2017-05-31.
Stan wojenny?
Jakże inteligentnie Jarosław Kaczyński dobrał aktorów do iście amerykańskiej w stylu kampanii wyborczej, sam ukryty za jej kulisami! Wymijających prawdę ataków i fałszów nikt nie prostował, ani też nie przepraszał za nie. To dzisiaj uchodzi. Pojęcie wstydu zanikło.
Ale ówczesny wybraniec narodu był przynajmniej cyniczny kulturalnie. Grał kogoś innego i wiedział o tym doskonale. Grał jak potrafił. Miał zebrać trochę sympatii dla wodza, bo wodza wyborcy na razie nie trawili. O ile wiemy, Jarosław Kaczyński wycofał się z bezpośredniej gry, dowiedziawszy się, że jest jednym z trzech najbardziej nielubianych polityków polskich.
Powstała nowa sytuacja. Ta sytuacja jest nowa któryś raz z rzędu. 25 lat wcześniej chętnie kupowano perspektywę szybkiego dobrobytu od tajemniczego miliardera z dżungli. Kiedy przyszło co do czego, nie miał po co otwierać swojej mitycznej teczki, bo niczego w niej nie miał. Nikt za to nie podważał autentyzmu Leppera, byłego dyrektora PGR-u. To nie był człowiek znikąd. Mógł obiecywać to, co rozumieli i on, i jego wyborcy. Kiedy już nie miał czego obiecywać, zaplątał się prawdopodobnie w jakieś nieciekawe interesy i skończył honorowo, samobójstwem, którego nikt nie próbował rozszyfrować, zapewne przez szacunek dla śmierci. I na ogół nie kłamał. Na ogół.
Nie interesujmy się wszelako kłamstwami, tu byłyby zbędnymi ozdobnikami. Chodzi o pytanie podstawowe – jak człowiek, którego pół roku wcześniej po prostu nikt nie znał, mógł wygrać z kimś, kto cieszył się zaufaniem 70% współobywateli, czyli większą wiarygodnością, niż jakikolwiek polityk ostatnich 25 lat, z samym Lechem Wałęsą włącznie?
To samo z nagłą karierą energicznej wygadanej pani, parę miesięcy przedtem nie za bardzo znanej nawet w samym PiS. Ożywił i tę wymyśloną postać Jarosław Kaczyński. Pokonała w samym PiS rywali o znanych nazwiskach. Też bardzo inteligentna. Już popularniejsza od wodza.
Było oczywiste, że będzie rządził z tylnego siedzenia. Nikt nie mógł tylko przewidzieć, czy rozsądnie. Kwalifikacje intelektualne klasy najwyższej udowodnił samym projektem kampanii wyborczej. Niestety, jego charakter psuje mu te kwalifikacje. Podatność na żądzę zemsty nie maleje, niejednokrotnie ją manifestował, nie potrafi jej ukryć.
Do tego – nasilająca się próżność i chorobliwa dziś lekkomyślność. Płynie ona z pewności siebie, deformuje ocenę sytuacji. To wszystko niczego jeszcze nie tłumaczy i o niczym nie przesądza, w końcu to sam Kaczyński pozwalał swojemu talentowi zrażać sobie ludzi i przegrywać istotne konfrontacje. Sam siebie przegrywał i może znowu tak się to wszystko obrócić. Totalną, kompromitującą, niespotykanej skali klęskę, 27 do 1, zadała mu Unia Europejska, odrzuciwszy kandydata, którego wystawił – on zaś udaje, że nic się nie stało. Niemniej w tej historii jest nadal postacią pierwszoplanową. Bo nie można spodziewać się po nim, że przeprosi tych, którym wymyślał w sejmie, tych, których obrażał. Nie przypuszczam, by siadł z nimi do narady nad przyszłością polityczną kraju. Jego zamysły i powołanie wykraczają nawet poza skalę Europy. Już obserwowaliśmy, jak próbował decydować o niej.
Stabilizacja, właściwa demokracjom, sama siebie podważa, zwłaszcza, gdy nie rozdaje władzy, stąd reakcja odrzucenia przez żądnych władzy. Wśród nich– Kaczyńskiego. Pamiętam to – „idziemy po zwycięstwo!” Trzeba walczyć i zwyciężać, oni wszyscy chcą czuć się ważni, nie tylko on, inni też, jak uczył hitlerowski nauczyciel walki, Carl Schmitt. To w ustabilizowanym świecie nie przychodzi ani łatwo, ani szybko. Władza, jak się ją zdobędzie, rozgrzesza z bezmyślności. Stare demokracje zaś niezbyt przejmują się bezmyślnymi buntami. Władza demokracji wie, że te bunty mijają. I tylko czasem dyskutuje nad nimi. Bywa, niestety, że za późno.
