28.11.2020

Raz jeszcze wrócę do przypomnianej ostatnio przeze mnie frazy – wszystko już było, historia kołem się toczy…
Zgoda: w tym, co dzieje się możemy doszukać się tego, co już znamy, co działo się kiedyś. Upierał się będę, że „powtórka z historii” jest jednak przesunięta o fazę wyżej, że kontekst historyczny i nowe narzędzia czy technologie wprowadzają do tego, co było — zmianę.
Tyle wstępu a teraz ad rem…
Czytając biografię profesora Leszka Kołakowskiego w opracowaniu Zbigniewa Mentzla „Kołakowski. Czytanie świata. Biografia”, możemy się zderzyć z opisem procesów, jakie wystąpiły w Polsce w latach 50., latach budowy nowego ustroju społeczno-politycznego, latach panowania jedynie słusznej doktryny materializmu historycznego jako narzędzia do objaśniania świata i jego zmiany wywiedzionej z marksizmu jako filozoficznego nurtu powstałego w dziewiętnastym wieku.
W tomie Czytanie świata natkniemy się na opis procesów i nazwiska ludzi, którzy stawali się janczarami nowego porządku. Kołakowski, wtedy bardzo zaangażowany młody komunista, wspomina wielu spotkanych w organizacjach młodzieżowych. Wspomina ich jako cyników, którzy nie znali marksizmu, ale wiedzieli, że opowiedzenie się po „słusznej stronie” oznacza korzyści materialne, oczywiście na skalę tamtych trudnych, powojennych czasów. Nikt nie pamięta dziś ich nazwisk.
Życie i losy samego Kołakowskiego przebiegały w środowisku uniwersytetu, najpierw łódzkiego, a potem warszawskiego – tam po wojnie znaleźli pracę wszyscy wielcy polscy filozofowie: Kotarbiński, Tatarkiewicz i wielu innych. Konflikty młodych żarliwych komunistów ze starą kadrą największych polskich uczonych opisane w biografii Kołakowskiego są same w sobie znaczącym obrazem ciekawych procesów społecznych; takiego politycznego porządku, w którym nie ma miejsca dla „starego”.
Jest tam przywołane przez Mentzla zdarzenie: odczytanie przez Leszka Kołakowskiego na seminarium profesora Tatarkiewicza listu datowanego na 27 marca 1950 roku, adresowanego do Tatarkiewicza, w którym ośmioosobowa grupa studentów (będących członkami PZPR) zaatakowała profesora wprost, zarzucając mu poglądy burżuazyjne i tolerowanie, a nawet popieranie głosów na jego seminarium, jawnie atakujących proces budowy socjalizmu w Polsce.
Kołakowski, który odczytał ten dokument, w 1966 roku, a więc wiele lat później, na uroczystościach jubileuszu 80-lecia profesorów Kotarbińskiego i Tatarkiewicza, jakie zorganizowano w Polskiej Akademii Nauk, profesora Tatarkiewicza przeprosił, ale to już były inne czasy…
Piszę o tym, aby ukazać głębię sporów intelektualnych toczonych w tamtych latach. Tym ludziom o coś naprawdę chodziło, chodziło o prawdę; taką jak ją w danym momencie pojmowali.
A o co chodzi w obecnych sporach?
O co chodzi na przykład profesorowi Czarnkowi, który wprowadza „nowe” porządki do polskiej oświaty i nauki?
O co chodzi magistrowi Ziobrze, gdy wprowadza swoje porządki do całego systemu prawnego i wymiaru sprawiedliwości?
O co chodzi doktorowi nauk prawnych Jarosławowi Kaczyńskiemu, prezesowi partii i wicepremierowi ds. bezpieczeństwa w rządzie Mateusza Morawieckiego?
Czy za tymi ludźmi stoi jakaś głębia intelektualna, czy tylko prymitywna chęć utrzymania i powiększania posiadanej władzy i korzyści z nią związanych?
Nie mam żadnych wątpliwości – za działaniami tych ludzi nie stoją żadne wartości intelektualne; walka, jaką toczą na oczach nas wszystkich, to czysta walka o władzę, o utrzymanie albo zwiększenie swojego w niej udziału.
Tylko tyle i aż tyle.
