27.09.2022
Z prof. ALEXANDREM J. MOTYLEM, znanym amerykańskim politologiem
rozmawia Waldemar Piasecki

– Panie Profesorze, co to jest ‘wojenny bilet’ (Военный билет)?
– W sensie dosłownym jest to dokument żołnierski identyfikujący posiadacza i wskazujący aktualny przydział do jednostki wojskowej, do której ma trafić. W sensie bardziej symbolicznym czy nawet metafizycznym jest to desygnat wierności ojczyźnie i gotowości oddania życia w jej obronie. Legendę ‘wojennego biletu’ zbudowała II wojna światowa, zwana w państwie sowieckim – ojczyźnianą. Podtrzymywały ją kolejne kremlowskie reżimy. Doczekała się miejsca w literaturze i pieśni. Jest głęboko osadzona w umysłach rosyjskich.

– No to posłuchajmy jak o ‘wojennym bilecie’ śpiewa bard Igor Żdamirow, który to utwór przewala się przez rosyjskie media.
Co Pan myśli po wysluchaniu?
Żdamirow jest znany ze swoich „patriotycznych” pieśni wojskowych. Ta konkretna piosenka wydaje się mieć co najmniej 8 lat. O czym jest? Ojciec, weteran wojenny, który nosi w swym ciele odłamek pocisku, dziękuje swemu synowi. Za co? Za to, że ten nie prosi, aby wyreklamował go od otrzymania ‘wojennego biletu’. Domaga się natomiast tego żona wojskowego i matka chłopaka. Syn rozumie, że ojczyźnie trzeba służyć do końca. Ballada promuje heroizm, męskość i poświęcenie dla dobra Rosji – czyli dokładnie te cechy, które reżim Putina ma nadzieję zaszczepić w swoich siłach zbrojnych.
I co, działa? W krótkim czasie od ogłoszenia mobilizacji na wojnę z Ukrainą, z Rosji zwiało już ćwierć miliona mężczyzn w wieku poborowym…
Na dziś jest już nawet około 265 tysięcy. W Rosji tą całą ‘mobilizację’ nazywa się już… mogilizacją. Posyła ludzi nie do ratowania ojczyzny, a do mogił. Strategia nie zadziała, ponieważ wojna Putina z Ukrainą jest zbrodnicza i bezsensowna i nie ma nic wspólnego z obroną „Rodiny”.
Czyli ruscy poborowi zdają sobie sprawę, że dla wielu z nich mobilizacja oznacza jazdę z ‘wojennym biletem’ w jedną stronę, po śmierć?
Rosjanie, nawet jeżeli skrajnie zindoktrynowani putinowską propagandą, w ogromnej większości nie są idiotami i rozumieją, jaki jest ich osobisty sens powołania. Do tej pory, po 56 tysiącach zabitych w bitwach i dwukrotnie większej liczbie rannych, po niedawnych demonstracjach, aresztowaniach i probach ucieczki za granicę, jasne jest, że wielu, jeśli nie większość rosyjskich poborowych, wie, że są wysyłani na śmierć. Stąd uchwalenie przez Dumę ustaw podwyższających kary za dezercję, niesubordynację itp. Stąd odmowa Kadyrowa wprowadzenia mobilizacji w Czeczenii. Stąd protesty w Jakucji i Dagestanie, bo obywatele Federacji Rosyjskiej, którzy nie są Rosjanami wiedzą, że ponieśli największy ciężar ofiar i będą to robić nadal. Dopóki widmo odjazdu do mogiły nie było namacalnie oczywiste dla samych Rosjan z wielkich miast, traktowali ‘operację’ Putina, jak rodzaj gry wirtualnej. Teraz sami mają w niej wystąpić. To już realna rzeczywistość, która puka do ich drzwi.
Najwyraźniej nie chcą tych drzwi otwierać. Starają się wymigać od mogilizacji ucieczkami, samookaleczeniami, urywaniem się czy wręczy wyborem więzienia za odmowę służby. Czy ta odmowa może przybrać w Rosji tak masowy charakter jak w Ameryce w czasie wojny wietnamskiej?
Absolutnie tak! Unikanie poboru może stać się jeszcze większe w Rosji, ponieważ Rosja straciła już 56 tysięcy żołnierzy w ciągu pół roku, podczas gdy USA straciły kilka tysięcy więcej w ciągu… dziesięciu lat.
Czy wyobraża Pan sobie publiczne niszczenie ‘wojennych bilietow’ z wpisem o mobilizacji na wojnę z Ukrainą?