Nasza tu „zimna wojna” domowa w różnych wariantach miała obalić funkcjonujący reżim. Tak to sobie przedstawiano i w to wierzono. Ilu wśród zwolenników było wyrachowanych „poputczyków” i ambitnych niedouków, możemy obliczać tylko szacunkowo. Pokój i bezkarność zawsze owocują urodzajem wariatów tudzież idiotów z jakimś programem dezorganizacji państwa…
Zwycięstwo zapewnił Dudzie Kukiz i gdyby nie jego „ruch”, Komorowski wygrałby. Minimalną większością głosów, ale wygrałby. Tyle że to nie zmieniłoby obrazu, najwyżej podniosłoby złowrogimi demonstracjami temperaturę podniecenia. Nie zmniejszyłoby w niczym jej potencjału.
Agresor wypowiedział wojnę (jeśli uznać, że ją wypowiedział!), miała ta wojna strategię, i długofalowy program, i rozbudowaną technologię. Populizm rzadko buduje się na jednym, powtarzalnym motywie i sposobie publicznej rozmowy. Powtórzę: sprawdziła się ta wytrwała, ciągła i drastyczna dyfamacja, osobista i polityczna, konsekwentne odbieranie wiarygodności całej zaatakowanej stronie wojny, wyśmiewanie i podważanie postępów i sukcesów przeciwnika, obelgi i chuligańskie awantury na spotkaniach z jego ludźmi, gesty odmowy współpracy, często nawet kontaktów – z wszystkimi typowymi dla sytuacji bezwstydnymi kłamstwami, z uruchamianymi, narodowymi naszymi kompleksami, urazami, idiosynkrazjami, niechęcią, zawiścią i skrytą nienawiścią, co selekcjonowano z taką precyzją jako materiał do insynuacji i wymysłów. Wszystko, co skrupulatnie obmyślał prawdopodobnie Kaczyński ze swoimi ludźmi – jak i wycofanie się z tego stylu uprawiania polityki. Choć na zwycięstwo Dudy nie liczył. To raczej on sam, Kaczyński, ratować miał kraj z chaosu, jeśli go wywoła…
Pytaniem, tematem wartym zastanowienia, jest: jak ludzi, którzy nadstawiali głowy i włożyli tyle wysiłku w odzyskanie i budowę odzyskanego państwa, czyli faktycznych autorów niepodległości i wolności Polski, zrobiono w opinii redaktorów „gadzinówek” wrogami tej radości? Tego nie zdziałali ani Kukiz, ani Mikke. To również potęga skutecznej populistycznej manipulacji, którą dla samej ciekawości warto odsłonić.
Większość klientów Kaczyńskiego i Dudy – tak, większość – nie wiedziała, że niepodległość zawdzięcza właśnie tym „wrogom”, obrzucanym kłamstwami gówniarzy wobec nas, ludzi starszych. Kiedy starsi koledzy ryzykowali głowami dla Polski w roku 1956, wielu dzisiejszych bohaterów dopiero niedawno wstawało z nocniczków – co nie uwłacza niczyim talentom, wszyscy przeszli tę fazę życiorysu. Wtedy nikogo nie uczono ani robienia kupki, ani kombinacji w grze politycznej. Nawet i samej gry. Kaczyński, autentycznie zdolny, opanował tę sztukę sam.
Zwielokrotnienie aktów agresji robiło wrażenie, tym bardziej, że zastało drugą stronę całkowicie nieprzygotowaną – nikt się w cywilizowanym kraju nie spodziewał takiego wybuchu zła i chamstwa. Jeszcze z oskarżeniami o „przemysł pogardy”, który, gdyby istniał, bardzo by się przydał.
Na szczęście, i dla nas, i dla siebie, Kaczyński popełniał błędy. Chciał zająć możliwie dużo z umysłowego terytorium Polski, ruszył pierwotnie na podbój inteligencji. O tyle zasadnie, że inteligencja, zawsze oporna, żywiła irytująco krytyczny, nawet prześmiewczy stosunek do PiS-u. Nie wierzyła w zamach smoleński, którym Macierewicz nadal próbuje wysadzić to państwo w powietrze. Inteligencja polska z wyprowadzania od stołów operacyjnych w kajdankach nawet największych chirurgów mogła dedukować, że dla władzy Kaczyńskiego i Ziobry nie ma mocnych. Chirurdzy są w świecie inteligencji polskiej najwyżej cenionym, uświęconym zawodem, niemal symbolicznym. Uratowali od śmierci dziesiątki ludzi i przeszli do mitów.
