04.08.2019

Redaktor Bogusław Chrabota w ciekawym felietonie Jak upadło miasto Afrodyty (Rzeczpospolita, 03.08.2019) przypomniał ważny epizod w historii religii chrześcijańskiej, którą skutecznie wprowadzał w podległych mu terenach cesarz Teodozjusz (347-395).
Chodzi mianowicie o zniszczenie starożytnej świątyni i brutalne wymordowanie jej wyznawców. Pisze Chrabota:
Najpierw więc cesarz Teodozjusz, nazwany przez następców „wielkim”, zakazał w całym imperium odwiedzania świątyń, składania ofiar i oddawania czci posągom pogańskim. To był jednak tylko początek. Jeszcze brutalniejszy był cesarski dekret z roku następnego, w chronologii chrześcijańskiej oznaczonego jako 392 po Chrystusie. Otóż wtedy właśnie Teodozjusz zakazał uprawiania wszelkich innych kultów niż wiara chrystusowa. W całym cesarstwie doszło do zamieszek. Legioniści i oddziały zbrojne lokalnych urzędników odganiały od świątyń wyznawców dawnych porządków. Obficie lała się krew i trzaskały ludzkie kości. Wielu niepogodzonych z decyzją cesarza położyło głowy. Innych wygoniono na bezludne tereny, gdzie dalej w sekrecie czcili idoli przegranych religii. Całe rody, plemiona uciekały poza rzymski limes, by schować się pod skrzydła barbarzyńskich ludów pustyni, Scytów albo Partów.
Potem już było tylko gorzej, bo gdy wprowadzono jedynie słuszną religię, wszyscy inni musieli albo zginąć, albo pójść precz:
Triumfowali za to chrześcijanie. Chwalili największego z cezarów, że wreszcie poszedł za głosem Pana. W Palaipaphos u stóp wzgórza świątynnego dochodziło do rozdzierających serce dramatów. Kobiety, wczoraj jeszcze pątniczki do świątyni Pięknej Pani, rzucały się na nagie miecze gęsto ustawionych strażników broniących dostępu do miejsc kultu. Przybywały tu z najodleglejszych miast państwa Teodozjusza. Z odległych terenów Grecji, Mezopotamii, Syrii i Mauretanii. Z wotami dla Afrodyty. Z nadzieją, że bogini otoczy swoją opieką ich matki, siostry i córki. Taka podróż była niezwykle kosztowna. Dla uboższych oznaczała poświęcenie całego majątku. Wybierały się tu od niepamiętnych czasów. Pierwsza świątynia Afrodyty istniała na wzgórzach dzisiejszej wioski Kouklia już tysiąc dwieście lat przed Chrystusem. Nie był to jeszcze ów kult grecko-rzymskiej bogini, który znamy świetnie z mitologii. Czczono tu boginię matkę, refleks dawnych matriarchalnych wierzeń Wschodu, symbol macierzyństwa i płodności.
Ale przecież na zniszczeniu świątyni Afrodyty i wymordowaniu jej wyznawców się nie skończyło. Można powiedzieć, że Teodozjusz wprowadził pewien obowiązujący do dzisiaj paradygmat, który można określić jako ekskluzywizm religijny. W praktyce oznaczało to niszczenie, a gdy to się nie udawało, to ośmieszanie zastanych kultów i wprowadzanie jedynej słusznej religii. Oto jak brzmiał stosowny dekret z 380 roku „wielkiego chrześcijańskiego cesarza”:
Chcemy widzieć wszystkie ludy, które podlegają miłościwej władzy Naszej Łaskawości, żyjące w wierze, jaką przekazał Rzymianom Apostoł Piotr i którą głosi się tak jak niegdyś także dzisiaj, i którą wyznaje, jak każdy wie, papież Damazy i biskup Piotr z Aleksandrii (…). Nakazałem, żeby ten tylko, kto przestrzega tego prawa, mógł przybrać imię katolika, a wszyscy inni jako nierozumni i szaleni byli napiętnowani hańbą nauki heretyckiej. Winni oni spodziewać się przede wszystkim pomsty Bożej, a następnie naszej kary stosownie do decyzji, którą powzięliśmy z natchnienia niebieskiego”.
