31.08.2021

26 sierpnia 2021 ukazał się na łamach SO tekst Andrzeja Koraszewskiego zatytułowany: „Pan Hitler mnie oszukał”. Następnego dnia Gazeta Wyborcza opublikowała wywiad z Jarosławem Gowinem z nagłówkiem „Kaczyński postrzega współczesny świat jako źródło zagrożeń dla Polski”, choć moim zdaniem trafniejszym tytułem byłoby sformułowanie samego Gowina zawarte w tekście: „Jarek, oszukałeś mnie”.
Gowin nie jest politykiem, którego cenię, czy choćby darzę minimum sympatii. Jeżeli zdecydowałem się przeczytać jego wypowiedź to z jednego powodu. Z ciekawości jak wyjaśnia to, w czym brał udział od roku 2015 do wyrzucenia go z rządu pisowskiego 10 sierpnia 2021 r. Zastanawiałem się jaką linię wyjaśnienia swojej aktywności politycznej w tym okresie przyjął.
Dziennikarki Agata Kondzińska i Dominika Wielowieyska postawiły politykowi pytanie: czego żałuje po tych latach u boku Kaczyńskiego?
Odpowiedź nie zaskakuje – Gowin od początku stara się czytelnikowi przedstawić jako idealista, patriota, który dla Polski chciał dobrze. Wspólnie z Dudą i Morawieckim miał w pierwszej kadencji, skutecznie we własnym mniemaniu, powstrzymywać Kaczyńskiego przed populistyczną rewolucją. Działał na rzecz wielkich osiągnięć, do których sam zaliczył takie kwestie jak: „Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju, ustawy o innowacyjności, moja reforma uniwersytetów, walka z mafiami vatowskimi. Program 500+…”. Program tamtego okresu przyjęty przez koalicjantów określił jako „program zachodnioeuropejskiej chadecji”, choć zaznaczyć wypada, że takie programy miały w Zachodniej Europie partie chadeckie ostatnio 50-60 lat temu. W tym sensie albo Gowin nie ma pojęcia o współczesnej chadecji, albo przypuszcza, że czytelnicy takiego pojęcia nie mają. Te rzekome „osiągnięcia” nie nadają się nawet do komentowania.
Łatwo też przychodzi Gowinowi powoływanie się w swoich intencjach na uznane autorytety w zakresie koncepcji IV RP jak prof. Rafał Matyja, dzięki czemu rządzący mieli rzekomo program działań na rzecz „instytucjonalnego wzmocnienia państwa”.
Dziennikarki punktują go po kolei pokazując, że od początku wspólnego rządzenia w 2015 roku razem z PiS dokonali szeregu zamachów na Konstytucję i zniszczenia wielu rozwiązań instytucjonalnych, co spotyka się z uwagami Gowina, że on ma inne poglądy. Dla niego stanowiska Komisji Weneckiej, KE czy autorytetów prawniczych w Polsce i świecie nie mają żadnego znaczenia.
Przy okazji dowiadujemy się, że Polska nie jest krajem na drodze do autorytaryzmu a tylko stopniowalną demokracją. Prawda, że „ciekawa” narracja: „…w niektórych obszarach udało się standardy rządzenia poprawić, ale w innych jakość demokracji się niestety pogorszyła. Ale demokracja jest czymś stopniowalnym, nie jest zero-jedynkowa…”. Ciekawe gdzie poprawiono standardy demokracji? Najbliżej chyba w San Escobar.
Gowin w tym wywiadzie, politycznie tonący na własne życzenie, „brzydko się chwyta”. Jawi się jako symetrysta. Zaczął od starego, pisowskiego kłamstwa: „wyboru przez PO dwóch tzw. nadliczbowych sędziów”, co jego zdaniem rozpoczęło: „… działania psujące demokratyczny fundament państwa”. I dalej warto „…nie zapominać o ośmiu latach rządów Platformy”. Kontynuował insynuacyjne sugestie wobec Platformy Obywatelskiej: „Nigdy nie mówiłem, że PO doprowadziła Polskę do ruiny, ale z rozczarowaniem przyjmowałem politykę ciepłej wody w kranie oraz jej skręt w lewo”. W innym miejscu: „Nie tęsknię za Polską sprzed 2015 r. Ówczesny program Zjednoczonej Prawicy był ambitnym pomysłem, jak modernizować kraj, a jednocześnie zachowywać tradycyjne wartości”. Właśnie przez 6 lat doświadczamy realizacji tego „ambitnego” pomysłu !
Ciekawe jest opowiadanie Gowina o sprawie, w której głosował, „ale się nie cieszył”, czyli o deformie wymiaru sprawiedliwości. Od początku był jej przeciwny w kształcie proponowanym przez Ziobrę. Współdziałając w tym dziele z Dudą i Morawieckim. To, że Duda i on (Gowin) zostali w końcu jak dzieci ograni przez JK, skwitował podobno w osobistej rozmowie przywołanym wcześniej „Jarek, oszukałeś mnie”.