Kaczyński postanowił zaś uderzyć szerzej, zniszczyć przed kamerami i znakomitego menedżera – w osobie wyprowadzanej z domu w kajdankach kobiety dyrektora. Sam dyrygował najściem na jej dom; nie udało się, a zakończyło się jej śmiercią. Nikt nie wyjaśnił przebiegu wydarzeń. W programie Kaczyńskiego jej śmierci nie było, za to można ręczyć. On sam, choć to nie okazja do popisów humoru, jeśli kiedyś w ogóle umrze ze swym poczuciem nieśmiertelności, to raczej na brak poczucia humoru.
Pewni żołnierze tej wojny, którymi nikt nie musiał dowodzić, walczyli dla samej frajdy gnojenia adresatów agresji. Ta niechęć dawno zresztą przekroczyła swą skalą niechęć, która dzieliła strony konfliktu społecznego, zakończonego pokojem społecznym 1989 r. Populizm go nie znosi.
Potępia się, degraduje się więc pokój Okrągłego Stołu jako inicjatywę wrogą, jej sukces obniża bowiem autorytet jej dzisiejszych krytyków, odbiera im ducha walki. Wojna to wojna. Kłamstwo jest w niej naturalnym pociskiem. Bohaterowie, odważni w czasach bez barykad, zwierają się w jedność niechęcią do innych, wrogością wobec tych, których uważają za przeciwników i za lepszych od siebie, wobec wszystkich, nie zachwyconych tą partią i jej poczynaniami. I też wobec „innych”, równie obcych, którzy tego wyjątkowego plugastwa nie znoszą. Wobec nich też wszystko wolno.
W pewnej chwili wolno było wszystko i wobec Wałęsy. Poddano go uwłaczającej kampanii propagandowej. Miał zniknąć ze sceny powszechnej akceptacji, bo u szczytu sławy laureata Nobla bardzo przeszkadzał, zwłaszcza, gdy odkrył, kto go i do czego potrzebuje. Obroniliśmy go jednak społem, pozostał wielkim Wałęsą…
A nawet 90-letniemu bohaterowi Powstania Warszawskiego wynajdowano fikcyjne grzeszki sprzed 1989 r., jemu akurat, bohaterowi legendarnemu, jednemu ze zdobywców „Pasty” podczas Powstania; przetrwało po nim rzadkie, słynne jego zdjęcie z tej akcji. Był po latach akurat jednym z moich najbliższych przyjaciół, wiedziałem, jak prymitywnie kłamano rzekome donosy na przyjaciół i znajomych. Prof. Witold Kieżun, ów bohater, często pisywał w „Życiu i Nowoczesności”, w czasie, kiedy byliśmy jako ”Życie i Nowoczesność” przedmiotem żywej wrogości aparatu, a tu jakoś w rzekomych donosach nazwiska naszych autorów, wszystko przyjaciół i znajomych Witka (jest dla mnie zaszczytem, że mogę tak go nazywać) nie pojawiły się w ogóle! …
Musimy uważniej przyjrzeć się populizmowi jako tłu wydarzeń. Nie decyduje ono, ale bez niego nasza historia współczesna układała by się nieco inaczej. W swoim czasie wykończano Michnika, zbyt sławnego, zbyt wpływowego, denerwująco inteligentnego, postać za życia już historyczną… Trudno to było znieść. Komorowski znów, ceniony, szanowany, nie udawał, nie grał Michnika. Grał przyzwoitego człowieka, jakim był. Michnik był tylko takim samym celem nieco tylko innej, wcześniejszej kampanii.
Temat chyba jest ważny. Narosła z latami nowa nasza narodowa przyjemność – narzekanie i mówienie o wszystkim źle, czy jest powód, czy go nie ma. W całym dzisiaj naszym społeczeństwie przyjemnością jest mówić źle zwłaszcza o kimś, kto w hierarchii uznania lub szacunku, stoi wyżej.