Wiele miesięcy temu pisałem taki tekst, w którym postulowałem, aby przyboczni profesorowie, przypisani do Prawa i Sprawiedliwości (a są tacy i jest ich wcale nie mało) opracowali system, doktrynę „kaczyzmu”. Skoro mieliśmy przez wiele lat do czynienia z marksizmem, to może teraz warto sformułować spójny i zwarty program „kaczyzmu”. Gdyby to się im udało, to swary i kłótnie w obozie władzy przybrałyby trochę intelektualnej ogłady.
A tak to co? Intelektualna pustka i prostactwo, i nic więcej.
Za prawdziwością powyższej tezy przemawiają wszystkie wystąpienia medialne takich tuzów intelektu jak minister Kowalski czy minister Ziobro, o jego młodych wiceministrach nie wspominając. Wszyscy oni wyraźne braki intelektualne, nadrabiają po wielokroć zapałem i żarliwością widoczną w ich oczach.
Gdyby byli wyposażeni w spójną teorię „kaczyzmu” – może ten żar i zapał osiągnęłyby poziom rewolucyjny.
Wszystko możliwe…

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk
Ur. 11 sierpnia 1939 w Gdyni – poseł Unii Pracy na Sejm II kadencji. Działał w pierwszej „Solidarności”. Po ponownej legalizacji związku, od 1991 kierował Ośrodkiem Badań Społecznych w zarządzie regionu NSZZ „Solidarność” w Gdańsku.
Przewodniczący Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Więcej w Wikipedii
Ach z tym kaczyzmem to próżne nadzieje, mam wrażenie, że sam Kaczyński poza czepaniem perwersyjnej przyjemności z wzniecania konflików i upokarzania ludzi nie sam nie wie czego właściwie chce, stąd przypadkowość jego decyzji. Widać to zwłaszcza teraz gdy wreszcie zdecydował się wziąć odpowiedzialność za politykę swojego rządu. Korzyć jedyna z tego wejścia do rządu, że będzie bo można rozliczyć za obecne bezprawie.
Autor postanowił poprawić nam humor. To skadinad słuszne i cenne przedsiewzięcie, bo skala klęski humanitarnej, jest szokująca. Jeżeli codziennie według oficjalnych danych umiera ok. 600 osób, a według ostrożnych szacunków epidemiologów od 3000 do 6000 osób, potrzeba dużo dystansu aby nie zwariować z przygnębienia.
*
Postulat „…aby przyboczni profesorowie, przypisani do Prawa i Sprawiedliwości (a są tacy i jest ich wcale nie mało) opracowali system, doktrynę „kaczyzmu”, nie jest nawet groteskowy. Jest właśnie na miarę czarnego humoru w trakcie pandemii. Rozumiem, że to postulat sprzed wielu miesięcy, ale nawet wtedy brzmiał on śmiesznie.
*
Jeszcze śmieszniejsze byłyby konsekwencje ewnetualnego opracowania spójnego systemu filozoficznego „kaczyzmu”. „Gdyby to się im udało, to swary i kłótnie w obozie władzy przybrałyby trochę intelektualnej ogłady. A tak to co? Intelektualna pustka i prostactwo, i nic więcej.”
Ale własnie intelektualna pustaka, prostactwo, kłamstwo, chamstwo i wszelkie fobie są kwintesencją tego sposobu rządzenia.
*
Tych przybocznych profesorów warto także skomentować. Pracowałem ponad 30 lat na uniwersytecie. Z moich obserwacji wynika, że społeczność profesorów, zwłaszcza w naukach społecznych składa się w 1% z ludzi genialnych pośród 5% z ludzi wybitnych, oraz pośród 20% ludzi nieprzeciętnie zdolnych i równie wykształconych, w 60% ze średniaków – niczym nie wyróżniających sie urzędników nauki, oraz 20% miernot. Pośród tych miernot ok. 10% czyli połowa z nich, to są kompletni idioci. Jeżeli przyjrzeć się profesorom, którzy popieraja PiS to poza sporadycznymi przypadkami rekrutuja się oni ze średniaków i miernot, w tym proporcjonalnie z idiotów. To proszę szanownego Autora któż miałby opracować doktrynę „kaczyzmu”? Średniacy, miernoty czy idioci? Spośród tych nielicznych jednostek bardziej utalnetowanych nikt powaznie nie traktuje tego nurtu jako jednorodny kierunek polityczny.
