29.05.2021

Nie, nie jest to cytat z żadnej z mów towarzyszy partyjnych z lat 70. ubiegłego wieku. Ani nie jest to parafraza słów towarzysza Pierwszego Sekretarza PZPR – Edwarda Gierka. To opis polskiej rzeczywistości w roku 2021.
Opory myślącej części opinii publicznej przed przyjęciem lokalizowania poglądów politycznych na prostokątnym układzie współrzędnych osi X i Y zamiast na jednej osi właśnie zostały wykorzystane politycznie przez Kaczyńskiego. Dwuosiowy podział sceny politycznej był pomysłem Davida Nolana i pozwalał na precyzyjne, jednoczesne umiejscowienie poglądów ekonomicznych względem jednej osi i światopoglądu względem drugiej osi. Taki układ rozjaśnia rzeczywistość polityczną i pozwala jednoznacznie zrozumieć intencje rozmówców. Bez niedomówień. Uporczywe trzymanie się jednej osi prawica-lewica w dyskusjach i dziennikarskich newsach wprowadza chaos do zrozumienia rzeczywistości i stwarza pole do manipulacji opinią publiczną. Teraz nadarzyła się okazja do zilustrowania powyższych słów.
Część opinii publicznej rozumie lewicowość jako program polityczny mający wspierać najsłabsze ekonomicznie środowiska, czyli według starej nomenklatury – proletariat miast i wsi. Dla części społeczeństwa lewicowość współcześnie oznacza wyłącznie otwarty i postępowy światopogląd. To drugie rozumienie lewicowości sprawdzało się w Polsce od 1990 do 2015. Kolejne rządy prawicowe i lewicowe konsekwentnie realizowały neoliberalną politykę ekonomiczną inspirowaną szkołą waszyngtońską, a walka polityczna rozgrywała się w sferze światopoglądowej, obyczajowej, pomiędzy konserwatystami i liberałami.
Tak bardzo przywykliśmy do ram tego podstawowego konfliktu, że z trudem dostrzegaliśmy narastające napięcia społeczne spowodowane polityką wolnorynkową. Na rynku politycznym pojawił się autentyczny popyt na tradycyjną lewicę ekonomiczną. Z poważną ofertą pospieszył PiS. Była też „Samoobrona”, ale została skutecznie wymanewrowana po tym, jak jej lider oficjalnie popełnił samobójstwo. „Razem” pozostaje partią niszową.
Kaczyński skutecznie zagospodarował niezadowolenie społeczne. Pieniądze z transferów socjalnych mówiły same za siebie, a w języku propagandy rząd odwoływał się wyłącznie do kwestii narodowych, religijnych i historycznych, czyli w dalszym ciągu ustawiał ring polityczny w materii światopoglądowej.
W sferze faktów ekonomicznych i prawnych Polska od 2015 roku jest stopniowo przekształcana z demokracji wolnorynkowej w narodowo-socjalistyczną demokraturę. Za zgodą wyborców i przy anemicznej asyście opozycji.
Jak przystało na rządy narodowo-socjalistyczne, polityka krajowa opiera się na najsilniejszych graczach. W Polsce na Kościele Rzymskokatolickim i na największych spółkach Skarbu Państwa. Kościół ma siłę do wymuszania na partii rządzącej kolejnych koncesji na rzecz tkania państwa wyznaniowego. I to Kościół stał się głównym źródłem kryzysów społecznych. Byliśmy świadkami ich kulminacji jesienią zeszłego roku. Kobiety, mniejszości seksualne, światopoglądowe i obyczajowe znalazły wówczas polityczne oparcie w „Nowej Lewicy”.
Ale Kościół i bunty społeczne przeciw niemu to nie jedyne zmartwienie Kaczyńskiego. Dla partii rządzącej równie groźne są przetasowania polityczne. Partie Gowina i Ziobry walczą o życie i należało stworzyć taką konfigurację, żeby zaszachować swoich formalnych sojuszników w „Zjednoczonej Prawicy”, czyli uniemożliwić im jakąkolwiek możliwość wpływania na realną politykę Kaczyńskiego w drodze szantażu.
