Andrzej Lewandowski: Irenissima4 min czytania

 

2018-06-30
ECHA WYDARZEŃ: Walnęła i mnie nocna wiadomość, że Irka Szewińska nie żyje. Wiedziałem, że walczy z chorobą, ale po samej aktywności sądząc, byłem przekonany, że wygrywa. Jeszcze niewiele dni temu…

Głowy nie dam, ale jestem prawie pewny, że „IRENISSIMĘ” wymyślił, i w obieg puścił Maciek Petruczenko. Nie wielbię gierek słownych na podstawie nazwisk i imion, ale TU pasuje jak ulał. Pierwsza, najważniejsza wśród Iren. Ba, nie tylko…

Przeglądam stare fotki, uruchamiam szare komórki. Znałem Irkę od lat…

Pierwsze zdjęcie. W redakcji. Tuz obok Papy Stamma, obok Andrzeja Piotrowskiego, który szturmem i ławą wprowadził polskie dziewczyny do światowej czołówki. Wizyta po Igrzyskach w Tokio – 1964; niespełna 20 lat, a już medale…

Irena Kirszenstein-Szewińska – polska lekkoatletka, specjalizująca się w biegach sprinterskich i skoku w dal, a po zakończeniu kariery działaczka krajowych i międzynarodowych organizacji sportowych. Dama Orderu Orła Białego. Urodzona 24 maja 1946, Petersburg, Rosja. Wzrost: 1,76 m. Koniec kariery sportowej: 1980
Biegała, skakała w dal… W dyskusji „the day after” prognozowała, że wkrótce kobieta skoczy ponad 7 metrów. I nie przeczyła, gdy ktoś przewidywanie zgrał z Jej Osobą. Z czasem skupiła się na sprintowaniu, ze skoczniami dała spokój; chyba coś z kontuzją, a może prawda o wyborze spośród kilku umownych srok…? Jeszcze trochę próbowała, ale…

Druga fotka. Powrót z meksykańskich Igrzysk 1968. Dziennikarskie oblężenie na Okęciu, w lotniskowym baraku. Brązowy medal na setkę – 11,1, złoto na 200 metrów – 22,5.Proszę porównać kalendarz z tabelami współczesnymi – ocena rewelacyjności sama przyjdzie…

Trzecia – Monachium, 1972.Tylko brązowy medal na 200 metrów. Tylko? Aż. Była przerwa w trenowaniu, była po powrocie ciężka praca, po spełnieniu macierzyństwa wypadło gonić „sportowy czas”. Dogoniła, dając dowód, że w sporcie być matką nie oznacza mety kariery. Pan Andrzej (urodzony w roku 1970) był z czasem wybornym siatkarzem; jest teraz senatorem, wiceprezydentem Częstochowy… Drugi syn pojawił się nieco później…

Kolejne zdjęcia – Montreal, 1976. Wcześniej decyzja, by „przedłużyć się” do 400 metrów. Szybkość wciąż sprinterska, wytrzymałość latami treningu ukorzeniona, metryka jakby zaczęła stawiać znaki zapytania nad rozmiarem szans na setkę… Ryzyko debiutu, ale wykalkulowane. I z jakim skutkiem! Złoto na 400 m z czasem 49,28 (najpierw ogłoszono 49, 29), po dziś rekord Polski! Od 28 lipca 1976!

Pytałem po latach Irenę jak mogła „na kratce” jeszcze tak przyspieszyć, że nie tylko wygrała, ale zdeklasowała konkurentki. Czy pomogła rezerwa sprinterska? Pomnę, iż odpowiedziała, że w tej fazie przyspieszyć już trudno, cała sztuka polega na tym, by utrzymać prędkość… A potem była konferencja prasowa. Opóźniała się, bo tłumacz olimpijski gdzieś się organizatorom zapodział. I co? Złota biegaczka sama zaczęła – jako główna aktorka i tłumaczka.

Pamięć podpowiada, że może rzeczywiście przed biegiem żartowałem, obiecując wspólny taniec, jeśli naleje Niemki. Możliwie, bo zapamiętałem Irenę, jak kiedyś wieczorem podczas morawskiego mityngu wykazywała pasję taneczną… Czyli, jeśli obiecałem, to zawiodłem. Co było z góry jasne – duża różnica wzrostu plus moje jakże mizerne umiejętności taneczne…

Zdjęcie kolejne, już z PKOl: wspólnie wręczamy dzieciom nagrody –  za konkurs artystyczny pod hasłem WYŚCIG POKOJU. Laureaci wpatrzeni w arcymistrzynię, nauczyciele i rodzice – też.
Potem jest serial fotek i wspomnień. Bo aktywność działacza była naturalną kontynuacją aktywności mistrzyni bieżni. Coraz wyżej i wyżej, do MKOl włącznie. Ale zawsze za sprawą uczestniczenia w budowaniu, w tworzeniu, nie łatwiutkiej, jak u paru widzę promocji swojej osoby – deklaracjami, słowami, recenzjami… Irena wciąż i do końca żyła pracą. Jak wcześniej- bieganiem i skakaniem.. Skromnie, taktownie, nie rozpychając się, chwilami nawet jakby nieśmiało – za to pięknie współtworząc fakty oraz dobre opinie o Rodzinie Olimpijskiej i sportowym koleżeństwie…

Fotka okładki albumu Stefana Sieniarskiego. O warszawskiej „Polonii”. Irka, jako okładkowy symbol. Tego, co w dawnym sporcie uważano za cnotę – wierności barw klubowych. Polonia – od startu do zawodniczej mety… Dziś niemodne, kiedyś i Ją urzekło…

W kolorze zdjęcia – pożegnanie ze Stadionem Dziesięciolecia. Chyba fotografował Janusz Szewiński – mąż. Ci, którzy tworzyli TAM emocje – Irena, Zbyszek Makomaski, Ryszard Szurkowski. Marian Więckowski, Staszek Królak, Andrzej Pstrokoński, Bogdan Tuszyński… Tuszyńskiego, Królaka i Ireny już wśród nas nie ma, ale pamięć zostaje. Jak na „Narodowym” – o „Dziesięcioleciu”…

Zdjęcie użytkownika Andrzej Lewandowski.
Andrzej Lewandowski