*
Otóż te miernoty naukowe nie są jedynymi miernotami w tym doborowym towarzystwie. Tacy sami są w wiekszości eksponenci polityczni.Odnoszę wrażenie, że JK celowo dobierał durniów aby łatwiej było nimi sterować. I ci mianowice durnie: „Gdyby byli wyposażeni w spójną teorię „kaczyzmu” – może ten żar i zapał osiągnęłyby poziom rewolucyjny. Wszystko możliwe…” Żar i zapał rewolucyjny w głoszeniu bredni?
*
Spróbujmy w ramach proponowanego przez Autora podejścia humorystycznego zarysować główne tezy jednolitej ideologii kaczyzmu. Zaznaczam, że to podejście metodologiczne jest jednolite czyli groteskowe.
Główne tezy:
1. Dogmat o nieomylności wodza – jednego i niepodzielnego – JK
2. Absolutna centralizacja i koncentracja decyzji w rękach wodza.
3. Marginalizacja opozycji politycznej a nastepnie jej likwidacja
4. Wybory zastąpione plebiscytem poparcia jedynej partii i jej wodza.
5. Likwidacja wszelkich organizacji społeczeństwa obywatelskiego i zastapienie społeczeństwa jednolitą koncepcją narodu.
6. Dominujaca rola proagandy partyjnej w mediach rządowych i likwidacja mediów niezależnych
7. Podporządkowanie wszystkich rodzajów władz JK – zamiast trójpodziału jednolita władza JK we wszystkich przekrojach ustawodawczym, wykonawczym, sądowniczym.
8. Dominacja religii państwowej, chwilowo zaleznej od Watykanu z czasem na czele koscioła JK
9. KIerunki rozwoju społecznego kaczyzmu począwszy od: kapitalizm – feudalizm – niewolnictwo – wspólnota pierwotna – era kamienia łupanego – cywilizacja neandertalska.
10. Obowiazkowe leczenie psychiatryczne JK i „tfurcóf” kaczyzmu.
Kaczyzm to brzmi groteskowo. I tak jak Autor pisze doktryna w odmienności do marksizmu nie opierałaby się na żadnych filozoficznych podstawach. Może byłby to opis socjotechniki: jak utrzymać władzę. A może podręcznik: jak zarżnąć demokrację w kraju o demokratycznych procedurach.
Jak widać te polskie procedury demokratyczne były kiepskie…Nikt z tworzących zapisy polskiej Konstytucji nie przewidział kogoś takiego jak Kaczyński , który ustawami i dekretami będzie łamał Konstytucje…
Tak, rzeczywiście, to czyste szyderstwo z mojej strony proponować stworzenie „kaczyzmu” ( jako pierwsza tego terminu użyła chyba prof Senyszyn). A zestawienie „kaczyzmu” z marksizmem to szczyt szyderstwa, zestawienie to pokazuje bezmiar różnicy potencjału i intelektualnej głębi Karola Marksa (pamiętamy również o „młodym ” Marksie i jego Rękopisach ekonomiczno-filozoficznych z 1844 roku) i tego co prezentuje Jarosław Kaczyński.
Do Sławka – moja propozycja to czarny albo nawet trochę wisielczy humor na czas horroru epidemicznego i wybitnej sprawności naszych władz w walce z epidemią a propozycja sformułowania głównych tez i przedstawienie w 10 punktach wpisuje się w to szyderstwo. Jedyny sensowny punkt do przyjęcia i realizacji to punkt 10.
Do Obirka – pełna zgoda co do diagnozy ale nie sądzę aby dało się go rozliczyć za te rządy – patrz co stało się z wnioskiem o wotum nieufności dla wicepremiera odpowiadającego za bezpieczeństwo.
Polecam naprawdę gorąco lekturę wspomnianej we wstępie książki o Kołakowskim, naprawdę warto.
Właściwie cała doktryna kaczyzmu powinna się zaczynac i kończyc na punkcie nr 10.
Polski system szkolnictwa, zwłaszcza podstawowego jest przeładowany zbędną wiedzą i zacofany wobec dzisiejszego postępu naukowego. Czas to zmienić.
Polski system wymiaru sprawiedliwości ciągle nie ma dedykowanego programu komputerowego, czas trwania spraw sądowych doszedł do absurdu, a prawo każe małych wobec bezkarności wielkich i bogatych. Czas to zmienić.
Lista lektur obowiązkowych wymaga weryfikacji pod kątem wychowania w duchu ponadczasowych wartości, ale kreowanych w języku i świecie współczesnym. Czas to zmienić.
W najnowszym Newsweeku bardzo pesymistyczny wywiad z pisarzem Stefanem Chwinem….