12.11.2022

Jak dowiedziałem się z najlepszego źródła, czyli z „Gazety Wyborczej: Jeśli w Polsce mamy kapitalizm to nie dzięki Balcerowiczowi, ale dzięki „Dynastii”. Ucieszyłem się, że wreszcie będę dobrze poinformowany. Orzeźwiające dziennikarstwo „Wyborczej” pozwala odpocząć od bredni mediów rządowych; spojrzałem na sympatyczną twarz autorki, Marty Górnej i wpadłem w ciąg niekontrolowanych skojarzeń. Przypomniał mi się na początek ciekawy felieton młodego Leszka Kołakowskiego, który w 1956 roku buntował się przeciw tłumieniu studenckich protestów przez milicję i strzelił felieton pod tytułem „Socjalizm to nie pały”. Wyjaśniał w nim czym socjalizm nie jest, a kończył swój wywód pytaniem: „A czym socjalizm jest?” i dał klarowną odpowiedź: „Socjalizm to dobra rzecz”.
Przez chwilę zastanawiałem się nad pytaniem, kto właściwie w Polsce mówi dziś, że kapitalizm to dobra rzecz, jak to robi i kto to może usłyszeć? Pamiętam, że ucieszyłem się, kiedy już we wrześniu 1989 roku powstało w Warszawie Centrum Adama Smitha i byłem głęboko przekonany, że oto pojawiła się grupa ludzi, gotowych podjąć wysiłek wyjaśnienia społeczeństwu, czym jest gospodarka rynkowa, jakie są jej zalety, jakie niesie ryzyko i dlaczego warto być wolnym człowiekiem?
Najwspanialsze jest to, że przez te lata Centrum Adama Smitha wykształciło setki nauczycieli etyki biznesu dla szkół podstawowych, w pełni świadomości, że przedsiębiorczości można uczyć później, ale etyki biznesu trzeba uczyć od najwcześniejszych lat. Dziś po 33 latach działania tej instytucji, oddziały Centrum Adama Smitha są w każdym powiecie, nauczyciele HiT-u obficie korzystają z ich materiałów, dziennikarze codziennie sprawdzają nowości na ich znakomicie prowadzonej stronie internetowej.
Przesadzam? No, może troszkę. Centrum podobno coś robi, pytanie o ich aktywność wywołałoby zapewne konsternację nie tylko wójtów i burmistrzów, ale również prezydentów wielkich miast i przywódców wielkich partii politycznych, o ludziach młodych, szukających odpowiedzi na ważne dla nich pytania nawet nie wspominając.
Czy można młodej, atrakcyjnej kobiecie zadać pytanie: czy pani lubi kapitalizm? – nie przekreślając na starcie nadziei na wspólne śniadanie?
Nie wiem, nie próbowałem tej sztuki.
Inny eksperyment przeprowadzałem wielokrotnie. Zapytaj w dowolnej klasie młodych ludzi wkraczających w dorosłość co sądzą o kapitalizmie, a masz gwarancję usłyszenia, że to złodziejski system, że najgorsze są korporacje, że wszędzie są oszukańcze reklamy, że bogatym trzeba zabrać, a biednym dać. (Możesz się zastanawiać, jakimi drogami mądrości renomowanych mediów docierają do tych, którzy ich nigdy nie czytają, ale to wymagałoby zbadania). Zmień temat na neutralny, (nie ma powodu tego drążyć, dostałeś wyczerpującą odpowiedź). Kiedy zapomnieli już o twoim dziwacznym pytaniu, na które odpowiedź jest przecież oczywista, poproś ich o radę w sprawie zakupu nowego telefonu. Niespodziewanie znajdziesz się w grupie ekspertów. Odpowiedzą, ci, że to zależy od tego, co dla ciebie jest ważne; powiedzą, które modele, z których korporacji są godne zaufania, będą opowiadać o parametrach i cenach, o sensownych kompromisach i o swoich udanych zakupach. (Słuchaj uważnie, rób sobie notatki, bo to ludzie, którzy wiedzą więcej niż ty). Możesz potem przejść do zakupu laptopa i sytuacja się powtórzy. Przejdź do spraw codziennych, do zakupów żywnościowych, a wreszcie do pytania, jak często są zadowoleni z zakupu, a jak często czują się oszukani.
