Wczoraj na kolację jedliśmy kukurydzę. Była słodka, miękka i delikatna, w odróżnieniu od kolb, które trafiły na nasze talerze jakieś 10 dni wcześniej.
Nie, żadna z nich nie była organizmem genetycznie modyfikowanym, ale myślę, że jest to dobry punkt do nawiązania do tego, że nasza żywność jest (może z wyjątkiem nielicznych w naszej diecie produktów leśnych jak grzyby czy dzikie poziomki) efektem tysięcy lat pracy kolejnych pokoleń hodowców nad ulepszaniem tego co jemy, i tego co nas otacza. Produkty roślinne i zwierzęce, które spożywamy i zwierzęta domowe i rośliny ozdobne, którymi się otaczamy są – wbrew naszym przekonaniom – organizmami bardzo modyfikowanymi. Nie wiem co zrobiono kukurydzy, by była słodka i miękka, ale wiem, że w spożywanym przez nas pomidorze są geny kilku różnych gatunków, a jamnik – choć trudno w to uwierzyć – pochodzi od wilka, podobnie jak wszystkie inne rasy psów.
Nie powstały one w wyniku dość prostych i stosunkowo szybkich procedur, jak współczesne GMO, tylko na drodze długoletniego krzyżowania i selekcji. Czasami chodziło o konkretny kolor kwiatów (słynny czarny tulipan), czasem o długie czy krótkie włosy u psów, szybkość u koni, mleczność u krów – lista jest długa i w wielu przypadkach trudno powiedzieć kiedy nasi przodkowie zaczęli się bawić w ulepszanie gatunków i odmian roślin i zwierząt hodowlanych.
Organizmy genetycznie modyfikowane są z nami od lat 70. ubiegłego wieku, kiedy wykryto sposoby powtarzalnego cięcia materiału genetycznego, DNA, łączenia go z tzw. wektorami, które pozwalają na wprowadzanie kawałków DNA (genów) i utrzymywanie ich w komórkach, a także na produkcję zapisanych w genach białek w komórkach organizmu-gospodarza. Pierwszymi GMO były bakterie, i bano się ich na początku tak, że w połowie lat 70. sami naukowcy ogłosili roczne moratorium na prace z tymi tzw. rekombinowanymi organizmami. Potem ustalono warunki pracy z nimi, wprowadzono różne szczepy laboratoryjne, które miały dodatkowe geny, utrudniające lub uniemożliwiające im przeżycie poza laboratorium, i prace ruszyły pełną parą, doprowadzając do wielu leków od lat stosowanych u ludzki, m.in. ludzkiej insuliny (lek na cukrzycę) i ludzkiego hormonu wzrostu. Potem pojawiły się inne rodzaje gospodarzy dla wprowadzania genów i uzyskiwania ludzkich białek. Obecnie rynek medyczny produkowanych przez różne GMO białek jest ogromny, i ciągle rośnie, istnieją białka o działaniu przeciw konkretnym typom nowotworów, reumatoidalnemu zapaleniu stawów itp. itd. Zazwyczaj nie budzą one obecnie protestów społecznych choć w drugiej połowie lat 1970-tych bakterii modyfikowanych genetycznie obawiano się ich nawet w USA, to minęło gdzieś przed 1980 r., bo nie było doniesień o strasznych bakteriach które uciekly z laboratorium i zaraz nas zaatakują. Za to dzięki technikom rekombinacji i innym udało się w ciagu około 15 lat od pierwszych GMO zrozumieć jak działają geny u organizmów wyższych, rozpocząć projekt sekwencjonowania ludzkiego genomu (zakończony w 2003 r.) i rozpocząć wprowadzanie do obrotu leków i szczepionek robionych technikami rekombinacji.
O ile chodzi o genetycznie modyfikowane zwierzęta jest ich wiele w laboratoriach (myszy, muszki i szczury), mało poza tym. Niektóre są znakomitymi modelami do badania ludzkich chorób i szukania odpowiednich leków. Znana na całym świecie owca Dolly, pierwszy sklonowany ssak, który powstał z materiału genetycznego dorosłej komórki przeniesionego do komórki jajowej, nie była GMO, ale uzyskano ją z myślą o genetycznie modyfikowanych zwierzętach jako producentach leczniczych białek, np. obecnych w ich mleku, a dobrymi producentami mleka są m.in. owce. Dla wielu celów bakterie, czy bliżej z nami spokrewnione drożdże, są wystarczające, dla innych wyprodukowane białka nie są aktywne, bo muszą być obrobione przez komórki ssaka. Pracuje się też nad świniami, które mniej zanieczyszczają środowisko i także nad takimi (choć niekoniecznie to musi się udać i jest dość odległe), których narządy by mogły służyć do przeszczepów narządów do człowieka, bo ciągle brakuje dawców ludzkich.