Już Państwo wiedzą, o czym za chwilę napiszę. To logiczne wyjaśnienie prostego ciągu zdarzeń:
Gowin i Ziobro otwarcie szantażują Kaczyńskiego – „Zjednoczona Prawica” zaczyna przegrywać sejmowe głosowania – otwarty, uliczny bunt środowisk liberalnych, kobiet, mniejszości i młodzieży – fiasko prób przechwycenia posłów opozycji – widmo przyspieszonych wyborów – Lewica popiera rząd w kwestii Krajowego Planu Odbudowy – rząd realizuje swoje plany – niebezpieczeństwo przyspieszonych wyborów zażegnane – tryumfalny Kongres PiS – ogłoszenie Nowego Ładu.
Bardzo prosty i logiczny zabieg przywrócenia lewicowości jej historycznego znaczenia, czyli namówienie lewicy na współpracę wokół spraw socjalnych i odłożenie na bok spraw obyczajowych pozwoliłby Kaczyńskiemu jeszcze bardziej wzmocnić swoją władzę.
Można sądzić, że po stronie lewicy największą rolę w dotychczasowym zbliżeniu z PiS odegrała partia „Razem”. To inteligencka partia powstała wokół programu neomarksistowskiego, stricte socjalnego. Dla PiS nie jest ona politycznie odległa w kwestiach socjalnych. Zobaczymy jak politycznie rozwiązane zostanie zaangażowanie działaczy „Razem” na rzecz środowisk LGBT i kobiet.
Postawa Biedronia i czołowych polityków „Wiosny” rozczarowuje. Ta partia, która powstała ze środowisk lewicy światopoglądowej stała się teraz wydmuszką. Stała się egoistyczną trampoliną dla osobistych ambicji Biedronia. Ciekawe co zrobią działacze „Wiosny” w najbliższym czasie. Co zrobią tak wybitni i bezkompromisowi działacze jak Joanna Scheuring-Wielgus, która otwierała niedawną Konwencję Lewicy? Przecież zaprezentowany tam program “Pięć filarów lewicowej Recepty dla Polski” to był szczyt hipokryzji. Zęby bolą. Ani słowa o równouprawnieniu, świeckiej szkole, prawach kobiet i prawach mniejszości.
Tajemnicą dla mnie są motywy liderów SLD. To środowisko tak mocno od lat wrośnięte w działania na rzecz mniejszości obyczajowych i wyznaniowych pokazało im teraz środkowy palec. Czy chodziło wyłącznie o stanowiska, co sugerują ostatnie nominacje prominentnych członków SLD? Czy jest to taktyka à la PSL, żeby z każdym byle do władzy? Ale upadek PSL pokazuje, że to samobójstwo. Wiele mówi wściekła reakcja Millera skierowana do Czarzastego.
W umowach, jak to w umowach, mamy coś za coś. Czy możemy spodziewać się liderów lewicy na listach wyborczych PiS w najbliższych wyborach? Wejścia „Nowej Lewicy” do nowej koalicji rządowej razem ze „Zjednoczoną Prawicą”? Już niedługo się przekonamy, czy powyższa hipoteza jest poprawna.
Konsekwencji tego porozumienia byłoby co niemiara i na dobrą sprawę rozpoczęlibyśmy nowy rozdział w polskiej polityce. „Narodowo-Socjalistyczny” człon w opisowej nazwie naszego kraju zostałby uklepany.
Na razie trwa cisza i wyczekiwanie. Trudno się dziwić. PiS musi stworzyć nową narrację, w której „komuch” nie ma nic wspólnego z dobrą lewicą, dobrymi chrześcijanami z lewicy. Lewica ma jeszcze trudniejsze zadanie – zatrzymać jak najwięcej wyborców głosujących w sprawach światopoglądowych. I dużą część swoich działaczy. Jestem mocno sceptyczny, czy im się to w ogóle uda. Równie dobrze może to być koniec lewicy w tym rozdaniu.
