Janusz J. Tomidajewicz: Jeszcze raz – razem czy osobno?7 min czytania

19.12.2022

Lewy sierpowy

Wobec zbliżającej się kampanii wyborczej przed wszystkimi (lecz w szczególności opozycyjnymi wobec PiS) partiami i ruchami politycznymi coraz natarczywiej staje pytanie „Iść do wyborów razem czy osobno?” Jednak partie te w większości ciągle zwlekają z udzieleniem na to pytanie odpowiedzi a ich wyborcy coraz bardziej się tym denerwują i niecierpliwią.

Każda z opozycyjnych partii ma zapewne swoje własne powody, kalkulacje i niewiadome, od których uzależnia ostateczną decyzję dotyczącą konfiguracji, w której wystartuje w wyborach. Jednak ogólnie rzecz biorąc o zjednoczonej czy rozdzielonej konfiguracji wyborczej opozycji zadecyduje ostatecznie odpowiedz na dwa podstawowe pytania:

    1.Który z tych wariantów okaże się korzystniejszy z punktu widzenia możliwości odsunięcia PiS od władzy i stworzenia warunków dla lepszego rozwoju Polski i zapewnienia jej obywatelom korzystniejszych warunków życia, obejmujących zapewnienie im bezpieczeństwa, dobrobytu i wolności?

      Na pytanie to ciągle próbują odpowiedzieć socjologowie, politolodzy i badacze opinii publicznej ale ciągle nie uzyskujemy rozstrzygającej odpowiedzi. Także ostatnio poznaliśmy dwa (niestety zdecydowanie sprzeczne ze sobą) wyniki badań na ten temat.

      Pierwsze (w związku z zawartym w „Liście 447” apelem o wspólną listę wyboczą) przedstawił jeden z jego sygnatariuszy – Andrzej Machowski.[https://oko.press/wspolna-lista-opozycji-oko-press-mamy-watpliwosci]. W przeprowadzonej przez siebie analizie odpowiadając na pytanie OKO.press : „Czy przy obecnej ordynacji i rozkładzie poparcia dla partii opozycyjnych zyski ze wspólnej listy (efekt „pójścia razem”) przeważałyby nad stratami wynikającymi z wzajemnej niechęci w czterech elektoratach do liderów, programów czy choćby stereotypów?”, starał się on oszacować zarówno korzyści, jak i straty wiążące się ze wspólną listą opozycji. Z tej profesjonalnie przeprowadzonej analizy wynika zaś, „że zyski ze wspólnej listy zdecydowanie przeważają nad stratami wynikającymi z wzajemnej niechęci w czterech elektoratach”. Przy obecnej ordynacji i rozkładzie poparcia dla partii opozycyjnych. pozwoliłoby to na uzyskanie w przyszłym sejmie, przez startujące z jednej listy partie demokratycznej opozycji, 283 mandatów, wobec 177 mandatów dla prawicy.

      Prawie równocześnie opublikowane zostały jednak wyniki sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski, (https://wiadomosci.wp.pl/opozycja-razem-czy-osobno-sprawdzilismy-wszystkie-scenariusze-na-wybory-6842049297812000a), w którym zapytano respondentów o ich preferencje wyborcze w sytuacji trzech wariantów startu partii opozycyjnych. Wariant pierwszy zakładał samodzielny start każdej z partii opozycyjnych. Wariant drugi przyjmował podział opozycji na dwa bloki (koalicje: KO i Lewicy oraz Polski 2050 i PSL). Zaś w wariancie trzecim opozycja wystąpiła w jednym bloku. Także w tym badaniu wyniki sondażu przeliczono na liczbę mandatów dla poszczególnych bloków i partii. Z przeliczenia tego wynika zaś, że w każdym z wariantów dzisiejsza opozycja zyskałaby większość konieczną do stworzenia rządu. Najwięcej mandatów partiom opozycyjnym przypadłoby w przypadku samodzielnego startu wszystkich partii

      Startując oddzielnie Koalicja Obywatelska, Polska 2050, Lewica i PSL wprowadziłyby łącznie 256 posłów, zaś Prawo i Sprawiedliwość mogłoby liczyć na 192 mandatów. Z kolei Konfederacja miałaby 11 przedstawicieli w Sejmie.

      W przypadku drugiego wariantu (dwa bloki partii opozycyjnych) PiS zyskałoby jednego posła więcej, a Konfederacja dwóch (w porównaniu z samodzielnym startem wszystkich partii).

      Trzeci scenariusz – jeden duży blok partii opozycyjnych jest najmniej korzystny dla zjednoczonej opozycji, ale także dla Prawa i Sprawiedliwości. W takim wypadku koalicja KO+Polska2050+Lewica+PSL wprowadziłaby 248 posłów. PiS mogłoby liczyć 186 przedstawicieli. W takim wariancie najbardziej zyskałaby Konfederacja, która w parlamencie mogłaby stworzyć klub i wprowadzić do niego 25 posłów.

      Każde z przedstawionych tu badań wykorzystuje różne założenia, metody przeliczeń i dane wyjściowe. Nie sposób jednak przesądzić, które z nich lepiej przewiduje przyszłość. W rezultacie porównanie wyników obu badań pokazuje jedynie, że w zależności od przyjętych założeń metodycznych przewidywane wyniki wyborów a w szczególności przyszły podział mandatów w sejmie mogą się bardzo poważnie różnić. Co jednak najważniejsze z punktu widzenia przyszłej taktyki wyborczej, nie da się zdecydowanie przesądzić czy dla opozycji korzystniejsze będzie wystawienie jednej wspólnej listy, czy jednak odrębny start poszczególnych partii.

