Telewizja pokazała (358)15 min czytania

2017-07-28.

Coraz częściej porównuje się rządy obecnej ekipy do PRL-owskich. Warto zwrócić uwagę na jeden aspekt, mianowicie na politykę sprawiedliwości dziejowej. W PRL pozbawiono majątków obszarników i właścicieli ziemskich, posiadających ziemi więcej ponad ustaloną normę. Pozbawiono też własności posiadaczy dużych i średnich fabryk, banków, kopalni. Związane to było z ideologią sprawiedliwości społecznej. Wywłaszczeni właściciele byli także prześladowani – nie mogli zajmować pewnych stanowisk, mieli trudności z dostaniem się na studia wyższe itp.

PiS także zabiera przywileje ludziom w imię sprawiedliwości dziejowej i robi to często w sposób nieuczciwy. Ogranicza emerytury, renty i przywileje tym których uważa za „wysługujących się minionemu reżymowi”. Pod to określenie będzie mógł podstawić każdego.

Oglądałem program Grzegorza Miecugowa „Inny punkt widzenia”, którego gościem był Włodzimierz Lubański. Można powiedzieć, że był on w pewnym stopniu ofiarą tamtego systemu. Wspaniały piłkarz otrzymał w latach 70. ofertę gry w zespole Realu Madryt, ale głupia polityka ówczesnych władz była taka, że za granicę puszczano tylko sportowców bliskich „sportowej emerytury”. Czy teraz należałoby mu zrekompensować niewątpliwą stratę powstałą w wyniku działań „komunistycznego reżymu”?

A jak zrealizuje się sprawiedliwość dziejową wobec ofiar rządów PiS?

* * *

Tomasz Jastrun:

Demokracji nie zagrażają hordy imigrantów ani terroryzm, największym niebezpieczeństwem dla niej jesteśmy my sami, ogłupiali, ślepi obywatele. I przywódca psychopata. Tak zawsze było.

* * *

Trochę cieplej o SLD.

SLD stawia się wiele zarzutów, ale część z nich jest nieprawdziwa. Bartłomiej Ciążyński (Przegląd) prostuje niektóre obiegowe opinie i zarzuty. Przytoczę tylko dwa.

  • SLD nie zliberalizował ustawy antyaborcyjnej.

SLD przeprowadził przez parlament daleko idącą ustawę liberalizującą prawo do aborcji, która została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny i w krótkim czasie od wejścia w życie przestała obowiązywać.

  • SLD zawarł konkordat.

Konkordat zawarł w lipcu 1993 r. rząd Hanny Suchockiej, a zgodę na jego ratyfikowanie przegłosowano w styczniu 1998 r., za rządów AWS-UW. SLD głosował przeciw ustawie.

* * *

Zdjęcie numer 0 w galerii - Polska mistrzem Polski

* * *

Towarzysz Stalin miał powiedzieć:

Niestety, budujemy socjalizm nie z takimi ludźmi z jakimi byśmy chcieli, ale z takimi jacy są.

Tak wydaje się działać Kaczyński. To, co buduje, jest obrzydliwe, a widać to od razu po ludziach, którzy go wspomagają. Tu aż się prosi przywołać innego klasyka marksizmu-leninizmu, Lenina, który stwierdził że o wszystkim decydują kadry. Tu kadry prześcigają się aby dorównać w chamstwie i arogancji szefowi.

A oto jak prezentują się kadry pod względem umysłowości. O tym jak bezpieka wciąż rządzi Polską i miesza PiS-owi wypowiedział się dr Jerzy Targalski:

Andrzej Duda wygrywa wybory prezydenckie. W tym momencie bezpieka zastanawia się, gdzie jest najsłabsze ogniwo. Zaczyna się od tworzenia portretu psychologicznego osoby rozpracowywanej, każdy oficer to wie. Stworzono portret Andrzeja Dudy  i stwierdzono, że po pierwsze ma ego, po drugie jest słaby, a po trzecie, grając na ego można uzyskać to, czego sobie życzymy. Wtedy przystąpiono do realizacji serialu pt. “Ucho Prezesa”.

