Przemysław Lis: W kwestii niepoczytalności…6 min czytania

sprawcy zabójstwa prezydenta Gdańska

07.06.2019

Czytam dziś:
Z informacji uzyskanych przez “Wyborczą” wynika, że Stefan W., który zadał śmiertelne ciosy nożem Pawłowi Adamowiczowi, nie będzie sądzony w procesie karnym. Najprawdopodobniej trafi na leczenie do zamkniętego szpitala psychiatrycznego.

Niemalże od momentu tragicznej i zbrodniczej śmierci Prezydenta Gdańska śp. Pawła Adamowicza słyszę niedorzeczne twierdzenia wielu osób, jakoby sprawca w czasie czynu był niepoczytalny, czyli miał zniesioną w zupełności zdolność rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem. Inaczej mówiąc: nie wiedział w ogóle, co czyni. Inni zaś zarzucają sądowi, który przed laty skazał Janusza W. za rozboje na „symboliczną” karę, bo gdyby skazał go na karę długoterminową pozbawienia wolności, wówczas sprawca nie popełniłby przestępstwa zabójstwa. Przy tej okazji podkreśla się, że w materii napadów na banki orzekał karę łączną sąd za czasów Platformy Obywatelskiej, tak jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Przerzuca się odpowiedzialność za bezprecedensowy czyn kryminalny na Jerzego Owsiaka (brak odpowiedniej ochrony koncertu), co jest sytuacją absurdalną. Inni z kolei podnoszą, że sąd wymierzając przed laty karę winien zastosować środek zabezpieczający wobec sprawcy w postaci umieszczenia go w zakładzie psychiatrycznym. Takie pomysły rażą głupotą i świadczą o absolutnej nieznajomości tak prawa karnego materialnego, jak i procedury karnej.

Odnosząc się do powyższych zarzutów, należy najpierw stwierdzić, że w momencie wyrokowania za czyny przypisane oskarżonemu przed laty (napady na banki) sąd nie znalazł podstaw do zastosowania środków zapobiegawczych, które stosować można jedynie w ściśle wskazanych przez Kodeks karny przypadkach. Stąd tez nie mógł ich zastosować wbrew przepisom ustawy karnej.

Ustalenie stanu psychicznego sprawcy dotyczy tempore criminis (czasu czynu, momentu czynu kryminalnego) i wymaga wiadomości specjalnych, których sąd nie posiada. W takim wypadku kpk obliguje sąd karny (a w postępowaniu przygotowawczym prokuratora) – na zas. art. 202 par. 1 kpk – do powołania co najmniej dwóch biegłych psychiatrów celem wydania opinii o stanie zdrowia psychicznego podejrzanego. Jeżeli zaś biegli zgłoszą taką konieczność sąd (zawsze sąd) może orzec badanie stanu zdrowia psychicznego podejrzanego w zakładzie psychiatrycznym zamkniętym. Taka obserwacja nie może przekroczyć 8 tygodni. 

W kwestii Stefana W. istotnie i ja także dopatruję się poważnego zaniedbania, lecz nie w momencie wyrokowania (nie istniały wówczas przesłanki do orzekania środka zabezpieczającego, które są ściśle określone w art. 93b kk i wiążą sąd), a na etapie postępowania wykonawczego (odbywania kary pozbawienia wolności w zakładzie karnym).

Jeżeli bowiem — jak wiemy z przekazów medialnych — schizofrenia paranoidalna ujawniła się dopiero w czasie jego pobytu w zakładzie karnym, to zgodnie z art. 93d par. 4 kk, można było orzec wobec sprawcy środek zabezpieczający, który zacznie obowiązywać bezpośrednio po opuszczeniu zakładu karnego. Nie zrobiono tego, mimo że u sprawcy stwierdzono zaburzenia psychiczne i istniało wysokie prawdopodobieństwo, że na wolności stwarzał on będzie poważne zagrożenie dla porządku publicznego, zwłaszcza że zachowaniem takim groził, zapowiadał je (rozmawiał o tym z matką, która zawiadomiła organy ścigania, a te służbę więzienną). Matka ostrzegała organy ścigania, że jej syn na wolności stwarzać może poważne niebezpieczeństwo.