Agresja zaś zobowiązuje. Wypowiadasz się w telewizji czy radiu na dowolny temat, musisz obowiązkowo wyzłośliwić się lub zaatakować tych, których mamy za przyzwoitych, choćby z tematem nie miało to nic wspólnego…
Leżącego ze mną w szpitalu znajomego, który przytaczał różne ciekawe anegdoty, ale nie powiedział ani jednego pozytywnego słowa o kimkolwiek ani o czymkolwiek, zapytałem – czy jest ktoś, o kim w tej chwili mógłbyś powiedzieć coś dobrego? Zastanowił się i odparł – A wiesz, że nie…? Czesi opowiadają, jak to Pan Bóg obiecał każdemu z chłopów różnych narodów zrobić dla niego, o co poprosi. Niemiec chciał mleczną krowę, Szwajcar owcę, a Czech nie prosił o nic dla siebie, tylko, żeby sąsiadowi chałupę spaliło.
Słowem, nieżyczliwość nie jest tylko naszą specjalnością, ale w naszym przypadku – szczególną, choć może nie tak nową. Ten swoisty nawyk ukształtował się, wedle moich obserwacji, w czasach narodzin podziałów partyjnych i innych politycznych, w końcu XVIII wieku. Bijemy tylko przodków natężeniem złości.
Ku czemu zmierzamy? Teraz pierwotny program buntu przeciw, dosłownie, ciepłej wodzie z kranu, z hasłem Kukiza zdemolowania państwa, rozrósł się do pogromu wielkiej chirurgii, zdemolowania szkolnictwa, kadr armii i prób rozbicia sądownictwa, co wszystko razem pozbawi nas nie tylko kontaktu z ciepłą wodą, ale i z cywilizacją.
Myślę, że to było mimowolnie pomyślane jako właśnie populistyczny protest durnia przeciwko wszystkiemu, co jest Polską. Bo wszystko jest źle.
Mamy teraz wiedzieć, czego się bać. Co znamienne, ta rewolucja nie szuka pokoju do zawarcia, nawet korzystnego. Żadnego Okrągłego Stołu. Ona nie chce – i nie potrzebuje pokoju. Nie dba o sympatie ludzi przeciwnika, choć to pół narodu. Nie chce ich przekonać do siebie. Chce zwyciężyć, a jak by się dało – rozgromić drugą stronę wojny. Zgnieść, lub usunąć na zawsze ze sceny politycznej, jak to publicznie zapowiadał kiedyś Kaczyński.
Żeby zbudować własne państwo z władzą prawie absolutną. Z kontrolowanymi swobodami obywateli.
Taki plan wyłożył Kaczyński w swojej książce. Już dziś zaprojektowano zdyscyplinowaną, „narodową” telewizję i radio. I już powstała.
Zarysowałem powyżej obraz na pewno niepełny, nie dość wnikliwy, a niedokończony. Mam jednak nadzieję, że Czytelnicy rozszerzą go o wszelkie agresje w różnych jej, równoczesnych wersjach i formach populizmu, włącznie z wojną psychologiczną.
Ta wojna, uprzedzam, nie zakończyła się jeszcze. I nie skończy się zawartym pokojem, jak ten w roku 1989. Ten agresor nie przystanie na żaden pokój, który nie potwierdzi jego racji. Ta wojna może potrwać lata. A może nawet przyjąć wersję wydarzeń gwałtownych – proszę wyobrazić sobie demonstrację miliona ludzi i zaognione perspektywą walki oddziały Macierewicza…
Latem 1981 r. wchodziłem w skład grupy negocjacyjnej, która pośredniczyła wtedy między stronami konfliktu, by doprowadzić do rozmów. Byłbym gotów i dzisiaj pomóc, przyłożyć ręki do powstania takiej grupy (beze mnie), ale na razie nie widzę żadnej szansy na powodzenie takiej inicjatywy. Od pierwszej chwili po zainstalowaniu w pałacu nowy prezydent, deklarując zaangażowanie w budowę wspólnoty, objawił się jako sojusznik i narzędzie agresji – nie usłyszeliśmy żadnego „przepraszam”.
Dawniej mielibyśmy cennego sojusznika w Kościele, ale jego prominentne postaci, w tym i moi przyjaciele, albo odeszli z tego świata albo na emeryturę; brakuje na razie tych zdolnych pośredniczyć w porozumieniu narodowym. W tych warunkach trudno spodziewać się, by szybko wrócił zdrowy rozsądek Polaków, który pozwolił na „cud polski”…Bo rozsądku nie można udawać.