Jeżeli otwierałby się nowy rozdział w polskiej polityce, to tym samym otwierałaby się nowa perspektywa dla pozostałej części opozycji. Zwróciłem uwagę na fragment przemówienia Kaczyńskiego na ostatnim Kongresie PiS. Stwierdził on, że rewolucja obyczajowa w Polsce pozostanie sprawą marginalną i jak mamy rozumieć, bez większego wpływu na życie społeczne i polityczne. Było to tryumfalne przemówienie wskazujące, że Kaczyński jest z siebie bardzo zadowolony i dumny, że spreparował polityczny majstersztyk. To jednak nie musi skończyć się tryumfem dla konserwatystów.
Wiemy, że PiS zleca dużo szczegółowych i kosztownych badań opinii publicznej. Ważne decyzje podejmowane są przez Kaczyńskiego i jego ludzi, jak można przypuszczać, po starannej analizie danych z badań. To są tylko moje domysły, ale wydaje mi się, że można zaryzykować hipotezę, iż badania wskazały na rosnącą rolę progresywnych poglądów społeczeństwa, znaczenie buntu kobiet i możliwość przechwycenia władzy przez te środowiska w niedalekiej perspektywie. W takim przypadku porozumienie z lewicą byłoby także ruchem wyprzedzającym, pacyfikującym polityczne zaplecze środowisk progresywnych. A Kongres PiS był pokazowo zapełniony kobietami.
Jeżeli politycy Koalicji Obywatelskiej zachowali czujność, to z pewnością dostrzegają ogromną szansę, jaka hipotetycznie otwiera się przed liberałami. Rezygnacja lewicy z walki w sprawach światopoglądowych oddałoby bez walki całe spektrum środowisk wolnościowych w ręce liberałów. Należałoby jedynie wyciągnąć rękę. „Przesunięcie na lewo”, ale już na poważnie i na osi światopoglądowej, bo przecież nie ekonomicznej. W normalnej sytuacji można by zakładać, że w KO trwają już analizy, dyskusje i przygotowanie inicjatyw, ale w świetle tego, co opozycja dotychczas pokazała, takiej pewności mieć nie można. Teoretycznie KO dostałaby nowe życie i znaczącą szansę przejęcia władzy w niedalekiej przyszłości mając już i struktury, i pieniądze.
Odrodzeni liberałowie szybko znaleźliby wspólny język z kobietami i mniejszościami w kwestiach ideologicznych. W kwestiach ekonomicznych też nie widzę problemu, żeby mówić do małych i średnich przedsiębiorców językiem „Konfederacji”. To ważne, bo KO pozwoliła sobie odebrać „Konfederacji” inicjatywę w tej materii. Nowy Ład daje dużo amunicji politycznej w ręce opozycji. Poza tym KO nie musi udowadniać swojej europejskości. „Zieloni” uwiarygadniają politykę prośrodowiskową, a „Nowoczesna” sekularyzację państwa.
Pozostaje jedynie „drobny” problem. Czy pojawi się odważny lider, który rzuci wyzwanie Kościołowi – najważniejszemu graczowi konserwatywnej Polski?
Ten „drobny” problem, jak i miałkość KO może zablokować odrodzenie się liberałów. Wówczas czekają nas długie lata patriarchalnego, opresyjnego państwa wyznaniowego. Narodowo-socjalistycznej Rzeczpospolitej narodu katolickiego. Nie wierzę w skuteczną moderację polityki przez lewicowych koalicjantów w takiej konfiguracji. Gdzie szukać ratunku?
Ps. Już po napisaniu poniższego tekstu natknąłem się w natemat,pl na felieton Janusza Majcherka “Rozdwojenie lewicowej jaźni”. Skupia się on na omówieniu korzyści, jakie historycznie czerpała lewica z rozwijania programu socjalnego, a jakie z upominania się o sprawy mniejszości i kwestie światopoglądowe. Ciekawostką dla mnie było wskazanie na motywy podjętej współpracy z PiS. Motywy czysto wyborczo-arytmetyczne.
