23.09.2019

Od 16 do 22 września w Gdańsku odbywał się czwarty tydzień demokracji. W kolejnych dniach odbyły się liczne spotkania, wystawy, debaty, wykłady, warsztaty i koncerty. Wszystko to w Europejskim Centrum Solidarności, Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej, Oliwskim Ratuszu Kultury i Gdańskim Teatrze Szekspirowskim.
Działo się…
Skorzystałem głównie z tych propozycji, które prezentowały poglądy publicystów i dziennikarzy — a także wybitnych przedstawicieli świata nauki — na kondycję demokracji. Mając te wydarzenia na świeżo w pamięci, postaram się o nich opowiedzieć tak, aby można było formułować oceny dotyczące bieżącej sytuacji w Polsce na trzy tygodnie przed wyborami.
Kolejno. 16 września, w pierwszym dniu tygodnia demokracji odbyła się debata reportażystów pod tytułem Dziennikarstwo w służbie demokracji. Udział w debacie wzięło pięcioro dziennikarzy śledczych: Wojciech Bojanowski, Szymon Jadczak, Bertold Knittel, Tomasz Piątek i Katarzyna Włodkowska. Moderatorem był Mikołaj Chrzan.
Było to grono wybitnych dziennikarzy śledczych. Każdy z nich ma znaczące osiągnięcia i głośne teksty lub reportaże telewizyjne na swoim koncie. Wspólną cechą ich wystąpień było, w moim odczuciu, to, że abstrahowali oni od ogólnego ładu medialnego, w którym przychodzi im wykonywać swoją pracę. Ci wybitni dziennikarze opowiadali o swojej pracy tak, jakby byli i reporterami, i wydawcami, i właścicielami mediów, w których pracują. Wskazując na złożoność swojej pracy i niebezpieczeństwa z nią związane, opowiadali o niej tak, jakby to od nich wszystko zależało.
Od nich jednak zależy tylko rzetelność i prawda przekazu. Decyzje o publikacji zapadają bowiem na innym szczeblu. Tam, gdzie istotne są zupełnie inne wartości (a zawsze, w większym lub mniejszym stopniu, decydują pieniądze). I tego brakowało mi w fascynującym przekazie tych wybitnych dziennikarzy śledczych, opowiadających ze swadą o swojej pracy na wielkiej Sali w Europejskim Centrum Solidarności.
We wtorek, też w ECS, ale w bardziej kameralnych warunkach, bo w bibliotece, odbyło się spotkanie z Yaschą Mounkiem – młodym, ale bardzo już znanym amerykańskim profesorem o polskich korzeniach, dzieckiem polskich obywateli zmuszonych do emigracji z Polski w Marcu 68. Yascha Mounk urodził się i wychował w Niemczech, studiował w Anglii, podjął pracę na Harvard University, a obecnie związany jest z Johns Hopkins University. W Polsce właśnie wyszła wydana w Krytyce Liberalnej jego głośna książka: „Lud kontra demokracja – dlaczego nasza wolność jest w niebezpieczeństwie i jak ją ocalić”. Trzeba przyznać – ambitny tytuł.
To było bardzo ciekawe spotkanie. Warto na wstępie odnotować fakt, że – jak to oświadczył Yascha Mounk – po raz pierwszy w życiu zdecydował się na publiczny występ, mówiąc po polsku. Jego polszczyzna, zasób słów, akcent, panowanie nad trudną przecież polską gramatyką wskazywała na to, że polski był językiem jego dzieciństwa. W całym ponad godzinnym wystąpieniu zabrakło mu tylko dwóch polskich słów. W mojej ocenie profesor Yascha zdał egzamin z polskiego. I było to miłe. Dla obu stron.
Treścią wystąpienia Yaschy Mounka było główne przesłanie przywołanej wyżej książki. W książce tej dokonuje on bardzo starannego przeglądu sytuacji na świecie, sytuacji powszechnego odchodzenia od demokracji (a zwłaszcza od liberalnej demokracji, jaka była standardem w świecie zachodnim). Przeczytałem książkę Mounka – to kształcąca lektura, zwłaszcza w wymiarze faktograficznym – prawie 100 stron przypisów odsyłających czytelnika do źródeł świadczy o tym najlepiej.