Co pewien czas słyszymy opowieści o rybach, które szybciej rosną, i trafią na nasze świąteczne stoły. Jednak ponieważ nie ma ich w Europie, najwięcej słyszymy o genetycznie modyfikowanych roślinach i o produkowanej z nich żywności. Większość protestów przeciwko GMO dotyczy żywności genetycznie modyfikowanej.
Po co produkuje się rośliny genetycznie modyfikowane? W zasadzie są dwa główne powody – by polepszyć jakość odżywczą produkowanej z nich żywności i by zwiększyć oporność na szkodniki – wirusy i owady. Także produkuje się rośliny ze zwiększoną opornością na środki chwastobójcze. Nie chcę tu wnikać w zagadnienia, co z tego mają koncerny produkujące takie rośliny i takie środki, ale głównie w tej ostatniej kategorii chodzi o łatwość upraw – można w ten sposób usuwać chwasty z hodowli roślin, które – w odróżnieniu od chwastów – nie są wrażliwe na środki chwastobójcze. Podobne właściwości można próbować uzyskiwać na drodze tradycyjnej hodowli – powiedzmy krzyżując odmianę (często dziką, bez szczególnych walorów użytkowych) oporną na jakiś wirus czy środek chwastobójczy, z odmianą wrażliwą, ale cechujacą się dobrymi cechami użytkowymi, a potem przez wiele pokoleń krzyżówek próbuje się odtworzyć coś, co można uzyskać w zasadzie przez wprowadzenie jednego genu do komórki roślinnej i odtworzenie z niej całej rośliny. Ta roślina będzie oczywiście GMO. Tylko w pierwszym przypadku trwa to długo i ma doprowadzić do odtworzenia wyjściowej odmiany użytkowej z jak najmniejszą ilością innych genów, oprócz pożądanego, a w drugim – przy GMO – jest to dużo prostsze.
Roślina GMO, tak jak każda inna, składa się z DNA, białek, cukrów, lipidów itd.,. itp. Mój organizm jedząc ją nie rozróżni DNA z dodatkowym genem od DNA go pozbawionego. Żadna żywność nie była tak przebadana jak żywność genetycznie modyfikowana – bo nikt nie robi np. testów toksykologicznych na myszach czy szczurach nowych odmian kukurydzy czy groszku. Natomiast intensywnie testuje się odmiany uzyskiwane technikami inżynierii genetycznej. Wbrew szeptanej propagandzie nie ma powtarzalnych prac naukowych wykazujących szkodliwość spożywania produktów robionych z GMO. Komisja Europejska wydała ostatnio kilkusetstronicową książkę o 10 latach badań nad genetycznie modyfikowaną żywnością. W USA soja, kukurydza i papaja są uprawiane od kilkunastu lat, podobnie jak bawełna i goździk o interesującej fioletowej barwie, w innych regionach świata jest też uprawiany ryż. W Europie wolno uprawiać dwa GMO – jedną odmianę kukurydzy oporną na szkodniki i jeden rodzaj ziemniaka, z którego nie produkuje się ziemniaków, tlyko produkt przemysłowy.
O ile chodzi o obawy natury ekologicznej – to, że wysiane rośliny opanują swoje otoczenie – te brzmią rozsądniej, choć na to są sposoby także genetyczne – rośliny takie mogą być bezpłodne (tzn. ich nasiona nie wyrosną), mogą nie przenosić wprowadzonych genów w pyłku (jedynej zdolnej do przemieszczania się części rośliny). W przypadku roślin takich jak soja i kukurydza, które nie rosną u nas dziko, takie obawy są w ogóle nie uzasadnione.
W Polsce po uzyskaniu odpowiednich zezwoleń można pracować z GMO w laboratoriach – jest to tak zwane użycie zamknięte. Wysianie czegokolwiek co nie jest dopuszczone w celach uprawy komercyjnej nie jest możliwe, w celach naukowych wymaga też zezwolenia Ministra Środowiska, bardzo trudno je uzyskać, i tak np. len, który ma wprowadzone geny czyniące z jego produktu znakomity bakteriobójczy materiał na opatrunki uzyskany przez prof. Jana Szopę z Wrocławia, wysoko oceniony na świecie, czeka już dość długo na zezwolenie na eksperymenty na polu. W tym roku już raczej nie doczeka.