Stefan Bratkowski
Nie wiem skąd u Autora ten podziw dla “inteligencji” Kaczyńskiego. Moim zdaniem to bardzo niebezpieczny błąd w rozumowaniu. Czy cwaniaka, który chwycił coś menelskim sprytem nazwiemy mądrym, inteligentnym? A Kaczyński to tylko cwaniak i nic więcej, człowiek niedokształcony, co widać, słychać i czuć (tytuły naukowe, jak się wielokrotnie przekonaliśmy, mają tu niewiele do rzeczy), trudno to jednak nazwać inteligencją (no ok, kwestia definicji). Sądzę, że gdyby stać go było aby “doskoczyć” byłby dziś członkiem znienawidzonych łżeelit. Ale on ich nienawidzi, bo nie może “doskoczyć”. Proste, wręcz prymitywne, ale zdarza się bardzo często.
Aby w mieście śmierdziało wystarczy otworzyć szambo. A to potrafi byle głupek. Kaczyński właśnie tyle zrobił.
Hitler też nie należał do orłów intelektu, ale Niemcy pod jego przywództwem RÓWNIEŻ coś budowały. Co buduje państwo Kaczyńskiego? Nic, bo tego nie potrafi.
To gdzie ta inteligencja? Nie wystarcza jej nawet na tyle, by wiedzieć, że po zgnojeniu wszystkich przeciwników trzeba będzie produkować nowych, bo ludzie, u których uwolniono wszelkie hamulce i wszystkie najgorsze instynkty, nie poprzestaną na tym, nie będą chcieli się zatrzymać.
Zgadzam się w większości tez z Autorem m.in. w tym, że ta rewolucja nie zawrze z nikim pokoju. Choć wielu by się znalazło chętnych, nie oszukujmy się.
Dziś widziałem jak w czasie odczytywania wyroku Sądu Najwyższego jakiś “obywatel” szarpał się z policjantem usiłując wyrwać mu pistolet.
Kaczyński już przestał panować nad tym szambem. Teraz musi wykazać minimum sprytu, by sam przetrwać kiedy rozpędzone koła rewolucji będą niszczyć wszystko. Już niszczą. Więzi międzyludzkie, nawet wewnątrz rodzin.
Nad takim społeczeństwem nie da się panować, nawet przy pomocy rządów autorytarnych.
Co pozostaje? Stan wojenny? Nie. Ordynarne mordobicie. Nic nie wskazuje, by ta polska przygoda miała zakończyć się inaczej.
Dlaczego o roli polskiego KRK tylko w ostatnim zdaniu ……?! No przeciez DZIEKI agitacji pro PIS , z ambon wiekszosci polskich kosciolow w niedziele wyborcza ( !!! ) , Kaczynski ma dzis absolutna waadze w PL…! Oczywiscie nie za darmo….Co dzis wyraznie widac..!
Właśnie, dlaczego w ostatnim akapicie, i to nie o POLITYCZNEJ roli tego zagranicznego podmiotu, quasi-partii z ogromnymi wpływami. Praktycznie, a w ostatnim rozdaniu, faktycznie wybierającym władze w Polsce od 1989 r.
Dlaczego nasze Autorytety okazują taką pobłażliwość temu zjawisku?
Przecież 3,1% przewagi Dudy może być efektem łamania ciszy wyborczej na mszach, uporczywej propagandy z ambon i zaangażowaniu kleru w religię smoleńską. Instytucje państwa (PKW i SN) też wybierają uległość. Skala tego zjawiska wymaga zbadania i przedyskutowania, tkwienie w stuporze na widok tej siły blokuje nam rozwiązanie sytuacji w Polsce.
______
Na marginesie, to zaskakujące „a Czech nie prosił o nic dla siebie, tylko, żeby sąsiadowi chałupę spaliło.” Jeśli powiedział to Polak, wersję o Polaku żeby sąsiadowi zdechła krowa, taką słyszałem, to oddaje naszą narodową cechę wspaniale rozegraną przez wodza.
Polska to wspaniały i wielki kraj, ale tylko w naszym mniemaniu. Tak naprawdę jesteśmy tylko małym klockiem światowej układanki. Ten klocek mogą wielcy tego świata umieścić wśród krajów bogatych i szczęśliwych, lub wręcz przeciwnie. W chwili obecnej JK jest marionetką wpychającą nas w ten drugi scenariusz.