Celem serialu było wywołanie reakcji prezydenta, że “ja tu wszystkich przekonam, że jestem niezależny, pokażę Kaczyńskiemu”. I pokazał. To, że na trupie Polski pokazał swoje „ja”, to go nie interesowało. Bezpieka mało zainwestowała, a otrzymała świetny rezultat.

Teraz zacznie się frontalny atak, którego celem będzie wywołanie chaosu, rozbicie obozu patriotycznego. Prezydent Andrzej Duda [wetując ustawy] wbił nóż w plecy Jarosława Kaczyńskiego, który się tego nie spodziewał.

Dalszy ciąg zdarzeń dr Targalski widzi tak: prezydent Duda założy własną partię i będzie chciał obalić rząd. Po wyborach „będzie chaos, co jest na rękę Rosji, albo powstanie rząd z udziałem bezpieki, co będzie odpowiadać Niemcom, a Polska jako samodzielny byt zostanie wyeliminowana. Kto dzisiaj nie popiera rządu Beaty Szydło chce śmierci Polski”.

Pan Targalski, prawicowy publicysta, jest zatrudniony w charakterze samodzielnego analityka w Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Akademii Sztuki Wojennej i pełni tam funkcję kierownika Ośrodka Studiów Przestrzeni Postsowieckiej.

* * *

Komentatorzy nawołują opozycję do przedstawienia jakiegoś programu, który nie byłby tylko narzekaniem na kolejne pomysły i działania Kaczyńskiego, ale jakąś propozycją zmian. Opozycja chyba nie potrafi, nie chce też wypowiadać się w sprawach kontrowersyjnych, aby nasz wspaniały elektorat nie potępił jej np. za jakieś humanitarne nastawienie do uchodźców czy wsparcie pigułki „dzień po”.

Ale sprawa, moim zdaniem, jest poważniejsza. Gdzie się podziała elita intelektualna? Oni też tylko krytykują obrzydliwe posunięcia Kaczyńskiego, ale nic sami nie proponują. Gdzie są propozycje dotyczące spraw socjalnych, gospodarki, organizacji służby zdrowia, szkolnictwa? Eksperci mogą się wypowiadać bez obawy, że wyborcy nie będą na nich głosować. Gdzie jest zaplecze intelektualne opozycji?

Macron, o którego odpowiedniku marzą wciąż u nas, nie wygrał dzięki tylko młodemu wiekowi i sloganom. Miał program, który przedstawiał i który realizuje. Przekonał ludzi do zmian jakie proponował. Te zmiany były w opozycji do tego co proponowali oponenci.

* * *

Bogdanowi Misiowi z prośbą o przybliżenie omawianego zagadnienia:

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\179789_613924748626767_1811997743_n.jpg

* * *

Dariusz Marciński (z Facebooka):

Urodziłem się w 1986 roku. Do partii wstąpiłem w 1987 roku. Werbunek do SB, po pierwszej nieudanej próbie, przeszedłem pomyślnie w 1988 roku. Służyłem w SB do 1989 roku.

Na pewno nie było łatwo. Dużo pracy biurowej, dłubanina z rozpracowywaniem opozycji, wielogodzinne przesłuchania. W tym wszystkim, dość sztywny reżim leżakowania. W 1988 zaczął się żłobek. Przesłuchań nie ułatwiała ciągle jeszcze niepewna polszczyzna. Zdarzały się przejęzyczenia, były też słowa zupełnie zmyślone. Kuronia nazywałem „panem w malarzyku”. Chodziło o kurtkę. Wtedy najtrudniej było o szacunek kolegów.

Przesilenie 1989 roku to były ciężkie chwile. Szczęśliwie dla mnie przyszedł okrągły stół. Czułem, że pewna epoka się kończy. Jak każdy w SB wiedziałem również, że albo my, albo oni. Nas się bali i nas nie ruszyli. Mogliśmy wszystko. Byliśmy nietykalni, znaliśmy ludzi. Moja sieć kontaktów otwierała naprawdę sporo drzwi. To pomogło, gdy w 1990 poszedłem do maluchów.

To nie tak, że zawsze było łatwo. Kiedy w 1993 roku terytorium Polski opuszczali ostatni żołnierze rosyjscy, płakałem. Wielu znałem z czasów SB. Czytałem od roku. Tabliczka mnożenia przyszła dopiero później. Dzielić nauczyłem się dopiero w 1994.
Nauczyłem się wtedy żyć chwilą. Wiedziałem już bardzo dobrze, że nic nie trwa wiecznie, że może przyjdzie i na nas kolej.