Prof dr Ewa Bartnik, Instytut Genetyki i Biotechnologii
Wydział Biologii Uniwersytet Warszawski i Instytut Biochemii i Biofizyki PAN
Kiedyś ludzie bali się kolei żelaznych, dzisiaj się boją GMO. Zaradzić mogą tylko 3 rzeczy: edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja.
Pozdrawiam
RJ
przeklejka:
edukacja, edukacja…a o pewnych sprawach(monsanto) to lepiej zeby ludzie nie pisali
List otwarty do redakcji „Gazety Wyborczej”
Kierujemy nasz list do Redakcji, gdyż jesteśmy zaniepokojeni faktem przedstawienia Tomasza Twardowskiego jako niezależnego eksperta w artykule „Eksperci za GMO” oraz cenzurą, która pojawia się na forach Gazety Wyborczej przy dyskusjach dotyczących żywności genetycznie modyfikowanej.
W środowym numerze „Gazety Wyborczej” (z dnia 24 sierpnia 2011) ukazał się artykuł „Eksperci za GMO” (http://wyborcza.pl/1,75476,10164045,Eksperci_za_GMO.html), przygotowany w oparciu o materiały PR, których źródłem była Polska Federacja Biotechnologii (PFB). PFB to stowarzyszenie reprezentujące interesy koncernów biotechnologicznych, w tym producentów żywności genetycznie modyfikowanej, z których liderem na europejskim rynku jest firma Monsanto, posiadająca swoje przedstawicielstwo w Polsce. Celem stowarzyszenia jest m.in. popularyzacja osiągnięć biotechnologii i jej zastosowania w przemyśle.
Artykuł był wywiadem z prof. dr hab. Tomaszem Twardowskim, I Wiceprzewodniczącym Zarządu PFB i dotyczył problematyki żywności i upraw organizmów genetycznie modyfikowanych (GMO). Nie byłoby w tym nic zaskakującego, ani też zdrożnego, gdyby nie fakt, że prof. Twardowski został przedstawiony w artykule jako niezależny ekspert i pracownik Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu, a tekst na stronie głównej GW zapowiedziany był zajawką: „Eksperci zdecydowanie za GMO”. Powiązania formalne prof. Twardowskiego z PFB zostały w tekście przemilczane, mimo, że wynika z nich ewidentny konflikt interesów, o którym czytelnik powinien zostać poinformowany.
Jeszcze bardziej niepokojące były dla nas napływające sygnały od użytkowników forum internetowego, biorących udział w dyskusji pod artykułem – na forum założono blokadę na nazwę firmy – Monsanto – której interesy reprezentuje pośrednio właśnie Polska Federacja Biotechnologii. Komentarze ze słowem „Monsanto” traktowane były jako wulgaryzmy, a posty blokowane z uzasadnieniem: „komentarz zawiera treści niedozwolone”. Jest to na tyle niewiarygodna praktyka w wolnym, demokratycznym kraju, że sami założyliśmy profile na forum i to przetestowaliśmy. Niestety jest to prawda. Na dowód załączamy print screeny. Zapraszamy Państwa do samodzielnego testowania.
Ukrywanie tak podstawowych faktów, jak formalne powiązania eksperta z producentami GMO, świadczące o jawnym konflikcie interesów są od strony rzetelności dziennikarskiej praktyką nieetyczną; próby cenzurowania dyskusji o GMO, żeby wzmocnić ten efekt – są karygodne. Jest to zaprzeczenie jawnej, otwartej, transparentnej debaty, której oczekuje społeczeństwo.
Głos producentów żywności genetycznie modyfikowanej jest w dyskusji głosem niezwykle istotnym, i firmy te, takie jak Monsanto, powinny być do tej debaty zaproszone przez media w sposób jawny i otwarty. Kto może lepiej rozwiać obawy społeczne, jak nie firma, o której produktach toczy się debata? Proponujemy, żeby producenci GMO wykupili kilkustronicową wkładkę w Gazecie Wyborczej i zaprezentowali w nim swój punkt widzenia. Jako obywatele, chętnie zapoznamy się z jej treścią w ramach debaty społecznej. Prosimy jednak, aby tego typu materiały nie były formą manipulacji, a były prezentowane w sposób transparentny.
