2012-11-29. od dawna już nie rozpierała mnie taka potrzeba wystąpienia z deklaracją miłosną jak teraz, odkąd nieocenione media doniosły o pomyśle grzegorza brauna:
Demokracja to przesąd inteligencji i ściema. Trzeba wyzwolić się z przesądu, że wybory demokratyczne coś zmienią – mówił podczas wrześniowego spotkania. – Kule powinny świstać, a mamy kabaret. Bo kolejny przesąd to wiara w pacyfizm. Wiara, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną w sposób nagły, drastyczny wyprawieni na tamten świat z tuzin redaktorów „Wyborczej” i ze dwa tuziny drugiej gwiazdy śmierci mediów centralnych – TVN. Nie wspominam o etatowych zdrajcach ze starego reżimu [brawa na sali]. Jeśli się nie rozstrzela co dziesiątego, to znaczy: hulaj dusza, piekła nie ma. (gw,27.11.2012)
czegoś takiego nie słyszałem już od dawna, bo o niczym nie mówiło się tak często, jak o niebywałym upadku autorytetu i znaczenia zawodu dziennikarskiego.
w czasach moich studiów napompowywano przyszłych dziennikarzy wiarą w czarodziejską moc tego co będziemy robić po uzyskaniu dyplomu. dziennikarstwo, choć jest zawodem, takim jak każdy inny, przedstawiane było jako misja, a my, jako jej krzewiciele, mieliśmy przeorać psychikę czytelników, słuchaczy radio i telewidzów i uwolnić ją od nawarstwień kapitalistycznej mentalności.
sam kiedyś doświadczyłem w sposób najbardziej nieoczekiwany oficjalnego poświadczenia ważności mojej pracy. stało się to po wyprawie do kina, kiedy sfrustrowany ciągłym brakiem biletów na jakiś atrakcyjny film kupiłem bilety dla siebie i żony u konika. nie zdążyliśmy z nich skorzystać, bo nim zdołaliśmy wejść na salę, wylegitymował nas milicjant w cywilu. bilety zostały skonfiskowane jako dowód rzeczowy i weszliśmy do sali na osobiste polecenie kierownika kina, wydane bileterowi.
po kilku tygodniach odbyła się rozprawa. byliśmy świadkami. po zaprzysiężeniu opowiedziałem przebieg zajścia, a wówczas pani sędzia wystąpiła z komentarzem na temat mojego postępowania: postępowanie świadka, choć nie podlega karze, jest wysoce naganne, bo będąc dziennikarzem, zatem kimś, kto spełnia misję wychowywania społeczeństwa, ułatwia młodemu chłopcu wkroczenie na drogę przestępstwa. – czy świadek uważa – zapytała – że jego postępowanie było właściwe?
– przyznaję, że być może postąpiłem niezbyt rozważnie. ale stało się to po wielokrotnych usiłowaniach zobaczenia filmu, na który miałem przemożną ochotę. w takiej sytuacji skłonność do refleksji maleje i to samo mogło się przytrafić człowiekowi dowolnej profesji – powiedziałem, spoglądając wysokiemu sądowi głęboko w oczy.
działo się to w czasach, kiedy, posługując się określeniem grzegorza brauna – nie było polski. uważa on, że nie ma jej nadal, ale kiedyś wróci, a wówczas sądy zaczną jeszcze bardziej doceniać mój zawód. do tego stopnia, że będą ferowały wyroki śmierci, a po egzekucjach(najlepiej publicznych) zapanuje powszechna szczęśliwość radość i błogość.też się będę cieszył, bo nikt lepiej od brauna nie przywrócił mi wiary w doniosłość mojej profesji.
grzegorzu braunie – kocham pana!
nathan gurfinkiel
Jedni mowia o generalnym ociepleniu a ja mowie o generalnym upodleniu.
Kto dzisiaj dyskutuje o morale, o profesjonalizmie, o dobrych manierach, etyce, wartosciach nadrzenych. Zaczynamy dyskredytowac pojecie patriotyzmu. Polska sie stacza ponownie do standardow krajow III a nawet IV-go swiata.
Az sie na usta cisnie stwierdzenie BO POLAK GLUPI I NAIWNY JEST !!!!
@Roman Strokosz
Polak? Myślę, że nie tylko. Jeśli ogólnoświatowe media podają mi z rana sensację, że „gwiazda” (zazwyczaj nieznana mi z nazwiska) pokazała na scenie majtki, a na tych majtkach były różowe słoniki, to co to jest? I to jest najważniejszy news na początek dnia.
