Słuszny to wyrok. A byłby jeszcze słuszniejszy, gdyby Trybunał Konstytucyjny całkowicie zakwestionował OFE w ich pierwotnej postaci, ale o to nikt nie wystąpił.
Ludzie płacą na ZUS prawem ustalone sumy, wiedząc, że ZUS, czyli praktycznie państwo, wypłaci im emerytury w określonej wysokości, odpowiadającej temu co oni wpłacili. Państwo bierze, państwo odpowiada. Jasne.
Część wpłat na mocy ustawy z 1997 roku zaczęła być kierowana do utworzonych w tym celu instytucji, Otwartych Funduszy Emerytalnych. Fundusze lokowały otrzymywane pieniądze w obligacjach skarbu państwa. Państwo zatem odpowiadało w dalszym stopniu za zobowiązania ZUS i do tego za zobowiązania OFE, zawarte w obligacjach, które przecież na określonych warunkach zobowiązane jest wykupić.
Czyli tak czy inaczej, pieniądze emerytom musi wypłacić państwo. Jak nie z jednego tytułu, to z drugiego. I nie wiadomo, który tytuł pewniejszy. A jeśli tak, to po cholerę komu dodatkowe byty – OFE – z marżą za niepotrzebne operacje?
W tym zakresie – obligacji – pieniądze wpłacone do OFE były więc tak samo wpłacane państwu jak pieniądze wpłacane do ZUS. Państwo wycofując pieniądze – z 298 do 154 miliardów – z OFE faktycznie przekładało je z kieszeni do kieszeni. Nie zmieniła się przez to suma pieniędzy, niezmienne pozostało ich przeznaczenie. Te kieszenie jednakże są bardzo różne w sensie księgowym, co pociąga za sobą skutki praktyczne. Jednym z nich jest iluzja, że te pieniądze pozostają własnością płatników, tak jak by to były ich rachunki w bankach, czy w normalnych funduszach inwestycyjnych, którymi wszak OFE nie są.
Państwo jednak nikogo nie ograbiło. W dalszym ciągu zobowiązane jest do wypłacania każdemu jego emerytury. Nikt nie stracił emerytury, a wszyscyśmy pośrednio na tej operacji zyskali.
Jak? Przez zmniejszenie zadłużenia państwa. Może ono wprawdzie obracać pieniędzmi uzyskanymi z emisji obligacji, które znalazły się w OFE, ale to już nie są JEGO pieniądze ale mu pożyczone. W firmie tradycyjny księgowy wpisałby je po stronie ”WINIEN”. To takie, które trzeba zwrócić. W tym przypadku, zwrócić przez wykupienie obligacji. Natomiast pieniądze wpłacone państwowej instytucji, jaką jest ZUS, tenże księgowy umieściłby po stronie ”MA”. Przyszłe wydatki w postaci wypłacanej emerytury, jak i każde inne, nie wpływają na aktualny stan posiadania i zadłużenia.
Na chłopski rozum są to jakieś sztuczki, czy zgoła szalbierstwa, ale gospodarka pieniędzmi wymaga pewnych nadrzędnych założeń i reguł księgowania, które odcinkowo mogą się wydawać absurdalne. Ale zgodnie z tymi nadrzędnymi regułami, na skutek tej operacji, Polska, z mniejszym zadłużeniem przy tych samych pieniądzach, znalazła się w lepszej kategorii, pod względem wiarygodności finansowej. Stwarza to istotne praktyczne udogodnienia. Łatwiej i taniej można pozyskiwać środki. Nasze, podatników, pieniądze przeniesione do ZUS poprawiły nieco skuteczność finansów państwa, co jako beneficjenci, korzystający ze świadczeń publicznych, odczuwamy.
Jest to jedna z tych sytuacji, w których ów chłopski rozum okazuje się ograniczony i chyba nie przystoi takiemu ekonomiście jakim jest Ryszard Petru. Można mu może darować, że przyłączył się do krzyczących o ograbieniu ”naszych” pieniędzy w OFE, bo robił to przed wyborami, kiedy musiał się jakoś różnić od Platformy, której odbierał elektorat. Kampania ma coś takiego jak licencja elektoralna. Ale gdy już minęła i Ryszard Petru zdobył pokaźną, jak na debiut, reprezentację parlamentarną, nie powinien mówić, że wyrok Trybunału otwiera możliwość skoku na całość wkładu obywateli w OFE. Nie ma ku temu realnych podstaw. Wyrok rozstrzyga jeden konkretny problem.