W chwili obecnej JK jest marionetką wpychającą nas w ten drugi scenariusz…… Sądzę ze już najbliższe lata pokażą , czy JK jest pożytecznym rosyjskim idiotą , czy faktycznie marionetką sznurki ktorej są pociągane na wschodzie…
Wedlug autora tego bardzo ciekawego tekstu , JK to pozyteczny rosyjski idiota …A PL w najlepszym razie czeka los BY… 🙁 http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,21927154,szczerek-kaczynski-spiewa-w-chorze-putina-polske-czeka-w-najlepszym.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta
Mamy do czynienia z chorobą państwa polskiego; śmiertelną chorobą. Państwo, po 27 latach budowy, okazało się i nadal okazuje się bezradne wobec barbarzyńskiego najazdu z wewnątrz. Są dwa scenariusze zakończenia choroby.
x
Pierwszy pozytywny – w ciągu najbliższych dwóch lat zmobilizujemy się i jako społeczeństwo powiemy najeźdźcom wewnętrznym – dziękujemy i zmienimy władzę w intencji odbudowy i utrwalenia zrujnowanego porządku demokratycznego. (Sposoby wymagają namysłu i przygotowania).
x
Scenariusz negatywny – choroba nas zabije. Najeźdźcy okażą się silniejsi od demokratycznego państwa i społeczeństwa obywatelskiego. Niestety nawet po ich zwycięstwie rewolucja nie ustanie, bo jak słusznie zwraca uwagę Redaktor Bratkowski najeźdźcy umieją tylko walczyć, nie umieją nic budować w sposób pokojowy i zrównoważony. Niestety mają w tym dziele sprzymierzeńców spod znaku Kukiza, którzy także chcą burzyć państwo polskie aż do pełnej satysfakcji (tj. ruiny cywilizacyjnej) w imię kompletnie cynicznej, utopijnej idei uspołecznienia władzy. Nie będę rozwijał wątku zwycięstwa najeźdźców wspólnie z Kukizem. Skoncentruję się na scenariuszu pozytywnym, wymieniając w punktach konieczne działania po stronie społeczeństwa nie popierającego najeźdźców.
x
1. Działaniem wyjściowym jest jak najszybsze zawiązanie koalicji wszystkich sił demokratycznych – począwszy od partii politycznych, organizacji społecznych NGOsów w tym inicjatorów i organizatorów Czarnego Protestu, samorządów zawodowych (lekarze, prawnicy, etc.) samorządów terytorialnych, itd. Dobrą formułą byłaby nieco zapomniana, ubiegłoroczna inicjatywa KODu – pod zmieniona nazwą Komitet Ocalenia Społecznego, lub podobnej. Dzisiaj, po wyborach w KOD powrót do stworzenia pod egidą KOD koalicji jest jak najbardziej uzasadniony.
2. Koalicja miałaby dwa cele – sprzeciw wobec niszczenia demokracji oraz degradowania pozycji międzynarodowej Polski; przygotowanie referendum skracającego kadencję parlamentu i „prezydęta”. Referendum miałoby charakter społeczny, proponowany na łamach SO przez Pana Waldemara Sadowskiego w styczniu 2016 r.
3. Gdyby referendum okazało się z jakichś powodów niemożliwe do przeprowadzenia; koalicja powinna przygotować się do przeprowadzenia wyborów samorządowych i parlamentarnych.
x
Wszystkie inne działania byłyby pochodną w/w. Dzisiejsze rozproszone działania wszystkich sił niczego nam nie dają oprócz prawdopodobieństwa porażki. Pora na stworzenie komitetu ocalenia społeczeństwa obywatelskiego w formie właśnie takiej koalicji.
Kiedy w 2015 roku, bezpośrednio przed wyborami, rozmawiałam z przyjaciółmi z Polski, zdziwiłam się, że powtarza się fraza: “…no, jak się nie sprawdzą, w następnych wyborach wybierzemy innych…”. (Ten optymizm mnie dziwił, bo przecież w kraju, mogłoby się wydawać, Kaczyńskiego równie łatwo ocenić.)
O ile znam historię Polski, wiem, że siły destrukcyjne w ważnych momentach dziejów — zwyciężały. W tym sensie Kaczyński ma większą moc, niżby się mogło wydawać patrząc na niego i słuchając tego. co mówi, zresztą nie jest on sam. Opozycja (parlamentarna i pozaparlamentarna) musi zewrzeć szyki. Czas nagli, Europa (i świat) są na rozdrożu.
Dlaczego pani zapomniala ( ??) dodac do destrukcyjnych sil – wypychajach PL z UE do rosyjskiej strefy wplywow – polski KRK ….?????!!!!!
Kościół też.
Historia Polski pełna jest walki przeciwstawnych sobie sił. Walka modernizatorów z Sarmatami. To się powtarza. I oczywiście topos złotego rogu i sznura, co się ostał. Jak często przychodzi mi to na myśl, kiedy patrzę na ostatnie lata!