Wątków związanych z deformą sądownictwa jest w wywiadzie więcej. Gowin, jak Piłat umywa ręce, wskazując na kolegów z koalicji – to Solidarna Polska odpowiadała za tę dziedzinę życia. W dalszej części tekstu nie zgadza się z oczywistymi wnioskami, że ustawy sądownicze zaproponowane przez Dudę także łamały konstytucję, kiedy autorki przywołały niekonstytucyjne skrócenie kadencji prezes Gersdorf. W końcu przyparty przez dziennikarki do muru niechętnie zgodził się, że pseudo reforma sądownictwa: „Na pewno spowolniła proces orzekania. Okazała się przeciwskuteczna, co przyznali nawet Kaczyński i Morawiecki. Za nami sześć zmarnowanych lat, jeżeli chodzi o wymiar sprawiedliwości.” Tylko co to za rewelacja, kiedy powiedzieli to przed nim wymienieni jego byli szefowie. Gowin zaraził się chyba komunistycznym schorzeniem – jak coś nie zostało publicznie powiedziane przez przywódców, to tego nie ma.
Gowin nie byłby jednak sobą, gdyby nie odwołał się, podobnie jak w innych miejscach, do fałszywej narracji symetrysty: „Gdybym patrzył na PiS tak, jak patrzą radykalni wyborcy opozycji, to oczywiście już dawno z tego rządu bym odszedł. Panie koncentrujecie się na jednym, najbardziej kontrowersyjnym aspekcie. Pomijacie milczeniem wysokie tempo wzrostu gospodarczego, bardziej zrównoważony rozwój regionalny czy pomoc dla uboższych warstw społecznych. Miliony ludzi po raz pierwszy zaczęły mieć poczucie, że państwo się o nich realnie troszczy. Wyborcom Zjednoczonej Prawicy należy się szacunek. Proszę też nie zapominać, że jestem konserwatystą. W tym, co filozofowie nazywają wojną kultur, zawsze opowiadałem się po stronie tradycji. I pomyśleć, że ten populista był kiedyś Ministrem Sprawiedliwości !!!
Jak bardzo Gowin był i nadal jest odklejony od rzeczywistości lub co najmniej takiego udaje, świadczy jego podsumowanie pierwszej kadencji PiS–u 2015-2019: „Przy wszystkich w dużej mierze uzasadnionych zastrzeżeniach do tego, co działo się w wymiarze sprawiedliwości, w bilansie pierwszej kadencji przeważają pozytywy. Zjawiska naprawdę groźne jak ryzyko wypaczenia wyborów prezydenckich, szalony pomysł zawetowania budżetu unijnego czy skrajnie szkodliwy kurs na izolacjonizm, to kwestia ostatnich kilkunastu miesięcy. Dlatego powiedziałem dość!”
Podobnie jak deformę sądownictwa Gowin ocenia także politykę zagraniczną. Ale także i tu nie byłby sobą, gdyby na koniec nie wkleił symetrystycznej uszczypliwości: „W poprzedniej kadencji oceniałem politykę zagraniczną rządu ambiwalentnie. Po niefortunnych czasach min. Witolda Waszczykowskiego ster dyplomacji ujęli fachowcy, czyli Jacek Czaputowicz i Konrad Szymański. Jednak w tej kadencji polityka zagraniczna jest pasmem katastrof. Mając u granic agresywną Rosję, nie wolno mieć równocześnie fatalnych stosunków z Berlinem, Brukselą, a teraz także z Waszyngtonem. Tu musi nastąpić głęboki reset po przejęciu władzy przez opozycję. Chciałbym jednak znowu podkreślić, że i na tym polu nie tęsknię do powrotu do polityki prowadzonej przed objęciem władzy przez Zjednoczoną Prawicę. Przyszły rząd powinien działać dużo bardziej podmiotowo niż w latach 2007-15”.
Konia z rzędem temu, kto to podmiotowe „wstawanie z kolan” zinterpretuje inaczej jak „padanie na pysk”. Ciekawe, że Gowin po ponad 6 latach upadku MSZ odżegnuje się w wywiadzie od polityki zagranicznej PO, mimo iż dla Polski jej skutki były bardzo korzystne, gdy tymczasem skutki pisowskie są katastrofalne!
Autorki poruszają jeszcze w wywiadzie szereg istotnych zagadnień: kryzys graniczny z Białorusią, stosunek PiS–u i Ziobry do UE, polexitu, relacje kościół – episkopat – państwo, wybory kopertowe, Lex TVN, refleksje o swoim odejściu z rządu i nielojalności innych członków jego partii, o polityce haków, Mariuszu Kamińskim, Kukizie, Banasiu, swojej przyszłości, przyspieszonych wyborach, ryzyku wyjścia z UE, możliwości sfałszowania wyborów przez PiS itp. Nie będę tych wątków komentował — zainteresowani mogą to znaleźć w Gazecie Wyborczej.
