Jerzy Klechta: Stefan146 min czytania

Jako redakcja dodatku mieliśmy bardzo dobre stosunki z pewnym wyjątkowym cenzorem. Tak dobre, że po rozpędzeniu nas pojechaliśmy do pana Junga – tego cenzora – z kwiatami i podziękowaniem za współpracę. Wyobrazić sobie coś takiego w obozie sowieckim było doprawdy bardzo trudno. Jung wiedział wcześniej, jakie będą wprowadzone „zapisy”, pamiętam historię, która dobrze charakteryzuje naszą współpracę. Jest poniedziałek, a my w poniedziałek odsyłaliśmy kolumny do cenzury, i słyszę w słuchawce Junga: „Panie Stefanie, ten tekst o traktorach możecie mi przysłać jutro, nie ma żadnego pośpiechu, zdążymy”. Leon Bójko oczywiście natychmiast jedzie do niego i Jung mówi: „Od piątku będzie zapis na traktory, więc jeżeli zdążycie do jutra coś przygotować, to nie będę miał żadnych trudności z puszczeniem tego”.

Kuśmierek błyskawicznie pisze tekst o sytuacji polskich traktorów, Bójko o naszej gospodarce rolnej i znaczeniu w niej traktorów, Karol Szyndzielorz robi przegląd światowego rynku produkcji traktorów, z którego wynika, że Ursus jest na piątym miejscu, wyżej od Fiata itd. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Jung też nie wiedział. Ale poszło wszystko.


Artykuł podzielony na strony.
Numery stron (na dole) są aktywnymi odnośnikami.

Potem Kazio, Kazimierz Barcikowski, którego znałem z jego wiejskich początków, członek Biura Politycznego (który zawsze mnie przelicytowywał w krytycyzmie na temat reżimu), opowiedział mi, że na piątkowym posiedzeniu Biura Politycznego Wrzaszczyk prezentował ideę sprzedania Ursusa Fiatowi, na co któryś z członków biura podniósł numer „Życia i Nowoczesności” i powiedział: „A czy to prawda, co oni tu piszą, że Ursus stoi wyżej w światowej hierarchii produkcji traktorów, niż Fiat?” Wrzaszczyk nie mógł temu zaprzeczyć i tak cała jego idea padła.

Tego rodzaju pomoc zdarzyła się parę razy. Był nam Jung bardzo przychylny, choć oczywiście pilnował, żeby jego samego nie spotkały jakieś represje z tym związane. Czasem była to kwestia zamiany jednego zdania czy wyrazu. Nie wolno było na przykład skrytykować nawet sekretarza komitetu zakładowego. Trzeba więc było tak sprawę ująć, żeby wiadomo było, o kogo chodzi, ale bez słowa ataku. W każdym razie pan Jung był dla nas nieocenioną pomocą.

W latach siedemdziesiątych zaangażowaliśmy się wszyscy w obronę Jacka Karpińskiego, wielkiego konstruktora komputerowego. Potem uważano nawet, że „Życie i Nowoczesność” zostało rozpędzone właśnie za walkę o Karpińskiego. W pewnym sensie to była prawda. To, co zrobiono z Karpińskim, to była moralna zbrodnia. I to zbrodnia popełniona nie tylko na samym Jacku, ale także na tym kraju.

Należał do sześciu europejskich konstruktorów komputerowych, których zaproszono w 1961 roku do Stanów Zjednoczonych. Mógł zostać, otwierano przed nim wszelkie możliwości rozwoju, a on wrócił do kraju, żeby tu pracować, bo wierzył, że zmiany po Październiku pozwolą mu przynajmniej robić to, co warto. Niestety, nawet KAR-65, komputer na lampach elektronowych jeszcze, ale dzięki swej logice pracujący z szybkością pierwszych komputerów na układach scalonych, musiał Karpiński stworzyć w piwnicy Instytutu Fizyki, gdzie go chronił prof. Pniewski. W latach siedemdziesiątych zniszczono go kompletnie, a był genialnym konstruktorem. Logika jego minikomputera K-202 wyprzedzała logikę zachodnich rozwiązań w PDP o półtora roku.

To są historie, które można by ciągnąć dziesiątkami. To samo zrobiono z Edmundem Nowakiem, konstruktorem pras hydraulicznych. Odkrywcę miedzi lubińskiej, dr. Jana Wyżykowskiego, po prostu wykończono, aż zmarł na zawał. Sytuacja w okresie gierkowskim była oczywiście zupełnie inna, niż za Gomułki, ponieważ Gierek brał kredyty na Zachodzie i musiał już nieco inaczej obchodzić się ze swoim społeczeństwem, ze zjawiskiem, które zaczęło się nazywać „opozycją”.

To nie przeszkadzało jednak, że tych wszystkich wielkich inżynierów, konstruktorów, nowatorów aparat partyjny i biurokraci niszczyli bezpardonowo. O nich nikt się już po nas nie upominał. Do dzisiejszego dnia ci moi przyjaciele i koledzy naukowcy mają zasadnicze zastrzeżenia do naszej opozycji politycznej, że nigdy nie zainteresowała się losem tych, którzy byli autentycznymi ofiarami reżimu. W dodatku zupełnie niezasłużonymi, ponieważ chcieli jedynie tworzyć, zmieniać na lepsze, rozwijać. Doskonale wiedzieli, że trzeba coś zrobić. Tak samo byli niszczeni co zdolniejsi menedżerowie i dyrektorzy. Ten świat niszczono w sposób bezprzykładny. Żeby ludzie aparatu partyjnego mogli przeskoczyć na lepiej płatne posady w przemyśle…

Print Friendly, PDF & Email
 

5 komentarzy

  1. Bogdan Miś 23.11.2019
  2. Bogdan Miś 23.11.2019
  3. PIRS 24.11.2019
  4. Obirek 24.11.2019
  5. Margaret P. Bonikowska 27.11.2019