Lipiec, 2017. Stoję tu, gdzie stałem wtedy, pacyfikując „Solidarność”, zaraz przed trzecimi urodzinkami. Biegałem wtedy jak oszalały, napawając się naprawdę zupełnie już niezłą motoryką. Szpaler opozycji, szpaler kolegów, od jednych do drugich, od drugich do pierwszych. I tak przez godzinę.

Dziś już nie biegam. A co jeśli ktoś rozpozna? Dość, że Jarosław Zieliński wie, kim jestem. Piszę to do reszty kolegów, których twarze pamiętam słabo, głównie z czarno-białych zdjęć z huśtawek i zjeżdżalni. Uważajcie na siebie. On wie wszystko.

* * *

Szkło Kontaktowe:

Jedyne rządowe media które nie kłamią: gaz, prąd, woda.

* * *

Bardzo potrzebny byłby aktualny słownik polszczyzny. Co i raz natykamy się na słowa, których znaczenie znaliśmy ale teraz jakoś nie pasują do rzeczywistości.

PiS mówi o reformowaniu. Według słownika reformować oznacza wprowadzać zmiany, ulepszenia, przekształcać, reorganizować. Jak na razie PiS trzyma się pierwszego z tych znaczeń. „Reforma” szkolnictwa, „reforma” sądownictwa. Sądząc np. z ustawy o sądownictwie, reformowanie będzie polegało tylko na wymianie kadr.

Ten zwyczaj już się rozpowszechnił. Na rogu Al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej stał sobie budyneczek Rotunda PKO. Wymagał remontu, ale zapewniono, że zachowa się wszystko, co możliwe. Jak to u nas – remont zaczął się od rozbiórki budynku. W jakimś momencie ktoś stwierdził że jakieś belki są zabytkowe (budynek powstał w 1966 r.), ale potem uznano, że nie ma co oszczędzać i cały budynek rozebrano. Dookoła budowy ustawiono plansze przedstawiające stary widok i projekcję nowego. Na jednej z plansz mówi się o rewitalizacji budynku.

Zdaje się że dobra zmiana chce nam zrewitalizować Polskę.

* * *

Ludwik Dorn w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem (Rzeczpospolita):

Mamy wojnę między prezydentem i prezesem PiS?

Wojna, której żadna ze stron nie wypowie wprost i nie nazwie głośno po imieniu. Relacje między ośrodkiem prezydenckim a PiS weszły w fazę ciężkiego strukturalnego konfliktu, który będzie przebiegał wedle reguł wojennych. (…)

Andrzej Duda dotychczas był zgodny z Jarosławem Kaczyńskim. Co się zmieniło?

Prezydent podporządkowywał się Kaczyńskiemu, ale odmówiono mu szacunku i uznania przynależnego jego urzędowi. Był ostentacyjnie pomijany i upokarzany. Dlatego postanowił dokonać aktu emancypacji i upodmiotowienia politycznego.

Prezydent Duda, wetując ustawy PiS, wybił się na niepodległość?

Próbuje wybić się od dłuższego czasu. Pierwszą próbą była prezydencka koncepcja referendum konstytucyjnego, niekonsultowana z PiS i stawiająca obóz rządzący w bardzo trudnej sytuacji. Drugą, weto w sprawie Regionalnych Izb Obrachunkowych (RIO). Teraz, dwa weta do ustaw sądowniczych. Już pierwsze dwa akty były głosem prezydenta do PiS: „musicie uznać moją podmiotowość i dążenie do wpływów, w ramach całości, jaką jest obóz dobrej zmiany”. Roszczenie prezydenta zostało odrzucone, dlatego doszło do daleko idącego zerwania współpracy między oboma ośrodkami.

Stałego zerwania?

Tak, to jest już spływ rzeką bez powrotu. Sytuacja ma swoją własną dynamikę, która została zarysowana w orędziu premier Szydło i wystąpieniu marszałka Terleckiego. (…)

Jaki błąd popełnił prezydent?