Zwraca natomiast Petru uwagę na pewne elementy sprawy, których nie należy pomijać. A mianowicie wkłady w OFE mogą być dziedziczone i stanowić zabezpieczenie kredytu mieszkaniowego. Są to więc możliwości przysługujące właścicielowi jakiegoś dobra. Trybunał Konstytucyjny zapewne brał to pod uwagę. Ale uwzględnił też zapewne fakt, że owe uprawnienia właścicielskie są bardzo ograniczone. Wkładów nie można sprzedać, zamieniać, darować, zastawiać w innych niż ten jeden przypadek. Nie mogą być aportem do spółki, ni żadną inną formą inwestycji.
Dyskusyjny jest argument, że decyzja o przejęciu środków z OFE do ZUS podważa zaufanie do państwa i prawa bo jest prawem działającym wstecz. Każda zmiana czegoś na coś działa wstecz. Prawo dziś uchwalone zmienia prawo uchwalone w przeszłości. I podważa zaufanie do państwa ze strony tych, którzy liczyli na prawo obowiązujące przed ową zmianą. Żeby ułatwić; ewidentnym działaniem prawa wstecz byłoby skazanie kogoś za czyn zagrożony sankcją karną, lecz popełniony kiedy nie był on jeszcze sprzeczny z prawem. Takim działaniem wstecz byłby też podział mandatów w Sejmie według ordynacji zmienionej już po wyborach. A jeśli zaufanie, jak w przypadku OFE, oparto jest na złudzeniu, to trudno je uznać za wartość, która powinna być chroniona z naruszeniem innych, realnych, wartości.
Ocena całokształtu problemu doprowadziła do tego, że w rozumowaniu Trybunału przeważyły argumenty za uznaniem wpłat do OFE za daninę na rzecz państwa, tak jak podatki, składkę zdrowotną i wpłatę na ZUS. Podkreślam; przeważyły, co znaczy, że były argumenty i za inną decyzją.
Trybunał Konstytucyjny to nie Bóg i nie papież głoszący coś urbi et orbi. Nie jest więc nieomylny. Jego decyzje są wypracowywane w trybie dyskusji. Wyrokowi wydanemu przez większość sędziów TK towarzyszą zdanie odrębne. Wyrok, jak wszystko na ziemi, nie może być ”słuszny” w stu procentach. Decyduje bilans argumentów za i przeciw stojący za każdą decyzją. Musi więc ona mieć swoją cenę w postaci jakiegoś dobra, z którego trzeba zrezygnować na rzecz dobra większego. W postaci jakichś niedostatków, które trzeba zaakceptować, aby uniknąć większego zła. TK to poważna instytucja, która musi tak właśnie, poważnie a nie hasłowo, traktować swe obowiązki.
A teraz chcę wyjaśnić dlaczego uważam- nie ja jeden zresztą – że OFE do owego ”ograbienia” uchwalonego w roku 2013 miały więcej złego niż dobrego. Otóż każdy ma prawo ryzykować swoimi pieniędzy, ale złe jest prawo, które kogokolwiek zmusza do takiego ryzyka. A zawsze jest ono zawarte w inwestowaniu w papiery finansowe. Rożne to bywa ryzyko w zależności od rodzaju papieru i od jego emitenta. Powiedzmy, że obligacje państwa z ustalonymi odsetkami i określonym terminem zapadalności to papier raczej pewny, lecz jakiś element ryzyka i przy tym zostaje. A już akcje to przecież typowy risky business. Widziałem już u ludzi kilka papierków z OFE z zawiadomieniem o stracie. Zaś podstawą systemu emerytalnego ma być pewność i zaufanie. Minimalizowanie ryzyka, jeśli już nie można go całkowicie eliminować.
Dlatego teraz, kiedy istnieje pełna dobrowolność podjęcia ryzyka przez uczestniczenie w OFE, wyrażone złożeniem deklaracji, jest jak trzeba. Każdy się sam naraża. Volenti non fit iniura.
Ernest Skalski
@ autor
Rozwijajac pana mysl. Gdybysmy ZUS umocowali prawnie, zapewnili nienaruszalne prawo do zarzadzania powierzonymi pieniedzmi. ZUS moglby wowczas pozyczac pieniadze panstwu wprost, bez posrednikow (OFZ i ich management fee 7%). Jaki sens wiec mialo powolywanie OFE?