Uważam, że ostatnie dwa lata polskiej historii są tragiczne.
Koalicja ? Dziś w Brukseli przedstawiciele państw członkowskich gadają o odrębnym budżecie dla strefy euro, i – na wniosek Niemiec – o powiązaniu przestrzegania zasad praworządności z korzystaniem z funduszy unijnych. Właśnie Polska wychodzi z UE, formalnie w niej pozostając. A my (pożal się boże “opozycja”) tłuczemy się wzajemnie kapciami po głowach o jakieś pierdoły, w ogóle tego nie widząc. Nie widzą tego partie, nie widzi tego KOD. Choć rozsądek wymaga, aby właśnie dziś, nie bacząc na lato, urlopy, dzieci w szkole rozbić obóz pod Sejmem, pod siedzibą partii PIS, pod URM i nie opuścić stanowisk zanim ta władza nie rozpierzchnie się na cztery wiatry. Titanic tonie, a my tańczymy, a jakże,. Pojedziemy też na urlopy, na wakacje, pławić się w wyimaginowanym luksusie. Licząc na zmianę po wyborach. Do wyborów z Polski zostanie gówno i pazury.
@ MAGDALENA – spontaniczny, masowy protest, bez pomysłu, przygotowania i logistyki nie jest działaniem, które ma szanse powodzenia. PiS własnie liczy na taki wybuch spontaniczny aby wprowadzić stan wyjatkowy. Nie wolno sie dac sprowokoać. Lepiej się solidnie przygotować i działać w sposób przemyślany. Przeciwnik jest do pokonania ale nie na siłę a na “rozum”.
@SLAWEK. Wybaczy Pan, lecz to jest inteligencka ostrożność i rozdzieranie szat . Nie będę sięgać daleko: protest czarnych parasolek, a potem kryzys sejmowy z grudnia 2016 r. Gdyby wówczas te protesty zostały zagospodarowane w mądry sposób, gdyby pojawił się lider w rodzaju Wałęsy, dziś już byśmy sprzątali po PISie, a w Brukseli wczoraj obok Merkel i Macron nie stałby Rajoy, lecz polski premier. Wówczas widać było strach w oczach PISiorskiej elity władzy. Gigabajty zużyto na opisywanie, że nie wolno nam grać w gry Kaczyńskiego, lecz że to opozycja musi przejąć inicjatywę i wyciągnąć władzę na planszę (by nie używać militarnej nomenklatury). Ta władza, to też opisano, nie potrafi zarządzać kryzysem nie wywołanym przez siebie. Gubi się, popełnia błędy, kuli ogon i ucieka. Mało przykładów? To są zawszone tchórze ! Oni atakują, kiedy czują się bezpieczni, a nie kiedy grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Wtedy dezerterują i po cichu przechodzą na stronę wroga, aby ocalić tyłek. Oni wykorzystuje naszą, opozycji, słabość ducha. Drepczemy, zastanawiamy się, wyżywamy w pisaniu i analizowaniu, szukamy podstaw prawnych, legalności w walce z bezprawiem. A sytuacja jest nadzwyczajna i wymaga nadzwyczajnych środków. Już stoimy w kącie Europy, skazani na przyjęcie braterskiej pomocnej dłoni od towarzyszy ze wschodu.
A my czekamy aż Adrian zarządzi wybory…
Miało chyba być: Carl Schmitt, nie Otton? Co zaś do inteligencji tzw. wodza,
podzielam pogląd J. LUK-a, wystarczy posłuchać jak nikczemny ów osobnik po
polsku mówi. Podobnie z wygadaną i bezczelną panią spod Oświęcimia.
No, optymistycznie to nie wygląda. Musimy sobie wreszcie powiedzieć: ludziom
podoba się ten rodzaj władzy i porządki, przez nią zaprowadzane.
I, zapewne, miną lata zanim karta się odwróci…
Oczywiście. Poprawiono.
