21.12.2022
Nasz syn Bartek napisał list do syna mojego zmarłego przyjaciela Mariusza Waltera. Przetłumaczyłem to na polski.
Piotr, życie popędziło nas w różne strony. Mój polski pozostał tylko językiem mówionym, więc piszę po angielsku. Minęło 40 lat od czasu, gdy rozmawialiśmy ostatni raz. Było to w roku 1982, gdy po raz pierwszy spotkałem twojego ojca, który w naszej rodzinie miał legendę człowieka „larger then life” (większego niż życie). Zabrał mnie z lotniska w Warszawie. Mieszkaliśmy w waszym małym mieszkaniu, natychmiast poczułem się jak w rodzinie. Przywiozłem ci Walkmana, słuchaliśmy twojej ulubionej piosenkarki Urszuli. Gdy powiedziałem, że interesują mnie samochody, twój ojciec pozwolił mi prowadzić wypożyczonego na wakacje Forda. Cofając się uderzyłem w drzewo, wginając drzwi. Twój ojciec śmiał się, obejmując mnie i wybaczając jak własnemu synowi. W górach pod Nowym Sączem wspólnie spędziliśmy lato, które miało na mnie niemal magiczny wpływ.
Jego zawsze ciepła obecność była antidotum na moją tęsknotę do domu. Zrozumiałem wspólność naszych odseparowanych granicami rodzin. Do dziś myślę o nim, tobie i twojej amerykańskiej rodzinie, jak o podobnej wersji naszej własnej. Dziś obaj jesteśmy ojcami, dorosłymi ludźmi doświadczonymi radością i bólem życia. Odejście twojego ojca przeżywam głęboko. Przyjmij moje wyrazy współczucia i przekaż je swojej mamie i siostrze.
Po wzruszającym pożegnaniu z Mariuszem Walterem, przy odbiorze duńskich wiz sekretarka przedstawiła mnie ambasadorowi, który miał przygotowany list do swego kolegi szkolnego, dzisiejszego prezesa duńskiej telewizji, polecający mnie jako autora jego ulubionego programu polskiej TV – „Turnieju miast”.
Wyjeżdżamy volkswagenem w trójkę, moi rodzice i ja, Grażyna i Bartek dolecą do nas samolotem. Granice przekraczamy w Cieszynie, mieście, w którym drużyna celników wygrała przeciąganie liny w turnieju Cieszyn – Tarnowskie Góry. Jeden z cieszyńskich przeciągaczy liny ma dyżur, a gdy dowiaduje kto się na granicy pojawił, każe naparzyć dwanaście kaw po turecku, przerywa ruch graniczny i taki przy kawie wznosi toast:
— Żeby, tylko pan redaktor za długo tam nie zabawił. Tarnowskie Góry domagają się rewanżu.
19.11.1969.
Volkswagen zatrzymuje się przy wybrzeżu portu w Kopenhadze, gdzie stoi staroświecki statek.
Parowiec ten pływał kiedyś pod kanadyjską flagą po rzece świętego Wawrzyńca. Przeznaczony na złom trafił do Kopenhagi jako hotel-kasyno ze striptizem, odbywały się tu kopulację na żywo, bo w Danii uznano, że wolna pornografia zmniejszy ilość gwałtów.
21.11. 1969.
Statek donikąd. Imponujące schody, po których mogłyby schodzić tancerki. Można by w tej scenografii wystawić rewię, ale rozgrywa się tu dramat. Nowi, o ciemnych oczach i włosach, wnoszą walizy i toboły, rozglądają się nerwowo po recepcji, szukają znajomych. Przyjechali z Wiednia, emigranckiej stacji przesiadkowej, gdzie mogli wybierać między Izraelem (zajmie się wami żydowska agencja osiedleńcza), Stanami Zjednoczonymi i Kanadą (odstawimy was do Rzymu i tam będziecie czekać na wizy), Szwecją i Danią (niepotrzebne papiery, po kilku dniach w hotelu wsadzimy was w pociąg i odbierzemy na miejscu).
22.11. 1969
Starzy i młodzi. Ci, co oddali Polsce swoje najlepsze lata, a u schyłku życia postanowili przekreślić swój dorobek – i ich dzieci, które nie zdążyły jeszcze na serio potraktować polskiej rzeczywistości. Mało jest przedstawicieli średniego jak my pokolenia. Im było najtrudniej odlepić się od podłoża i przerwać rozpoczęte kariery. Kim są? Żydami, którym obrażono narodowe uczucia? Polakami, którym podeptano godność osobistą? Wyznawcami wiary politycznej, którym odebrano wiarę?
23.11.1969.
— Dlaczego do Danii — recepcjonista pyta jednego.