Prezydent łudzi się, że jego podmiotowa rola w obozie „dobrej zmiany” zostanie uznana. Otóż nie zostanie uznana.

Przygotowuje projekty ustaw dotyczące KRS i SN.

I to jest ten strategiczny błąd. Prezydent w procesie ustawodawczym ma potężną rolę wtedy, kiedy dochodzi do ewentualnego weta. Natomiast jeśli chodzi o uchwalanie ustaw w Sejmie, nie ma żadnej siły. Siłę ma tylko PiS, który ma bezwzględną większość. Jeśli za pośrednictwem pani premier prezes przedstawia swoje warunki w sprawie sądów, które mają charakter zaporowy, to prezydent będzie miał problem. Projekt prezydencki oczywiście nie zostanie odrzucony przez PiS w pierwszym czytaniu, ale w drugim czytaniu lub w Senacie zgłosi poprawki, o treści, które dziś doprowadziły do prezydenckiego veta. Na etapie prac parlamentarnych prezydent będzie bezradny, bo wnioskodawca może wycofać projekt tylko do zakończenia drugiego czytania. Potem znajdzie się w potrzasku. Ustawy nie będzie mógł już wycofać i stanie przed wyborem: albo zaakceptuję to, czego nie akceptowałem, przez co zawetowałem dwie ustawy, albo odrzucę ustawy z poprawkami PiS. Tyle że dla opinii publicznej to będą już „moje” ustawy. Albo kapitulacja prezydenta, albo kolejny etap wyniszczającej wojny z PiS, już z gorszych pozycji.

PiS jesienią może tak wpłynąć na projekty prezydenta, że i tak uzyska to, czego chce?

Tak. Jarosław Kaczyński jest bardzo doświadczonym politykiem, który uprawia politykę w duchu konfliktu. Prezydent błędnie myśli, że skoro się postawił, to PiS uznał jego podmiotowość i dojdzie do porozumienia z obozem rządzącym. Z PiS się nie negocjuje bez pistoletu w ręku. Prezydent nie ma szans wygrać w ten sposób z Jarosławem Kaczyńskim.

Nie będzie zgody?

Żadnego porozumienia nie będzie. Z logiki konfliktu wynika, że być go nie może.

Jakie wyjścia ma prezydent?

Jeszcze w sierpniu, ponosząc straty wizerunkowe, powinien wycofać się z inicjatywy ustawodawczej, bo jak ta trafi do Sejmu, to miłe złego początki, a koniec prezydenta żałosny. Prezydent na końcu będzie musiał formalnie wetować własne projekty ustaw, które będą tak poprawione w parlamencie przez PiS, że będą przypominały te projekty, które dzisiaj zawetował. Andrzej Duda będzie też mógł zgodzić się na zmiany PiS do swoich projektów ustaw, ale to będzie całkowita katastrofa.

Najlepsze wyjście dla głowy państwa?

Wycofanie się z zapowiedzi inicjatyw ustawodawczych w sierpniu. Przez trzy dni prasa będzie robić sobie żarty z prezydenta, ale to wakacje i żarty szybko zostaną zapomniane. Prezydent wie, że jego jedyną bronią jest weto. Rozsądnie byłoby przerzucić ciężar złożenia projektów ustaw na rząd, na ministra Ziobrę i premier Szydło, i samemu sformułować warunki brzegowe dla poparcia zmian w sądownictwie. Bo jak one nie będą spełnione to będzie kolejne veto. To jest jedyne wyjście dla prezydenta. Inaczej przegra, bo nad własną inicjatywą ustawodawczą straci w parlamencie kontrolę. Tylko wycofanie się z własnych projektów ustaw może uratować prezydenta i postawić prezesa w trudnej sytuacji. (…)

Prezydent nie ma i nie będzie miał własnego zaplecza politycznego. Jesienią 2019 roku to prezes Kaczyński będzie zrzucał z list, a nie prezydent Duda. Prezydent nie zbuduje nowej partii, klubu parlamentarnego ani koła. Jego jedynymi narzędziami jest weto, rada gabinetowa, nominacje generalskie i ambasadorskie i orędzie do narodu. Nic więcej nie ma i mieć nie będzie.