***
Refleksje po lekturze wywiadu są dość przygnębiające. Jeden z wydawałoby się najbardziej inteligentnych i naturalnych w swoich zachowaniach uczestników niedawnej koalicji rządzącej pokazuje nam w tym wywiadzie zaskakujące oblicze. Człowieka, który jest albo całkowicie odklejony od rzeczywistości, albo takiego udaje. Posługuje się pojęciami wykrzywionymi przez propagandę pisowską tak, jakby w nie naprawdę wierzył. W tym wywiadzie Gowin jawi się jako człowiek, który nie zwraca uwagi na Polaków, wyborców, a wyłącznie na własne widzimisię. Poglądy, które wygłasza obrażają inteligencję przeciętnie wykształconego czytelnika Gazety, a takich jest większość. Gorzej, że te poglądy sprawiają wrażenie zupełnego nieliczenia się z naszą (czytelników) opinią o samym polityku. Obrażają wreszcie inteligencję samego Gowina, powodując, że chcąc nie chcąc musimy sobie zadawać pytania o jego umysłowość, stąd tytułowe – naiwność, głupota, hipokryzja czy cynizm – a może coś pominąłem?
Odwołując się do symetryzmu, Gowin używa domyślnie składni argumentacyjnej „…tak, ale”, gdzie wszystko, co jest przed „ale” zostaje unieważnione późniejszą treścią. To wyjątkowo nieuczciwy zabieg retoryczny. To nawet nie erystyka, a zwykłe kłamstwo, nawet jeśli tylko sugerowane!
Od siebie dodam, że poglądy Gowina, które on sam określa jako konserwatywne, w istocie z konserwatyzmem mają niewiele wspólnego. To zwykłe wstecznictwo, połączone z obskurantyzmem, kunktatorstwem i hipokryzją premiującymi homofobię, ksenofobię i zacofanie umysłowe. Gowin, jak wielu innych twardych zwolenników patriarchalnego wstecznictwa z powodzeniem może być nazywany „dziadersem”.
Od samego początku udziału Gowina w tej koalicji docierały do opinii publicznej głosy jego dalszych i bliższych znajomych, którzy nie rozumieli co czyni. Wielu z nich publicznie i jak twierdzili także prywatnie, zwracało się wprost do niego z pytaniem, dlaczego bierze udział w takiej hucpie, w takim niszczeniu dorobku Polaków po 1989 r., w takim oszustwie politycznym i … nic. Milczał jak zaklęty.
Dopiero teraz, kiedy wywalili go z koalicji z pretensjami do niego, chodzi i użala się nad sobą i nad nielojalnością koalicjantów. Że go oszukali? Jak w starej góralskiej anegdocie o gwałcie: „A wos gaździnko psy tym nie było?” Nie dość zresztą, że go wywalili to jeszcze zieją do niego nienawiścią, co udziela się także elektoratowi, nazywanemu za przeproszeniem – suwerenem. Dzisiaj przeczytałem o nadsyłanych groźbach dla jego życia i zdrowia.
Wielu moich znajomych bliższych i dalszych, na dźwięk jego nazwiska, używa o tym panu siarczystych epitetów. Najbardziej cywilizowany i najmniej wulgarny spośród nich, to „Gówin”.
Część obserwatorów uważa, że Jarosław Gowin, kiedy sprzeciwił się wyborom kopertowym miał szanse odegrania znaczącej roli na scenie politycznej. Według nich mógł co najmniej zostać marszałkiem Sejmu, a być może nawet premierem rządu technicznego. Mogło tak być, jeżeli ówczesne 18 szabel sejmowych rzeczywiście było gotowe lojalnie popierać jego wybory. Biorąc pod uwagę jakość tych szabel i „siłę” osobowości tych ludzi takie tezy są dosyć ryzykowne.
Nie jest ryzykowne natomiast twierdzenie, że Jarosław Gowin jest politykiem przegranym. Nie dlatego, że go wyrzucono z koalicji rządzącej. Jest przegranym dlatego, że już po fakcie zachowuje się niejednoznacznie, hamletyzuje, a jego wyjaśnienia udziału w rządach pisowskich są pokrętne i z daleka pachną brakiem uczciwości wobec opinii publicznej. Politykom wydaje się, że są sprytnymi graczami a odbiorcy mało rozgarniętymi konsumentami ich światłego przekazu. Takie fałszywe przekonania leżą u podstaw porażek między innymi pana Gowina.
***
Pisząc o tym polityku sięgnąłem do jego notki biograficznej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaros%C5%82aw_Gowin Dwa zdania zwróciły moją uwagę: „W wyborach parlamentarnych w 2015 kandydował do Sejmu z ostatniej pozycji listy Prawa i Sprawiedliwości w okręgu krakowskim. Uzyskał mandat posła VIII kadencji, otrzymując 43 539 głosów.” oraz „W wyborach w 2019 z powodzeniem ubiegał się o poselską reelekcję, otrzymując 15 802 głosy”.