— Bo mówiło się, że to najbardziej filosemicki kraj świata, gdzie w czasie wojny, gdy Niemcy kazali Żydom nosić gwiazdy Davida, król sam gwiazdę założył, a potem wysłał swoich Żydów rybackimi łodziami do Szwecji (żaden król, trzeba było rybakom zapłacić za podróż).
— A dlaczego nie do Szwecji? — ktoś inny pyta.
— Bo Szwedzi są zimni, a Duńczycy serdeczni, jak my, Polacy (ilu to ja znam nieserdecznych Polaków!).
— No wiec jaka to emigracja? — pyta mnie Duńczyk — polityczna czy ekonomiczna? Opowiadam mu anegdotę o pewnym sekretarzu partii, który na pytanie „jak poznać Żyda?” odpowiedział: „Towarzysze, Żydem jest nie ten, który uważa się za Żyda, ale ten, którego my za Żyda uważamy”. Nie zrozumiał. Inne zdziwienie:
— Dlaczego prosiliście o wizę do Izraela, skoro wyjeżdżaliście do Danii?.
— Bo tylko w taki sposób mogliśmy wyjechać, żyliśmy w kraju fikcji, W naszym dokumencie podróży, który mówił, że nie jesteśmy obywatelami polskimi, mogłoby być równie dobrze napisane, że nie jesteśmy ostrowłosymi jamnikami.
24.11. 1969.
Strzępy rozmów w jadalni:
— Chodziło im o czystą polską rasę, wyzbyli się fachowców i stracili miliony dolarów, na tych fachowcach teraz zachód będzie zarabiał.
— Czy pani kiedyś marzyła, że ktoś pani codziennie będzie zmieniał pościel?
— On się nazywał Szmidt, ale nie był Żydem, chodził na cmentarz żydowski w Warszawie, aż znalazł sobie dziadka Szmidta, ja się go pytam czy ma dowód w spodniach, mówi, że nie ma, ale wyjechał.
25. 11.1969.
Radio duńskie robi wywiady z uciekinierami, tak się tu nas nazywa Główne pytanie: czy w Polsce jest antysemityzm? Ktoś młody odpowiada:
— Ja nie odczuwałem, wyjechaliśmy, bo chcieliśmy zobaczyć kawałek świata.
Na to reakcja starszego:
— Proszę przerwać te wywiady, na pytania duńskiego radia mogą odpowiadać tylko osoby odpowiedzialne, które udzielą odpowiedzi obiektywnych.
Ktoś inny mówi że za wszystko co było złe w kraju, rząd zrzucił winę na Żydów, był antysemityzm, rodzice stracili pracę, on nie mógł studiować
— Czy wciąż czuje się pan komunistą? — pyta reporter, a gdy młody mówi, że nie, na twarzy reportera pojawia się uśmiech.
28.11.1969.
W sąsiedniej kabinie przez całą noc płakała dziewczyna: jej matka wpadła pod samochód i leży w szpitalu. Rano ktoś pociesza dziewczynę:
— Niech pani nie rozpacza, to jest Dania, mamusia dostanie odszkodowanie o jakim jej się nie śniło. .
30.11.1969.
Ogłoszenia w recepcji: Kto chciałby spędzić niedziele w rodzinie duńskiej, zapisać się do klubu duńskiej żydowskiej młodzieży, niech zgłosi się tu i tu, w środy i w niedziele będą tam polskie obiady, barszcz z uszkami, klops i kompot. Kto lubi muzykę, może zapisać się na koncert. Karty tramwajowe, zapisy do ubezpieczalni i na kurs duńskiego w recepcji.
Zwrot pieniędzy za dentystę i żłobki dla dzieci od tej do tej godziny. Fabryka noży poszukuje robotników. Codziennie rozdajemy 7 biletów do kina. Rodzina duńska pod Kopenhagą weźmie na tydzień dziecko.
3.12.1969.
Śniadanie. Kolejka po kawę, herbatę, mleko, pieczywo, masło, ser i konfitury. Okazja zaopatrzenia się na cały dzień, ale ponieważ zabraniają wynoszenia produktów z sali (na inne posiłki dostaje się pieniądze), pozostaje magazynowanie w żołądkach. Gdy kogoś zatrzymują przy drzwiach z kartonem mleka, słychać komentarz:
— Tak jakbym widział szmuglowanie do getta.
Co jakiś czas rozdaje się również ubrania i inne przedmioty potrzebne do urządzenia się. Któregoś dnia ktoś z recepcji zadaje nieostrożne pytanie:
— A co jeszcze by się państwu przydało?
Na to ktoś przytomny:
— Mnie by się przydał zegarek.
— Niestety, zegarków nie mamy.
— A to przepraszam.
5 .12.1969.
