Marek Jastrząb: Truizmy3 min czytania

17.08.2020

Po naszym kraju szwenda się myśl, iżby należało go wydźwignąć z upodlenia. Jest to jednak wysiłek intelektualny oparty na założeniu dalekim od sensu. Zasadzający się na nierealistycznym upatrywaniu winnych wzmiankowanej degrengolady wszędzie tam, gdzie ich nie ma. Na piętnowaniu fikcyjnych wrogów.

Przekonanie o istnieniu przysłowiowych cyklistów odpowiedzialnych za złą kondycję naszego państwa wlecze się w nas od zamierzchłych czasów PRL. Poprzedni ustrój wyciągnął czerwone nogi, lecz, zamiast budować nowy, obecna władza koncentruje się na przywracaniu obalonych zasad. Przedtem za opłakany stan kraju obarczano winą imperializm i określone koła, teraz knowaczami nazywa się środowisko LGBT.

Moda na nękanie ludzi odmiennej konstrukcji jest stara jak świat. O czym świadczy brak tolerancji (nie mylić z akceptacją). Znana i stosowana jest od zarania ludzkości. Przykładem są krucjaty szerzące ogólnoludzką nienawiść, a także religijne wojny. Wszelako, jeśli w ubiegłych wiekach poczynania te święciły triumfy, to na progu trzeciego tysiąclecia, ksenofobiczne praktyki spotykają się z coraz liczniejszym protestami; fanatyczna moda na podążanie drogą państwowej izolacji jest w tym kontekście anachronizmem.

Perfidne branie kursu w stronę homogamii, likwidacja wielonarodowych struktur, a tworzenie w to miejsce jednorasowych grup społecznych podatnych na faszystowskie idee, to dla dzisiejszego świata znak ostrzegawczy: nie idźmy tą drogą. Nie idźmy, bo choć znane dotychczas formy międzyludzkiego istnienia, jak też znane dotąd pojęcia, przestają obowiązywać, a koegzystencja staje się wynaturzeniem, musimy wracać pamięcią do skutków niedawnej przeszłości. Musimy pamiętać, że wykraczając poza parafialne opłotki, decydujemy się na pozostawanie w mroku.

*

Za jakiś czas przestanie posłom wystarczać ustawa mówiąca o głupich dwunastu tysiach na twarz i pewnej przepięknej nocy należna im kwota będzie poddana korekcie plus. Już nie chyłkiem, pokątnie, i, jak zwykle, głosami prawicowej większości przy bezsilnej dezaprobacie opozycji, ale otwarcie ignorując wszelkie etyczne zastrzeżenia: przez aklamację tłumaczoną pomyłką.

W następstwie czego ich głodowe pensje i diety (pobierane z obywatelskich danin) ulegną zwielokrotnieniu. Zaczną się więc rwetesy i lobbowania w celu niezwłocznego uchwalenia nowych podwyżek. Wynikiem takiego rozumowania stanie się przekonanie, iż wzrost poselskich i wierchuszkowych uposażeń, to wzrost oczekiwany, sprawiedliwy i pożądany. A wszystkie te zapatrywania uargumentowane będą racją stanu, patriotyzmem i dziejową koniecznością wzorowaną na prekursorskiej filipice Beaty Szydło.

Ugrupowania wybitnie lewicowe i rzekomo zliberalizowane, tak skłonne do kpinek ze skandalicznych poczynań partii opanowanych przez PiS, tak zgryźliwie podkreślające ich wady, błędy i wypaczenia, zgodnie i solidarnie podpiszą się pod owym projektem. Co nikogo nie powinno dziwić, gdyż, jak wiadomo z historycznych przekazów, w obecnej Polsce nie ma takiej partii, która myślałaby – w pierwszym rzędzie – o obywatelach, a dopiero na szarym końcu o własnym interesie.

Print Friendly, PDF & Email
 

źródła obrazu

  • jastrzab: BM