Twoi rozmówcy zaczynają dostrzegać twój łajdacki podstęp. Oszukałeś ich i pokazujesz niespójność między stereotypem, a ich zachowaniem w codziennym życiu. Zaczynają bronić stereotypu, do którego są bardzo przywiązani. Czy uda ci się ich rozśmieszyć dowodami, że jesteśmy istotami pełnymi sprzeczności i że nie tylko księża co innego mówią, a co innego robią?
Nie wiem, czy to „Dynastia” zachęciła Polaków do kapitalizmu, czy raczej transformacja usunęła najgorsze przeszkody do zarabiania na tym, co umiemy, przez dostarczanie ludziom tego, czego poszukują. („Dynastia” mogła popychać do popularnego okrzyku „pierwszy milion trzeba ukraść”).
Nie bez pewnego zdumienia dowiedziałem się, że od kwietnia 2021 zarejestrowana jest w Polsce partia Polska Liberalna–Strajk Przedsiębiorców. Ktoś z moich znajomych podesłał mi link do ich strony na Facebooku, więc powodowany ciekawością zajrzałem i pierwsza rzecz, na którą wpadłem, to wpisy obłąkanych antyszczepionkowców.

Data zarejestrowania tej partii uświadamia natychmiast, że ci liberałowie uświadomili sobie swoje liberalne wartości w pierwszych miesiącach pandemii Covidu, kiedy politycy zastanawiali się, co robić w obliczu zagrożenia masowymi zarażeniami z możliwą wysoką śmiertelnością, prawdopodobieństwem załamania się służby zdrowia oraz grozą gospodarczej recesji, zaś przedsiębiorcy zdawali sobie sprawę, że lockdown oznaczać będzie dla wielu z nich bankructwo, bez możliwości odbudowania działalności.
Dylemat nie był wyłącznie polski. Przeciw sanitarnym restrykcjom buntowali się przedsiębiorcy na całym świecie. Szwedzi zdecydowali się raczej na apele do rozsądku obywateli, mając również nadzieję na odporność stadną, w miarę jak część społeczeństwa przejdzie chorobę i wróci do zdrowia. W zdyscyplinowanym społeczeństwie szwedzkim ta taktyka okazała się w miarę poprawna, próba jej naśladowania przez Brytyjczyków czy Brazylijczyków nie skończyła się dobrze.
Tak czy inaczej, Partia Liberalna – Strajk Pracodawców (czort wie dlaczego „strajk”, kiedy protestowali przeciw przerwie w pracy z powodu ograniczeń sanitarnych) powstała nagle, przyciągając wiele osób sceptycznych co do tego, czy w ogóle jest jakaś pandemia, zwolenników najdzikszych teorii spiskowych, jak również ludzi mających lepszą lub gorszą orientację, o co właściwie chodzi z tym liberalizmem gospodarczym.
Inicjatorem tej nowej partii politycznej był człowiek, który wcześniej dwukrotnie zamierzał zostać prezydentem Polski, zdobywając śladowe poparcie wyborców, który był aktywny w Ruchu Poparcia Palikota, a co więcej zwrócił uwagę na nieprawidłowości finansowe w tym ruchu, o co został przez Palikota pozwany i proces wygrał, bo nieprawidłowości faktycznie były.
Urodzony w 1975 roku Paweł Tanajno w 1989 roku miał 14 lat i brak informacji, czy oglądał „Dynastię”. Studiował prawo i zarządzanie, odnosi sukcesy w biznesie, a dokładniej w handlu elektroniką. Jego partia ma program powtarzający główne hasła neoliberałów.
- Chcą państwa gwarantującego obywatelom wolność.
- Państwa stroniącego od sporów ideologicznych, kulturowych czy religijnych.
- Państwa ograniczającego swoją działalność do obszarów, na których radzi sobie lepiej niż podmioty działające w ramach wolnego rynku, które mało kosztuje.
- Państwa szanującego obywateli i gwarantującego równe prawa dla wszystkich.