Arkadiusz Głuszek
Zgadzam się z Autorem w kwestii lewicy. Marginalna partia postmarksistowka “Razem” cierpiąca na chroniczny niedostatek wyborców i pragnąca zaszkodzić liberałom z KO – w nomenklaturze tych środowwisk “libkom”. Te środowiska posuwają się do takich absurdów jak nazywanie Leszka Balcerowicza określeniem “Mengele polskiej gospodarki”. (Takie, zupełnie nieakceptowalne, nazewnictwo oprócz złej woli wskazuje na kompletny brak zrozumienia czym były reformy Balcerowicza.) Coraz bardziej zmarginalizowana formacja Biedronia, na własną prośbę tegoż BIedronia i jego otoczenia. Upór Czarzastego dopełnia kompletnego obrazu … niepewności jakie będą dalsze losy lewicy.
Lewica nie umiała dogadać się z przywódczyniami Strajku Kobiet (Lempart i Suchanow), które to panie zresztą na skutek swojej ortodoksji i niskich kwalifikacji publicznych zupełnie zaprzepaściły potencjał jaki los dał im w ręce w październiku 2020 roku. Nie jestem pewien czy teraz w ogóle ktokolwiek z poważnych graczy politycznych zechce z nimi poważnie rozmawiać.
*
Jeżeli chodzi o PiS to nowy ład (nazwany przez nich polskim ładem) miał być wielkim otwarciem i hitem na wiele miesięcy a świeżości wystarczyło mu zaledwie na około 10 dni, przy czym każdy z kolejnych spośród tych dni był dla tego ładu coraz mniej łaskawy. W dodatku na własną prośbę efekt świeżości tego programu został “przykryty” awanturą z Czechami w sprawie kopalni w Turoszowie, bo wcześniej urzędnicy pisowscy kompletnie zlekceważyli naszych sąsiadów.
Partie Gowina i Ziobry, jeżeli w ogóle marzą o przetrwaniu muszą ten “polski ład” jakoś podważyć czy zmarginalizować, bo inaczej będą jego pierwszymi ofiarami. Jak na razie chyba nie mają na to sensownych pomysłów.
*
PO/KO jest nie tylko coraz bardziej miałka ale pogrąża się na własną prośbę w maraźmie i nieskuteczności politycznej. Starzy działacze, okupujący tę partię od początkowych lat po 2001 roku są kompletnie niezainteresowani zmianą staus quo. Wybrali na szefa Borysa Budkę a onże to status quo jakoś gwarantuje. NIe spodziewam się po tej formacji poważniejszego działania pozytywnego, choć chciałbym sie mylić.
*
Jeżeli ktokolwiek potrafiłby połączyć niezmienną żywotność idei gospodaki rynkowej i demokracji parlamentarnej z interesami kobiet i środowisk LGBT+, to w obecnym układzie politycznym mógłoby być środowisko polityczne Szymona Hołowni. Wszystko wskazuje na to, że będzie to druga po PiSie, a moze nawet pierwsza przed Pisem formacja polityczna w następnym rozdaniu parlamentarnym. Trzymam kciuki za to ugrupowanie, bo zdaje się, że ono jest także w stanie jakoś zmobilizować do działania PO/KO.
*
Na koniec istotna kwestia poruszana w artykule: “Czy pojawi się odważny lider, który rzuci wyzwanie Kościołowi – najważniejszemu graczowi konserwatywnej Polski?”
Nie znam odpowiedzi na tak postawione pytanie. Na razie widzę, że hierarchowie KRK prowadzą tę instytucję w Polsce na manowce. Do tego stopnia, że nawet zdaje się zdystansowany papież Franciszek postanowił potrząsnąć tymi biskupami. Zobaczymy czy będzie to poważny ruch czy wyłącznie kosmetyka.