Yascha Mounk prezentuje ogrom danych z wielu raportów i badań światowych centrów badawczych na temat regresu demokracji w krajach Europy i w Stanach Zjednoczonych AP. Opisuje, na czym polega kryzys demokracji liberalnej, pokazuje genezę tego zjawiska – w wymiarze zmian technologicznych – zwłaszcza w dziedzinie komunikacji, zmian gospodarczych i stagnacji gospodarczej oraz zaburzeń tożsamości. W ostatniej części swojej książki próbuje przedstawić środki zapobiegawcze w odniesieniu do nacjonalizmu, zmian w modelu gospodarczym i odnowieniu wiary obywatelskiej.
W zakończeniu autor próbuje tchnąć w czytelnika trochę nadziei, dodać otuchy. Pisze, że mimo takich klęsk, jaką był wybór na prezydenta najpotężniejszego państwa na świecie człowieka typu Donalda Trumpa — możliwe jest ocalenie demokracji.
To jest jednak wiara Yaschy Mounka. Wiara niepoparta chłodną wiedzą, wynikającą z twardych danych, z tych wszystkich badań i analiz, które autor przywołuje na poparcie tez o kryzysie demokracji we współczesnym świecie.
Miałem okazję wystąpić w dyskusji po tym wykładzie. Wyraziłem przekonanie, że przywołane fakty i dane o kryzysie demokracji w ogóle, a zwłaszcza demokracji liberalnej, umacniają mnie w przekonaniu, że w przedziale najbliższych 30 lat, w horyzoncie roku 2050, absolutną koniecznością warunkującą przetrwanie cywilizacji człowieka, będzie przekazanie najbardziej strategicznych decyzji sztucznej inteligencji. Takiej sztucznej inteligencji, jaka będzie istniała w przyszłości. Profesor Mounk, ciesząc się z takiego postawienia sprawy, nie chciał jednoznacznie wypowiedzieć się na ten temat, ale dostałem od niego książkę z dedykacją; co też jest wartością.
W środę, w tych samych wnętrzach biblioteki ECS odbył się wykład prof. Wojciecha Sadurskiego. Profesor Sadurski mówił na temat „Polska między wyborami. Między demokracją a autorytaryzmem”. I to było to!
Profesor Sadurski przedstawił siebie jako człowieka, któremu obecna władza wytoczyła już trzy procesy, w tym jeden za działania na rzecz obniżenia zaufania społecznego do Telewizji Polskiej SA. Pozywającym jest prezes Kurski, który skarży profesora Sadurskiego za… obrazę TVP.
Wykład był porywającym apelem o niepoddawanie się, o mobilizację jak największej ilości osób do udziału w wyborach. Zdaniem profesora Sadurskiego nic nie jest jeszcze przesądzone. Trwa kampania, potrzebna jest wielka mobilizacja wszystkich, którzy mają wiedzę i wyobraźnię na temat tego, czym są rządy autorytarne i czym grozi władza niepodlegająca żadnej kontroli.
Sala biblioteki była wypełniona po brzegi, publiczność zapełniła korytarze i galerie nad salą, po wykładzie profesor nagrodzony został wielką i głośną owacją. Pytałem profesora jako tego, który jest i ze świata i stąd – jak dalece możemy liczyć na Unię Europejskiej w walce z autorytarna władza. Profesor powiedział, i słusznie, że Unia za nas nie zrobi demokracji, ale unijne urzędy będą nadal wydawać wyroki i orzeczenia powstrzymujące rządzących przed łamaniem prawa. Tylko tyle i aż tyle.
W czwartek odbyły się między innymi – otwarcie wystawy dokumentującej 16 miesięcy rządu Tadeusza Mazowieckiego oraz warsztaty dla młodzieży (13 -16 lat): „Demokracja w sztukach Szekspira. Odpowiedzialność rządzących za życie i świadomość ludzi”. Warsztaty te odbyły się w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. W ECS odbyła się zaś kolejna debata komentatorów „Zadania i rola mediów w walce o kształt opinii publicznej”, a w Oliwskim Ratuszu Kultury debata „Widzę zamiast nienawidzę. O sposobach na świat bez nienawiści”.
Cały piątek wypełniły spektakl „Ambasador” Sławomira Mrozka, spacer (dla dorosłych) „Stocznia Gdańska – szlakami kobiet” oraz zajęcia dla dzieci i spotkanie autorskie z Małgorzatą Rejmer.
W sobotę kolejna debata „Otwarte sprawy Polaków. 30 rocznica rządu Tadeusza Mazowieckiego”. Wzięli w niej udział samorządowcy z prezydent Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz.