Co z tą informacją matki zrobiono? Nic. Należy zważyć, że skazany trzykrotnie starał się o warunkowe przedterminowe zwolnienie, nie uzyskując go jednak. Dlaczego? Nie wiemy. To wszystko nie przeszkadzało jednak wypuścić podobno chorego psychicznie człowieka, z dalece negatywną prognozą kryminalistyczną, na wolność bez zastosowania wobec niego jakiegokolwiek środka zabezpieczającego, pozwalającego choćby kontrolować miejsce jego aktualnego pobytu. Budzi to moje daleko idące zdumienie. I jeżeli miałbym politycznie obciążać jakąś władzę za to, co się stało, byłaby to władza obecna, a nie władza poprzednia. Jeszcze raz powtórzę: mimo licznych przesłanek, że sprawca na wolności zagrażać może realnie i w sposób poważny istotnym dobrom społecznym, nie podjęto jakichkolwiek działań zapobiegawczych, sprawę zlekceważono, co doprowadziło do tragedii. 

Oczywiście, jeżeli biegli dowiodą, że sprawca w momencie czynu był niepoczytalny, nie podlega on odpowiedzialności karnej, gdyż zgodnie z art. 1 par. 3 kk “Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego, jeżeli nie można mu przypisać winy w czasie czynu”. Jednakże wydaje się, że w tym wypadku nie można mówić o niepoczytalności sprawcy, czyli niemożności rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Napastnik bowiem nie działał afektywnie, wybuchowo, a zamiar zabójstwa Prezydenta Gdańska miał zaplanowany i dalece przemyślany. Świadczą o tym takie choćby fakty, jak zdobycie odpowiedniego noża, podrobienie plakietki prasowej, wygłoszone na scenie słowa, które wskazywały na pełne rozeznanie znaczenia czynu, a zwłaszcza zdanie: “I za to zginął Adamowicz”. To właśnie zdanie wskazuje na to, że sprawca wiedział kogo atakuje i że ciosy zadane przez niego zmierzały do zadania śmierci. Inaczej: bezpośrednim zamiarem sprawcy było pozbawienie życia Pawła Adamowicza. W tak przemyślany sposób nie zachowują się osoby niepoczytalne.

Tak natomiast zachowują się podejrzani symulujący niepoczytalność. 

W schizofreniach w ogóle, a w schizofrenii paranoidalnej zwłaszcza objawami choroby są objawy pozytywne (urojenia oraz halucynacje). Chory słyszy głos bądź głosy, które wypowiadają się bezpośrednio do niego; głosy mogą wypowiadać choremu polecenia. Należy podkreślić, że dla oceny prawnokarnej przestępstwa nie ma znaczenia czy objawy występowały przed czynem lub po czynie. Istotne jest, aby występowały w momencie czynu. Całość okoliczności wyżej wskazanych nie pozwala w mojej ocenie na konkluzję, że sprawca działał w stanie niepoczytalności, wręcz przeciwnie. Wszystko wskazuje, że być może cierpi on na chorobę psychiczną, ale w momencie czynu znajdowała się ona w czasie remisji, a zatem sprawca był od niej wolny. Zamiar jego był przemyślany, planowany z dużym rozmysłem (zdobycie odpowiedniego noża, podrobienie plakietki prasowej, godzenie nożem w newralgiczne części ciała ofiary, świadomość co do osoby pokrzywdzonego (wymienił nazwisko: Adamowicz), świadomość i zamiar zabójstwa (słowa: za to zginął […]).

Wszelkie próby uwolnienia od odpowiedzialności karnej sprawcy z uwagi na jego rzekomą niepoczytalność uważam za dalece przedwczesne, sugerujące, że niektórym zależy na uwolnieniu sprawcy od odpowiedzialności karnej, a obciążeniu nią jedynie organizatora festiwalu w Gdańsku, który niewłaściwie zorganizował ochronę. Zachowanie partii rządzącej po śmierci Pana Prezydenta Adamowicza oceniam jako wysoce haniebne, żenujące i noszące wszelkie znamiona hipokryzji.

avatar


Przemysław Leszek Lis

Prawnik, publicysta


Urodził się w Rzeszowie w roku 1980. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, specjalizując się w dziedzinie prawa karnego materialnego i procesowego. Odbył także studia z zakresu psychiatrii sądowej i seksuologii sądowej na Faculté de Droit at Université Jean Moulin Lyon 3 w Lyonie (Francja). Od roku 2014 jest członkiem honorowym Association Internationale De Droit Pénal — Paris (Międzynarodowe Towarzystwo Prawa Karnego w Paryżu). Obecnie jest studentem studiów doktoranckich III stopnia (prawo karne) na WSPiA Rzeszowska Szkoła Wyższa w Rzeszowie.

 

Print Friendly, PDF & Email