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem OFE w jej obecnej i byłej postaci, ale jedno jest nielogiczne. Trybunał uznał, że pieniądze z OFE są publiczne, a nie prywatne. Jeżeli tak, to dlaczego są dziedziczone (jeżeli nie wykorzystane na emeryturę)?
Dziedziczenie składek emerytalnych to jakaś piramidalna bzdura! Nie ma czegoś takiego na świecie. OFE trzeba do końca zlikwidować.
Owszem jest, wszędzie tam, gdzie emerytura oparta jest o rzeczywiście istniejący i zainwestowany kapitał (jak plany emerytalne i indywidualne konta w USA)
Wszystko to prawda.
Mnie tylko zastanawia, co Państwo pisali i myśleli 10 lat temu gdy wicepremier Giertych mówił w Sejmie o konieczności zlikwidowania OFE.
Propaganda GW Giertycha wtedy przeżuła i wypluła i oskarżała o chęć dobrania się do naszych pieniędzy.
Dla mnie wtedy wystąpienie Giertycha było małym szokiem. Ale tłumaczyłem sobie, że ubezpieczenie komunikacyjne płacic muszę to i ubezpieczenie emerytalne w postaci OFE może muszę wykupić i to najlepiej nie tylko w ZUSie. (tyle tylko, że samochodem nie muszę jeździć, a do ZUSu wstąpić muszę i jestem znuszony wybrać korporację, którą będę karmił moimi – cały czas była wszak mowa o tym, że to moje – pieniędzmi)
Szukałem potwierdzenia n.p. w GW czy Polityce, ale nie znalazłem nic, co by dało odpór argumentom Giertycha.
Tylko wciąż powtarzane zaklęcia, że ktoś chce zabrać nasze pieniądze. Także z jednej strony byłem całkowicie przekonany, że rząd Kaczyńskiego-Leppera-Giertycha chce zabrać moje pieniądze, ale z drugiej dręczyło mnie, że RG zdaje się mieć rację a ja nie znajduje nigdzie rozsądnych kontrargumentów.
.
Niektórym zostało to do dziś – dalej krzyczą o grabieniu naszych prywatnych pieniędzy. A ja się zastanawiam, co by było, w jakim stanie byłby budżet, gdyby wtedy ktoś rozsądnie przemyślał wystąpienie Giertycha. I nawet, gdyby nie cofnięto całej reformy (tak ukochanej wówczas), to może by kilka lat wcześniej obniżono gigantyczne (10%, później 7%!) marże korporacji?
.
I co Państwo wtedy myśleliście? Co pisaliście? Wam też, jak i mi, wydawało się kiedyś, że to zamach na nasze, a później przyszło zrozumienie? Czy też nie dawaliście rady się przebić przez propagandę?
Czyli przelaliśmy pieniądze z kieszeni do kieszeni za drobne kilkanaście miliardów zł, które wzięły OFE za obsługę wkładów. Ciągle się zastanawiam kto to wymyśli i dlaczego nie mógł to być % od zysków, a nie od wkładów?
RJ
mógł, ale po co ryzykować?
Tak zyski było ogromne i bez ryzyka…
po prostu skandalicznie nas nabrano..
nie po raz pierwszy zresztą..
Przykro mi ale kompletnie się nie zgadzam. OFE były właściwym krokiem i bardzo źle się stało, że są wycofywane.
Po pierwsze – państwowe gwarancje dla emerytury w ZUS. Zwracam autorowi i szanownym dyskutantom uwagę, że państwo gwarantuje że im będzie płacić emeryturę, ale nie gwarantuje żadnej konkretnej kwoty. Ja nie wiem ile dostanę emerytury za te kilkanaście lat, więc nie wiem na czym stoję! Owszem, ZUS przysyła mi jakieś papierki z „hipotetyczną emeryturą”, ale to nie jest żadne zobowiązanie, tylko wynik policzenia jakiegoś algorytmu, który w każdej chwili może się zmienić. Co z tego że teraz mi obiecują np. 3000, w chwili przechodzenia na emeryturę może się okazać że to jest 2200, i nie pójdę przecież z tym papierkiem co mi dziś przysłali do sądu, bo mnie wyśmieje. W OFE była konkretna kwota pieniędzy z gwarancją, że zostanie mi wypłacona. W ZUS jest tzw. indywidualne konto, zawierające jakiś wirtualny zapis, który będzie dopiero przeliczony na wysokość emerytury i reguły tego przeliczania podlegają zmianie w dowolnej chwili.