Od rana zwożą instrumenty muzyczne, krzesła, stoły i butelki do baru, Wieczorem sala balowa wypełnia się ludźmi, ale dla nas nie będzie tam wstępu, witani przez portierów w liberiach, przyjdą miejscowi: długie dziewczyny w czarnych płaszczach, brodaci, rudzi, skórzani mężczyźni i stare kokoty po operacjach plastycznych. Telewizja duńska nadaje stąd program rozrywkowy, śpiewa gruba murzynka, a na trąbce, w jazzbandzie gra młoda Dunka. Tylko jeden z nas dostał zaproszenie: Zygmunt Karasiński, dziś prawie głuchy, jego orkiestra grała w przedwojennych kabaretach, a po wojnie napisał przebój Czy pamiętasz tę noc w Zakopanem? Ożeniony z murzyńską piosenkarką Elizabeth Charles wprowadzał do socjalizmu jazz. On też Żyd?
6.12.1969.
Rano ostre słońce, sala balowa jeszcze nie sprzątnięta, firma FlamingoMobel wynosi fortepian, kłębią się ludzie, co chwile wykrzykuje numery i nazwiska z listy po tygodniową pensję od policji: 166 koron na osobę i 134 korony na dziecko. Od dzisiaj każdy musi podpisać czek, bo ostatnio jeden wziął za całą rodzinę i przepił. Wczoraj, w kolejce po czeki, ktoś komuś powiedział: ty komunistyczna kurwo za co dostał w twarz.
8.12..1969.
— Po co panu maszyna do pisania — pyta mnie ktoś, gdy wystukuję literki na maszynie wypożyczonej z recepcji. Ten ktoś słuchał mojej rozmowy z publicznego telefonu. Rozmawiałem z duńską telewizją. Okazało się, że polecony w Warszawie przez duńskiego ambasadora, prezes radia i telewizji stracił wzrok i poszedł na emeryturę, ale telewizję interesuje mój film o zatrzymanej klatce życia: 500 polskich Żydów zawieszonych w próżni między przeszłością i przyszłością, przykutych, jak ten statek, do betonowego nabrzeża portu w Kopenhadze.
Marian Marzyński
Polski i amerykański dziennikarz, reżyser filmowy i scenarzysta. Ur. 12 kwietnia 1937, zmarł 4.04.2023. Mieszka stale w USA. Album autobiograficzny Mariana Marzyńskiego KINO-Ja. ŻYCIE W KADRACH FILMOWYCH jest do nabycia w księgarni internetowej UNIVERSITAS i w sklepach taniej książki.
Witryna Marzyńskiego LIFE ON MARZ
Marian Marzyński: Nie odchodź serce
Ożeniony ze szlachcianką (100)
12.03.2023
Siedzimy jak tysiące razy przedtem przy kawiarnianym stoliku. Szlachcianka naprzeciw mnie, a w jej tle wielkie okno wychodzące na zatokę Miami…Ożeniony ze szlachcianką (99)
13.02.2023
Jestem w Izraelu na dokumentacji nowego filmu. Jako dziecko bylem okupowany przez Niemców w Warszawie i dlatego z sympatii do okupowanych przez Izrael Palestyńczyków zabrałem…Ożeniony ze szlachcianką (98)
31.01.2023
2017. Po pierwszym łyku zupy grochowej, która odgrzewana lepiej smakuje, tak sobie gwarzymy: Ty: — Po co on te bombowce wysłał do Syrii? Żeby ukarać? Kogo?…Ożeniony ze szlachcianką (97)
23.01.2023
Pod drzewami dookoła rezerwuaru wodnego w Bostonie „Klub spacerujących kobiet” zainstalował wspomnieniowe ławeczki. Gdy ktoś ze spacerowiczów umiera, rodzina lub przyjaciele…Ożeniony ze szlachcianką (96)
17.01.2023
W pociągu z Warszawy na odchudzanie w Cetniewie siedzę obok zakonnicy. Już mam ja zagadać, gdy zaczyna szeptać zdrowaśki. Nie mam tremy wobec duchownych,…Ożeniony ze szlachcianką (95)
09.01.2023
What country are we in? United States. What state? Massachusetts. What city? Boston. Year? 2022. What date? September…Ożeniony ze szlachcianką (94)
21.12.2022
Nasz syn Bartek napisał list do syna mojego zmarłego przyjaciela Mariusza Waltera. Przetłumaczyłem to na polski. Piotr, życie popędziło nas w różne…Ożeniony ze szlachcianką (93)
12.12.2022
W rocznicę wydarzeń, które naszą beztroską Amerykę zamieniły w kraj niebezpieczny znaleźliśmy się na lotnisku w Bostonie w drodze do Miami. Tego historycznego…Ożeniony ze szlachcianką (92)
05.12.2022
— Znów wybierasz się na Kubę i znów za własne pieniądze, to znaczy, że nikogo ten temat nie interesuje — grzmi z drugiego pokoju Grażyna, gdy zamawiam…