Jeżeli te wyniki miałyby być miarodajne dla przyszłych wyborów, o ile Gowin będzie się ubiegał o wybór do Sejmu, to przy takim zachowaniu jak dotąd nie wróżę mu wyniku powyżej 5 tysięcy głosów.
Sławek
Mnie zdumiewa nazywanie Gowina ”
Jeden z wydawałoby się najbardziej inteligentnych i naturalnych w swoich zachowaniach uczestników niedawnej koalicji rządzącej…”
Jakoś trudno mi dostrzec ową “naturalność”, a obserwuję go tak jak Autor, od lat. Bardziej zakłamanego fałszywca dawno na naszej scenie politycznej nie było. Owszem, są gorsi od niego, ale przynajmniej nie udają cnotliwych dziewic.
Któż jeszcze pamięta, że ten obrzydliwiec startował na szefa PO?!
Wtedy sobie żartowałem, dziś już nie mam nastroju. https://uploads.disquscdn.com/images/348ce3ca2406477c9d4f873f4356cfde9347e5cd411884beb3a2a8621590d74f.jpg
Uczciwie przyznaję, że określenia “naturalnego w swoich zachowaniach” polityka użyłem dość przewrotnie. Nie pomyliłem się, bo Pan znakomicie to wychwycił już wcześniej. To rzeczywiście zakłamany hipokryta i narcyz. W sumie bardzo podobny do “płemieła z Kłakoła”. Opowiadali mi koledzy z uczelni, jak w rzekomo udanej reformie akademickiej wychodziły z niego kompleksy braku habilitacji.
*
Podzielam Pański nastrój – mnie też już się nie chce żartować. Choć z drugiej strony jak tu przetrwać końcowe stadium tej katastrofy bez żartów?
>Gowin był i nadal jest odklejony od rzeczywistości lub co najmniej takiego udaje….
Odklejony od rzeczywistości???? Nie to cyniczny karierowicz-dyzma, który się przeliczył, powinęła mu się noga ale próbuje wciąż przekonywać, że tylko nam się wydawało kiedy widzieliśmy jak dawał ciała każdemu kto płacił.
No właśnie – pewnie taki jest jak Pan napisał, ale twardo udaje, że nie wie o co chodzi. Odklejenie od rzeczywistości polega m.in. na tym, że jemu się zdaje że tego “karierowicza-dyzmy” nie widać. Jest przekonany, że my widzimy idealistę, patriotę i …wielkiego polityka. Zamiast tego jaki jest każdy widzi.
@”Politykom wydaje się, że są sprytnymi graczami a odbiorcy mało rozgarniętymi konsumentami ich światłego przekazu.”
A ja obawiam się, że to Gowin ma rację.
Chwilowo jego przekaz nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością, ale miną 3-4 tygodnie, a jak nie 3-4 tygodnie to 3-4 miesiące i będzie coraz mniej pamiętane co robił i jak się zachowywał, a jedyny przekaz na temat Gowina to będzie ten, który on sam będzie stale kolportował.
A zanim odbędą się wybory, to Gowin zostanie wciągnięty na listy wyborcze PSLu czy KO – jeśli ta będzie próbowała wzmocnić prawe skrzydło (a po reakcji na wypowiedź Nitrasa o piłowaniu katolickich przywilejów widać, że “plebania obywatelska” w KO nadal ma się dobrze).
Do wyborów PiS zdąży jeszcze bezczelnie i przy złamaniu wszelkich zasad przyzwoitości tyle namieszać, że Gowin ze swoją gadką o różnicy w pierwszej i drugiej kadencji będzie traktowany poważnie.
Oczywiście Gowin, jak wielu polityków w swoich kłamstwach i konfabulacjach liczy na krótką pamięć wyborców, zwłaszcza w perspektywie kilku tygodni lub miesięcy. W grze parlamentarnej i wyborczej Gowin znajdzie sie na listach którejś z formacji przez Pana wspomnianych. On i ludzie wobec niego lojalni, mimo porażki, nadal stanowią rodzaj politycznych aktywów. Przynajmniej do czasu. Właśnie dlatego na koniec tesktu przywołałem liczbę wyborców, którzy na niego głosowali. Z kadencji na kadencję widać, że nie wszyscy ludzie dają się nabrać na socjotechnikę odwołującą się do “politycznej amnezji” elektoratu.
Gowin to polityk. Opinia społeczna, słaba i niepewna miara akurat w tym przypadku wykazuje się precyzją. W badaniach opinii dotyczącej prestiżu różnych zawodów polityk plasuje się na samym dole drabiny społecznego poważania. Pamiętam, ze w jednym z badań wyprzedzał tylko niewykfalifikowanego robotnika w gospodarstwie rolnym.