Jak zwykle można liczyć na solidny i przemyślany komentarz od Pana, panie Sławku 🙂 Oczywiście doceniam dobór współpracowników i doradców przez Szymona Hołownię. Udało mu się stworzyć poważny kapitał polityczny i ma też na koncie piękną kartę działalności społecznej w NGO’s. Problemem z mojego punktu widzenia jest sam Szymon Hołownia i jego relacja z instytucją KRK. Mogę się rzecz jasna mylić, ale nie przypuszczam, żeby całkowicie poparł interesy kobiet i środowisk LGBT+. Od lat otwarcie deklaruje on swój światopogląd (i nie zmienia go) i szybciej biskupi będą zabiegali o współpracę z nim, niż on poprze podstawowe prawa kobiet do decydowaniu o własnym ciele. Stąd ja moją ostatnią nadzieję lokuję w środowisku KO. Chociaż, jeżeli mógłbym sobie pomarzyć, to marzyłbym o wdrożeniu przez odrodzone KO programów wypracowanych przez doradców Polski 2020.
Dziękuję za ciepłe słowa i je odwzajemniam.
Obserwuję Szymona Hołownię i jego otoczenie. Fakt, że on sam jest jak od wielu lat utrzymuje wierzącym i praktykującym katolikiem nie oznacza, że popiera obecną linię episkopatu. Przeciwnie – deklaruje otwartość na wiele spraw, krytykuje biskupów i postuluje wprost rozdział krk od państwa.
Jego katolicyzm, jeżeli dobrze go odczytuję nie jest przeszkodą na drodze powaznych reform społecznych, których istotę dla pomyślnej przyszłości Polski SH zdaje sie doskonale rozumieć. Jego wypowiedzi o aborcji, związkach jednopłciowych itp. kwestiach, od wtyborów prezydenckich po dziś dzień wskazują, że on rozdziela swój światopogląd od ewentualnej decyzji politycznej, którą jak deklaruje pozostawia referendum.
*
PO/KO przez swoją niedookreśloność w ogóle unika jasnych deklaracji ideowych, co powoduje że oportunizm tych politykierów jest po prostu niestrawny.
*
Najbardziej frustrujące jest nieustanne cofanie się w głąb średniowiecza znacznej części naszego społeczeństwa, które Red. BM trafnie określa jako NARUT.
Wydaje mi się, że umiarkowany entuzjazm wobec SH jest bardziej racjonalny. Naprawdę mam dla niego dużo sympatii, chociażby z powodu jego działań (skutecznych i udanych) w Afryce i chęci do uczenia się i nawet już uznałem kilka lat temu, że zamknął on ostatecznie swoje młodzieńcze marzenie, żeby stać sie męczennikiem za wiarę. Dzisiaj nie mam pewności, czy w krytycznej sytuacji SH, jako przywódca, stanąłby murem za Strajkiem Kobiet, czy dałby raczej posłuch argumentom Watykanu. Jeśli dobrze go czytam, to jest to człowiek, który raczej zrzeknie się funkcji niż podejmie decyzję wbrew własnym przekonaniom.
Przywołanie referendum jest rodzajem ucieczki od przyznania, że ma się inny pogląd w danej sprawie, pogląd pryncypialny. Poza wszystkim praw człowieka nie ustala się w drodze referendum. Ja nie chciałbym żeby o moim życiu, czy wolności osobistej decydowało głosowanie jakiegoś tłumu ludzi (nie daj boże tłumu wiernych wychodzących z kościoła w niedzielę). Dla mnie to decydujący argument i w konsekwencji nie zagłosuję na tę formację tak długo, jak SH będzie jej szefem. SH to świetny facet, który pokazał, że potrafi robić wspaniałe społecznie rzeczy ale rola porzywódcy zacofanego kraju, który wymaga pilnej modernizacji i wyrwania z rąk krk to już zupełnie inna historia. Być może potrzebny będzie etap pośredni i Polska 2020 pod wodzą SH będzie idealną propozycją ale ja etapu pośredniego nie potrzebuję, z trudem toleruję i na pewno nie poprę. Poczekam, tak jak dotychczas czekam.
