzeczne prawo. Może ci, których odsądzamy od czci i wiary, bo głosowali na szołmena wyrazili w ten sposób bunt przeciw temu stanowi rzeczy?
Proszę zauważyć jak wysokie poparcie w Słusku ma Prez. Biedroń. Co on takiego zrobił? Po prostu wziął się za rozwiązywanie realnych problemów mieszkańców miasta.
Dlaczego Wojciech Szczurek jest już od lat wybierany druzgocącą przewagą głosów na prezydenta Gdyni? Bo nie bawi się w politykowanie, tylko stworzył sprawnie działające miasto przyjazne dla mieszkańców.
Czy w Polsce jest jakaś partia, która jest w stanie stworzyć sprawnie działające państwo przyjazne dla obywatela?
@MarekSza z wrodzonej złośliwości muszę dodać jeszcze jeden fakt o W. Szczurku. Do niedawna niemal nikt w Gdyni nie wiedział o jego “kombatanckiej” przeszłości (Radio “Solidarność” itp.) Sprawa wyszła w trakcie mojej rozmowy z jego ojcem, gdy potrzebowałem wsparcia źródłowego do jednej z publikacji.
Wojciech nikomu nie pochwalił się, że brał udział w tych akcjach, ani że nadawanie najczęściej odbywało się z dachu domu, w którym wtedy mieszkał. Te tematy nigdy nie zaistniały w jego kampaniach wyborczych. Wiedzieli dawni współpracownicy i tyle.
Co poniektórzy powinni ten “fenomen” przemyśleć.
@ BM
Jak to pan kiedys sam napisal, blizej panu do matematyka z Indii, niz sasiada. Pana Polska nie boli, jak i pozostalych – kto lepiej dowali tym polaczkom.
Otóż boli mnie ta Polska, bo w niej żyję. Częściowo z konieczności, częściowo z wrodzonego lenistwa. Ale sąsiadów rzeczywiście nie kocham miłością patridioty, choć niektórych lubię, innych nie znoszę, a większość jest mi doskonale obojętna, są dla mnie takim zgęszczonym powietrzem. A Polska mnie boli w tym sensie, że chciałbym w niej – jeśli już muszę – żyć osobiście najwygodniej i bez wtrącania się w moje życie jakichkolwiek samozwańczych moralistów.