Nie ma w tym programie informacji o zagrożeniach ze strony „dzikiego kapitalizmu”, wyuczonego na „Dynastii”, w którym cwaniactwo bierze górę nad rzetelnością. Nie ma strategii wymuszania uczciwej konkurencji, nie ma porządnego rozgraniczenia administracji państwowej, samorządowej i prywatnej działalności gospodarczej, jak również obszarów wymagających państwowej regulacji.
Z programu wynika chęć radykalnego ograniczenia wtórnie dzielonej części dochodu narodowego (a tym samym również biurokracji państwowej i samorządowej), ale brak wyraźnego powiedzenia, gdzie są granice takiej redukcji.
Z kapitalizmem ten sam kłopot co z demokracją, która jest okropnym systemem rządów, ale wszystkie inne okazały się znacznie gorsze. Kapitalizm stwarza niezliczone okazje dla wszelkiego rodzaju cwaniaków, ale oparty na partyjnej lojalności socjalistyczny etatyzm cwaniacy też kochają, chociaż na ogół inni. Kapitalizm okazał się najsprawniejszym systemem zaspakajania potrzeb społecznych, produkcji dóbr i rozwoju technicznego, dzięki najlepszemu wykorzystaniu ludzkiego potencjału, zaradności napędzanej chęcią zysku, a nie tylko pobożnymi życzeniami i przekonaniami o własnej mądrości i szlachetności.
Kościoły, socjaliści i komuniści konkurują ze sobą na polu bezgranicznej troski o ubogich, ale ubóstwo zdecydowanie sprawniej redukuje ten okropny kapitalizm. Innymi słowy, jeśli cenisz lewicowe wartości, takie jak szacunek dla drugiego człowieka, wolność drugiego człowieka, bezpieczeństwo drugiego człowieka, to lepiej, żebyś polubił kapitalizm, bo socjalizm tego nie dostarczy.
Jeśli uważasz, że największym problemem jest bieda, to przeczytaj dane Banku Światowego pokazujące, że w ciągu niespełna 30 lat od upadku ZSRR ilość ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie spadła z 38 procent do 9 procent. Czy jest tu związek? Owszem, wiele krajów porzuciło radziecki model dążenia do szczęścia i dobrobytu.
„Dynastia” może nikogo kapitalizmu nie nauczyła, natomiast ciekawy jest przykład lewicowca, który rzeczywiście próbuje swoje lewicowe wartości wprowadzać w życie.
Paul David Hewson, irlandzki wokalista zespołu U2, występujący pod pseudonimem Bono, od lat jeździ po Afryce, pomagając z własnych pieniędzy, jak i zbierając pieniądze od innych. Niedawno w rozmowie z dziennikarzem „New York Times’a” wyjaśniał dlaczego nie jest mu po drodze z lewicowymi poglądami na temat zła kapitalizmu i niemoralności milionerów.
„Jako działacz znalazłem się w zupełnie innym miejscu, niż kiedy zaczynałem” – powiedział Bono. „Uważałem, że jeśli tylko dokonamy redystrybucji zasobów, rozwiążemy każdy problem. Teraz wiem, że to nieprawda. Jest zabawny moment, kiedy zdajesz sobie z tego sprawę jako działacz: wyjściem ze skrajnego ubóstwa jest, fuj, handel, jest przedsiębiorczy kapitalizm”.
Oczywiście ten wokalista doskonale wie, że kapitalizm to dzika bestia, że – jak mówi – trzeba go oswoić, ale to kapitalizm wydobył z ubóstwa znacznie więcej ludzi niż jakikolwiek inny –izm, więc jego nie stać na pozerstwo.
Być może warto zdać sobie sprawę, że panowie w czarnych sutannach i towarzystwo w czerwonych krawatach nieustannie głoszą swoją miłość do ubogich, ale dostarczają tylko dużo wrzasku i czy są tego świadomi, czy nie, robią to z chęci zysku. (Czasem nie są w stanie ukryć irytacji z powodu tego, że kapitaliści dostarczają miejsc pracy i tanich towarów i w końcu ci biedni ubodzy kupują sobie takie same towary jak kochający ubogich i to jest naprawdę okropny konsumeryzm.)