Proszę zresztą popatrzeć co się dzieje w państwach, które popadają w kryzys finansowy: co jest cięte jako pierwsze? Emerytury i pensje budżetówki. Na czym się za żadne skarby nie oszczędza? Na wykupie obligacji. Tak, każde państwo postawione w takiej sytuacji woli zagłodzić swoich emerytów i urzędników, niż nie spłacić wierzycieli. Bo emeryci ZUS-owi mogą co najwyżej pokrzyczeć na ulicach, a wierzyciele mogą przestać dawać dalsze pieniądze. Dlatego pieniądze w OFE są w razie kryzysu znacznie pewniejsze, niż gwarancje ZUS.
Dalej: argument że jeżeli OFE inwestują w obligacje, to tak naprawdę pieniądze na emeryturę idą z moich podatków, i jeszcze musze prowizję OFE zapłacić. Fajny argument, tylko jak pomyśleć nad nim, to do kitu. Bo przecież państwo, nie czarujmy się, i tak te obligacje by wyemitowało. I ja bym i tak te odsetki od nich z podatków spłacać musiał. To co lepiej, żeby część z tych odsetek stawała się moją przyszłą emeryturą, czy żeby całość szła do jakichś instytucji finansowych, nierzadko zagranicznych? Zwracam uwagę szanownym dyskutantom, którzy zdają się tego nie zauważać, że o ile obligacje leżące w OFE są długiem publicznym, to zobowiązania ZUS wobec emerytów (obecnych i przyszłych) takowym nie są. Dlatego przeniesienie środków z ZUS to nie jest, jak się niektórym wydaje, operacja której jedynym skutkiem jest to, że przestają płacić prowizje w OFE. To jest rzeczywiste zabranie pieniędzy, przejedzenie ich i zastąpienie bitami w pamięci jakiegoś komputera. Niestety, bitami które nie reprezentują jakiejkolwiek rzeczywistej wartości.
No i wreszcie ostatni argument: że te pieniądze niby są tak naprawdę publiczne. Sorry, nie kupuję tego argumentu: nie dość że przez wiele lat mówiono mi że są moje (więc teraz naruszono moje zaufanie do tego, co państwo mówi), to jeszcze to nie jest prawda. Te środki, które pozostały w OFE nie są ani trochę publiczne, bo państwo ma jeszcze mniejszy wpływ na gospodarowanie nimi, niż ja. Dopiero kiedy je zabierze, to one się publiczne robią.
Tak, że ja, jako przyszły emeryt, nadal walczę o OFE. I nigdy, przenigdy, nie zainwestuję swoich oszczędności w produkty typu IKE i IKZE, bo, nauczony doświadczeniami z OFE obawiam się, że któryś kolejny rząd też je uzna za publiczne – w końcu nie dość że dostałem na nie ulgę podatkową, to jeszcze nie mogę ich ruszyć przed przejściem na emeryturę. Czyli, wedle logiki autora, jest to pieniądz publiczny. Znaczy niczyj. Można brać.
Dziękuję za uwagę.
Mr E,
Nie myślałem i nie pisałem o tym dziesięć lat temu.
Kto dużo obejmuje ten mało ściska(francuskie), a już i tak zbierałem uwagi, że piszę o bardzo różnych rzeczach, więc pewnie po łebkach. Ale to należy do tej profesji.
@ES,
A co Pan myślał w momencie uchwalenia reformy emerytalnej? Tylko proszę nie mówić, że nic. To była Wielka Reforma, o której mówiono i pisano dłuższy czas. Więc trudno było się całkowicie odciąć. Jedynym słyszalnym krytycznym głosem, który do mnie dotarł był ten Marka Borowskiego.
@ JMP
Proszę zwrócić uwagę, że w OFE nie inwestuje Pan swoich pieniędzy, tylko ZUS już pobrane składki. Inwestowane pieniądze nie są Pańskie tylko już państwowe. To jest zasadnicza różnica między OFE a wszelkimi innymi formami oszczędzania w ramach IKE itp.
Mr E
Raz jeszcze odpowiadam. Szczerze? Nie pamiętam co myślałem o reformie emerytalnej, kiedy ją uchwalano.
@ E.Skalski,
Szkoda.
Byłem ciekaw czy inni, podobnie jak ja, zmieniali zdanie o OFE i pod wpływem jakich argumentów.
Ale dziękuje i tak, że zechciał Pan wogóle odpowiedzieć.
Pozdrawiam.