Jonasz: Ład i żywioł7 min czytania

06.12.2022

Nieopłakani…

…takim określeniem posłużył się Adam Michnik, podczas rozmowy o książce Jarosława Kurskiego ,,Dziady i dybuki”. Nazwał w ten sposób obecność, a raczej nieobecność Żydów w polskiej kulturze, w percepcji społecznej, w języku codziennym…

Tytuł książki łączy dwie odmienne tradycje – pogańskiego przywoływania zmarłych, rozsławiony przez Mickiewicza i obecne w mistycyzmie i folklorze żydowskim zjawisko zawładnięcia ciałem żywego człowieka przez ducha zmarłej osoby (https://pl.wikipedia.org/wiki/Dybuk). Kurski przywołuje mnóstwo zmarłych przodków i wyjaśnia swoją aktywność, poszukiwania i odkrywania zapomnianych i aktywnie zapominanych postaci – szczególnie tych ze strony matki- przez owładnięcie przez dybuka. Skomplikowane i tragiczne biografie postaci przywoływanych z niepamięci stają się jednocześnie źródłem rekonstrukcji ostatnich dwóch stuleci. Ze szczególnym uwzględnieniem najbardziej bolesnych, konfliktowych i zapalnych wydarzeń, w których brała aktywny udział żydowska część rodziny autora. Żydowska część wielu polskich rodzin.

Żydzi jako sąsiedzi, koledzy ze szkoły, uczelni, pracy i towarzysze zabaw i walki ze wspólnym wrogiem. Unicestwieni fizycznie i przemieszczeni do nieświadomości indywidualnej i zbiorowej. Tym większy wpływ, wywierają jako jedni z zapomnianych prekursorów naszej literatury, tradycji, zwyczajów, przysłów, jak również akademickiej nauki i filozofii. ,,Wypartych’’ – jak mówi autor książki, jednym głosem z redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”.

Premiera książki odbyła się w październiku 2022 roku, ale jest owocem wieloletniej żmudnej pracy Jarosława Kurskiego, znanego i cenionego dziennikarza, obecnie zastępcy redaktora naczelnego GW. W przeszłości był m.in. rzecznikiem prasowym prezydenta Lecha Wałęsy. Zrezygnował z tej funkcji w wyniku ujawniania przez Wałęsę jego coraz bardziej wrogiej postawy w stosunku do Żydów. Autor przywołuje scenę w samolocie, w której prezydent w obecności Bronisława Geremka, będąc świadomym jego pochodzenia, wyraził się pogardliwie o pobratymcach swojego ministra i przyjaciela.

Książka krok po kroku odkrywa historię rodzinną, ujawniającą żydowskie pochodzenie Jarosława i Jacka Kurskich. Ich matka była Żydówką, matka ich matki również. Starszy Kurski, rekonstruując i odtwarzając pieczołowicie korzenie swojej rodziny, sięga aż do wieku XVI. Okazuje się, że jednym z jego praprapradziadków jest słynny rabin Gaon z Wilna, który usiłował stworzyć golema.

Najważniejszą postacią książki jest matka autora. Ona rozpoczyna opowieść kończącą się po prawie pięciuset stronach opisem śmierci i dwóch pogrzebów Anny Kurskiej. Jeden oficjalny, urządzony z pompą i polityczno – kościelnym przepychem; drugi cichy, prywatny zgodny z jej pragnieniem, wielokrotnie powtarzanymi potwierdzonym w akcie notarialnym – by prochy matki autora, spoczęły obok doczesnych szczątków jej ojca – w Koszyłowicach na Ukrainie – rodzinnej posiadłości Niemirowskich a właściwie Bernsteinów. Pradziadków autora.

Rację ma Jan Tadeusz Gross, gdy pisze, że książka Jarosława Kurskiego od pierwszych stron chwyta za gardło. Jak przystało na wytrawnego dziennikarza, autor opisuje wszystkie wydarzenia z osobistej perspektywy. Każdy z jedenastu rozdziałów wypełnia wartka akcja, obfitująca w nawiązania i cytaty do wielkich dzieł literatury polskiej; przywołuje m.in. Mickiewicza, Tuwima. Zawiera odniesienia do skomplikowanej historii Polski w ciągu ostatnich dwóch wieków, życia pod zaborami, dwóch wojen światowych, stosunków polsko- żydowskich, polsko-ukraińskich, relacji z Rosjanami… Jarosław Kurski nie boi się poruszać drażliwych wątków. Ujawnia przy tym zarówno talent literacki, jak i rzadko spotykaną umiejętność wyważonego opisu, uwzględniającego racjonalne i emocjonalne motywy obu stron konfliktów. Zarówno rodzinnych, doprowadzających do zerwania kontaktów (jak między Namierem Lewisem, historykiem, publicystą i doradcą premiera Wielkiej Brytanii Lloyda George’a – bratem babki Jarosława Kurskiego – a jego ojcem); jak też na planie społecznym – pomiędzy ukraińskimi chłopami a polskimi panami, prowadzących do morderstw i rozbojów.