Cenzurowanie forów, poza tym, że zakrawa na skandal, jest również przejawem skrajnego braku profesjonalizmu od strony komunikacyjno-wizerunkowej. Jedynym skutkiem jest wzmożona nieufność, wrogość i opór społeczny wobec firmy, która stosuje takie praktyki, oraz naruszenie dobrego imienia Agory jako niezależnego wydawnictwa. Jeśli firma próbuje ukryć tak proste do prześledzenia powiązania, zmuszając internautów do groteskowego słowotwórstwa w celu ominięcia blokady („Monsant0”, „Monsranto” „Moonsanto” , „m.o.n.s.a.n.t.o” – inne przykłady można prześledzić na forum), zaczynamy się zastanawiać, co jeszcze firma ma do ukrycia? Czy traktuje społeczeństwo jako partnera w dyskusji, czy raczej obiekt manipulacji?
Oczekujemy ze strony Gazety Wyborczej wyjaśnień i przeprosin w stosunku do internautów, których wypowiedzi były cenzurowane. Oczekujemy też właściwych standardów prowadzonej debaty publicznej – jawności, uczciwości, transparentności; dostępu do rzetelnej informacji na temat żywności genetycznie modyfikowanej, jej producentów i zagrożeń z nią związanych.
Z poważaniem,
Inicjatywa Obywatelska „GMO TO NIE TO”
http://www.facebook.com/#!/notes/gmo-to-nie-to/list-otwarty-do-redakcji-gazety-wyborczej-przes%C5%82any-2608-jak-dot%C4%85d-bez-odpowiedz/274760012550156
Szanowna Pani Profesor,
droga Ewo,
Twoja wypowiedź jest dla mnie przykładem wzruszającej niekompetencji. Właściwie, nie ma się czemu dziwić. Kilka lat temu byłaś wiodącą ekspertką w dziedzinie edukacji, to Tobie zawdzięczamy podstawę programową z biologii, w której dzieci wkuwają na pamięć budowę komórki w szkołach, gdzie mikroskop którym można obejrzeć liść jest niespełnionym marzeniem, nie mówiąc już o tym że nawet gdyby się znalazł, nie ma ani czasu, żeby go użyć (bo trzeba wkuwać szczegóły, Twoim zdaniem niezbędne do wykształcenia), ani nie ma nauczycieli, którzy umieliby go używać.
Teraz jak widzę przerzuciłaś się na GMO. GMO to nie jest pytanie o dopuszczalność czy szlachetność badań naukowych, co do tego nie ma wątpliwości. Nikt nie ma też wątpliwości czy geny ‘przenoszą się’ przez trawienie w żołądku, czy nie. GMO jest pytaniem o dopuszczalność biznesu genetycznie modyfikowanymi nasionami, vide hasło “Monsanto”. To jest pytanie o kształt rynku produktów żywnościowych w świecie zdominowanym przez odmiany GMO. O społeczną organizacje rolnictwa w sytuacji, kiedy rolnicy nie mogą wykorzystywać (sprzedawać) własnych nasion, bo rośliny, które wyprodukowali, są własnością firmy, która dostarczyła nasiona.
I jeszcze wiele innych pytań, których sobie nie zadajesz, bo nie wyobrażasz sobie życia poza Twoim laboratorium. A może potrzeba więcej skromności aby nie wypowiadać się na tematy, na których, pomimo tytułu profesorskiego, zupełnie się nie znasz?
Pozdrawiam serdecznie
Lech Mankiewicz
A jakie Pan ma kompetencje,aby wypowiadać się na temat biologii molekularnej czy biotechnologii?Już widzę Pańskie oburzenie,gdyby jakiś nie-fizyk zarzucał Panu niekompetencję.Uznałby Pan to po prostu za bezczelność.Chcę dyskusji biotechnologów,biologów molekularnych na temat biotechnologii czy biologii molekularnej!!!!!!Może jest Pan znakomitym fizykiem,ale biologiem,niestety,żadnym.Trochę skromności i pokory,bo ośmiesza się Pan.A to,że biznes jest bezwzględny i oszukańczy,to prawda.Tylko nie dotyczy to jedynie firmy Monsanto,ale i firm zbrojeniowych,farmaceutycznych,paliwowych,czy związanych z dziedziną Pańskiej aktywności zawodowej.Walczy Pan z tym,czy widzi zagrożenie tylko w biotechnologii?
Tak pani Ewa Bartnik jak i RafJak mogą sobie podać ręce. Z ich wypowiedzi nic nie wynika pożytecznego dla szukających odpowiedzi jak bezpieczne lub nie są “wyroby” GMO.
Proste porównanie. Tradycyjna żywność była wytworem selekcji trwających tysiące lat. Był to czas nabierania zaufania i testowania wyników działania tych selekcji na nasze organizmy.