Rozumiem. Ja sam dzisiaj nie wiem na kogo będę głosował w najblizszych wyborach parlamentarnych. Jeżeli PO/KO nadal będzie towarzystwem wzajemnej adoracji zamkniętym na konieczność wyjścia z kręgu niemożności to SH wydaje się dzisiaj rozsądniejszą opcją. Generalny kłopot z wyborem polega na braku wyboru dobrego czyli konieczności wyboru mniejszego zacofania.
I tak już jesteśmy głęboko w d***, a z każdym dniem jesteśmy coraz głębiej i szanse na wydostanie się coraz mniejsze. Kościoły pełne ludzi, wszyscy pieją z zachwytu na cześć Wyszyńskich i Wojtyłów. Szansa wygrania tego rozdania jest znikoma, bo mamy za słabe karty. Mianowicie – ludzie nie znają podstawowych faktów i jedyne co wiedzą to mocno pod ideologizowana wersja historii, w której to Wojtyła z Reaganem i Wałęsą w glorii i chwale obalili komunizm. Że to Gorbaczow, czy otworzenie się na Chiny przez Cartera i Nixona pomogło nikt nie wie, podobnie jak o słabości gospodarki ZSRR.
Po pokonaniu komuchów przyszły solidaruchy i zastąpiły socjalizm katolicyzmem. Ordo Iuris czy P. Czarnek to tylko to co musiało nastąpić wskutek przeszłej indoktrynacji i wychowaniu w duchu prawicowego chrześcijaństwa zwanego też katolicyzmem. Optymizmem może napawać fakt, że młode pokolenia są niezbyt pozytywnie nastawione do wszelkich prób zabraniania czegokolwiek, a już na pewno podpierania się religią w tych próbach. Z drugiej zaś strony jako urodzony już w XXI wieku mogę powiedzieć, że tylko ja byłem wśród rówieśników antyteistą, choć pewno dlatego, że większość się nad tym nie zastanawia. Dla mnie jednak dogmaty największych światowych religii po prostu obrażają moją inteligencję, które to stanowisko utrzymuję od 15 roku życia.
“Optymizmem może napawać fakt, że młode pokolenia są niezbyt pozytywnie nastawione do wszelkich prób zabraniania czegokolwiek, a już na pewno podpierania się religią w tych próbach.”
*
To ważne choć nie jedyne źródło optymizmu. Coraz więcej ludzi starszych dostrzega fakt, że PiS i całe towarzystwo rządzące nazywane groteskowo “zjednoczoną prawicą” prowadzi nas wszystkich na manowce cywilizacji. To przekoanie będzie narastać, bo rządzący w swojej bezczelności nie próbują nawet zachowywać pozorów przyzwoitości a postanowii wyborców przekupić metodą na chama. Prawdą jest, że ci przekupywani wypełniają w zupełności definicję “chama”, ale błąd psychologiczny i społeczny polega na tym, że nikt nie lubi kiedy sie go oficjalnie traktuje jak chama właśnie. Tymczasem rządząca kamaryla mówi wprost – jesteś chamem – ja płacę i ja wymagam. Pewna część tego elektoratu już tego nie kupuje i to powinno wystarczyć aby władzę przejęła opozycja.
*
NIe widzę także tych kościołów pełnych ludzi za to widzę inne zjawisko – antyszczepionkowców. Jeżeli 30%-40% ludzi nie chce się zaszczepić to albo czeka nas czwarta fala koronawirusa jesienią, albo ta populacja już w większości przechorowała covid i….nawroty choroby będą na wiosnę 2022 roku. NAwroty wynikają z faktu, że odporność po przebytym zakażeniu utrzymuje się zaledwie kilka miesięcy. Kościoły, nawet niezbyt pełne ludzi będa napędzały chorobę. To także czynnik, który może mieć istotny wpływ na szanse wyborcze obecnego układu władzy.
