JS: Onomatopeje5 min czytania

Zdanie odrębne

12.01.2022

Gdyby o etymologię tego słowa zapytać perukarza z Radomia, zapewne wywiódłby je z języka niemieckiego, jak wszystko, o czym się wypowiada. Ale niesłusznie, ponieważ rechot to onomatopeja, czyli wyraz dźwiękonaśladowczy, co znaczy, że wywodzi się z czyjegoś głosu. W tym wypadku z głosu żab, które – dla dorosłych rechocą, dla dzieci – kumkają, a wydawane przez nie odgłosy są wyrazem radości życia. Poseł, węszący wszędzie niemczyznę, pewnie miałby szansę, gdyby się uczepił przedrostka re–, ale ten – jak wiadomo – jest międzynarodowy, tzn. można go znaleźć w różnych językach. Tak więc rechot to żabi głos, którego nie da się sprowadzić do dźwięków che, che[1], nawet gdyby się je poprzedziło jakąś sylabą. Żabi rechot to godowy język tych płazów, który nam towarzyszy latem, wywołując rozmaite skojarzenia w zależności od tonu. Na ogół jednak nie przywiązujemy wagi do rechotu, traktując go za na równi z innymi głosami przyrody.

*

Jednak ze względu na swoją specyfikę rechot to także określenie ludzkiego śmiechu, najczęściej pustego[2], głupiego, niekiedy nazywanego ‘sardonicznym’, czyli złośliwym. Ten rodzaj śmiechu albo uśmiechu towarzyszył prezesowi NBP, kiedy w listopadzie ogłaszał, że stan polskich finansów, w tym pieniądza jest najlepszy od czasu … rozbiorów! Prezes wprawdzie nie rechotał, ale gdyby mógł… A może nie chciał; wystarczy, że dał rodakom do zrozumienia, a oni, czyli elementy składowe zbioru pod nazwą suweren, w lot chwytali, o co chodzi wysokiemu urzędnikowi państwowemu, który zapowiada, że oto zagraniczni pożyczkobiorcy ustawiają się w kolejce, by zaciągać długi u polskiego pożyczkodawcy! Po dwu może trzech miesiącach okazało się, że polski złoty leci na łeb, na szyję, inflację mamy najwyższą w krajach Unii, a w polskich sklepach szaleje drożyzna. Po tym, co przypominało rechot zapadła cisza, którą próbują zagłuszać media zwane ‘narodowymi’.

*

Oto minister edukacji i nauki ogłasza wszem wobec (i każdemu z osobna), że krakowska kurator oświaty jest najlepsza od przełomu ustrojowego – i to w skali kraju! Zrobił to z właściwą sobie swadą proboszcza z prowincji, który wie, co mówi i do kogo. Uśmiech, jaki mu towarzyszył, nie był może sardoniczny, ale demonstrował politowanie dla tych wszystkich, którzy ośmielają się wątpić w diagnozę osoby odpowiedzialnej za “oświaty kaganiec”[3]. Pani wyniesiona w ten sposób na polityczne, bo nie inne, wyżyny, szybko oświadczyła (z uśmiechem), że szczepienie przeciw covid 19 to dopiero eksperyment, a nauczycielom należy pozostawić wolność wyboru w tej sprawie.

Wystąpienie krakowskiej kurator można porównać do tego, w co aktualnie bawią się tzw. grupy rekonstrukcyjne. Poprzebierane w stroje z różnych epok – toczą ze sobą bitwy i potyczki, strzelają z kapiszonów, tudzież przypuszczają szarże, po których człowiek co najwyżej zwichnie rękę, a koń nogę. Pani, która nie toleruje dziadów, nie zauważyła, że wojna, jaką wypowiedział człowiekowi wirus, toczy się naprawdę, a w samej tylko Polsce pochłonęła sto tysięcy ofiar (wedle statystyk oficjalnych)! Zganiona przez ‘swoich’ i ‘obcych’, przeprasza już bez uśmiechu. Wszak w koło słychać płacz wdów i sierot, mężów i żon, dzieci i starców…

*

Inna pani minister, ta od “pracy i polityki…”, rzadziej się uśmiechając, obwieszcza, że rząd, w który reprezentuje, troszczy się, jak żaden inny wcześniej, o emerytów i osoby starsze. Wylicza programy, formy, rodzaje wsparcia tych grup obywateli, którzy zapracowali sobie na godne życie… A wszystko dzień, czy dwa po tym, kiedy osiemdziesięcioletnia nauczycielka, po 40 latach pracy dostała emeryturę obciętą o 84 złote… Do ZUS-u nie sposób się dodzwonić, ponieważ 7 stycznia firma ogłosiła dzień wolnym od pracy. W inne dni jest podobnie, a jak się komuś uda, to i tak nic się nie dowie, bo pracownicy nie wiedzą, co mają ludziom mówić.

Jedyną grupą zawodową, która zachowuje resztki rozumu w kosmicznym chaosie[4], jaki zgotowało nam państwo, ogłaszając “polski ład”, są księgowi. Nikt się z tego się nie śmieje; większość komentatorów stara się to opisać, jak umie. Niemcy, jako najbliższy sąsiad, znowu będą pierwsi; to oni wymyślili kiedyś “polnische Wirtschaft”.

*

Oprócz śmiechu, określanego jako rechot, mamy też w języku ojczystym chichot, stąd chichotać, czy śmiać się[5]. Ale inaczej, dyskretnie, po pensjonarsku; tak dawniej śmiały się dziewczęta, które uczęszczały na pensje[6], gdzie im oświecano umysły i uczono dobrych manier.

Tak się dziwnie składa, że ten rodzaj śmiechu towarzyszy procesowi dziejowemu, stąd wyrażenie: chichot historii. Niektórzy, co mentalnie odważyli się wyrwać z objęć albo okowów, suwerena, życzą sobie – z Nowym Rokiem – aby obydwa te śmiechy – rechotchichot jak najszybciej towarzyszyły rządom “dobrej zmiany”, kiedy ta zacznie schodzić ze sceny.

J S

Przypisy

  1. W tej sprawie ciekawą propozycję można znaleźć w twicie Donalda Tuska, który radzi premierowi Morawieckiemu, by się nie bawił w “heheszki”, tylko wziął do roboty, tzn. do walki z inflacją. He…, he…, to też sylaby oznaczające śmiech, choć pisze się je przez “h”, a nie “ch”. Ale, kto by tam dzisiaj zwracał uwagę na ortografię…
  2. “Słucham, z początku porwał mnie śmiech pusty, a potem litość i trwoga” – to cytat!
  3. Też cytat!
  4. To chyba oksymoron?
  5. Ludowe – śmichy, chichy.
  6. Nie kojarzyć tego z pieniądzem!