Osobiście widzę ogromną przyszłość w produkowaniu modyfikowanej żywności czy organizmów. Ale widać niedostateczny poziom dyskusji nt bezpieczeństwa takich technologii. Modyfikowana żywność zawiera nowe białka, które nie istnieją w próżni, ale występują z innymi białkami. I już ten fakt powinien uczulic badaczy na możliwości nie kontrolowanych interakcji białek, ich pozytywnego czy szkodliwego działania na nasze organizmy, lub organizmy zwierząt, które my wykorzystujemy do różnych celów. Białka mogą powodować alergie, deformacje czy reakcje astmatyczne itp. To tylko jeden z przykładów, czego możemy się spodziewać po modyfikowaniu genetycznym czy żywności, czy leków czy sqrodków ochronnych itp. Gdzie jest dyskusja na ten temat?
Pan Lech Mankiewicz i andrzej Pokonos
Skoro chcemy zakazać GMO, ponieważ jakaś jedna firma może zdominować rynek produktów GMO i tym samym zaważy to na rynku produktów żywnościowych, to podobnie powinniśmy zakazać używania komputerów bo jedna firma już zdominowała rynek systemów operacyjnych.
Pozdrawiam
RafJak
To wszystko, co Autorka napisała jest prawdą. Problem jednak widzę gdzie indziej.
a) po co nam to? Z artykułu wynika, że po to bo to nowoczesne i naukowe (czyli cool?)
b) w szczególności po co uzależniać Polskę od monopolisty Monsanto i USA? Tu już odpowiedzi nie znalazłem. Znów – bo to nowoczesne i naukowe? Ale czy się opłaca?
c) dlaczego tacy ludzie, jak Autorka tak żarliwie agitują za GMO?
PS radzę przypomnieć sobie BSE. Jakiś nowoczesny i postępowy “naukawiec” nawet nobla dostał…
I w GMO też coś brzydko pachnie.
A przepraszam bardzo, co mają priony, do GMO? Proszę o odpowiedź z naukowego punktu widzenia.
Zawsze za pójscie na skróty trzeba wczesniej czy później zapłacić i tak też będzie odnośnie GMO,wytworem globalizacji,za którym stoją ogromne pieniądze.
Jeśli ktoś posługuje się hasłami “GMO TO NIE TO”, “GMO TO ZŁO” itp, to niestety dowodzi tego, że jest zwykłym oszołomem.
GMO to po prostu technologia i jak każda technologia ma wady i zalety. Samochody niosą ze sobą zagrożenie wypadków na drogach, elektryczność niesie ze sobą zagrożenie porażeń prądem i porażeń, a GMO niesie ze sobą zagrożenie wprowadzenia szkodliwych związków do naszej żywności. Ale rezygnacja z powodu zagrożeń z GMO ma tyle samo sensu, co rezygnacja z powodu zagrożeń z samochodów albo z elektryczności.
Smutne jest to, że niewyedukowani ludzie dają sobą łatwo manipulować. Tak absurdalne pomysły jak tworzenie jałowych roślin i monopolizowanie rynku przez właścicieli patentów na geny jest właśnie wynikiem głupich decyzji podjętych przez niewyedukowanych ludzi.
Pan RafJak napisał: Skoro chcemy zakazać GMO, ponieważ jakaś jedna firma może zdominować rynek produktów GMO i tym samym zaważy to na rynku produktów żywnościowych, to podobnie powinniśmy zakazać używania komputerów bo jedna firma już zdominowała rynek systemów operacyjnych.
Pozdrawiam
RafJak
Do Pana Rafała. Panie Rafale. Monsanto modyfikuje genetycznie rośliny TYLKO PO TO, aby uzależniać swoich kupujących (sprzedaż opatentowanych nasion GMO) od nawozów MADE BY MONSANTO. I tylko o to chodzi. Gdyby wiedział Pan co nieco o HISTORII MONSANTO moglibyśmy podyskutować – ale widzę, że nie ma z kim. Polecam zgłębić temat. Poczytać o efekcie OBROTOWYCH DRZWI. Poczytać kto się przewinął przez Biały Dom i Monsanto. Poproszę znać choć JEDEN PRZYKŁAD nieszkodliwego produktu MONSANTO. Proszę poczytać o próbie opatentowania świńskich genów przez Monsanto i bardzo proszę poczytać o szkodliwych odmianach kukurydzy – do czego PRZYZNAŁO SIĘ JUŻ MONSANTO. Proszę czytać, czytać i jeszcze raz czytać. A jak nie chce się czytać – to do USA i na lotnisku przyjrzeć się średniej wadze amerykańskiej populacji… Panie Rafale – to nie jest od pączków! 😉