Grzegorz Miecugow namieszał nie tak dawno wskazując powód takiego stanu rzeczy po stronie odbiorcy. Nie wiem, na ile celowa była to prowokacja, ale trochę racji miał. Człowiek współczesny dostał do ręki tak wielkie źródła informacji, że bez specjalistycznych narzędzi sobie z tą ilością nie poradzi. To jeden fakt. Drugi to ten, że tych narzędzi nie dostał.Bo niby jak? I co miałoby stanowić owe narzędzia?
Efekt jest taki, że en masse odbiorca dryfuje w kierunku informacji zrozumiałej. A majtki „gwiazdy” są zrozumiałe. Nie potrzebują pomocy interpretacyjnej. Niektórzy jeszcze łudzą się, że jeśli podadzą odbiorcy tzw. prawdę, to wystarczy. Nie wystarczy, bo odbiorca musi jeszcze ją przyjąć. A często nie jest w stanie. Nie mam pojęcia o lotnictwie, więc kiedy słucham wybitnych ekspertów mówiących o katastrofie smoleńskiej, to co ja z tego rozumiem? Niewiele. Tyle, że ja się do tego przyznaję, a nie każdy chce. Jeśli zaś sprawa jest ważka, to wypadałoby się do niej jakoś ustosunkować, tym bardziej, że wymaga tego ode mnie Pan Polityk, żona, sąsiad i pani z warzywniaka. I co ja mam zrobić? Dostaję milion informacji, których nie jestem w stanie poskładać w sensowną całość. Kto ma mi pomóc? Dziennikarz? A kto to jest? Ekspert od podawania informacji? Wolne żarty. Widząc telewizyjna „gwiazdę” dziennikarstwa wrzeszczącą na swoich gości mam wierzyć w jej kompetencje? W życiu! Widząc panienkę, która nie słucha odpowiedzi na zadane przez siebie pytania, tylko „odhacza” na karteczce to, o co już pytała i spieszy zadać następne, mam wierzyć, że to jest ktoś, kto pomoże mi w filtrowaniu podawanej wiedzy? Jeżeli widzę tabuny „młodych – kreatywnych” popełniających rażące błędy językowe i uważających, że na świecie istnieje tylko jeden język obcy, w związku z tym czytających wszystko z angielska np. Bitoven (autentyk z TVN24 🙂 ) to mam to przyjąć, jak prawdę objawioną? Kiedy panienka w okienku mówi o majtkach „gwiazdy” to ja widzę i czuję, że ona naprawdę wie, o czym mówi. Ja zresztą też, ponieważ z przedmiotem newsa jestem od dłuższego czasu zaznajomiony, choć w słoniki nie noszę.
Fakt, że zrozumienie większości informacji, do których mam dostęp przekracza moje możliwości, jest cynicznie wykorzystywany przez ludzi, którzy w żonglerce informacją widzą jakiś swój interes. I to się w najbliższym czasie nie zmieni, bo nie zmienię się ani ja, ani dziennikarze. Nie widzę tez nikogo (poza coraz bardziej osamotnionymi wyspami inteligenckich romantyków), komu by na zmianie jakościowej zależało. Jeśli podstawowym wymogiem stawianym informacji jest to, że „ma się sprzedać”, to co się sprzeda? Oczywiście – majtki w słoniki, bo są zrozumiałe i w małym stopniu zachodzi w ich przypadku możliwość manipulacji.
Myślę więc, że radość pana Gurfinkela jest przedwczesna. Braun nie przywraca wiary w rangę dziennikarstwa. To tylko bazarowy handlarz, który chce wyeliminować konkurencję, która mu psuje ceny.
Tak przy okazji – obrazek sprzed dwóch lat.
http://lujeran.eu/images/zoom/ZASYSS/zapisA.jpg
nathan, tobie łatwo kpić, nam idzie o rzyć!
——————————————–
nie zwróciłeś uwagi na miejsce, gdzie padły te słowa. ten „klub ronina”. wieloznaczna nazwa, jednoznacznie ukierunkowana na przyciągnięcie sfrustrowanych świrów, co zawsze byli, są i będą. byli u nas już za peerelu i stanowili wtedy nieliczną, ale jak najbardziej realną grupkę stałych czytelników czasopisma „soldier of fortune”.
więc mamy swoich nowych „inżynierów dusz”.