Odnosząc się do młodzieńczej fascynacji Romanem Dmowskim, zaszczepionej mu przez Aleksandra Halla (na spotkaniach koła samokształceniowego Ruchu Młodej Polski) dokonuje swoistego rozliczenia z myślą endecką, kontrastując ją z poglądami swojego krewnego Lewisa Namiera. Rozdziały książki, w których opisuje wzajemną wrogość i walkę polityczną pomiędzy dwoma antagonistami, którzy aktywnie kreowali losy Polski powstającej na zgliszczach I wojny światowej, czyta się jak thriller polityczno – historyczny.

Autor opowieści dygresyjnej, jak brzmi podtytuł książki, szczegółowo opisuje losy obu gałęzi swojej rodziny. Wydobywa z mroków przeszłości postaci czworga dziadków, ośmiorga pradziadków, zarysowuje sylwetki szesnastu prapradziadków i na tym nie kończy… Wszyscy oni widnieją na dołączonym do książki drzewie genealogicznym. Na szczególną uwagę zasługuję i podkreślenia wymaga takt i delikatność, z jaką Jarosław Kurski podchodzi do postaci brata, z którym pozostaje w ostrym konflikcie. W pewnym miejscu z humorem stwierdza, że silne animozje pomiędzy najbliższymi członkami rodziny stanowią najwyraźniej tradycję jego rodu.

Nie sposób w tym miejscu omówić wszystkich wątków książki. Pojawiło się już kilka recenzji, które zgodnie podkreślają jej wyjątkową wartość i znaczenie ukazania się w czasie, gdy znowu powraca retoryka dzielenia, piętnowania i skłócania Polaków, odwołująca się do najgorszych i najbardziej prymitywnych instynktów.

Podczas lektury Dziadów i dybuków nasuwają się skojarzenia i porównania z inną, równie głośną ostatnio książką omawianą w tym miejscu; chodzi o (Maks Wolski „Nicuś”; https://studioopinii.pl/archiwa/223934)

Obaj autorzy rekonstruują swoją historię. Wolski opisuje postaci rodziców, Kurski zanurza się w odległą przeszłość, sięgając aż do XVI wieku. Monolog Maksa Wolskiego sprawia wrażenie wyrzuconego z siebie w paroksyzmie miłości i nienawiści. Kurski skrupulatnie, pieczołowicie i z czułością wydobywa fragmenty ukryte w mroku historii i skleja je w jedną całość, wielokrotnie dopasowując do siebie połamane fragmenty – jak archeolog rozmiłowany w swojej pracy. Jako spoiwa używa wyobraźni, odwołując się do literatury nie tylko polskiej, a opowieść dokumentuje fotografiami. Wolski, posługując się słowem, sięgając również do kanonu literatury świeckiej i religijnej, z furią atakuje, niszczy i rozrywa na kawałki polskie mity społeczne i narodowe. Z ironią i sarkazmem kpi ze wszystkich ‘świętości’.

Obydwaj odbywają podróż w przeszłość. Bohater Nicusia przemierza Europę Zachodnią i Południową, zmierzając do mitycznej Jugosławii, jedynego miejsca, w którym czuł się kochany przez Ojca. Nie osiąga celu, ginie we wnętrzu wulkanu. Kurski podobnie – odbywa podróż do kraju dzieciństwa Matki. Najpierw z nią dokonuje ekshumacji, a następnie pochówku jej ojca w rodzinnym grobowcu. Po raz drugi jedzie na Ukrainę, aby złożyć obok niego prochy córki.

Obie książki łączy czas, w którym się ukazały – trudny historycznie, politycznie, społecznie i kulturowo. Napisane różnymi językami, osadzone w odmiennych formach literackich stanowią istotny głos dający ożywczą alternatywę dla coraz bardziej dusznej i mrocznej atmosfery politycznej, tworzonej przez szaleńców będących nadal u steru władzy. Pokazują, że o sprawach ważnych i najważniejszych można i trzeba mówić na różne sposoby, bez romantycznej, bogoojczyźnianej maniery. Z jednej strony wprowadzają lekkość, humor, kpinę i zabawę wobec nadęcia i pustych frazesów wylewających się z ust polityków. Z drugiej udowadniają, że rozum, trzymanie się faktów i wyrażanie wyważonych opinii może być antidotum na czasy, w których budzą się demony i „historia ponownie spuszczona jest z łańcucha”.

Jonasz

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. Aldona 07.12.2022
  2. lola lola12 07.12.2022