Gowin to także były pracownik naukowy po dobrym uniwersytecie krakowskim. I tu zaczynają się schody. Czy da się wypreparować jego pozycję wynikającą z ukończenia studiów i doktoratu z tym co robił w roli polityka ? Moim zdaniem nie da się a skoro tak to pełna klęska, wynika z tego, ze władza to taki narkotyk, który każdego deprawuje, jednego bardziej drugiego mniej.
Szkoda czasu na Gowina. Proponuję przeanalizować Jarosława Kaczyńskiego, to samo we wskaźnikach formalnych a jaka wielka różnica w zajmowanej pozycji.
Zgadzam się, że na samego Gowina szkoda czasu. Mnie chodziło raczej o prezentację jak pokrętna i nieprzyzwoita jest “logika” udziału takich ludzi w czymś co oficjalnie kontestują. Taki człowiek bierze udział we władzy dla własnych, egoistycznych celów i korzyści, firmując rozwiązania i działania, które są sprzeczne z jego deklaracjami wartości i poglądów. Kiedy rozstaje się z taką formacją, wówczas tłumaczy swój udział tak niewiarygodnie i głupkowato, że robi z siebie idiotę. Mógłby ucziciwe powiedzieć, że chciał działać, mieć władzę w celu realizacji własnych pomysłów, chciał rządzić, być na świeczniku, gotów był iść na daleko idące kompromisy dla własnych celów. Zamiast tego udaje idealistę, patriotę i dobroczyńcę społecznego. Właśnie ten fakt hipokryzji i oszukiwania wyborców jest najbardziej nieprzyzwoity i destrukcyjny dla życia publicznego.
*
“Proponuję przeanalizować Jarosława Kaczyńskiego, to samo we wskaźnikach formalnych a jaka wielka różnica w zajmowanej pozycji.” To propozycja godna podjęcia i bardzo ciekawa, ale nie czuję się na siłach. Nie o to chodzi, że nie byłbym intelektualnie w stanie przeprowadzić podobnej analizy. Materiały są dostępnie publicznie od wielu lat, podobnie jak narzędzia samej analizy. Problem leży gdzie indziej. Jeżeli ktoś dla własnych, osobistych celów jest w stanie dokonywać tak głębokiej destrukcji i dekompozycji dorobku tysięcy ludzi władzy i ekspertów oraz kilku pokoleń Polaków przed i po 1989 r., wprowadzając świadomie i celowo chaos, a na dodatek zacierając przy tym ręce z uciechy, to moje emocje są zbyt silne. Te emocje prawdopodobnie zniekształciłyby i wykoślawiłyby tego rodzaju analizę czyniąc ją mało użyteczną dla kogokolwiek. Dla mnie samego pisanie tekstu, którego idea sprowadzałaby sie do prezentacji nienawiści nie ma sensu. W stosunku do tej osoby, oraz szeregu akolitów, bronię się przed nienawiścią i pogardą. Zamiast tego wolę działania mniej szkodliwe dla zdrowia. Być może ktoś inny ma więcej dystansu i umiejętności trzymania nerwów na wodzy, aby takiej analizy się podjąć.
Gowin jaki jest każdy widzi i artykuł to pokazuje. Ale taki jaki jest byłby lepszym marszałkiem od p. Witek, lepszym premierem niż Morawiecki, bo nie rządziłby nim i Polską Kaczyński. I może te osiemnaście szabli by przy nim zostało gdyby większość opozycji zapewniła mu przejście na nasza stronę.
Porażka też może mieć wielu ojców.
Mogłoby tak być, ale nic z tego nie wyszło. Niezależnie od rozkładu odpowiedzialności – czy winien Gowin czy konkretni lub wszyscy przywódcy ugrupowań opozycyjnych. Nie wiemy czy w ogóle ktoś poważnie o tym rozmawiał, bo ani Gowin nie potwierdza, ani szefowie partii opozycyjnych nie potwierdzaja faktu rozmów na ten temat. Jeżeli informacja o braku rozmów jest prawdziwa, to nawet nie sama porażka, a fakt że nie podjęto takiej poważnej próby dogadania się, wskazuje na odpowiedzialność wszystkich szefów ugrupowań parlamentarnych.
Wie Pan, po to aby rozmawiać trzeba mieć choć minimum zaufania do rozmówcy. Gowin zrobił wiele, by się tego atutu pozbawić. Chyba, że tak jak pisze red. Skalski “najważniejsze, że nie Kaczyński by nim rządził”. Ale to też pułapka. Nigdzie nie jest powiedziane, że to co robi nam Kaczyński jest biegunem zła i że nie może być gorzej.
Całkowite odcięcie się od dzisiejszego przeciwnika – też źle.
Co jest dobre?
Panie Jerzy, musimy chyba nabrać odrobinę dystansu do rzeczywistości, aby nie popaść w paranoję. Kategoria zaufania jest dobrem wyższym, ale niezwykle rzadkim, zwłaszcza w tak skonfliktowanym środowisku jak polityczne. Tam nikt nikomu nie wierzy. Politycy sądzą, że wystarczy wymagać, egzekwować, kontrolować i sprawdzać. Dlatego najczęściej sami padają ofiarami braku reguł gry.