Protestujący już dokonują doświadczają aresztowań, pokazując tym samym, że nie boją się policji i reżimu. Mimo że podczas tych aresztowań wydawane im są wezwania („powiastki”) do stawiania się przed komisjami poborowymi z „wojennym biletem” w garści. Publiczne palenie biletów to kolejny symboliczny krok, który z pewnością będzie coraz częściej praktykowany w całym kraju. Ten, kto publicznie dokona tego pierwszy na pewno stanie się bohaterem.

Putin ogłosił powołanie do wojska trzystu tysięcy rezerwistów na tę wojnę w czasie obrad Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Przypadek?
Putin jest zdesperowany ponoszonymi stratami militarnymi, osobowymi i politycznymi. Najłatwiejsze, co mu przyszło do łba, to ogłoszenie mobilizacji, aby zrekompensować straty ludzkie. Stara się zastąpić zabitych, rannych i dezerterów, mimo że wszyscy wiedzą, że mobilizacja doprowadzi do niepokojów społecznych i niewiele zmieni, aby dostarczyć frontowi coś więcej niż tylko mięso armatnie. Rosjanie tego nie poprą.
Już protestują przeciwko tej mobilizacji wychodząc na ulice, czy nawet podpalając lokale komisji poborowych. Inni starają się uciec z Rosji dokądkolwiek, nawet do Mongolii. Czy ten protest może osiągnąć skalę masową?
Zaangażowało już w te protesty wiele tysięcy. Liczby tylko wzrosną, gdy Rosjanie dowiedzą się, że synowie elity, tacy jak Pieskow, wymigują się od poboru i że tajna część ogłoszonej przez Putina mobilizacji przewidywała milion poborowych.
Czy inne kraje powinny przyjmować uciekinierów rosyjskich?
Tylko tych Rosjan, którzy potrafią udowodnić, że przeciwstawiali się z politycznymi prześladowaniom w Rosji. Pomijając ten ważny aspekt moralny chcę zauważyć, że wszelkie akcje uchodźcze od zawsze były wygodną okolicznością do implantacji agentury szpiegowskiej i politycznej oraz agentury wpływu.
Putin już prowadzi na terenie okupowanych aktualnie obwodów ukraińskich ‘referenda’ na temat przyłączenia tych ziem do Rosji. Jawnie kpi sobie z prawa międzynarodowego i opinii świata. Jaki ma cel?
Putin nigdy nie miał nic poza pogardą dla prawa międzynarodowego. Realizuje starą doktrynę mówiącą, że „Rosja nie ma granic” (Россия границ не имеет). Pamiętam z dzieciństwa, śpiewaną przez mamę polską piosenkę ze słowami „Cygan nie sieje, Cygan nie orze. Gdzie Cygan spojrzy, tam jego zboże”. To jest o Putinie. Wydaje mu się, że gdzie spojrzy, tam Rosja.
W rzeczywistości ‘referenda’ są zarówno oznaką desperacji, bo Ukraińcy posuwają się do przodu, a Rosjanie nie wiedzą, jak ich powstrzymać, jak i sposobem na zaanektowanie tych terytoriów przez Rosję i tym samym stwierdzenie, że próby odbicia ich przez Ukrainę będą w rzeczywistości atakiem na samą Rosję. W konsekwencji odpowiedzią będzie odwet.
Jak świat powinien zareagować na takie ‘referenda’ i próbę aneksji terenów ukraińskich w ich wyniku?
Po pierwsze, odrzucić je jako nielegalne. Po drugie, nałożyć więcej sankcji na Rosję. Po trzecie, zwiększyć dostawy czołgów, HIMARS-ów i rakiet dalekiego zasięgu oraz samolotów na Ukrainę.
Putin zapowiedział też możliwość użycia broni nuklearnej. Uprzedził, że to nie jest bluff. Czy wierzy Pan, że faktycznie Putin może to zrobić? W jakiej sytuacji? Co może być celem takiego uderzania?
Putin nie jest geniuszem, ale nie jest aż tak głupi. Zachód powiedział mu w sposób niebudzący wątpliwości, że gdyby użył broni nuklearnej, doszłoby do masowego odwetu za pomocą broni konwencjonalnej. Jak zwykle Putin ma nadzieję, że zmusi zachodnich polityków do ustępstw.
Jak powinna być odpowiedź NATO, jeżeli Putin użyje broni atomowej przeciw Ukrainie? Czy jest Pan gotów wykluczyć bezpośrednie starcie zbrojne Rosji i NATO w takim przypadku?
