Jerzy Klechta: Stefan146 min czytania

Cały czas widziałem też potrzebę przygotowania samorządów, miałem za sobą lata ich popularyzacji – poradnikami, małymi tomikami krótkich felietonów (Nie tak stromo pod tę górę, co Marcin Czerwiński, znakomity socjolog, skwitował w recenzji – oj, stromo, panie Stefanie, bardzo stromo). Szukałem kogoś, kto mógłby się tym profesjonalnie zająć, ale wtedy nikogo to nie obchodziło. W 1982 roku udało mi się zainteresować tematem Jurka Regulskiego.

Znaliśmy się lata dzięki Gotowskim, był synem słynnego wręcz przed wojną menedżera, Janusza Regulskiego. Prowadził bardzo dobrą pracownię w Instytucie Urbanistyki i Architektury Politechniki Warszawskiej. Spotkaliśmy się na Złotej i doszliśmy do wniosku, że jedyne dobre miejsce, żeby zająć się przyszłością samorządu w Polsce, to jego pracownia. Obaj nadal wierzyliśmy, że zostaliśmy skazani na następne sto lat zniewolenia i że nawet najbardziej bohaterskie zaprzeczenia prawu tej władzy do funkcjonowania nic nie dadzą, jeżeli nie dojdzie do następnego takiego zrywu, jak w 1956 roku i w 1980. Spodziewaliśmy się natomiast, że oni najzwyczajniej w świecie będą musieli zacząć rozmawiać z przedstawicielami społeczeństwa i że reżim poluzuje się na tyle, byśmy mieli przynajmniej to, co wywalczyliśmy w październiku ’56, kiedy do rządu wprowadzono bezpartyjnych fachowców.


Artykuł podzielony na strony.
Numery stron (na dole) są aktywnymi odnośnikami.

Teraz też nam się wydawało, że jest możliwe powołanie rządu mieszanego, czyli takiego, który z jednej strony reprezentowałby klasę panującą, czyli aparat partyjny, a z drugiej – byłby grupą fachowców, z którymi można by zrobić coś sensownego. Liczyliśmy, że porozumienie z Solidarnością da jako efekt – reformy, które po prostu pozwolą racjonalniej gospodarować. I chcieliśmy kraj do tego przygotować. Jedną z zasadniczych spraw, które należało dla tego celu podjąć, był właśnie samorząd. Najważniejsze było dla nas przekonanie, że podstawą władzy jest gmina, a wszystko, co wyżej, wyrasta z upoważnienia obywateli, a nie odwrotnie. Wbrew formule, że władza idzie od góry, a zaufanie od dołu. Współpracował z pracownią Jurka nasz wspólny przyjaciel, wojewoda gdański, zdjęty za sprzyjanie Solidarności, Jurek Kołodziejski, też urbanista. Namówiłem Jerzego, by dokooptował jeszcze Michała Kuleszę, wtedy prawnika od spraw ochrony środowiska, który też bardzo się zaangażował. I to on, Jerzy Regulski, człowiek rzeczowy, a wielkiej inteligencji i talentu, do dni przemiany ustrojowej przygotował praktycznie gotowy program reformy samorządowej. Dwie największe reformy polskie powstały poza strukturami opozycji i Solidarności, drugą był plan Balcerowicza.

 

5 komentarzy

  1. Bogdan Miś 23.11.2019
  2. Bogdan Miś 23.11.2019
  3. PIRS 24.11.2019
  4. Obirek 24.11.2019
  5. Margaret P. Bonikowska 27.11.2019