Nie jest ważne czy JK jest czy nie jest biegunem zła. Wystarczy, że niszczy wszystko co miało jakiś sens, za czym stała pozytywna ludzka reflekcja, praca parlamentarna i prawna, procedury i organizacja.
Odpowiedź na pytanie co jet dobre jest oczywista w sprawach prostych i skomplikowana w wielu kwestiach, gdzie interesy ludzi się krzyżują czy są ze soba w kolizji.
*
Od 2001 roku,, szczególnie po wyborach 2015 r. obserwujemy, że ludzie typu JK wraz ze współpracownikami, Ziobro + jego ludzie, częściowo do niedawna także Gowin, celowo zakłamują rzeczywistośc abyśmy nabierali podejrzeń i wątpili. Na tym polega populizm, aby kategorie dobra i zła zrelatywizować czy zakłamać. Kiedy już wszyscy ze wszystkimi sie skonfliktują, populiści osiągną ideał: kompletnie zatomizowane społeczeństwo, którym relatywnie łatwo się rządzi. Zwłaszcza teraz nie powinniśmy się dawać dzielić populistom.
Gowin, od kiedy pamiętam, pozował na polityka-myśliciela. Nie ma w tym nic złego – każdy w pewnym okresie swojego życia pracuje nad swoim wizerunkiem. Pomysł Gowina na Gowina przyjął się w krakowskich środowiskach i taki wizerunek ruszył na podbój polityczny całego kraju. A że polityk-myśliciel to tylko poza, pokazała właśnie tzw. reforma nauki. W tej całej reformie chodziło właściwie tylko o to, żeby zneutralizować środowiska naukowe i zapobiec ich przekształceniu się w środowiska jawnie wrogie prawicy jednoczonej przez Kaczyńskiego. Gowin wykonał to zadanie całkiem sprawnie co, jak przypuszczam, przekonało go o wielkiej roli jaką ma do spełnienia w polskiej polityce. Jednak kowbojom do napadu na pociąg nie jest już potrzebny romantycznie zamyślony pozorant. Ale nie skreślałbym jeszcze odstrzelonego Gowina. Polska to dziwny kraj.
To ciekawy aspekt tej sprawy. Gowin jako rektor uczelni i szef Znaku był uważany za katolickiego intelektualistę. Stąd pewnie w sposób naturalny “…pozował na polityka-myśliciela”.
O reformie nauki mam bardzo podobne zdanie, z jednym uzupełnieniem. Gowin celowo wprowadził istotne ograniczenia demokracji akademickiej, ponieważ sądził, że menedżerski styl kierowania uczelniami poprawi innowacyjność gospodarki przez wdrażanie osiągnięć nauki. Ta szczytna koncepcja została wyjątkowo partacko wykonana, ponieważ sam zainteresowany nie ma żadnych kwalifikacji menedżerskich. Stąd ograniczenie demokracji nieczego nie poprawiło w relacjach nauka-gospodarka. Oczywiście cel główny, który Pan pięknie ujął, miał charakter polityczny.
*
Gowina odstrzelonego nie skreślam. To, że jest przegrany nie oznacza, że się nie podniesie.
Polska to dziwny kraj….Naszym nieszczęściem jest bowiem, przekazywana genetycznie, uwarunkowana kulturowo, niereformowana przez kolejne pokolenia, POLSKA GŁUPOTA NARODOWA. Biologiczna, wrodzona głupota.
Generalnie muszę powiedzieć, że podzielam Pańskie zdanie nt. Gowina. Chociaż muszę zauważyć jedną rzecz ważną dla tej postaci. Mianowicie za czasów rządów PO/PSL był tą najbardziej konserwatywną częścią rządu. To on cały czas coś pieprzył o aborcji i próbował tylnymi drzwiami wprowadzać szkodliwe ustawodawstwo. Zresztą, jak Pan pisze sam Gowin przyznaje, że jest po stronie tzw. “tradycji”. Moim zdaniem jest to szkodliwa osoba dla naszego kraju, ciężko będzie utworzyć z nim jakąś postępową koalicję. Bo ja nie wyobrażam sobie szefa Porozumienia broniącego małżeństw jednopłciowych, wyprowadzenia religii ze szkół czy praw osób trans. Problem w tym, że jak dobrze znam PO to na pewno coś się dla niego znajdzie w nowym rządzie i w ten sposób znowu wrócimy do punktu wyjścia. Nic się nie zmieni, a w Polsce dalej będzie dyskusja o aborcji, pierwszej komunii, krzyżach w szkole itp. Świat w tym czasie poleci na Marsa, zbuduje reaktor termojądrowy albo odkryje życie na księżycach Jowisza. Jedyną szansą jest dojście do władzy partii takiej jak Ruch Palikota, Wiosna czy Nowoczesna. Ewentualnie pójście PO po rozum do głowy i odniesienie się krytycznie do bardziej konserwatywnych ruchów i organizacji takich jak Kościół.