Tak więc zgadzam się z Bono, że kapitalizm to dobra rzecz, chociaż dalece niedoskonała, że to jedyny system, w którym można zrobić fortunę na pomysłowości, rzetelności i uczciwości, chociaż przyciąga wielu pomysłowych udających rzetelnych i uczciwych i warto szukać sposobów ich wykrywania i karania. Filozofia Robin Hooda przyciąga innych cwaniaków, ale z nimi wartości lewicowych realizować się nie da, a ja nie zamierzam z tych wartości rezygnować tylko dla dobrego towarzystwa sentymentalnych pozerów.
Jeśli idzie o mnie, nie zamierzam głosować na Partię Liberalną, bo nie należy marnować głosów, a dziś najważniejsze jest odsunięcie kochającego ubogich PiS-u. A reszta w rękach kolejnych pokoleń. Część tych młodych ludzi będzie się uczyć kapitalizmu z „Dynasty” i podobnych arcydzieł, a część będzie zdobywając pokątnie wiedzę o tym, że warto dorabiać się na pomysłowości, rzetelności i uczciwości.

Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.
Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.
Artykuł ukazał się w witrynie Listy z naszego sadu. Publikacja za zezwoleniem Autora.
Miło, że opinie o moim artykule są podzielone, trochę szkoda, że moi adwersarze mają takie ogromne trudności z artykulacją swoich poglądów. Efekt Czarnka dopiero przyjdzie, więc te trudności, to muszą być efekty wcześniejszej polityki oświatowej. Nie lękajcie się.
To akurat bardzo znane zjawisko. Odwagi starcza na kliknięcie minusu, bo to anonimowe i nie pozwala na skomentowanie. Gorzej w otwartym wystąpieniem przeciwko.
Co zaś do tematu to Bono jest nadzwyczaj uczciwym człowiekiem. Zmieniał zdanie w różnych sprawach i zawsze otwarcie się do tego przyznawał.
Można rzec – wymarzony interlokutor 🙂
Zakończenie tego artykułu jest tożsame z moim punktem widzenia:
“Jeśli idzie o mnie, nie zamierzam głosować na Partię Liberalną, bo nie należy marnować głosów, a dziś najważniejsze jest odsunięcie kochającego ubogich PiS-u. A reszta w rękach kolejnych pokoleń. Część tych młodych ludzi będzie się uczyć kapitalizmu z „Dynasty” i podobnych arcydzieł, a część będzie zdobywając pokątnie wiedzę o tym, że warto dorabiać się na pomysłowości, rzetelności i uczciwości.”
Ciekawe są te głosy sprzeciwu wcale nie dlatego, że anonimowe, ale że na niszowym portalu SO jest ich stosunkowo dużo. WArto w takim razie postawic kropkę nad “i”. Przywołana przez Autora partia liberalna z nazwy jest w istocie partią libertyńską bądź libertariańską. Taką współczesną formą, bardzo prymitywnej utopii i to utopii dla niedokształconych obywateli. Gdyby taka formacja wygrała wybory (co jest mało prawdopodobne) bunt społeczny zmiótłby ją w kilka tygodni bądź miesięcy, bowiem oznacza ona gorszą utopię niż komunizm, faszyzm i kaczyzm razem wzięte. Oczywiście środowiska tego typu w Polsce instnieją a ich poparcie oscyluje wokół 2%-2,5% elektoratu i trzeba było porozumienia z równie egzotycznymi nacjonalistami aby stworzyc Konfederację i dostać się do Sejmu. Skala egzotyczności takiej koalicji widoczna jest zarówno w poglądach tych ludzi jak i w głosowaniach sejmowych. Na szczęście jedyne miejsce gdzie można przegłosowac innych to intertnet, w tym jak sie okazuje SO. I tak za dużo.
Ich program jest bardzo ogólnikowy, hasłowo nie wykraczają poza to, co widzieliśmy w thatcheryzmie czy reaganizmie (Korwin-Mikke miał i nadal ma znacznie dalej idące pomysły). Brytyjscy konserwatyści pod wodzą Thatcher odchudzili rząd, ale bez przesady, zreformowali wydatki socjalne, bez obłędu, uświadomili robotnikom, że w warunkjach kryzysowych związki zawodowe działają samobójczo przyspieszając bankructwa. Twierdziło się później, że Tony Blair był najlepszym uczniem pani Thatcher.