      Jeśli jednak przyjąć, że połączenie opozycji na jednej lub dwu listach byłoby dla opozycji korzystniejsze wyborczo to pojawia się drugie zasadnicze pytanie:

        2.Na jakich warunkach może odbyć się proces wyborczego łączenia się partii i ruchów opozycyjnych i jakie stworzy on poszczególnym partiom możliwości wyborcze a w przypadku sukcesu wpływania na przyszłe kierunki rozwoju Polski?

        Także w odniesieniu do tego pytania udzielane są dwie (w znacznym stopniu sprzeczne ze sobą odpowiedzi).

        Pierwszą formułuje w odniesieniu do całej opozycji najsilniejsza na niej PO i personalnie jej przywódca D. Tusk. W mniejszej skali podobną drogę jednoczenia (ograniczoną do partii i ruchów lewicowych) lewicowemu planktonowi (PPS, SLD, UP, … ) proponują przywódcy Nowej Lewicy. Najogólniej rzecz biorąc można ją streścić w propozycji: Przyłączcie się do nas! Jesteśmy najsilniejsi więc razem osiągniemy sukces! Popularnym osobowościom damy parę dobrych miejsc na listach wyborczych. Przecież tak naprawdę wszystkim nam zależy przede wszystkim na odsunięciu od władzy PiS. A o innych sprawach będzie czas dyskutować po zwycięstwie. W propozycji tej nie wspomina się już oficjalnie, że po ewentualnym zwycięstwie tak zjednoczonej opozycji jej „słabsze” składniki zostaną sprowadzone do roli przystawek a ich postulaty programowe będą odsuwane na dalszy plan. Los „Nowoczesnej” i „Koalicji Polskiej” w ramach KO pokazuje wyraźnie, do czego prowadzi dołączenie do silnego i dominującego sojusznika. Pozwala to co najwyżej na lansowanie kilku wyraźnych osobowości takich jak K. Lubnauer czy B. Nowacka, nie daje jednak szans na rozwój odrębnych programowo ruchów politycznych.

        Drugą drogę jednoczenia opozycji próbują zaproponować jej słabsi uczestnicy. (Polska 2050, Lewica, PSL-KP). Sprowadza się ona do wezwania: siądźmy razem do stołu i przeprowadźmy partnerską i merytoryczną dyskusję! Wypracujmy wspólne założenia programowe i określmy czego każdy z nas oczekuje po zwycięstwie oraz na które z postulatów pozostałych partnerów każdy z nas nie może się zgodzić. Wyznaczmy i przekażmy sobie wzajemnie informacje o naszych „czerwonych liniach”. Dopiero na tej podstawie budujmy nasz program i konstruujmy zrównoważone, wspólne listy wyborcze.

        O tym, który z tych sposobów łączenia się opozycji zostanie w rezultacie zastosowany, ostatecznie zadecyduje układ sił i szanse wyborcze partii opozycyjnych.

        Na rzecz pierwszego rozwiązania (dominacja najsilniejszej partii) będzie działała słabość i ryzyko wyeliminowania z parlamentu mniejszych ugrupowań. Staną one przed wyborem: albo podporządkujemy się najsilniejszemu, albo zostaniemy wyeliminowani z gry parlamentarnej. Do przyłączenia się do dominującej siły może także skłaniać mechanizm D’Hondta powodujący, że głosy oddane na partie niewchodzące do parlamentu wzmacniają przede wszystkim najsilniejszą partię, którą ciągle pozostaje PiS.

        Natomiast na rzecz drugiego rozwiązania (partnerskie porozumienie partii opozycyjnych) będzie działało wzmocnienie siły wyborczej mniejszych uczestników opozycji demokratycznej oraz wyraźna przewaga przewidywanych efektów wspólnej listy nad oddzielnym startem poszczególnych partii. Na razie jednak silna pozycja KO w sondażach i jej przewaga nad pozostałymi partiami opozycyjnymi nie skłania jej do zgody na partnerski charakter sojuszu wyborczego. Równocześnie względnie stabilne notowania pozwalające wszystkim partiom opozycyjnym (może z wyjątkiem balansującego na granicy progu wyborczego PSL-KP) wierzyć, że wejdą do przyszłego parlamentu, nie wymuszają na nich podporządkowania się KO.

        Podsumowując, wspólny start całej opozycji demokratycznej w przyszłych wyborach parlamentarnych wydaje się mało prawdopodobny, zarówno ze względu na problematyczne efekty takiej konfiguracji, jak i ze względu na trudności na jakie musi natrafić proces jej łączenia się. Zatem na postawione na wstępie pytanie odpowiedź brzmi: Jednak osobno !

        Janusz J. Tomidajewicz

        Em. profesor ekonomii na UEP i w Uniwersytecie Zielonogórskim.
        Założyciel Unii Pracy i wieloletni członek jej władz krajowych i regionalnych.

         

        4 komentarze

        1. slawek 19.12.2022
          • Mr E 21.12.2022
        2. Eugeniusz 21.12.2022
          • Mr E 22.12.2022