Zachód odpowiedziałby bronią konwencjonalną, niszcząc flotę czarnomorską, wiele rosyjskich baz wojskowych itp. Nie odpowiadałby bronią nuklearną, nie atakował celów cywilnych ani nie wysyłał wojsk do walki z Rosją. Mogłoby to oczywiście przerodzić się w starcia między państwami NATO a Rosją, ale tylko wtedy, gdy Rosja wybrałaby taki kurs.
Gdyby Putin zdecydował się na militarne zaatakowanie któregoś z państw-członków NATO, odpowiedź powinna nastąpić automatycznie. Czy Pan w to wierzy?
Jestem realistą. Przed wojną powiedziałbym, że większość krajów NATO nie zareagowałaby militarnie, choć faktycznie wymaga tego Artykuł 5 traktatu. Teraz, po siedmiu miesiącach ludobójczej wojny, myślę, że USA, Wielka Brytania i Polska zdecydowanie zareagują.
Czy Rosja takie starcie by wytrzymała?
Rosja by przegrała. Jej siły zbrojne przegrywają z Ukrainą. Gdyby chciała się równać z NATO, wynik takiej konfrontacji byłby oczywisty.
Klasyczna teoria głosi, że wojna Rosja-NATO doprowadziłaby do zniszczenia całego świata. Czy rzeczywiście Rosja z jej obecnym potencjałem militarnym jest zdolna do takiej skali odwetu?
Świat byłby zagrożony tylko wtedy, gdyby konflikt obejmował masowe użycie broni atomowej. Putin nie jest aż tak szalony. Nie mniej ważne jest jeszcze coś innego. Musimy pamiętać, że kilku generałów ze sztabu generalnego musiałoby „naciskać nuklearny guzik” po kolei po tym, jak Putin zdecyduje się użyć atomu. Biorąc pod uwagę porażki i stan armii rosyjskiej, jest wysoce prawdopodobne, że nie będą chcieli po kolei i solidarnie popełnić samobójstwa.
Prezydent Zelenski przedstawił w ONZ 5-punktowy plan zakończenia wojny na Ukrainie. Jak ocenia Pan realność tego planu? Czy społeczność międzynarodowa jest gotowa go przyjąć?
W efekcie Zełenski domaga się kontynuacji i intensyfikacji środków, które już obowiązują. Jedyną kwestią sporną są gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy: jak by wyglądały, kto by je dał itd.?
Staje się coraz bardziej oczywiste, że Putin z jego psychopatyczną i paranoidalną strukturą osobowości, coraz bardziej zagraża samej Rosji. Czy możliwy jest jakiś przewrót wewnętrzny, który odsunie go od władzy? Takie przewroty to przecież długoletnia rosyjska tradycja.
Pozycja Putina jest bardzo słaba. Stracił poparcie Chin, Indii i Azji Środkowej. Ludzie demonstrują. Powstaje zapewne jakieś zbrojne podziemie. FSB i armia są wściekłe z powodu jego prowadzenia wojny. Twardogłowi uważają, że jest za miękki. Ci bardziej liberalni – że jest za twardy. Jego czas dobiega końca.
Jaki jest Pana scenariusz dla Rosji na najbliższe trzy miesiące? Czy Putin dociągnie do Nowego Roku?
Ukraina nadal czyni znaczne postępy. Nasilają się protesty ludowe i konflikty etniczne. Rosyjskie siły zbrojne zaczynają się rozpadać. Elity polityczne są zaangażowane w walkę o władzę. I bardzo możliwe, że Putin zostanie wyeliminowany albo przez zabójstwo, albo pucz, albo jakieś zbiorowe porozumienie w gremium kierownictwa.
Czy on ma tego świadomość?
Psychopaci i paranoicy są podejrzliwi, ale na ogół bardziej przekonani o swej wielkości i mocy sprawczej, co zaburza im obraz rzeczywistości i samoocenę. Nie chcą uwierzyć, że stają się anachroniczni dla coraz węższych kręgów ich otaczających. Dlatego upadek bywa dla nich często ogromnym zaskoczeniem.
O tym jest ukazująca się właśnie w Polsce Pańska książka „Ostatnia stacja Piutna”, która już trafia do księgarń. Rozmawialiśmy o niej na tych łamach wiosną tego roku prezentując jako pierwsi fragmenty…
– Zgadza się. Wydanie nieco się przesunęło. Jest także inna okładka. Zawartość ta sama.

Dziękuje za rozmowę.
Rozmawiał:
Waldemar Piasecki
Nowy Jork