Andrzej Duda był politykiem drugiego szeregu i nie ma aktywów w PiS, tak jak Kwaśniewski, Mojżesz lewicy, miał w SLD.  Niech ośrodek prezydencki nie roi sobie, że ma szansę na zbudowanie jakiejkolwiek siły politycznej w kontrze do PiS. Prezydencki PiS z ludzką twarzą nie powstanie.

Nigdy?

Jeśli prezes Kaczyński  za 10-15 lat odejdzie z polityki czynnej, to Andrzej Duda będzie najbardziej znaną postacią na prawicy i po zakończeniu prezydentury będzie miał szansę na znaczący udział w przepoczwarzaniu się prawicy po Kaczyńskim. Nie wcześniej. A prezes podobno jest w dobrej formie. To nie czas na podmiotową partyjną rolę prezydenta. (…)

Ulica obali rząd, jeśli dojdzie do kolejnych zmian w sądownictwie i protestów?

Podczas protestów nikt nie dążył do obalenia rządów PiS. Sam protestowałem w Grodzisku Mazowieckim przed Sądem Rejonowym.

Czyli jest pan „esbekiem”, „komunistą”, „starym upiorem bolszewickim”…

…i „ubecką wdową”. Paliłem świeczki i śpiewałem hymn z protestującymi. Krzyczałem: „podpisz weto!”, a nie dążyłem do obalenia rządu. PiS obrażając protestujących przemawia do swoich twardogłowych zwolenników, w oczach normalnych ludzi tylko się ośmiesza.

Protesty wzmacniają opozycję?

Tu byłbym ostrożny. Po porażce PiS ws. głosowania nad reelekcją szefa Rady Europejskiej PO wyraźnie się wzmocniła. Chwilowo. Prezes Kaczyński zawsze może liczyć na Grzegorza Schetynę. Kiedy lider PO obwieścił, że będą gmerać przy 500 + gdy zdobędą władzę i zabiorą pieniądze ludziom, ale nie wiadomo komu i ile, to ok. 2 mln Polaków się przestraszyło i przykleiło do PiS. Polacy nie będą chcieli się pozbyć PiS płacąc za to ze swoich portfeli, co proponuje PO. Większość Polaków przymknie oczy na upolitycznienie sądów i ograniczanie demokracji, bo może ten PiS nie jest taki wspaniały, ale łapy won od naszych portfeli. Liberalna Nowoczesna, która liczy na 5-10 proc. może sobie pozwolić na deklaracje anty 500+. PO, jako partia masowa, musi pokazać  Polakom własną politykę społeczną, która nie polega na zabieraniu, ani na przelicytowywaniu PiS w rozdawnictwie. Jeśli ludzie będą bać się PO, bo przyjdzie Schetyna i zacznie im gmerać przy 500+, to nawet sceptycznie nastawieni do PiS będą trwać przy Kaczyńskim. Proste jak konstrukcja cepa.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\12841290_207421672948394_2018704745654161638_o.jpg

PIRS

Bogdan Miś, na wezwanie: Ta sekta, to oczywiście matematycy. Pytanie Jezusa dotyczy jednego z siedmiu (konkretnie: drugiego) przesławnych tzw. problemów milenijnych,  za  których rozwiązanie przewidywana jest (za każdy) nagroda w wysokości miliona dolarów. Ten akurat pochodzi z roku 1950 i jest w szczególnych przypadkach (ale nie w ogólności) rozwiązany; nie podejmuję się prosto wyjaśnić o co chodzi, to naprawdę bardzo, bardzo trudna matematyka. Apostoł w łodzi odpowiada – dość bez sensu – że wierzy w prawdziwość hipotezy Riemanna z 1859 roku. Oba zdania łączy logicznie to tylko, że hipoteza Riemanna (której również laikowi nie objaśnię, bo cholernie trudna; tzn. dało by się chyba, ale w długim i dla nielubiących matematyki zupełnie niestrawnym artykule…) też jest jednym z problemów milenijnych (czwartym). W sumie zupełnie abstrakcyjny żart. Chociaż z drugiej strony, jeśli Bóg jest wszystkowiedzący i wszechmogący, to problemy milenijne powinny być dla niego manną kaszką…

Print Friendly, PDF & Email
 

One Response

  1. kolarz 29.07.2017