Politycy są mniej lub bardziej dokładnymi reprezentatami swoich wyborców. Na razie nie oczekiwałbym “progresywnej rewolucji”, ponieważ większość wyborców nie jest nią zainteresowana. Miejmy choc nadzieję, że znajdzie się większość zdolna odsunąć PiS od władzy. Postulaty o których Pan napisał muszą zaczekać na nowych, młodych wyborców. Wtedy wejdą w życie. NIe będziemy na to czeekali dłużej niż kilka lat, jeżeli wcześniej PiS nie zlikwiduje w ogóle systemu demokratycznego w Polsce. Jeżeli młodzi ludzie, koncentrujący się na swoich słusznych oczekiwaniach nie docenią konieczności wsparcia dla procesu odsunięcia PiS, to mogą sie nie doczekać realizacji swoich potrzeb.
Problem, niestety jest. Nie ma reprezentacji politycznej tej “nowej Polski”. Wiosna padła ofiarą ambicji osobistych swojego przewodniczacego, Nowoczesna rozpuściła się w politycznym pragmatyzmie (czytaj: oportunizmie) KO. Ruchy kobiece i progresywne trzymają się ulic i klubów. No nie ma na kogo głosować! Gdzie szukać drugiego Palikota?
Zgadzam się – tak właśnie to wygląda. Każdy, nowo zakładany ruch czy partia padają ofiarą ambicji działaczy. Wiosna to nie tylko ofiara Biedronia i Śmiszka, ale wielu działaczy niższych szczebli. Nowoczesna to samo. W Ruchu Hołowni też co chwile kogoś usuwają. KOD upadł przez Kijowskiego i jego akolitów, Strajk Kobiet załatwiły panie Lempart i Suchanow, etc. Przecież Ruch Palikorta też padł ofiarą takich ambicji samego Palikota i niektórych liderów.
*
To choroba ambicji dość szeroka i zaraźliwa. NIe wiem jak jej skutecznie przeciwdziałać. Teoretycznie demokracja wewnątrzorganizacyjna jest antidotum, ale młode organizacje łatwo dają się omamić nawiedzonym szefom, bo nie mają ani doświadczeń ani samoistnych kompetencji demokratycznych. Pierwszym skojarzeniem jest utworzenie organizacji młodych, gdzie organizacji wewnątrzpartyjnej pilnowaliby starzy, zaprawieni w bojach wyjadacze, ale to też pewnie łatwobyłoby wykrzywić.
*
Innym problemem jest fakt, że programy progresywne bywają piękne, wzniosłe i humanistyczne, ale w praktyce naruszają tyle interesów i tabu społecznych, że od razu mobilizują głównie swoich wrogów.
*
To w ogóle zagadnienie warte głębszego namysłu. Ciekawe i niezykle ambitne.
Alr drugiego Palikota nie potrzeba dopuki nie istnieje elektorat ktory by go poparl. A przeciez nie istnieje, katolicko obskurancka czesc suwerena jest ilosciowo wieksza od czesci liberalnej obyczajowo i otwartej na zmiany i przez jakis czas tak jeszcze bedzie ( chodz polski KRK ostro pracuje razem z PiSem nad jej zmniejszeniem ). Ta konserwatywna czesc znajduje sie zarowno w elektoracie PiS jak i w PO, lewe skrzydlo jest zdecydowanie slabsze poki co. Zreszta sprawy obyczajowe to kwiatek do kozucha, najpierw tzeba wychowac i wyksztalcic spoleczenstwo obywatelskie, bo jego przede wszystkim brakuje w polskiej kulawej demokracji.
Za chwilę do urn pójdzie pokolenie dzisiejszych nastolatków, a to już zupełnie inna bajka. Z wyborcami prawicy już nic się nie da zrobić. Trzeba poczekać. Wraz z nimi odejdzie dzisiejsza Polska.
Mam uznanie dla Autora za trud przedarcia się przez myśli Gowina i pozwolenie mi na komfort nie zagłębiania się w oryginalny tekst. Z tego powodu nie wiem czy padło pytanie o przynależność inkryminowanego do Opus Dei. Kiedyś u red. Morozowskiego wyparł się tego w żywe oczy (chyba jednak doktryna OD numerariuszom pozwala na kłamanie w tej sprawie), a człowiek, który miał być (bardzo celna fraza z tytułu w GW) ewidentnie realizuje tę doktrynę.
Art. 13 Konstytucji pozwoliłby na usuwanie członków OD ze stanowisk rządowych, oczywiście od początku jest martwy, Kościół by nie pozwolił na jego stosowanie.
