Stanisław Obirek: Wskazania Bronisława Wildsteina4 min czytania

 

2018-02-10.

“Rząd powinien być stanowczy i asertywny”

Odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę najwyższym odznaczeniem państwowym Bronisław Wildstein wyraźnie przejął się wyznaczoną mu rolą najwyższego autorytetu moralnego i nie przestaje udzielać narodowi i rządowi porad „jak żyć?” Robi to systematycznie na łamach przyjaznych rządkowi periodykach i stacjach telewizyjnych.

Ostatnio wystąpił na terenie neutralnym.

Otóż wywiadzie dla “Dziennika Gazety Prawnej” podjął się zadania absolutnie heroicznego i komentuje kryzys dyplomatyczny między Polską i Izraelem, odpowiadając na –  jak zwykle dociekliwe – pytania dziennikarza Roberta Mazurka. Muszę przyznać, że jedno z mediów (bez entuzjazmu odnoszące się do rządu) zaproponowało mi taki komentarz, ale odmówiłem, tłumacząc się brakiem kompetencji. Z tym większym zainteresowaniem wczytałem się w odważny, rzekłbym nawet bezkompromisowy głos coraz lepiej znanego, cienionego i nagradzanego literata (to wszystko się dzieje za obecnej władzy, wcześniej literackie osiągnięcia Bronisława Wildsteina były bezwstydnie przemilczane).

Oto wyimki, najbardziej celne z rzeczonego wywiadu. Niewątpliwie idąc za sugestią naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha, Wildsteina z empatią odnosi się do odczuć Żydów: „Nie rozumiemy tej złej pamięci, ale wczujmy się w sytuację Żydów, ludzi szczutych, ludzi, którym zawsze groziła śmierć. I niektórzy ratują się cudem, widząc jednak wokół wymordowanie całej rodziny, całego narodu. I jaką oni pamięć wynoszą z tego czasu?”

No właśnie: nie jest to dobra pamięć i Wildsteina to rozumie, zresztą jest synem ocaleńca, więc zna problem traumy niejako z autopsji i rodzinnych wspomnień. Ale to przecież nie powód, by Polskę i Polaków oskarżać o antysemityzm. Muszą być ludzie i środowiska, którym zależy na tworzeniu złej opinii o naszym narodzie i Wildstein je doskonale zna (nawiasem mówiąc nie tylko on, stąd wyraźny zakaz kontaktu ze środowiskami i mediami, które tak niecne praktyki podejmują, jakie zaraz po przejęciu władzy zarządził PiS we wszystkich rządkowych i z rządem związanych agendach).

By nie trzymać Czytelnika w niepewności, zdradzam, co myśli redaktor Wildstein. Otóż jego zdaniem jest rzeczą oczywistą: „że w Polsce są ludzie i środowiska, które kreują antysemityzm”, propagując niecną “pedagogiką wstydu”. To właśnie one “karmią Izrael opowieściami o tym, że w Polsce jest ciągłość antysemityzmu”. Jest nim przede wszystkim środowisko Adama Michnika, który jak wszystkim wiadomo, uważa Polaków za “niebezpieczny, endecki, antysemicki motłoch, który może się wyrwać spod kontroli i wtedy zacznie szaleć, robić pogromy”. Ale nie tylko Michnik jest winny, może nawet nie on najbardziej. Okazuje się, że głównym szkodnikiem jest… Tomasz Lis. Gdy o nim mówi Bronisław Wildstein, to nawet redaktor Mazurek musi go tonować (a może to tylko ironia i zachęta do większej bezkompromisowości.

Oto jej próbka. Najpierw pytanie, wcale nie retoryczne: „Co teraz pisze „Newsweek” i jego naczelny, żaden Żyd, Aryjczyk taki, że mógłby występować w folderach reklamowych NSDAP!” A po tym już tylko coraz bardziej brzemienne pytania: „Co Tomasz Lis eksponuje na okładce? „Antysemityzm w służbie PiS”. To już nie są bajania Jana Tomasza Grossa, to oficjalny przekaz rozpoznawalnego w całym świecie tytułu, jakim jest „Newsweek”. Ludzie w Izraelu słyszą, że obecna polska władza wykorzystuje antysemityzm. I kto to przekazuje? Żadni Żydzi, tylko Polacy, Aryjczycy to przyznają. I ty się dziwisz, że w Izraelu cały czas żywe są antypolskie emocje?”

Z moim skromnych doświadczeń związanych z dość regularnymi pobytami w Izraelu jakoś tego antypolonizmu nie dostrzegłem, wręcz przeciwnie Polska i Polacy cieszy się rosnącym zainteresowaniem wielu Izraelczyków i to nie tylko tych mających polskiego korzenie. Ale widać moje pole obserwacji jest niepełne.

Jak wiadomo w związku z nową ustawą o IPN i towarzyszącej jej antysemickiej histerii niektórzy łączą (ja też to robię) obecną atmosferę z gomułkowską propagandą z marca 68’, odwołującą się do antysemityzmu, co bardzo się większości polskiego społeczeństwa spodobało. Jest to jeden z najbardziej wstydliwych epizodów okresu PRL-u, jednak zdaniem posiadacza odznaczenia Orła Białego, nie ma za co przepraszać, no bo przecież, jak tłumaczy: „To nonsens przepraszać za Marzec ’68. Bo to była kampania komunistyczna”. – I dodaje, że „tak jak wcześniej rozprawiano się z podziemiem, inteligencją duchowieństwem i chłopami, tak w końcu przyszła kolej na Żydów”.

Społeczeństwo polskie nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności, a rząd (dodałbym tak jak wtedy) „powinien być stanowczy i asertywny” i nie ulegać wrogim naciskom. Teraz już wiem, skąd rząd czerpie siłę do bezkompromisowych działań.

[responsivevoice_button voice=”Polish Female” buttontext=”Czytaj na głos”]

Stanisław Obirek

 

8 komentarzy

  1. Magog 10.02.2018
    • Obirek 11.02.2018
  2. narciarz2 11.02.2018
  3. Obirek 11.02.2018
  4. slawek 11.02.2018
  5. Obirek 12.02.2018
  6. A. Goryński 13.02.2018
  7. slawek 13.02.2018