W istocie thatcheryzm i reganomika to kolejne odsłony witalności liberalizmu, jako prądu ideowego. LIberalizm ma w sobie pokłady możliwości odświeżania systemów społeczno-gospodarczych tam zwłaszcza gdzie socjalizm, etatyzm, biurokracja dekomponuja motywacje ludzkie do zaradności, pracowitosci, pomysłowości, etc. To nieustanne XX i XXI wieczne zmaganie między przedsiębiorczoscią ludzi a populizmem przesadzającym z opiekuńczą i nadrzędną rolą państwa w gospodarce i życiu społecznym. Różnice miedzy dojrzałym i witalnym liberalizmem a libertyńską, prymitywną i bałwochwalczą ideą opologii wolnego rynku rodem z XIX wieku widoczne sa gołym okiem Dlatego Reagan i Thatcher przeszli do historii a pan Tanajno juz może niekoniecznie, przynajmniej jak dotąd. To nie są subtelne róznice – to przepaść jeśli chodzi o wiedzę, rozwiąania praktyczne, a przede wszsystkim przepaść jeżeli chodzi o odpowiedzialność społeczną.
W Polsce historię tworzył Kopernik inni (jak Comenius), żeby tworzyć historie musieli z Polski wyjść. W Polsce historię się papuguje. Blacerowicz nie tworzył historii, próbował pomóc zaściankowi ją dogonić i całkiem sporo mu się udało. A że nasz kapitalizm jest jaki jest, no cóż, nie jesteśmy w tym sami. Marzenie o dogonieniu, często jest oparte na zawiści, rzadziej na ochocie do uczciwej pracy. i uczciwości. Krytykom wolnego rynku rzadko zdarza się kogokolwiek nakarmić. Ciekawy przykład z sztandarowym obiektem krytyki gospodarki rynkowej koncernem Monsanto. Nie spotkałem w moim długim życiu krytyka koncenrnu Monsanto, który osobiście używał produktów tego koncernu, żaden również nie umiał nawet w przybliżeniu odpowiedzieć na pytania ile milionów ludzi produkty Monsanto wyciągneły z głodu. A o to ilu ludzi krytycy Monsanto zabili pytać nawet nie warto, bo niby skąd te durnie mają takie rzeczy wiedzieć, są zajęci walką z chciwymi koncernami i z GMO. Warto pamiętać dlaczego właściwie ludzie uciekają z miejsc gdzie nie ma gospodarki rynkowej do miejsc, gdzie taka gospodarka dziala i sprzyja tworzeniu historii.
Wspaniały tekst. Na ogół nie jest mi po drodze z opiniami Autora, ale tutaj pan Koraszewski utrafił w samo sedno problemu utrzymując się na odpowiednim poziomie abstrakcji. Zejście na bardziej szczegółowe poziomy bardzo utrudnia widzenie i ocenę. To tam trwa walka rynkowa vel walka “o przetrwanie”, która sięga po wszelkie dostępne argumenty. Tam działa de facto logika wojny i to być może jest zasadniczy kłopot z kapitalizmem.
Pytanie, jak nazwiemy system gospodarczy działający w Chinach.
Wyjście z ubóstwa tak wielkiej populacji z pewnością musi dotyczyć tez najludniejszego kraju. (nie znam danych, przytaczam za autorem, bo nie mam powodu, żeby nie wierzyć i sprawdzać na własna rekę): “w ciągu niespełna 30 lat od upadku ZSRR ilość ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie spadła z 38 procent do 9 procent”
W liczbach bezwzgledych (ale mocno, mocno zaokrąglonych) z około 2. miliardów dotknietych ubóstwem, pozostało około 0.5 miliarda.
Wydaje sie, że w dużej mierze to wyjście z ubóstwa wprzytoczonym czasie dotyczy setek milionów Chińczyków.
Sama reforma chińskiej gospodarki była z socjotechnicznego punktu widzenia genialna, (rozpoczęta od fundamentów, czyli powrotu do prywatnej własności gospodarstw rodzinnych i stopniowego rozszerzania swobody przedsiębiorczości. Istotnie pozwoliło to nie tylko na zażegnanie grożącego wówczas Chinom masowego głodu, ale wkrótce na szybkie podnoszenie poziomu zamozności w całej populacji. Ambicje narodowe bulgotały przez cały czas. Gospodarka jest dziś w zasadzie kapitalistyczna, ale jest to w dużym stopniui kapitalizm państwowy, który pod wieloma wzlgędami przypomina kapitalizm w faszystowskich Niemczech. Dostarcza dóbr, żąda partyjnej i narodowej lojalności i (prawdopodobnie) doprowadzi do imperialnej awantury., która może przekreślić wszystkie pozytywy uzyskane ze sprawnych reform.