Poniższe video jest być może godne obejrzenia. Całość trwa 2.5 minuty, wiec nieduża fatyga. Po pierwszej minucie robi się naprawdę ciekawe. Nie jest dla mnie jasne, czy video jest prawdziwe, czy zrobione jakimś edytorem. Pod nim jest podpis “I created this video with the YouTube Video Editor”, wiec może to oszustwo. Ale jeśli nie oszustwo, to płyną z niego wnioski na temat nie tyle inteligencji, co stanu chorobowego. Tytuł sugeruje to drugie. Ale powtarzam, ze nie wiadomo, czy to autentyk.
https://www.youtube.com/watch?v=fRl0f_nyZvM
@ MAGDALENA – być może Pani ma rację, w wersji “Gdyby…” Tyle, że ktoś taki sie nie pojawił i nie można liczyć, że sie pojawi. Mamy wystarczającą historię nieprzemyślanych i nieprzygotowanych zrywów – insurekcja kościuszkowska, powstanie listopadowe, powstanie styczniowe, powstanie warszawskie. Jedyne udane powstanie zrobili Wielkopolanie po pierwszej wojnie światowej. To ostatnie było przemyślane i choć odrobinę przygotowane. Tymczasem KOD – jedyna siła, która mogła obmyślić sposób skutecznego odsunięcia PiS była kierowana przez oportunistę i trzeba było półtora roku aby odsunać go od władzy. Masowy, dojrzały protest społeczny musi spełnić dwa warunki – musi dojrzeć w ludziach oraz musi być ukierunkowany na osiągnięcie celów. Samo się nie zrobi.
Masowy, dojrzały protest społeczny musi spełnić dwa warunki – musi dojrzeć w ludziach ……Własnie !!! PIS ma w dalszym ciagu (!!!) poparcie około 30-35% Polakow , tzn to co robi Kaczynski podoba im sie …!!!!! Drugie 30-35% jest anty-PIS ….A co robi reszta..??!!!! SPI ……Dopóki micha pełna , to polityka ich nie interesuje.. Tylko jak sie polityka nimi zainteresuje i micha bedzie pusta…To juz moze byc za pozno ! PL bedzie poza struktrami UE w rosyjskiej strefie wpływów z błogosławienstwem polskiego Koscioła.
Doskonala dyskusja z prof Mikolejko …..Ktora goraco polecam !!!!!
http://www.superstacja.tv/program/krzywe-zwierciadlo-prof-zbigniew-mikolejko,6472123/
Jeden paranoik tak narozrabiał. Nie ma szczepionki na paranoje indukowana. Ona zabija miliony.
Znowu czytam p. Stefana Bratkowskiego jak kiedyś dawno “Skąd przychodzimy” i pęka jakaś skorupka, której nie czułem: “Co znamienne, ta rewolucja nie szuka pokoju do zawarcia, nawet korzystnego. Żadnego Okrągłego Stołu. Ona nie chce – i nie potrzebuje pokoju.”
To straszna perspektywa, ale przecież wiem, że to pisze Ktoś, kto widzi jednocześnie z przodu i z tyłu, On to wie.
Co trzeci praktycznie wśród nas się godzi na ten czarny los, a w tym tumulcie nie ma już Mazowieckiego, Geremka, Kuronia i innych, włącznie z liderami tłumu związkowego. Iluż wnuków już mieszka poza Polską, czy mój też tam się znajdzie? Nie chcę tu Polski, każdy nacjonalizm jest zły, obojętnie z jakim przymiotnikiem. A naród to tylko słowo, bo patria to ziemia, gdzie żyjemy i nie widzę na niej żadnego szyldu.
Zgadzam sie z Panem, mimo że raczej jestem z tych, co to widxza szklanke do połowy pełna, na ogół, ale trudno przynajmniej chwilowo nie widziec, ąśe jednak jest tez pusta. Los Polski jest w tej chwili rozpaczliwy dla mnei osobiście, ponieważ nie dostrzegam tych, który autentycznie maja Polske w sercu i w myslach, którzy chcieliby poświęcic swój czubek nosa i swoje ambicyjki dla Ojczyzny ratowania. Kaczor zwycięża, bo jest na nie, a tu juz Państwo mówiliście, że w tej chwili pół narodu narzeka, utyskuje, wywija jakąś szabelka, “mamy prawo” krzycza, choć nie maja, i ogólnie pasuje im taki gościu, co to sie kulom nie kłania, a Europie mówi – precz! sami sobie poradzimy, nikogo nie potrzebujemy, damy radę.
Sama dla siebie nie widzę drogi wyjscia i to jest dramat. Bardzo popieram Pana Redaktora, że powinna powstać grupa madrych ludzi i zobaczyc światełko w tunelu… ale sam Pan Redaktor w to zbytnio nie wierzy… Nie wiem, czy my, Polacy, kiedys sie czegoś na stałe nauczymy. Nie sądzę, bo i od Potopu ludzie tez sie niczego nie nauczyli…
Mimo wszystko wierzę w ludzi, w zbiorowa mądrość… dopóki czytamy SO. wszystkiego nie da sie przewidziec.