Jerzy Klechta: Stefan146 min czytania

Foksal 3/5 – budynek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich – stał się naraz swoistą stolicą buntu nie tylko dziennikarskiego. Partia liczyła wtedy 3 miliony członków. Oczywiście większość z nich była mało związana z jej ideologią tak jak większość podstawowych organizacji partyjnych. Wszyscy dyrektorzy np. musieli być członkami partii, bo inaczej nie byliby dyrektorami. Nigdy nie miałem do nich o to najmniejszych pretensji, nie tylko dlatego, że sam korzystałem z członkostwa w partii, ale także dlatego, że przedsiębiorstwa powinny były mieć dobrych menedżerów. Walczyliśmy o to, żeby przemysłem rządzili nie ludzie z aparatu partyjnego, tylko fachowcy. To był jeden z podstawowych problemów naszej gospodarki.

Wymyśliłem wtedy zawiązanie porozumienia między podstawowymi organizacjami partyjnymi. Jasne było, że nie może to bezpośrednio wyjść od „wrogich ustrojowi dziennikarzy”, bo to będzie tylko ich inicjatywą. W tym czasie zostałem zaproszony przez moich przyjaciół jezuitów na prelekcję do Torunia.


Artykuł podzielony na strony.
Numery stron (na dole) są aktywnymi odnośnikami.

Tam spotkałem się z ojcem Tadeuszem Wołoszynem i zapytałem, co by w tej sprawie zrobić? On na to: „Tu jest taki sekretarz komitetu zakładowego Towimoru (to była wtedy potężna firma produkująca elementy dla statków), Zbigniew Iwanow, bardzo zmyślny chłopak. Zaproszę go tu i sobie pogadacie”.

I właśnie w celi ojca Wołoszyna, wolni od podsłuchu, bo do tej celi nikt nigdy nie wszedł poza nim, ugadaliśmy się ze Zbyszkiem, że on zainauguruje i rozkręci ruch struktur poziomych w partii. Zrobił to błyskawicznie i bardzo energicznie. Pomagał mu w tym jego drugi sekretarz, Staniszewski. Te struktury poziome ogarnęły olbrzymi krąg około 2 milionów ludzi! Broniły tysiącami listów tę część władz partii, która była za porozumieniem, przeciw atakom „betonu” i atakom radzieckim. Doprowadziły do zwołania nadzwyczajnego zjazdu partii.


Artykuł podzielony na strony.
Numery stron (na dole) są aktywnymi odnośnikami.

Dzisiejsze statystyki na ich temat są z natury partii kłamliwe, jak i późniejsze dane o niewielkiej liczbie tych, którzy oddali legitymacje po 13 grudnia. Oczywiście nie było najmniejszej szansy, żeby aparat dopuścił do wyboru na zjazd jakichś ludzi reprezentujących struktury poziome. Jedynego człowieka z nich, którego zdołano przeprowadzić, wybrała wielka organizacja podstawowa przy Radiokomitecie. To był Jacek Snopkiewicz, który zresztą wygłosił z trybuny zjazdu to, co należało powiedzieć. Tak czy owak, był to ruch, który niesłychanie zdenerwował naszych sąsiadów. Kiedy w czerwcu 1981 przyjechał do Polski towarzysz Zamiatin, to nie „Solidarność” była głównym przedmiotem jego rozmów i wygaworów z kierownictwem partii, tylko właśnie struktury poziome.

Człowiekiem, który wtedy odegrał dosyć pozytywną rolę, był Wojciech Lamentowicz, sekretarz partii przy Wyższej Szkole Nauk Społecznych, czyli zdawałoby się wierny absolutnie. Tymczasem bardzo zaangażował w rozkręcanie i organizację struktur poziomych, których stolicą stał się właśnie nasz budynek na Foksal. Odbywały się tam nieustanne zjazdy, rozmowy, negocjacje, porozumienia itd. Zbyszek Iwanow odgrywał w tym wielką rolę. Był bardzo aktywny i skuteczny w działaniu. Później, po 13 grudnia 1981 zdecydował się wyjechać na Zachód. Ostrzegałem go przed tym, mówiłem: Tu jesteś bezpieczny. A tam cię mogą dopaść. I dopadli. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Z góry było wiadomo, że coś takiego się stanie. Sądzę, że zrobiły to raczej służby sowieckie, niż polskie, bo to oni są specjalistami od takich rzeczy. Podobnie jak z chłopcami Ryśka Kuklińskiego, z którym spotkaliśmy się wszystkiego dwa czy trzy razy i prawie przelotnie, ale kiedy pierwszy raz się zetknęliśmy, to powitaliśmy się tak, jakbyśmy znali się od lat. Pamiętam, że było to przed 4 grudnia 1980 r., kiedy już sowieckie oddziały maszerowały skrajem Polski, i w tej przelotnej rozmowie na korytarzu zapytałem, czy dowództwo radzieckie ma plan inwazji na Polskę. Odpowiedział – kilka, to zawodowcy, muszą być z góry przygotowani… Pierwsze dwa razy spotkaliśmy się na Klonowej przy sekretariacie gen. Jaruzelskiego, drugi raz to było przy okazji wizyty u Jaruzelskiego Misji Dobrych Usług w sierpniu 1981 r.

 

5 komentarzy

  1. Bogdan Miś 23.11.2019
  2. Bogdan Miś 23.11.2019
  3. PIRS 24.11.2019
  4. Obirek 24.11.2019
  5. Margaret P. Bonikowska 27.11.2019