Też niepokoję się, że nie uda się przekonać dostatecznie dużo osób, by się zaszczepiły. Wtedy najbardziej niebezpieczne będzie, gdy nie uda się opanować epidemii w biedniejszych krajach i ktoś przywlecze znów wirusa z Indii albo Afryki lub Ameryki Płd. Ale są skuteczne narzędzia nacisku, np. nie wrócisz na studia, nie wyjedziesz na wakacje jeśli się nie zaszczepisz. Myśl, że taka delikatna perswazja przekona nielicznych pozostałych “filozofów”.
Co do chamstwa – pełna zgoda. Populizm jest kontynuacją tego co najgorsze w I i II Rzeczpospolitej – niewykształconych chłopów i panów nie chcących dać tym ludziom dostępu do edukacji i trzymając masy w ryzach z pomocą Kościoła. Wszystkie części państwowej propagandy w TVP to odprysk chamstwa – patrz fenomen disco-polo.
Pis może robić co chce i mowić co chce, ogólnie duża część zgłosującego narodu ma to w gdzieś. Ma gdzieś przestrzeganie prawa, ma gdzieś praworzadność, ma gdzieś nawet rodzaj ustroju jaki w polsce jest, dla tych 30% głosujących jest wszystko jedno czy to demokracja, komunizm, monarchia czy nawet anarchia. Liczba się jedno: czy jest co do bębna wlożyc, i to tez nie ważne czy to kawior, czy pasztetowa, ma być syto i ciepło, wszystko jedno czy to harnaś, bimber, belveder czy crystal, aby sponiewierało. wszystko jedno czy to malboraski czy najtańsza mahora do kręcenia wlasnych petów. Ma być tak, aby można było zjeść,zapalić, popić i mieć kaca. i dopóki jest te 500 na dziecko, dopóki jego krotność dzięki dużej liczbie wystarcza na używki i żarcie, dopóki pis bedzie mógł robić co mu się żywnie podoba, wykolei się jedynie jeśli wk%!@i więcej niż tak z 60% narodu (narodu, a nie głosujących),a to naprawdę duży wyczyn, a jarek nie jest aż tak głupi i nawet on wie kiedy p#!$?#@nać zero po uszach, a antoniego schowac do szafy. Te wk%!@ienie postępuje, ale póki dojdzie do krytycznej wartości to już jarek będzie wąchał kwiatki od spodu, więc mu będzie wszystko jedno. A z czego to wszystko wynika? Z mentalności biedaka i z polskiej historii. Starczy popatrzeć na wszystkie kryzysy w PRL . Wszystkie te strajki, Poznański czerwiec, Wybrzeże, KOR, Karnawał solidarności, stan wojenny, żadna z tych akcji nie dotyczyła w swym zamysle obalenia ustroju, każda była spowodowana biedą głodem i żądała jedynie godnego życia. I żeby naród był najedzony to ten komunizm trwał by do dzisiaj. Popatrzcie na postulaty solidarności. Żaden nie dotyczy wprowadzenia demokracji, czy kapitalizmu, wszystko dotyczyło żadania godnych zarobków, cen, po prostu godnego zycia.
Ptrzy pisie poza garstką cyników i różnej maści fanatyków ( czy to religijnych czy to wierzących w boskość Kaczyńskiego), został już tylko elektorat socjalny, ale jest na tyle liczny że może rządzić. Pis miało byc jakimś wyśnionym przez prawicę odnowicielem a stało się typową populistyczno-socjalistyczną partią jakich pełno było i jest w ameryce łacińskiej (np. peroniści w argentynie czy zwolennicy chaveza w wenezueli). Podsumowując: mogą nawet strzelać do ludzi z ostrej amunicji jak nie będą siedzieć cicho, większość zapewniająca władzę ma to gdzieś, dopóki będzie za co napchac bebzon to pis będzie rządził i rządził, jedynie co go może obalić to zapaść ekonomiczna i bieda.