To była sympatyczna debata. Towarzyszyła jej jednak gorzka refleksja – po trzydziestu latach od Wielkiej Transformacji, od powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego znowu stajemy przed zagrożeniem powrotu tego, co było. Powrotu do autorytarnych rządów jednej partii i jej pierwszego sekretarza/prezesa. Uczestnicy wzywali do przekonywania tych, co deklarują niechęć uczestnictwa w życiu politycznym, do udziału w wyborach. Padały propozycje – niech każdy przekona jedną osobę, dwie osoby, może trzy albo pięć. Miałem okazję poinformować zebranych, a było ich dużo, o akcji „3osobynawybory.pl”, o poradniku psychologicznym w formie komiksu dla chcących włączyć się w akcję.
Gdański Tydzień Demokracji zakończył koncert w teatrze szekspirowskim.
To był już czwarty taki tydzień. W tym roku ze względu na zbliżające się wybory był szczególnie ważny. Przyglądając się publiczności biorącej udział w debatach, koncertach, spotkaniach — miałem nieodparte wrażenie, że to są świadomi obywatele, pragnący żyć w demokratycznym kraju, budującym wspólnotę równych i wolnych, a nie dzielącym ludzi na lepszy i gorszy sort.
Tak było w moim mieście Gdańsku, w trakcie całego „4 Tygodnia Demokracji”
A jak będzie 13 (nomen omen) października?

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Ta sztuczna inteligencja… anno 1973 słuchałem wykładu dosyć genialnego człowieka. “Bucky” Fullera. Mówił (m.in.) że procesy globalne są homeostazą, która jednak da się naruszyć, nawet tak skutecznie, że zdołamy posłać nasz gatunek (i różne inne) do zsypu. Postulował utworzenie modelu elektronicznego (dziś powiedzielibyśmy “wirtualnego”) całego globu i procesów na nim się toczących, w przyrodzie, gospodarce i polityce, Miałoby to, przez stałą analizę dostrzeganych trendów i ich korelacji/sprzężeń,. zapobiegać przekroczeniu punktu krytycznego. (zguby). On miał w ogóle sporo niezłych pomysłów. Np. połączenie sieci energetycznej Kanady z rosyjską, Syberii. Pozwalałoby na duże oszczędności, ze względu na różnice pory szczytowych obciążeń.(“rozmawiałem już o tym z panem Trudeau”). Ale i to nie doszło do skutku, oczywiście nie z powodu niemożliwości technicznej, tylko politycznej. Ja, wtedy 33, zgadzałem się z jego ideami w 100%. Ale już wtedy widziałem niemożność realizacji tego co racjonalne. Dla ludzi trzeźwo oceniających to co widzą (nie tylko na podwórku, oczami), było już wtedy jasne, że Europa stanie się wkrótce łodzią ratunkową dla tonącej Afryki, i będziemy musieli, jak w horrorach początku XX w. odcinać siekierami dłonie, co łapią nasze burty i grożą zatopieniem szalupy. Od tamtych czasów nie udało się jednak zapobiec żadnemu ze zgubnych procesów, opisywanych już 10 lat wcześniej (Meadows i inni). Główny jest oczywiście niekontrolowany przyrost populacji globu. Ale tym, co rządzi światem, co przeszkadza wszelkim racjonalnym działaniom, nie jest bynajmniej mityczny “pieniądz”. (w jeszcze gorszej wersji – “żydzi”), tylko lokalne polityki krajów. Obojętne czy demokratyczne, czy dyktatury, są – koniec końców – domeną głupców, pojedynczo, bądź też w grupie. Kierują się, w decyzjach rozstrzygających, tzw. racją stanu. Streszczoną w zdaniu : “bo to dobre dla nas”, albo “bo jest jak jest”.
Więc nic dziwnego, że forum ONZ jest ulepione z perfumowanego humanizmem gówna. Dlatego nie sądzę, aby idea Fullera mogła być kiedykolwiek zrealizowana.
LOGOSCEPTYCY (przepraszam za wprowadzenie do języka nowego terminu – to armia przeciwników akceptacji badań naukowych jako podstaw racjonalnego działania) do tego nie dopuszczą.
P.S. Jak się zastanowić, to zamiast “logosceptycy”, byłoby może słuszniej i po polsku : “Zosiobójcy”?