Fenomen chiński postrzegam podobnie jak Autor. O ile po katastrofalnej dla Chin rewolucji kulturalnej Mao Zedonga, jego następca Deng Xiaoping doprowadził do kolektywnego zarządzania państwem i skoku cywilizacuyjnego spowodowanego własnie kapitallizmem państwowym, o tyle Xi Jinping porócił do autorytarnego i coraz bardziej totalitarnego modelu władzy, co prawdopodobnie skończy sie katastrofą dla Chin. Marzenia o dominacji na świecie przez państwo totalitarne skończą się w efekcie podobnie jak marzenia imperialne Rosji. No może nie takim blamażem jak zacofanej Rosjj, ale z pewnością podobnym efektem końcowym czyli porażką. Mrzonki imperialne partii komunistycznej oparte są na dwóch fałszywych założeniach – że partia komunistyczna ma dziejową rację, oraz że imperializm jest słusznym kierunkiem działania. Mówie o mrzonkach, bo Chiny są nadal pod wieloma względami państwem III-go świata a nie nowoczesną i wysokorozwiniętą cywilizacją postindustrialną. Każda droga na skróty w takiej formie zwykle kończy sie bolesna porażką.
Swego czasu za namową „Studia Opinii” przeczytałem „Czy Chiny zbawią świat?” prof. Grzegorza Kołodki. Zacytuję ostatnie zdania z kończących książkę rozdziałów:
„Chin nie trzeba się bać, trzeba na nie liczyć. Świata wprawdzie nie zbawią, ale pomóc w tym, by się nie wywrócił, mogą.” I (oderwane od kontekstu) „Utopia? Na razie tak, ale jest jeszcze przyszłość.”
Z tej przyszłości straciliśmy już cztery lata.
W tym czasie Chiny w ramach globalizacji ostatecznie przestały być stroną bierną, wyrastając na hegemona po stronie czynnej. I tu pozostaję pesymistą: To, co dobre dla Chin, nie musi być dobre dla świata.
A w dobie globalizacji, od dawna ciekawi mnie, co zostałoby z PKB Polski po odjęciu produktu wytworzonego przez kapitał zagraniczny? Nie dociekałem, ale chyba taki wskaźnik nazywałby się PLokalnyB Polski?
Ciekawa sprawa z imperialnymi ambicjami. Chiny były niegdyś przodującą cywilizacją i w ich kulturze zachowało się poczucie wyższości.. Po wiekach upokorzenia mamy wybuchowa mieszankę kompleksu wyższości i krzywdy. Skuteczność reform gospodarczych wzmacnia ambicje podboju świata. (Niestety nie bez powodu, to przerażająco silny kraj.) Dziś patrzymy na podobną wybuchową mieszankę w Rosji, pomieszanie kompleksu wyższości i niższości (ale tu dla odmiany nie ma najmniejszych ambicji zaspokojenia potrzeb swojego społeczeństwa. Iran/Persja chce podbijać świat w oparciu o głębokie przekonanie, że są ukochanymi dziećmi allaha. Obłęd nie jest nowy, a nadzieja, że ta choroba wygasła jest wyraźnie złudna.
Ten dziki kapitalizm mozna okiełznąć choć trochę za pomocą amerykańskiego ESOP-u. inaczej :”akcjonariatu pracy”
Sam Bill Gates podobno wprowadził go w swoim “Microsoftcie.. Jest podobno w nszym kraju kilka przedsiębiorstw o
charakterze spółki pracowniczej. Pierwsza powstała, historycznie rzecz biorąc, w Polsce w 1912 roku we Lwowie,
założona przez inż. Wieleżyńskiego jako “Gazolina sp.z o. o… Przetrwała do 1939 r. Jan Paweł II w Encyklice
“Laborem excercens” polecał tę formę przedsiębiorczości..