I tak już zostało, przynajmniej w krajach dość późno przecież nawróconych na religię cesarza Teodozjusza, jak chociażby Polska.
U nas również przedstawiciele tej religii chcieliby wprowadzić jedynie słuszne prawo, a tych, którym ono nie odpowiada, najchętniej by usunęli, jak się usuwa insekty lub inną zarazę. Wspomaga ich w tym dzielnie rządząca partia, której dekrety wprowadzane szybko i zdecydowanie (niekiedy nawet nocną porą) stały się ulubionym narzędziem dyscyplinowania suwerena.
Jest też sporo ideologów, którzy te praktyki uzasadniają nader elokwentnie. A że dysponują coraz bogatszymi środkami to i siła perswazji wzrasta. Dysydenci muszą się mieć na baczności, bo nie wiadomo kiedy dosięgnie ich miecz połączony z krzyżem miłościwie panującego.
Wszystko to prawda, tyle że we współczesnym świecie to działanie obróci sie przeciw fanatykom. Świat dzisiejszy jest różnorodny i próba wtłoczenia go w jednolity wzorzec religijny i kulturowy jest dla tego wzorca niebezpieczna. Oprócz buntu inaczej myślacych bunt czeka takze dotychcczasowych wyznawców, którzy nie beda chcieli cierpieć za cos co jest wyłacznie symbolem ich hipokryzji, bo o prawdziwej i głębokiej wierze pewnie nie słyszeli.
No ja cię nie mogę! “…były jezuita. Ur. 1956”, awangardą przywołania do życia świątyni Afrodyty. Kruca bomba! To dopiero postęp. Z najbardziej naukowym i oczywiście postępowym ustrojem komunistycznym, niezbyt wyszło, może z politeizmem wyjdzie? Panowie i panie, zaczynacie mi się podobać – ale jaja, ale jaja!
Skoro redaktor Chrabota natchnął mnie do tych niewesołych rozmyślań o historycznej roli chrześcijaństwa to może jeszcze dodam zakończenie z jego felietonu: “A jednak cesarz i jego Bóg zwyciężyli. Decyzje cesarskich urzędników i trzęsienia ziemi zmasakrowały wzgórze Palaipaphos. Świątynie zburzono. Wota rozkradziono. A kamiennych bloków białego marmuru użyto do budowania obór i kościołów. Zaborcza sekta syryjskiego Mesjasza zamknęła na zawsze dzieje słynnej świątyni. I na tym polega prawdziwa rewolucja”. Tę rewolucję powtórzono z powodzeniem w obu Amerykach i w Afryce. Nie udała się w Azji bo zastane wierzenia były zbyt mocno związane z kulturami znacznie atrakcyjniejszymi niż chrześcijaństwo (konfucjanizm, taoizm, hinduizm, buddyzm, szintoizm, by wymienić tylko niektóre). Bardzo mnie ciekawi konfrontacja chrześcijaństwa z różnymi post- jak na razie przegrywa, przynajmniej w Europie Zachodniej i w niektórych krajach Środkowej (Czechy).
A gdy był pan przez znaczny okres własnego życia przedstawicielem tej religii to nie znał pan historii Kościoła? Oczywiście pytanie retoryczne 🙂
Ja jestem przekonany, że PiS w katolikach widzi przede wszystkim tylko elektorat do zagospodarowania, gdyby był bardziej ideowy, a nie cyniczny to wprowadziłby np całkowity zakaz przerywania ciąży. Współczesne katolickie państwo wyznaniowe to na pewno nie byłoby (już) państwo gdzie za apostazje kara się z karą główną włącznie, ale gdyby jakimś cudem grupa choćby i poczciwych, dobrodusznych, prawowiernych, bogobojnych katolików śmiertelnie poważnie i ortodoksyjnie traktujących swoją wiarę zdobyła władze to… mielibyśmy w Polsce nie tylko całkowity zakaz aborcji i eutanazji, ale też obrotu środkami antykoncepcyjnymi, żadne parady równości by nie przeszły pod zarzutem obrazy moralności publicznej, a hotelarze mieliby problem z kwaterowaniem par niesakramentalnych w jednym pokoju.