Niby poza tematem, przypadkiem, dziś red. Piotr Maślak usłyszał od sędziego TK w stanie spoczynku Wojciecha Hermelińskiego prawniczą ocenę prób wprowadzenia bezpodstawnego stanu nadzwyczajnego. Od kilku lat sędzia Hermliński wypowiada się w ten racjonalny sposób. ale co ten pan robił w komitecie wyborczym Lecha Kaczyńskiego. Czy to, co dla wielu było do przewidzenia, dla jego prawniczego rozumu było nierozpoznawalne?
Dla jasności, nie porównuję formatu intelektualnego obu postaci, zastanawiają jedynie powody dla przyłożenia ręki do opisywanej hucpy.
Dziękuję za słowa uznania. Ma Pan rację, że przedarcie się przez myśli tego pana to “trud”. W tym przypadku moja ciekawość okazała sie silniejsza od niechęci.
*
Pytania o przynależność Gowina do Opus Dei dziennikarki nie postawiły.
*
Uczestnictwo Hermelińskiego w komitecie wyborczym Lecha Kaczyńskiego go nie dyskwalifikuje, bo mimo wszystko Lechowi nie da sie przypisać odpowiedzialności za to, co jego brat robi po 2010 roku.
Czy to co stało się po 2015 r. było do przewidzenia w roku 2005 ? Nie tylko Hermeliński, ale większość polityków, w tym Donald Tusk, nie przewidziała rozwoju wypadków po roku 2015, począwszy od porażki wyborczej B. Komorowskiego.
Szkoda, że temat OD się nie pojawił. Wydaje się wypierany z dyskursu znosząc pytanie o istotę prawdziwej siły politycznej Kościoła R-K – odsetka niedemokratycznych wyborców. Że ta zagraniczna korporacja nie ma, nawet w konkordacie, prawa do partyjnej agitacji nikogo(?) nie trzeba przekonywać. Tylko żal że nie nazywamy tego po imieniu.
Swego czasu zauważał problem OD profesor Stanisław Obirek.
Szkoda, że temat OD się nie pojawił. Wydaje się wypierany z dyskursu znosząc pytanie o istotę prawdziwej siły politycznej Kościoła R-K – odsetka niedemokratycznych wyborców. Że ta zagraniczna korporacja nie ma, nawet w konkordacie, prawa do partyjnej agitacji nikogo(?) nie trzeba przekonywać. Tylko żal że nie nazywamy tego po imieniu.
Swego czasu zauważał problem OD profesor Stanisław Obirek.
@Sławek: Naiwność, głupota, hipokryzja czy cynizm – a może coś pominąłem? Tak, brak tu słowa, „narcyz”, które Pan użył komentując Jerzego Łukaszewskiego pod jego pierwszym wpisem. Panie Sławku, dzięki za świetny i solidny tekst na temat tego polityka. To szkodnik bez twarzy, którego należy powstrzymywać od uczestniczenia w polskiej polityce.
.
Pan Gowin próbuje grać rolę Kordiana polskiej polityki. Ale wychodzi z niego słaby polityk zdominowany przez swój narcyzm. Wydaje mu się, że jego wielka wiedza, charyzma i inne wielkie przymioty w jego mniemaniu wystarczają, aby świat leżał u jego stóp. Stąd obrażony opuścił PO po przegranej batalii na szefa tej partii i związał się z niezwykle przewidywalnym innym szkodnikiem polskiej polityki – Jarosławem Kaczyńskim. Skąd właśnie wyleciał!
.
I dobrze! Z kolei jego odejście z PO trzeba uznać za najlepszy możliwy scenariusz dla tego ugrupowania. Do niczego dobrego by je doprowadził. Brak umiejętności podstawowej w polityce, tworzenia politycznego zaplecza, koalicji, która by za nim stała. Samym narcyzmem nie da się wygrywać w polityce. Stąd krecia robota takich podgwiazdek jak pan Bielan. Oczywiście na krótką metę Gowin podciął skrzydła opozycji, zabierając te swoje szabelki do koalicji z Kaczyńskim. Ale nadchodzi czas rozliczeń i teraz wyborcy mają jasność o intencjach i wartości starych wyjadaczy na polskiej scenie politycznej.
.
Zgadzam się z Panem Szczypińskim, że warto przeanalizować postać J. Kaczyńskiego. Myślę, że najlepiej to zrobi psycholog specjalizujący się w analizowaniu osobowości polityków. W tym wypadku obydwu tych polityków, Gowina i Kaczyńskiego łączą problemy natury psychicznej, które determinują ich postawy i działania w polskiej polityce. .
.
Pod wpisem Red. Skalskiego
Z satysfakcją znalazlem kilka lat temu fakt wyrzucenia inkryminowanego ze stopki miesięcznika Znak. Zastanawiajaca, w obecnym kontekście, jest w ogóle jego obecność na czele miesięcznika, w którym publikował m.in. prof. Józef Tischner, choć niejaki Oko jest z kolei doktorantem tego ostatniego, ot paradoksy.
Panie Andrzeju – dziękuję za ciepłe słowa i serdecznie pozdrawiam.