12.09.2021
Victor Orban, który od lat kreuje się na obrońcę chrześcijańskich wartości, zapewne bez entuzjazmu wysłuchał papieża Franciszka w Budapeszcie. Choć to była tylko kilkugodzinna wizyta głowy kościoła katolickiego na w większości katolickich Węgrzech, to na pewno Orban nie zaliczy jej do swoich sukcesów politycznych. Franciszek ostrzegał przed głoszeniem fałszywego mesjanizmu o ludzkich, a nie boskich korzeniach.
12 września Franciszek w jednym z najbardziej homofobicznym i wrogich uchodźcom kraju nie szczędził słów krytyki pod adresem właśnie tego typu postaw. Papież powiedział m.in. takie oto słowa w obecności Orbana:
My również wolelibyśmy mieć potężnego mesjasza, a nie ukrzyżowanego sługę. Jakże odległym jest Bóg, który króluje na krzyżu od fałszywego boga, który chcielibyśmy, by rządził siłą, by uciszyć naszych nieprzyjaciół. Jakże odmiennym jest Chrystus, który objawia się jedynie ze swoją miłością, od wszystkich potężnych i zwyciężających mesjaszy adorowanych przez świat.
W pierwszej wersji projektu przebiegu swojej krótkiej podróży na Węgry Franciszek pominął spotkanie z Orbanem. Dzięki naciskom polityków i biskupów do tego spotkania doszło. Być może, dzisiaj Orban właśnie żałuje, że o to spotkanie zabiegał. Trudno bowiem o równie odmiennych ludzi, jak dzisiejszy premier Węgier i obecna głowa kościoła katolickiego.
Warto dodać, że spotkanie z premierem i prezydentem trwało pół godziny. W ogóle Franciszek sprawiał wrażenie, jakby spełniał przykry obowiązek spotkania zarówno z politykami, jak i z hierarchami węgierskimi, którzy wcale się nie dystansują od homofobicznej polityki swoich politycznych przywódców. Tak naprawdę poczuje się w domu dopiero na Słowacji, gdzie zatrzyma się dwa i pół dnia.
13 września Franciszek przylatuje na Słowację. Jednym z warunków pobytu na Słowacji było spotkanie z dyskryminowanymi w tym kraju Romami. Zapewne to, co usłyszą na temat swego stosunku do tej mniejszości katolicy słowaccy, nie sprawi im przyjemności.
Myślę, że po tym spotkaniu nasi politycy zaprzestaną podobnych zabiegów. Trudno bowiem o większy kontrast między tym, co się dzisiaj dzieje w nominalnie katolickiej Polski i w Watykanie. Być może już niedługo te różnice wybrzmią w pełni, gdy polscy biskupi zameldują się na dywaniku u papieża Franciszka.
Papież powinien powiedzieć o fałszywym mesjaszu na Nowogrodzkiej, kiedy przyjedzie do naszego kraju ponownie. Choć chyba nie spodobało mu się w kraju JP2. Nie widać, by zamierzał odwiedzić Polskę ponownie, raczej dobrze wie co dzieje się na przedmurzu chrześcijaństwa. Swoją drogą, Kościół jako instytucja centralnie sterowana z siedzibą w małym państwie z absolutną monarchią w środku Rzymu nie przetrwa chyba już długo. W Holandii, Niemczech czy Szwajcarii idzie zupełnie inną drogą niż ten w Polsce i Węgrzech. Najpewniej sprawdzą się słowa byłego papieża, że będą tylko kościoły lokalne, ale nie duża globalna korporacja.